Выбрать главу

– Holmes zwykle demonstrował swoje zdolności nieufnym klientom – nie wytrzymał Alex.

– Pan nie jest klientem – Holmes pozwolił sobie na uśmiech. – Pan jest świadkiem, i proszę o wybaczenie, podejrzanym w sprawie zamordowanej Czygu. Zresztą…

Detektyw zmrużył oczy, przyglądając się Aleksowi.

– Pańskie oficjalne… i, przepraszam, nieoficjalne dossier już jest w mojej pamięci. Będę mówił o tym, czego nie mogłem dowiedzieć się drogą oficjalną. Ostatnim napojem alkoholowym, jaki pan pił, było czerwone wytrawne wino… chwileczkę… beaujolais… z jakimś nieznanym stymulatorem chemicznym. Na przestrzeni ostatnich dni miał pan kontakty seksualne z dwiema kobietami, najpierw z Kim, potem z Janet… a następnie niedokończony kontakt w stymulatorze wirtualnym…

Mimo że pokpiwanie sobie ze specdetektywa byłoby głupotą, Alex nie mógł się powstrzymać – widocznie z powodu blokatora…

– Prawdziwy Sherlock Holmes zyskałby bardzo wiele, gdyby dysponował psim węchem…

Sucha, pomarszczona twarz klona pozostała niewzruszona. Holmes popykał fajką i powiedział ostro:

– Prawdziwy Holmes był tworem pisarskiego geniuszu. Ja jestem tworem geniuszu genetyków. Dlatego jestem równie rzeczywisty i mam prawo do używania tego imienia. Cóż, Aleksie, sam pan tego chciał…

Pochylił się nad dzielącym ich stolikiem i zaczął mówić szybko, twardo, jakby wbijając każde słowo w blat:

– Pańscy rodzice, Alex, byli żałosnymi nieudacznikami. Matka natural, ojciec specksięgowy. Wypruwał sobie żyły, żeby opłacić pańską elitarną specjalizację, pracował ponad normę, zazwyczaj widywał pan go w fotelu ze sterczącymi z taniego neuroportu zwojami kabli i… znienawidził pan ten obraz. Wrogość, jaka się wówczas pojawiła, przeniósł pan na wszystkich użytkowników neurogniazd, uważając, że są oni zimni, okrutni i obojętni wobec otoczenia. Trzy lata temu właśnie to stało się przyczyną konfliktów na liniowcu „Horyzont”; pod wymyślonym pretekstem, odsunął pan od wachty specpilota z neuroportem starej wersji. Pańska metamorfoza z powodu indywidualnych cech organizmu przebiegała bardzo boleśnie i wtedy w pańskiej świadomości pojawił się obraz naturali jako niższej kasty społeczeństwa.

– Nieprawda! – krzyknął Alex.

– Prawda. Uważa pan, że cierpienie, jakiego doświadczył, uczyniło pana kimś wyjątkowym. A przyczyna leży jedynie w słabej reakcji na analgetyki… Od czasu metamorfozy męczy pana i obraża brak emocji, nieunikniony w przypadku specpilota. Nie zdziwiłbym się, gdyby używał pan jakiegoś modelu skanera emocjonalnego, żeby kontrolować własne uczucia. A przecież to zwykłe niedopatrzenie pańskich rodziców i pańskiego psychologa dziecięcego; pozwolili panu na zbyt bliskie kontakty emocjonalne w okresie przedmetamorfozowym…

– Nie wiem, z jakiego dossier pan korzysta, panie Holmes – wysyczał Alex – nie wiem, skąd te wiadomości o moich biednych rodzicach! Ale nie sądzę, by warto było grzebać w mojej przeszłości, żeby rozwiązać problemy chwili obecnej!

Holmes milczał. Wypuścił kłąb ciężkiego dymu, odłożył fajkę i powiedział już łagodniej:

– Tego wszystkiego nie ma w pańskim dossier, panie Romanow. Naprawdę, może mi pan wierzyć. To właśnie umiejętność indukcji i dedukcji, właściwa mojemu literackiemu prototypowi. Ponadto mam nieograniczony dostęp do sieci informacyjnych, wzmocnione organy zmysłów i zmodyfikowaną moralność. Panie Romanow, ja jestem po prostu sługą prawa. Jeśli prawo powie, że głodne dziecko, które ukradło kawałek chleba, zasługuje na szubienicę, poślę je na szubienicę. Jeśli prawo powie, że zabójca i gwałciciel powinien zostać uniewinniony, puszczę go wolno. Na tym polega moja siła. Książkowy Holmes mógł sobie pozwolić na wypuszczenie winnego, znajdując dla niego usprawiedliwienie we własnym sercu; mógł pozwolić, żeby to Pan Bóg wymierzył mu karę. Ja nie mogę. Moje serce to tylko pompa do krwi, nie mam innego Boga prócz prawa. Znajdę tego, kto zabił panią Zej-So i oddam w karzące ręce sprawiedliwości. Nikt nie zdoła oszukać specdetektywa, Alex. Lecz jeśli pan nie jest niczemu winien, jeśli pańskie ręce nie są splamione krwią, będą pańską tarczą i oparciem.

Alex milczał, patrząc na Sherlocka Holmesa, wspólny twór utalentowanych pisarzy, wysiłku genetyków i szalonej fantazji detektywa Petera Falka. Falk przypominał Hiroshi Moto – pisarz stał się reinkarnacją Conan Doyle’a, detektyw stał się uosobieniem bohatera literackiego.

– Nie zabiłem Zej-So – powiedział pilot z westchnieniem.

Holmes skinął głową i poprosił:

– Proszę mi opowiedzieć wszystko, co wydarzyło się po pańskiej wizycie w kajucie zmarłej, panie Romanow.

Jego głos uległ zmianie, stał się serdeczny i łagodny, co było zdumiewające u człowieka całkowicie pozbawionego emocji. Ale, jak wiadomo, Sherlock Holmes miał zdumiewające zdolności aktorskie.

– Wróciłem do mesy – zaczął Alex – gdzie czekała na mnie cała załoga. Wszyscy byli lekko zaniepokojeni, ponieważ wygląd Ka-trzeciego zrobił… ee… dość duże wrażenie. Ale nie zauważyłem, żeby ktoś zachowywał się jakoś szczególnie. Zwykłe napięcie ludzi czujących, że wydarzyło się coś złego.

Holmes skinął głową i słuchał dalej.

– Gdy oznajmiałem załodze, co się stało, zapytałem, czy ktoś nie chciałby wyjaśnić sytuacji. Wszyscy odpowiedzieli, że nie mają najmniejszego pojęcia o przyczynach i okolicznościach śmierci Zej-So. Następnie, korzystając z wyłącznego dostępu kapitańskiego, wyprowadziłem „Lustro” na stabilną orbitę awaryjną i zablokowałem wszystkie systemy sterowania statkiem. Powiadomiłem służbę bezpieczeństwa imperialnego o zaistniałej sytuacji, dodając do raportu również opinię Ka-trzeciego Szustowa o konsekwencjach zamordowania Czygu. Po otrzymaniu potwierdzenia przyjęcia wyłączyłem wszystkie systemy łączności. Zaczęliśmy czekać na pana.

– Wylecieliśmy natychmiast – poinformował Holmes. – A więc podsumujmy… Wszyscy obecni na pokładzie zaprzeczają, jakoby mieli coś wspólnego ze śmiercią Zej-So, tak?

– Absolutnie zaprzeczają.

– I nie zauważył pan niczego podejrzanego w zachowaniu załogi, Sej-So czy Ka-trzeciego? – Holmes niedbale opuścił nazwisko Ka-trzeciego, choć należało to do niepisanych zasad dobrego tonu, jeśli w towarzystwie znajdował się więcej niż jeden klon.

– Niczego. Zwykły szok. Zdarzało mi się widywać ludzi w obliczu katastrofy. A Sej-So nie wychodziła z kajuty zmarłej.

– Odbywa rytualne pożegnanie, które potrwa jeszcze cztery i pół godziny – oznajmił Holmes. – Musiałem przyswoić sobie sporo wiedzy o Czygu.

– Proszę mi w takim razie powiedzieć, czy Ka-trzeci Szustow ma rację? Czy wojna jest możliwa?

– Nieunikniona – odpowiedział spokojnie Holmes. – Księżniczka, następczyni tronu, która zginęła z ręki człowieka, i to jeszcze w taki sposób… Wie pan, że wycięto jej jajnik?

– O Boże… nie wiedziałem… Po co?

– Gdyby morderca go zostawił, Sej-So mogłaby zachować kod genetyczny Zej-So, implantując jajnik do swojego ciała. Sama Sej-So, jako młodsza partnerka, pozbawiona jest narządów rozmnażania.

Alex popatrzył Holmesowi w oczy.

– To znaczy, że zabójca działał według jakiegoś planu? Dążył do tego, żeby zabić Zej-So w sposób maksymalnie hańbiący… i nieodwracalny?

– Tak.

Pilot otarł pot z czoła.

– Holmesie, słyszałem wiele rzeczy o Czygu, ale nie mam pojęcia, gdzie w ich ciele znajdują się te cholerne jajniki…

– Jajnik, ponieważ jest tylko jeden. Tuż pod żołądkiem. Wyposażony we własny zamknięty układ limfatyczny i pompę mięśniową. Nawet po śmierci Zej-So ta część ciała mogłaby przeżyć kilka dni. To bardzo profesjonalne zabójstwo…