Выбрать главу

– Dajesz słowo?

– Słowo speca, przyjacielu specu.

– Przysięgnij mi jako swojemu kapitanowi. Janet się uśmiechnęła.

– Po co?

– Złóż wojskową przysięgę Ebenu.

– Przyjacielu specu, nie jestem już obywatelką Ebenu, a resztki naszej armii zostały zakapsułowane na planecie.

– Czy to coś zmienia?

Janet odwróciła wzrok.

– Nic… – przyznała niechętnie.

– Złóż mi przysięgę jako kapitanowi.

– W imieniu podzielonej ludzkości… – Janet urwała. Zadrżały jej wargi.

– Mów dalej – zażądał bezlitośnie Alex i dodał nieco łagodniej: – Naprawdę jestem zmuszony cię o to prosić, przyjaciółko specu.

– W imieniu podzielonej ludzkości, która panuje wśród gwiazd, na służbę Panu naszemu, na przodków i potomków swoich przysięgam… – zawahała się, formułując dalszy ciąg. – Przysięgam, że nie wyrządzę żadnej krzywdy Obcym Zej-So i Sej-So, przebywającym tymczasowo na tym samym statku co ja, nie okażę im swoich prawdziwych uczuć i pozwolę, by opuściły statek całe i zdrowe.

Alex uznał, że przysięga obejmuje wszystko. Albo prawie wszystko.

– Dziękuję, Janet. Wybacz, że cię o to prosiłem.

– Nic nie szkodzi, kapitanie – powiedziała szczerze Janet. – Teraz zdjąłeś ze mnie odpowiedzialność i przeniosłeś ją na siebie. Zakładam, że znajduję się w sytuacji bojowej i muszę ukrywać przed Obcymi swoje emocje.

– Dziękuję… – Alex pochylił się i pocałował ją w usta. Myślał, że pocałunek będzie krótki, przekazujący jedynie wdzięczność i sympatię.

Ale wyszło inaczej.

Janet objęła go ręką za szyję i przyciągnęła do siebie. Jej pocałunek nie był tak wyszukany jak pocałunek Kim, ale za to znacznie bardziej… indywidualny. Alex poczuł, że mimo woli odpowiada na niego i odsunął się z wysiłkiem.

– Janet, jeśli Kim się dowie…

– Nie bój się. – Kobieta się uśmiechnęła. – Omówiłyśmy już tę kwestię.

– Słucham?

– Od razu na początku jej wyjaśniłam, że pociągasz mnie jako mężczyzna. Kim przyznała, że mam do tego prawo.

Alex z trudem powstrzymał chichot. On nie umie kochać, ale uważa, że ma obowiązek dochować wierności kobiecie. Kim wariuje z miłości, ale pozwala mu spać z Janet…

Tym razem było zupełnie inaczej. Janet nie miała złudzeń co do jego uczuć i nie żądała więcej, niż mógł dać. I chociaż nie zaprogramowano jej umiejętności gejszy, zwykłe ludzkie doświadczenie okazało się równie wiele warte. Wszystko było zupełnie inaczej… nawet zewnętrznie kobiety były absolutnie różne – delikatna nimfetka i mocna, czarnoskóra dojrzała kobieta.

Alex jednak musiał się angażować w seks równie energicznie.

– Mam jeszcze tylko kwadrans – uprzedził, gdy odpoczywali. – Potem muszę iść na mostek.

– Już?

Janet wyjęła papierosy, przypaliła dwa, jednego podała Aleksowi, drugim zaciągnęła się chciwie.

– Było wspaniale – powiedział Alex, przesuwając dłonią po czarnym, lśniącym od potu biodrze. – Jesteś niesamowita, Janet.

– Lepsza od Kim? – mrugnęła zawadiacko kobieta.

– Chyba tak… ze względu na wiek. Ona ma małe doświadczenie i to się czuję, mimo wszelkich starań.

– Za pięć lat zapędzi mnie w kozi róg – uśmiechnęła się Janet. – Ale co tam… Aha, Aleksie, powinnam była cię uprzedzić…

– O czym?

– Nie zablokowałam się przed poczęciem. Możliwe, że zajdę w ciążę.

Alex milczał przez chwilę oszołomiony.

– Nie miałem jeszcze takiej kobiety – odezwał się wreszcie.

– Podnieca cię to? – uśmiechnęła się Janet.

– Tak – wyznał szczerze Alex. – Mam trójkę dzieci, ale wszystkie w wyniku wcześniejszej umowy. Dwóch chłopców z państwowego przydziału, są w jakimś internacie na ziemi, i dziewczynkę… z jedną przyjaciółką. Odwiedzam ją regularnie.

– Spece? – spytała Janet.

– Szczerze mówiąc, o chłopcach wiem niewiele. Pewnie tak, mam dobry genotyp. A dziewczynka jest wyspecjalizowana jako detektyw.

– Biedna.

Alex nie skomentował. Nie miał ochoty znów dyskutować o tym, jak ważna jest zdolność do miłości.

– Ja mam piątkę, ale żadne nie ma specjalizacji pozbawiającej ich podstawowych emocji – oznajmiła Janet.

– Zdaje się, że mówiłaś o czwórce…

– Piąty jest na Ebenie. Jeśli żyje, oczywiście. Wolę myśleć, że żyje. Poczułabym jego śmierć.

– Poczułabyś? Taka specjalizacja? – zainteresował się Alex.

Kobieta się roześmiała.

– Ależ skąd! U nas wierzy się, że matka czuje, czyjej dzieci żyją.

– Bardzo romantyczne – przyznał Alex. – Archaiczne, lecz miłe.

– W wielu kwestiach trzymamy się starych obyczajów. Na przykład trójkę pierwszych dzieci rodziłam osobiście.

Janet powiedziała to od niechcenia, lecz Aleksowi mrówki przebiegły po skórze.

– Dlaczego?

– Tradycja. Uważasz, że to nieprzyjemne?

– No… niezbyt. W końcu jedna trzecia ludzkości rodzi w taki właśnie sposób. Ja nawet umiem odbierać naturalny poród, na wypadek nieprzewidzianych wydarzeń w czasie lotu, ale to dość niespodziewane. – Roześmiał się z przymusem. – Może jeszcze powiesz, że karmiłaś je piersią?

– Tak. Całą piątkę. Przynajmniej raz.

Alex drgnął.

– Nie masz zablokowanej laktacji?

– Właśnie. Żołnierz z Ebenu to jednostka bojowa sama w sobie. Kobieta musi być zdolna do rodzenia i wykarmienia przyszłych wojowników bez postronnej pomocy.

– A niech mnie… – Alex zerknął na jej obfity biust. Myślał, że ten rozmiar wynika z genetycznej modyfikacji albo specyfiki budowy ciała… A teraz wszystko było jasne.

– Wybacz, powinnam była cię uprzedzić – westchnęła Janet. – U wielu osób ten szczegół mojej biografii budzi wstręt. Pozwalałam swoim dzieciom pochłaniać moje własne ciało. Rozumiem, że to może szokować.

Alex wsłuchał się w swoje odczucia. Gdy wreszcie zrezygnował z rozeznania się we własnych splątanych myślach, zerknął na Biesa i speszył się.

– Janet… zdaje się, że jestem wyjątkowym zboczeńcem, ale mnie… mnie to tylko podnieca.

Janet Ruello popatrzyła na niego. Jej oczy płonęły.

– Bardzo na to liczyłam, Alex.

Rozdział 4

Nowa Ukraina uważana była za planetę z perspektywami i w miarę lojalną wobec Rady Imperium. Stanowiła złoty środek Imperium, jeden z tych słupów, na których wspiera się cywilizacja. Spokój, sytość i nuda.

Gdyby hiperkanał przy Nowej Ukrainie działał nieprzerwanie, Alex na pewno nie lądowałby na planecie. Ale kolonia nie była węzłem galaktycznym w rodzaju Gammy Draconis i nie prowadziła tak aktywnego handlu jak Rtęciowe Dno. „Lustro” wyszło z kanału, wróciło po łuku do wejścia, ale wejść już nie zdążyło. Cała karawana chłodnicowców z mrożoną i umownie żywą wieprzowiną, głównym towarem eksportowym Nowej Ukrainy, wlatywała w zważający się otwór kanału.

– Następne otwarcie za dziewięć godzin siedemnaście minut – oznajmił ponuro Hang. – Czekamy, kapitanie?

Alex zastanowił się. Wszedł na mostek, gdy brakowało minuty do wyjścia z kanału, Janet pojawiła się w sieci dosłownie na sekundę przed wyjściem w realny kosmos. Emocje jeszcze nie opadły, w myślach nadal był z tą rosłą, czarnoskórą, tak przyjemnie grzeszną, choć tak konserwatywną kobietą…

– Ka-trzeci… – Alex podłączył się do wewnętrznej sieci statku. Klon był w kajucie, siedział przed terminalem, tworząc jakiś tekst. – Mamy dziewięć godzin w systemie Nowej Ukrainy. Czekamy na orbicie czy lądujemy?

– Wylądujmy – zdecydował klon bez zastanowienia. – Czygu wolą załatwiać potrzeby fizjologiczne na otwartej przestrzeni lub w bieżącej wodzie.