Alex przyspieszył kroku, przeklinając się za niezdecydowanie. Należało wydać Janet rozkaz, żeby nie pojawiała się w przedziałach ogólnych, gdy przebywają tam Czygu. Należało uprzedzić Ka-trzeciego, że ze strony Janet można się spodziewać niespodziewanej agresji…
Zatrzymał się przy wejściu do mesy.
– Dzień dobry, kapitanie! – zaśpiewały Czygu, choć wcale nie patrzyły w jego stronę. – Dziękujemy za skok i za drugi skok też dziękujemy!
Chyba niepotrzebnie się zdenerwował. Nic nie wróżyło nieszczęścia.
Kim siedziała obok Czygu i Alex musiał się zgodzić z niedawnymi podejrzeniami Janet. Ludzka dziewczynka i dorosłe osobniki Czygu rzeczywiście były bardzo podobne. Nawet stroje miały zbliżone – Kim nosiła ciemnoszary kostium, Obce zaś jaśniejsze, ozdobione koronkami. Gdyby nie specyficzna maniera prowadzenia rozmowy, nikt by się nie domyślił, że te „dziewczęta” należą do różnych gatunków biologicznych.
Janet z serdecznym uśmiechem przygotowywała drinki przy barze. Generałow, który zabijał czas przy szklance whisky, dobrodusznie powitał kapitana skinieniem ręki. Paul skinął głową nieco stropiony – przed nim stał nietknięty kieliszek wina. Ka-trzeci, oparty plecami o ścianę, stał za Czygu i uśmiechał się życzliwie. Zdaje się, że miał dobrą opinię o skompletowanej przez Aleksa załodze.
– I wtedy bardzo się zdziwiłyśmy! – powiedziała dźwięcznie jedna z Czygu, wyraźnie kończąc zaczętą wcześniej opowieść.
– Ja – my bardzo się zdziwiłyśmy – poprawiła ją druga. – Zapach… Czym jest zapach? Ruchem molekuł w powietrzu?
Tak… a więc świadkiem opisywanych wydarzeń była właśnie druga Czygu. Nie są rówieśniczkami, po prostu spędzały razem dużo czasu i zsynchronizowały wygląd zewnętrzny.
Alex usiadł przy stole naprzeciwko Obcych i mrugnął do Kim. Dziewczynka odpowiedziała delikatnym, ale bardzo obiecującym uśmiechem.
– Zrobić panu drinka, kapitanie? – spytała wesoło Janet.
– Tylko niezbyt mocnego.
– Dobrze. – Janet wzięła jeszcze jeden kieliszek.
– Byłyśmy w szoku! – powiedziały Czygu. – Jak molekuły mogą budzić wrogość? Nie wyrządzać krzywdy, lecz budzić wrogość?
– Tak, czasem dobrze by było nie czuć pewnych zapachów – wtrącił się Paul. – Gdy byłem skautem, wyruszaliśmy czasem na kilkudniowe wędrówki. I jeśli nie znajdowaliśmy rzeczki, to wieczorem w namiocie był taki aromat…
– Jak zapach młodego, krzepkiego ciała może być nieprzyjemny? – zapytał patetycznie Generałow.
– Co do młodego, krzepkiego ciała to nie wiem – sparował Lurie. – Ale zapach starych, przepoconych skarpet…
Czygu zachichotały, dając do zrozumienia, że zrozumiały dowcip.
– I ja-my zaproponowałyśmy rozwiązanie! – dodała druga Czygu. – Skafander, bardzo mocny skafander. Nie ucieknie żadna molekuła!
– A potem zrobiłyśmy utrwalacz – poparła ją druga. – To boli, brr! Ale za to nie ma żadnego zapachu. Tylko trzeba chodzić do toalety, bardzo często, codziennie.
– Drinka? – Janet podeszła do stołu z tacą.
– Dziękuję, sługo… – zaśpiewały Czygu.
Alex aż wstrzymał oddech. Janet i tak zadaje gwałt swojej naturze…
– Ojej… – Czygu podniosły się i skłoniły głowy. – Dowiedziałyśmy się! Niemiłe słowo, zadaje ból… Dziękujemy, przyjacielu-przyjaciółko.
– Przyjaciółko – odpowiedziała Janet z niezmąconym spokojem.
– Dziękujemy, przyjaciółko.
Alex również wziął kieliszek. Pospiesznie upił łyk, obserwując zachowanie Janet. Czy nie domieszała do napoju jakiejś trucizny?
Ale Janet również wzięła kielich.
Drink rzeczywiście był dobry. Smak niezwykły, anyżowo-cytrynowy, z lekkim odcieniem mięty i miodu, i najwyżej czterdzieści procent. Bardzo orzeźwiający. Kolorowe kawałki lodu wirowały w kielichu niczym spirala, w jakiś sposób przypominając Aleksowi wirtualny obraz statku.
– Alkohol to wspaniała rzecz! – oznajmiły Czygu, pijąc. – Nie znałyśmy przyjmowania alkoholu do wewnątrz. Zrozumiałyśmy, że ludzkość to wielka rasa, skoro wymyśliła alkohol. Ale na razie nie możemy pić go dużo.
– To nic – włączył się do rozmowy Ka-trzeci. – Ludzie również nie od razu zaadaptowali się do spożywania alkoholu. Niegdyś nawet alkohol powodował nieprzyjemne konsekwencje. Radykalni naturale, całkowicie odrzucający inżynierię genetyczną, do tej pory muszą ograniczać spożycie alkoholu…
AIex, nic już nie rozumiejąc, po prostu obserwował, co się dzieje.
Zapowiadał się miły wieczór – jakby załoga i pasażerowie byli od dawna dobrymi przyjaciółmi. Janet zachowywała się jak serdeczna gospodyni; przygotowała gorące kanapki z serem dla Czygu i różne zakąski dla załogi, nie zapominając o dolewaniu do kieliszków i podtrzymywaniu rozmowy. Kim omawiała z siedzącą obok niej Czygu fason kostiumu i szczegóły mody w Gromadzie. Czygu wyjęła nawet przenośny terminal i pokazywała jakieś obrazki.
I tylko w tonie Generałowa, gdy ten zwracał się do Ka-trzeciego, dźwięczały złośliwe nutki. A może tylko tak się zdawało Aleksowi.
Nieprzyjemności zaczęły się kwadrans później.
– Jak to dobrze, że rasa Czygu od pierwszego dnia została sprzymierzeńcem ludzi… – wygłosiła Janet z niewinną miną, nie zwracając się do nikogo konkretnego.
Ta Czygu, która rozmawiała z Kim nie zareagowała, ale jej towarzyszka zaszczebiotała wesoło:
– Nie, nie! Nie od pierwszego, nie! Zostaliśmy głęboko obrażeni przez Imperium. Wasza postać, wasze zachowanie, wasza moralność są obraźliwe. Przygotowywaliśmy wielką wojnę.
– Naprawdę? – powiedziała słodkim głosem Janet. – A ja sądziłam, że to kłamstwa ekstremistów z Edenu.
– Szykowaliśmy – szykowaliśmy! – szczebiotała Obca. – Ale potem zrezygnowaliśmy z takich rozwiązań. Rasa ludzi sama doprowadzi się do naturalnego końca. Ludzkość jest zbyt agresywna, żeby zrezygnować z ekspansji i zbyt pochłonięta biomodelowaniem ciał, żeby zachować jedność. Gdy Imperium ostatecznie podzieli się na setki niezależnych planet, zostanie pokonane przez inne rasy. I my również weźmiemy swój kawałek tego tortu. Duży, duży kawałek!
W lodowatej ciszy, jaka zapanowała w mesie, śmiech Czygu zabrzmiał bardzo głośno. Jeszcze sekundę Obca się uśmiechała. A potem jej twarz poszarzała.
Druga Czygu, która z pasją opowiadała Kim o szczegółach tajnego sakralnego obrządku zapłodnienia Wielkiej Czygu, urwała w pół słowa i spojrzała na towarzyszkę. Dotknęła panelu przenośnego terminalu, zwinęła obraz i cicho powiedziała:
– Prosimy o wybaczenie.
– Prosimy o wybaczenie – powiedziała druga Czygu. Jej szara twarz była pozbawiona wyrazu.
– Przeceniłyśmy swoją umiejętność picia etanolu – wygłosiły Czygu unisono. – Zaczęłyśmy żartować, ale nasze żarty są dość specyficzne i nieprzyjemne dla ludzi. Prosimy o wybaczenie, prosimy o wybaczenie…
Wstały i ruszyły tyłem w stronę wyjścia z mesy.
– Wszystko w porządku, siostry. – W głosie Ka-trzeciego zadźwięczała głęboka wątpliwość we własne słowa. – Każdemu się może zdarzyć. Znamy się na żartach.
– Oczywiście! – przytaknęła Janet z olśniewającym uśmiechem.
– Sej-So! – zawołała zaskoczona Kim. – Dlaczego otwór dla pokładełka koniecznie musi być trójkątny?
Pytanie zawisło w powietrzu – Czygu opuściły przyjęcie. Lurie wzruszył ramionami, napił się wina i mruknął, na nikogo nie patrząc:
– No, proszę. Kawałek tortu… żebyście się tylko nie udławili…
– Nie rozwijajmy tego tematu – powiedział gwałtownie Ka-trzeci. – Najprawdopodobniej nasi goście po prostu niefortunnie zażartowali…