Выбрать главу

Alex spiął się. Zrozumiał, jakie pytanie teraz padnie.

– Panie Romanow, czy przyjmując do załogi Janet Ruello, wiedział pan, że pochodzi ona z objętej kwarantanną planety Eben i jest specoprawcą?

– Tak.

– Dlaczego w takim razie wziął ją pan do załogi?

– Nie przypuszczałem wówczas, że będziemy dokonywać przewozów Obcych.

– A dlaczego nie rozwiązał pan z nią umowy, gdy poznał pan przeznaczenie statku?

Pilot bezradnie rozłożył ręce.

– Panie Holmes… Janet Ruello jest obecnie obywatelką Imperium. Jej prawa nie są ograniczone, psychologowie uznali ją za osobę tolerancyjną wobec Obcych…

– Tak tolerancyjną, że napoiła pasażerów drinkiem anyżowym, powodującym chwilowe zaćmienie umysłu?

Alex nie miał pojęcia, skąd detektyw wie o tym incydencie. Ka-trzeci? Sej-So?

– Nie niosło to żadnego zagrożenia życia – oznajmił ponuro. – Poza tym anyż powoduje u Czygu nie zaćmienie umysłu, lecz przypływ szczerości.

– To nie zostało dowiedzione. Czygu twierdzą co innego.

– Tak czy inaczej, panie Holmes, zażądałem od Janet Ruello złożenia mi wojskowej przysięgi Ebenu. Janet obiecała, że nie wyrządzi Czygu żadnej krzywdy!

– Panie Romanow… – Holmes westchnął. – Czyżby wierzył pan w jej przysięgi?

– Tak. Przecież dotrzymywanie obietnic umieszczono w niej genetycznie…

– Podobnie jak nienawiść do Obcych. Albo nasi psychologowie przezwyciężyli jedno i drugie, albo oba komponenty nadal działają.

Alex milczał. Nie mógł zaprzeczyć.

– Panie Romanow, czy pańskie dążenie do pozostawienia Janet Ruello na pokładzie „Lustra” spowodowane jest jakimiś szczególnymi okolicznościami? zapytał ciepło Holmes. – Na przykład tą maleńką aferą z dokumentem tożsamości dla Kim Ohary, którą przeprowadził pan, wykorzystując podwójny status prawny speców i prawo kapitana do ustawiania czasu statku?

Alex nie łudził się, że detektyw nie wykryje jego „maleńkiej afery”. Ale szybkość działania Holmesa przyprawiała o zawrót głowy.

– Nie – odpowiedział po zastanowieniu. – Nie, panie Sherlock Holmes.

– Wystarczająco nieprzyjemny jest już sam fakt, że kapitan statku kosmicznego, specpilot, uznał złamanie prawa za dopuszczalne… – Holmes westchnął. – Na moralności speców opiera się całe Imperium! Jesteśmy przykładem dla zwykłych naturali, których świadomością mogą czasem zawładnąć najniższe instynkty! I pan, spec, łamie prawo!

– Z formalnego punktu widzenia, owszem – odpowiedział szybko Alex. – Ale z drugiej strony, Kim znajdowała się pod moją opieką. I miała pewność, że legalizacja pod nazwiskiem Kim Ohary jest dla niej śmiertelnie niebezpieczna. Moim obowiązkiem było udzielenie jej pomocy…

– A co mówiła Kim na temat punktu docelowego lotu i swojego pojawienia się na Edenie?

Alex oblizał wyschnięte wargi.

– Nie chciała lecieć na Eden.

– Bardzo nie chciała? – dopytywał się detektyw.

– Tak.

– Rozumiem, panie Romanow. Proszę mi powiedzieć, czy Pak Generałow nie przejawiał wrogości do sklonowanych ludzi?

– Przejawiał. – Alex zrozumiał, że jego rola będzie polegała głównie na wygłaszaniu potwierdzeń. – Bardzo nieprzyjaźnie przyjął pojawienie się Ka-trzeciego Szustowa.

Holmes westchnął. Niespiesznie opróżnił fajkę do srebrnej popielniczki podróżnej i rzekł:

– To doprawdy niemądre. Wszystkie te ludzkie animozje… spece i naturale, ludzie i klony… W ten sposób możemy stoczyć się do rasizmu czy nacjonalizmu… Tak, a czy ktoś poparł stanowisko Generałowa?

– Paul Lurie.

A przecież z pozoru to taki miły, dobrze wychowany, nowoczesny chłopak… Z pozoru…

– Szuka pan motywu, Holmes? – zapytał Alex wprost.

– Oczywiście. – Detektyw wstał z fotela. Przespacerował się tam i z powrotem, założył ręce za plecami. – Nie będzie pan miał nic przeciwko temu, że zagram na skrzypcach?

Alex tylko skinął głową. Zdaje się, że jeśli chodzi o podtrzymywanie swojego wizerunku, Ka-czterdziesty czwarty Falk nie znał żadnych granic.

Z niewielkiego skórzanego sakwojażu Holmes wyjął stare, podniszczone elektroskrzypce Toshiba, sprawdził baterią, wyjął smyczek z wycięcia w gryfie. Przycisnął skrzypce do ramienia, zawahał się chwilę i z niewiarygodną wirtuozerią zaczął grać VII Koncert Paganiniego.

Alex czuł się zmęczony, wypalony i nie wierzył już, że uda mu się uniknąć kłopotów, ale mimo fatalnego samopoczucia jednak zasłuchał się w grę Holmesa. Wyglądało na to, że w swoim przeładowanym nauką dzieciństwie klon brał porządne lekcje muzyki.

– Motyw zabójstwa ma Janet Ruello – oznajmił detektyw, nie przestając grać. – 1 to najważniejszy: nienawidzi Obcych. Ale motyw ma również Kim Ohara. Nie chce wracać na Eden i zabójstwo nieszczęsnej Zej-So mogła uznać za doskonały powód do przerwania podróży.

– Kim nie zabiła Czygu! – zawołał Alex.

– Jest bojownikiem – sparował Holmes. – Zabójstwo to dla niej normalna rzecz. Mogła znaleźć masę argumentów za i nie dostrzec ani jednego przeciw… W końcu Kim to tylko dziewczyna… i powinna jeszcze przez kilka lat uczyć się, jak być dobrym bojownikiem… a przede wszystkim jak hamować własne porywy.

Alex milczał. Sherlock Holmes miał absolutną rację.

– Idźmy dalej – kontynuował detektyw. Melodia skrzypiec ścichła i posmutniała. – Pak Generałow. To również trudna sytuacja. Jego wrogość wobec sklonowanych ludzi jest wręcz nieprawdopodobna… Wie pan, dlaczego wyleciał z floty wojskowej?

– Dlatego, że jest naturalem – burknął Alex. – Przejrzałem jego dokumenty.

– To tylko jeden z powodów… „Dowództwo nie jest przekonane o zdolności nawigatora do funkcjonowania w warunkach sytuacji bojowej”. Bzdura. Jak wynika z oficjalnych dokumentów wojskowych, główną przyczyną był konflikt z jednym ze starszych oficerów… Szalały tam iście szekspirowskie namiętności! Nieszczęśliwa miłość… pański nietradycyjnie zorientowany towarzysz jest bardzo kochliwy, a gdy dowiedział się, że obiektem jego pożądania jest klon… Cała sprawa zakończyła się histerią Generałowa, spoliczkowaniem, groźbami, a nawet próbą samobójczą. Wyleciał z hukiem.

– Od złośliwych uwag pod adresem klonów do ich zabójstwa jest cała przepaść. Zresztą co tu ma do rzeczy Ka-trzeci? W końcu to nie on został zamordowany!

– Oczywiście, Generałow nie jest w stanie go zabić. – Holmes pokręcił głową. – Jest ekstremistą, ale tylko w gębie. Jego profil psychologiczny praktycznie nie dopuszcza zabójstwa człowieka. Ale zabić Czygu i tym samym złamać życie i karierę Ka-trzeciego… proszę bardzo! Widocznie nie rozumiał, że Zej-So nie jest zwykłą robotnicą Gromady, a jej życie jest bardzo ważne dla Czygu.

– Oskarża go pan?

– Ja się jedynie zastanawiam, drogi przyjacielu. – Holmes gwałtownie oderwał smyczek od strun. – Przejdźmy do Paula Luriego. Jego wykładowcy i koledzy z roku mówią o szalonej impulsywności i zamiłowaniu do okrutnych zabaw… Ponadto chłopak łatwo ulega wpływom.

– Boże drogi, co za głupstwa! – Alex pokręcił głową. – Chłopak jest spokojny jak czołg! Gdyby wszyscy nowicjusze byli tak zrównoważeni…

– Zna pan go zaledwie kilka dni, kapitanie. A ja wysłuchałem opinii ludzi, kontaktujących się z Luriem całe lata. I jeszcze Hang Morrison.

– Co pan ma do niego? – Alex nie słyszał już przekonania w swoim głosie.

– Oto kilka faktów z jego biografii, kapitanie. W młodości, od trzynastego do dziewiętnastego roku życia, należał do sekcji młodzieżowej przy Kościele Chrystusa Frasobliwego.