Edgar poczerwieniał. Własne słowa rozpalały go coraz bardziej.
– Właśnie to było najtrudniejsze, Aleksie! Gdy na początku XXI wieku zaczęły się poważne prace nad zmianą genotypu, stanęliśmy przed problemem nie do rozwiązania. Całkowita zmiana ciała jest prosta, ale jak zachować przy tym ludzki genotyp? Jak sprawić, żeby dziewczynie rusałce, opiekującej się ławicami ryb, i chłopcu alpiniście, który nie ma lęku wysokości i może na dwóch palcach wisieć przez pełną zmianę roboczą, urodziło się normalne, zdrowe dziecko, a nie potworek? Właśnie wtedy zaproponowano pewną drogę, skomplikowaną, ale pasjonującą i bezpieczną. Rezerwowa kopia genów. Czystych, nietkniętych zmianami. Załóżmy, że nasza rusałka wypłynęła na brzeg i spotkała młodego wspinacza. Noc, księżyc, plusk wody. Spotyka się dwoje szczęśliwych, zadowolonych z życia ludzi. Nasza rusałka, która siedzi na gałęzi drzewa pochylonej nad wodą, i nasz wspinacz, idący brzegiem i nucący piosenkę… dajmy na to: „Nie jesteśmy palaczami ni cieślami, lecz nie żałujemy tego, my jesteśmy montażowcy, wysokościowcy!”
Edgar zamilkł i popatrzył drwiąco na Aleksa:
– Słyszałeś taką piosenkę?
– Nie.
– Bardzo stara rosyjska piosenka, z epoki naturali. Ale doskonale oddaje całą istotę specjalizacji. A więc nasza para się spotyka…
Powoli splótł ręce.
– Zdumienie… zmieszanie… śmiech… romantyka! Noc, księżyc, morze, zresztą już mówiłem. Czułe pieszczoty na mokrym piasku. Musieliśmy sprawić, żeby ci tak różni, a jednocześnie jednakowo pożyteczni dla społeczeństwa obywatele nie cierpieli na skutek swoich różnic. Żeby ich dziecko mogło być zarówno człowiekiem – amfibią, montażowcem, jak i najzwyklejszym naturalem. Tym, kim będą chcieli, żeby było. I gdy wielka chwila miłości już się dokonała – Edgar rozplótł palce – do akcji wkracza organella bis. Rozwijają się łańcuchy nukleinowe, fermenty suną wzdłuż nici DNA, sprawdzając je pod kątem specjalizacji. Trzask! Zmieniony gen! Skontrolować, czy ten gen został zmieniony u obojga rodziców. Tak? Zostawiamy. U jednego? Proszę się przesunąć! Z organelli wysuwa się zapasowa kopia genu, niezbędny kawałek zostaje wycięty i wklejony. Nici DNA szybko się naprawiają przed połączeniem. A teraz spójrzmy, co otrzymaliśmy. Dziecko natural! A gdyby rusałka pokochała człowieka-amfibię? Żadnych ingerencji. Ich dziecko urodziłoby się w wodzie, żwawo odetchnęło oskrzelami… A dwoje montażowców…
– Dziękuję, już zrozumiałem – przerwał mu Alex.
Edgar urwał i uśmiechnął się przepraszająco.
– Bardzo ekscytuje mnie ta wirtuozeria… poprzedników. Rozumiesz, przecież należało stworzyć struktury jednocześnie samopodtrzymujące się… bo niejedno mogło się zdarzyć grupie speców, mogli na przykład zostać odcięci od inżynierów genetycznych… a przy tym zdolne powrócić w ciągu jednego pokolenia do formy wyjściowej. I z tym zadaniem inżynierowie doskonale sobie poradzili.
– A jeśli para speców zechce dać dziecku inną specjalizację?
– Wówczas znowu wezmą się do pracy inżynierowie – przyznał Edgar. – Ale czy możesz sobie wyobrazić taką sytuację? Że postanowiłeś stworzyć tradycyjną komórkę społeczną z żoną i dziećmi i przy tym zapragnąć dla dzieci innego losu niż twój?
– Nie mogę.
– Właśnie – Edgar uśmiechnął się triumfalnie. – Zmiana ciała to drobiazg. Zadanie dla początkujących. Najważniejsza jest zmiana psychiki. Manipulacja emocjami. Oto najtrudniejsze zadanie.
– Doskonale. Pomóż więc je rozwiązać. Kim powinna się odkochać.
– Dlaczego? – Edgar popatrzył uważnie na Aleksa. – Przecież ja wszystko rozumiem i nie protestuję. Dlaczego ta miłość ci przeszkadza?
– Nie przeszkadza. Ale Kim z każdym dniem będzie coraz bardziej cierpieć z powodu braku wzajemności. Prawda?
– Tak – skinął głową Edgar.
– A ja nawet nie zdołam udawać wzajemności – mówił dalej Alex. – Napięcie będzie rosnąć. To doprowadzi… może doprowadzić do kłopotów.
– I czego chcesz ode mnie?
– Jeśli naprawdę jesteś genialnym inżynierem genetycznym… – powiedział podstępnie Alex -…to powinieneś wiedzieć, jak usunąć uczucie Kim.
– Skąd ten pomysł?
– Wiadomo, że istnieją takie sposoby. Gdy jakiś zawód przestaje być potrzebny, speców można przeorientować na nowy.
– To zadanie dla psychologów. Nie mogę przecież zapędzić Kim z powrotem do zygoty i przeprowadzić operacji korygującej.
– Jesteś pewien, że nic się nie da zrobić?
Edgar zawahał się.
– Posłuchaj, ja nie jestem inżynierem genetycznym – rzekł Alex. – Ale nie jestem też idiotą. Zmienione emocje to nie tylko przebudowane synapsy. To zmienione gruczoły wydzielania wewnętrznego. Chemia krwi.
– I co ja mogę zrobić?
– Zablokować odpowiednie hormony. Na pewno wiesz, jakie.
Edgar westchnął i pokręcił głową.
– Jasne. Zablokować… Przysadka mózgowa to nie ognisko, na które można chlusnąć wodą i ugasić kilka węgielków. Wszystko albo nic. Zmiany charakteru spowodowane są jednym jedynym, choć bardzo złożonym, łańcuchem polisacharydów, wyprodukowanym w przysadce. Czasowe zablokowanie jego syntezy jest możliwe, ale spowoduje wyłączenie od razu wszystkich cech osobniczych.
– A co zostanie wyłączone u Kim?
Chłopak poprawił okulary, zastanowił się.
– Bezwzględność… chyba przede wszystkim. Miłość, ta, która została spowodowana sztuczną stymulacją. To chyba wszystko. Zmiany intelektualne nie są związane z działaniem hormonalnym przysadki mózgowej.
– Zróbmy to.
– Sądzisz, że ingerencja w organizm speca jest taka prosta? Potrzebne jest dobrze wyposażone laboratorium biochemiczne, urządzenia do syntezy organicznej. Przedział medyczny statku nie wystarczy.
– Jesteśmy na planecie, Edgarze. Może nie specjalnie rozwiniętej, ale cywilizowanej. Zamówienie można złożyć i odebrać W ciągu dwóch czy trzech godzin.
Chłopiec milczał.
– Naprawdę jesteś genialnym genetykiem? A może przeceniono twoją wartość? – podpuścił go Alex.
– Dobrze – poddał się Edgar. – Moim zdaniem robisz z igły widły. Miłość to dla Kim normalny stan pracy, nic by się nie stało… Pisarzu!
Gdzieś zza kolumny wynurzyła się zgięta w pokłonie postać. Chudy, przygarbiony staruszek w wysokim kolorowym kapeluszu i w chałacie trzymał w ręku pergamin.
– Nie będzie problemu z wprowadzeniem środka do organizmu – wyjaśnił Edgar Aleksowi. – Aktywny środek jest odporny na soki żołądkowe, więc możesz po prostu dodać go do jedzenia czy wina.
– Dawka?
– Pięć miligramów. Dodaj trochę więcej, nadmiar nie spowoduje zatrucia. Pisarzu, dyktuję!
Staruszek pokiwał głową, siadając obok tronu. Machinalnie zerknął na Aleksa, ale szybko odwrócił wzrok. Wyciągnął skądś kałamarz i długie ptasie pióro. Alex tylko westchnął, patrząc na te rekwizyty.
– Instrukcja syntezy… – zaczął dyktować Edgar.
Alex przecenił laboratoria Nowej Ukrainy. Synteza zajęła pięć godzin. Robot pocztowy (latający dysk metrowej średnicy) wylądował obok statku na krótko przed powrotem Ka-trzeciego i Czygu.
Alex poczekał, aż zadziała identyfikator – na gładkim, metalicznym boku robota zapłonęło zielone światełko – podszedł i otworzył maleńką ładownię.
Probówka, która kosztowała Aleksa całą miesięczną pensję, była niewielka. Trzy gramy opalizującego, białego płynu. Pilot zmarszczył brwi, patrząc na zamówiony przez Edgara produkt.
Skłamał czy nie?
Czyżby ta ciecz naprawdę mogła wyhamować ten skomplikowany mechanizm biologiczny, który, uruchomiony podczas narodzin speca, po metamorfozie zaczyna działać w całej pełni? Bezwzględność bojowników, chłodna serdeczność pilotów, nimfomania heter – to wszystko miałoby się rozpaść w pył? I jak się to stanie? Gwałtownie, jakby mechanizmowi odłączono prąd? Stopniowo, tak jak zwalnia maszyna po wyłączeniu silnika? Niech zniknie narzucone przez genetyków uczucie – ale co wtedy, gdy zdążyło się już zmienić we własne, autentyczne?