Alex milczał, oszołomiony.
– Czy to panu odpowiada?
– Czy w komitecie mają miejsce seksualne orgie? – zapytał ostrożnie. – Na przykład nieudany romans pomiędzy głównym bohaterem i jego towarzyszem, będący przyczyną zdrady?
– Nie.
– Sadomasochistyczne komponenty miłości księgowego i organizator?
System zawahał się.
– Bardzo niewinne. Księgowy oblewa organizator wodą z karafki. Organizator rzuca księgowemu w twarz stertę kartek.
Nigdy przedtem Alex nie stykał się z podobnymi fabułami.
– Ciekawe – powiedział. – Niezłe… Nietypowe, ale niezłe.
– Czas trwania fabuły trzydzieści osiem godzin – uprzedził system.
– Można przyspieszyć?
– Nie jest to zalecane. Główna intryga fabuły polega właśnie na powolnym i płynnym rozwoju stosunków między głównymi bohaterami.
Alex pokręcił głową. Nie miał tyle czasu.
– System, zapamiętać fabułę i zaproponować przy następnym wejściu. A teraz całkowite wyjście.
– Całkowite wyjście – potwierdził system. – Dziękujemy za wizytę. Serdecznie zapraszamy ponownie.
Wokół zakłębiła się ciężka, gęsta mgła.
Alex zdjął opaskę i popatrzył z powątpiewaniem na kryształ. Jeśli wierzyć Edgarowi, powinien już zdobyć zdolność kochania. Jeśli wierzyć książkom, filmom i zwykłym ludziom, miłość to uczucie, które pojawia się od razu i nie uznaje żadnych ograniczeń.
No, ale przecież nie mógł poczuć takich uczuć do staruszki!
Jedynie wrogość… Wrogość?
Drgnął.
Kryształ nie na darmo był przeznaczony dla astronautów. Mało wyszukane, choć różnorodne fabuły zostały skonstruowane przez doświadczonych psychologów.
Wchodząc do windy, Alex powinien był włączyć staruszkę do swojej strefy odpowiedzialności. Katastrofa, która wprowadziła go w sytuację stresową, wzmacniała odpowiedzialność do granic możliwości.
Powinien był… no nie, może nie pokochać, przecież piloci nie umieją kochać i twórcy „kalejdoskopu” świetnie o tym wiedzą… miał jednak obowiązek poczuć sympatię do staruszki.
Ciekawe, jaki rozwój sytuacji przewidywał program?
Intymną rozmowę?
Nieśmiały pocałunek?
Scenę szalonego seksu na podłodze windy?
Wspólną konsumpcję urodzinowego tortu?
Alex wyobraził sobie, jak naga, rozchichotana staruszka wsuwa mu do ust kawałek czekolady, a on, drżąc z podniecenia, zlizuje krem śmietankowy z obwisłej piersi…
– Do diabła! – ryknął.
A przecież mogło tak być!
I nie czułby żadnych nieprzyjemnych wrażeń po wyjściu z wirtualności. Wyłącznie przygoda, intrygująca, zalecana przez medycynę i zaaprobowana przez Kościół…
Więc jak to jest?
Chciał się nauczyć kochać, a zyskał zdolność niekochania?
A może to dwie nierozerwalne połówki, może nie sposób zrozumieć miłości, jeśli nie umie się jej odrzucić?
Alex chodził po kajucie, obejmując się ramionami i próbując rozeznać we własnych odczuciach.
Tak, złamał już jedno z przykazań specpilota.
I to chyba najważniejsze. Poczucie bezgranicznej odpowiedzialności za wszystkich, którzy znajdą się w pobliżu. Czyli środek Edgara działa, blokuje jego zmienioną świadomość. Alex wzdrygnął się. To przecież straszne… Wystarczy sobie wyobrazić pilotów zdolnych do porzucenia załogi i pasażerów na pastwę losu!
Wyobraził sobie Kim, Janet, Lurie i Generałowa, Morrisona, Ka-trzeciego, Czygu.
Coś się dzieje… statek ulega katastrofie… Co on wtedy zrobi?
Ależ nie! Nie zabierze się najpierw do ratowania własnego życia. Nadal gotów jest do końca walczyć o statek, załogę i pasażerów. Więc jednak wszystko w porządku!
Tylko skąd ten lęk, ta zimna pustka w piersi?
Jakby niezauważalny cios biochemiczny odciął coś, co żyło w jego duszy…
Albo jakby zdarł mglistą zasłonę znad bezdennej przepaści.
– Chyba niepotrzebnie się do tego wziąłem, co? – zapytał retorycznie Alex i pospiesznie zerknął na Biesa, swojego najwierniejszego towarzysza i doradcę.
Diablik stał stropiony, ze spuszczonymi oczami i rozłożonymi rękami. Zerknął spode łba na Aleksa wzrokiem pełnym tego samego dręczącego bólu, który czuł teraz Alex.
Mógł już nie patrzeć na Biesa, diabełek nie powie mu nic nowego.
– Ale to przecież nie miłość! – Alex pokręcił głową. – To nie może być to uczucie!
Tak, to nie miłość… – szepnęło drwiąco coś niewidocznego, coś, co spało snem kamiennym na dnie jego duszy. – To brak miłości…
– I z czego tu się cieszyć, do licha ciężkiego? – Pamięć usłużnie podpowiadała mu suche naukowe sformułowania, jakby próbowała zaczepić się o coś znanego i trwałego. – Stale uczucie, któremu towarzyszy czułość i zachwyt? Wielkie dzięki…
Zamilkł i zrobił głęboki wdech. Stop. Nie warto się denerwować. Przecież z własnej woli wypił przygotowany środek. Chciał sprawdzić na sobie jego działanie, żeby nie zaszkodzić Kim. Chciał poczuć to, czego był pozbawiony przez całe życie.
Może właśnie brakowi miłości zawdzięcza te nieprzyjemne emocje? Na pokładzie są Kim i Janet, młodziutka dziewczyna i dojrzała kobieta, w ostateczności są jeszcze Czygu i Generałow! A już w ostatecznej ostateczności kryształ z postaciami wirtualnymi. Miłość musi się pojawić, nie ma co! A potem działanie blokatora się skończy, obce uczucia odejdą i wszystko wróci do normy.
Najważniejsze to nie panikować.
Alex poszedł pod prysznic, puścił zimną wodę i postał kilka minut pod lodowatym strumieniem, zaciskając zęby. Ssące uczucie niepokoju i pustki mijało, jakby zmywane wodą.
Jakoś to będzie!
Za to będzie miał co wspominać! Jaki inny specpilot może pochwalić się tym, że kochał lub cierpiał z braku miłości?
Puścił na chwilę gorącą wodę, żeby stłumić dreszcze. Energicznie wytarł się ręcznikiem, ubrał, uczesał, wysuszył włosy i popatrzył na siebie w lustrze.
Wszystko w porządku.
Mocna, męska twarz. Inteligentne spojrzenie.
I coś nieuchwytnie niespokojnego, co sprawiło, że odwrócił wzrok.
Głupstwo. To tylko złudzenie. Panikuje i to jest naturalne. Dlatego zwidują mu się różne głupstwa.
Alex wyszedł z kajuty i pospiesznie ruszył na mostek. Potrzebował połączenia ze statkiem. Tęczowego ciepła, prawdziwego uczucia specpilota. To uczucie nie zawodzi, jest ratunkiem. To nic, że jeszcze trwa wachta Morrisona, w końcu jako kapitan ma prawo wejść do systemu wcześniej! Na przykład dlatego, że nie może zasnąć. Albo ma ochotę osobiście sprawdzić wyjście do systemu Zodiaku; nigdy tam nie był, a to przecież duża i piękna planeta…
Alex niemal wpadł na mostek. Pospiesznie położył się na fotelu i zerknął na Morrisona. Twarz drugiego pilota była beztrosko szczęśliwa, taka, jaka powinna być. Dobry statek, daleki lot, pewni towarzysze – czego jeszcze potrzeba pilotowi? Jakiej, do cholery, miłości?
Alex opuścił głowę i wszedł do systemu. Zielona spirala drgnęła i trwożnie pochyliła się do niego.
– Statek jest w kanale, do wyjścia pozostało trzydzieści cztery minuty, żadnych incydentów, wszystkie systemy sprawne…
– Dziękuję, Hang. Nie zwracaj na mnie uwagi. Po prostu nie mogę spać. Nie będę się wtrącał do sterowania.
Zielona spirala odpowiedziała emocjonalną falą wdzięczności i współczucia.
– Ja też miałem kiedyś problemy ze snem, kapitanie. Świetnie działa kieliszek czerwonego wina. Inni radzą wypić kubek ciepłego mleka z miodem lipowym. No i są jeszcze tabletki…