Выбрать главу

— Pokojowego... — mruknęła Sheriam, opadając na łóżko. W słowie zabrzmiał ton goryczy. — Czy od samego początku istniała choćby najmniejsza szansa? Elaida zniosła Błękitne Ajah! Jak po czymś takim może jeszcze być szansa na pokój?

— Elaida nie może po prostu pozbyć się jakichś Ajah — mruknęła Morvrin, jakby miało to cokolwiek wspólnego z tematem rozmowy. Pogłaskała Sheriam po ramieniu, ale płomiennowłosa odtrąciła jej rękę.

— Zawsze jest jakaś szansa — powiedziała Carlinya. — Wystanie są zablokowane, co wzmacnia naszą pozycję. Negocjatorki spotykają się każdego ranka... — urwała, a w jej oczach pojawił się wyraz zakłopotania. Pospiesznie nalała herbaty do kubka i wypiła do połowy jednym łykiem, wcześniej nawet nie dodając miodu. Zablokowanie przystani z pewnością położy kres negocjacjom, które i tak zmierzały donikąd. Poza tym, czy Elaida będzie dalej chciała rozmawiać, mając Egwene w rękach?

— Nie rozumiem, dlaczego Elaida nie chce postawić Egwene przed sądem — podjęła Morvrin — skoro wyrok skazujący nie ulegałby wątpliwości, faktem jednak pozostaje, że jest więźniem. — Nie było po niej widać ani spokoju Carlinyi, ani emocji Sheriam i Myrelle. Zwyczajnie przedstawiała fakty i tylko w kącikach ust widać było lekkie napięcie. — Jeżeli nie będą jej sądzić, to bez wątpienia spróbują złamać. Okazała się znacznie silniejsza, niż z początku myślałam, ale nikt nie jest dość silny, by oprzeć się Białej Wieży, kiedy ta postanowi kogoś złamać. Musimy się zastanowić, jakie będą konsekwencje, jeżeli nie uda nam się jej wydostać.

Siuan pokręciła głową.

— Nawet nie wychłostały jej, Morvrin. Też nie pojmuję dlaczego, ale z pewnością nie kazałaby zostawić się w spokoju, gdyby czekały ją tortury...

Urwała, gdy klapa namiotu została odrzucona na bok i w wejściu ukazała się Lelaine Akashi, z szalem o błękitnych frędzlach na ramionach. Sheriam wstała, choć wcale nie musiała, Lelaine była Zasiadającą Komnaty, ale Sheriam była Opiekunką. Z drugiej strony Lelaine, mimo iż szczupła, wyglądała dziś zaiste imponująco w aksamitnej sukni z niebieskimi rozcięciami — ucieleśnienie godności; poza tym roztaczała wokół siebie aurę władzy w stopniu dotąd niespotykanym. Każdy kosmyk włosów na swoim miejscu, jakby wkraczała na posiedzenie Komnaty po smacznie przespanej nocy.

Siuan bez namysłu odwróciła się i wzięła dzbanek ze stołu. Na tym normalnie by polegała jej rola w tym towarzystwie: nalewałaby herbatę i pytana odpowiadała. Być może, jeśli nie będzie się rzucała w oczy, Lelaine załatwi swoje sprawy i sobie pójdzie, jak zwykle nie zwracając na nią uwagi. — Wydawało mi się, że widziałam, jak wjeżdżasz do obozu na tym koniu, który stoi sobie na zewnątrz, Siuan. — Spojrzenie Lelaine przesunęło się po wszystkich obecnych, ich twarze były już idealnymi maskami opanowania. — Przeszkadzam?

— Siuan twierdzi, że Egwene żyje — powiedziała Sheriam takim tonem, jakby rozmawiała o cenach, jakich w dokach żądano za okonie z delty. — Leane też. Egwene rozmawiała z Siuan we śnie. Nie zgadza się, żeby ją uwolnić. — Myrelle rzuciła jej spojrzenie z ukosa, zupełnie nieodgadnione, ale Siuan miała ochotę wytargać ją za uszy! Lelaine zapewne byłaby następną, do której by się udała, ale w rozmowie z nią odpowiednio dobierałaby słowa, a nie wylewała wszystkiego, jak wiadrem za burtę. Sheriam na stare lata stała się płocha niczym nowicjuszka.

Lelaine zacisnęła usta i wbiła w Siuan spojrzenie oczu jak bliźniacze dłuta.

— Doprawdy? Naprawdę powinnaś nosić stułę, Sheriam. W końcu jesteś Opiekunką. Przejdziesz się ze mną, Siuan. Od dawna już nie rozmawiałyśmy w cztery oczy. — Odsunęła klapę namiotu, równocześnie obdarzając siostry tym przeszywającym spojrzeniem. Sheriam zarumieniła się w taki sposób, jak to tylko rude potrafią, najczystszą czerwienią, a potem wyjęła wąską, błękitną stułę z sakwy i założyła na ramiona; ale Myrelle i Carlinya popatrzyły na Lelaine oczyma zupełnie pozbawionymi wyrazu. Morvrin głaskała się po brodzie czubkiem palca, jakby nieświadoma niczyjej obecności. Co zresztą mogło być prawdą.

Czy posłuchają rozkazów Egwene? Siuan nie miała okazji nawet raz groźnie spojrzeć, ponieważ była zajęta dzbankiem. Propozycja z ust siostry o pozycji Lelaine, nieważne czy jest Zasiadającą czy nie, stanowiła rozkaz dla takich jak Siuan. Zebrała płaszcz, suknię i wyszła, po drodze dziękując Lelaine za przytrzymanie klapy. Światłości, pozostawało mieć nadzieję, że te głupie kobiety słuchały, co im mówiła.

Na zewnątrz było teraz czterech Strażników, jednym z nich był Burin czekający na Lelaine, krępy miedzianoskóry Domani w płaszczu zupełnie zakrywającym większość sylwetki, natomiast Avara zastąpił inny Strażnik Myrelle, Nuhel Dromand, wysoki, potężnie zbudowany, z brodą na modłę illiańską, obejmującą wygoloną, górną wargę. Stał tak nieruchomo, że można było wziąć go za posąg, gdyby nie obłoczki pary unoszące się przed twarzą. Arinvar skłonił się Lelaine płytko, lecz ceremonialnie. Nuhel i Jori nawet nie drgnęli. Podobnie zresztą Burin.

Węzeł, którym przywiązała była Nocna Lilia, rozwiązywało się równie długo, jak wiązało, ale Lelaine czekała cierpliwie, póki Siuan nie wyprostowała się z wodzami w dłoniach, potem ruszyły wolno chodnikiem wzdłuż szeregu ciemnych namiotów. Twarze skrywał księżycowy cień. Lelaine nie ujęła źródła, więc Siuan też tego nie zrobiła. W milczeniu szła obok, prowadząc klacz, Burin podążał za nimi. Przywilejem Zasiadającej było rozpocząć rozmowę i to nie tylko dlatego, że była Zasiadającą. Siuan zwalczyła w sobie pokusę, by się nieco zgarbić i tym samym nie być już wyższą od tamtej. Rzadko myślała o czasach, gdy sama była Amyrlin. Po raz kolejny stała się Aes Sedai, a częścią tej roli była umiejętność instynktownego wpasowania się w niszę wśród sióstr. Ten przeklęty koń wciskał pysk w jej rękę, jakby uważał się za domowe zwierzątko, przełożyła wodze do drugiej dłoni i otarła rękę w płaszcz. Wstrętna, zaśliniona bestia. Lelaine spojrzała na nią z ukosa, poczuła, jak ją pieką policzki. Instynkt.

— Dziwne masz przyjaciółki, Siuan. Z tego co wiem, są wśród nich takie, który optowały za odesłaniem cię, gdy pojawiłaś się w Salidarze. Jak rozumiem, Sheriam była jedną z nich, choć sądzę, że niezręczność sytuacji bierze się stąd, iż obecnie tak bardzo przewyższa cię pozycją. Z tego też powodu ja cię unikałam, mianowicie żeby ustrzec się niezręczności. — Siuan zagapiła się na tamtą w zdumieniu. Ta kwestia sytuowała się niebezpiecznie blisko spraw, o których nigdy nie mówiono, stanowiąc omalże złamanie tabu, którego nigdy nie spodziewałaby się po tej kobiecie. Co innego ona sama. Wprawdzie przystosowała się do swej niszy, ale nie mogła przecież zapomnieć, kim była. Ale Lelaine! — Mam nadzieję, że ty i ja możemy znów zostać przyjaciółkami, Siuan, chociaż zrozumiem, jeśli okaże się to niemożliwe. To dzisiejsze spotkanie po nocy potwierdza, co powiedziała mi Faolain. — Lelaine zaśmiała się cicho i zaplotła dłonie w małdrzyk. — Och, nie krzyw się tak, Siuan. Nie zdradziła cię, a przynajmniej nie świadomie. Powiedziała w pewnej chwili odrobinę zbyt wiele, a ja postanowiłam ją mocno przycisnąć. Nie potraktowałabym w ten sposób drugiej siostry, ale ona jest tak naprawdę tylko Przyjętą i będzie nią, póki nie przejdzie próby. Faolain wyrośnie na dobrą Aes Sedai. Bardzo się opierała, żeby mi wszystkiego nie zdradzić. W końcu wydobyłam z niej jakieś strzępy i fragmenty, kilka imion, ale w połączeniu z twoją obecnością na tym spotkaniu daje mi to chyba pełny obraz. Przypuszczam, że teraz mogę już ją wypuścić z odosobnienia. Z pewnością drugi raz nie pomyśli, by mnie szpiegować. Ty i twoje przyjaciółki byłyście bardzo wierne Egwene. Czy będziecie równie wierne mnie?