Выбрать главу

— Może jej się wydaje, że ter’angreal wart jest kary — mruknął. Zaburczało mu w brzuchu. Duszone zięby w cebulowym sosie, które z dumą podał mu Lopin na obiad, ku nieutulonemu wstydowi Tairenianina okazały się nieświeże, co oznaczało, że od śniadania Mat miał w ustach tylko kawałek chleba. — Bardzo dużo wiesz o Białej Wieży.

— Wiem tyle, lordzie Macie, że popełniłeś właściwie wszystkie błędy, jakich można się dopuścić wobec Aes Sedai, wyjąwszy tylko zamordowanie siostry. Powód, dla którego udałam się z tobą, zamiast odpłynąć z mężem, i częściowy powód, dla którego wciąż tu jestem, to właśnie chęć powstrzymania cię przed popełnieniem dalszych błędów. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego miałoby mnie to obchodzić, ale obchodzi i tyle. Gdybyś słuchał moich rad, nie miałbyś teraz z nimi kłopotów. Nie potrafię stwierdzić, ile z tego mogę jeszcze naprawić, niemniej dalej gotowa jestem spróbować.

Mat pokręcił głową. Były tylko dwa sposoby postępowania wobec Aes Sedai, które nie pociągały za sobą ryzyka — robić, co każą, albo trzymać się od nich jak najdalej. Pierwszego nie miał zamiaru czynić, drugiego nie mógł, musiał więc znaleźć trzecią drogę, choć wątpił, by stało się to w wyniku rad Setalle. Kobiety zazwyczaj doradzały stosowanie się do pierwszego sposobu, choć nigdy nie ujmowały tego tymi słowy. Mówiły o adaptacji, ale nigdy nie dotyczyło to Aes Sedai, one nie miały się adaptować.

— Częściowy powód? Jaki jest? — Jęknął, jak po ciosie w żołądek. — Tuon? Myślisz, że nie można mi ufać w związku z Tuon?

Panią Anan rozśmieszyły te słowa, śmiała się z niego w głos.

— Jesteś nicponiem, mój panie. Ale niektórzy z takich mężczyzn są potem dobrymi mężami, kiedy już trochę ich oswoić... mój Jasfer też był szelmą, kiedy go poznałam... ale tobie się wydaje, że możesz sobie latać z kwiatka na kwiatek, a potem na następny.

— Tym razem się nie wymigam — odrzekł Mat, patrząc spod zmarszczonych brwi na drzwi wozu. Kości postukiwały w jego głowie. — Nie da rady. — Nie był pewien, czy naprawdę chciałby, niezależnie wszak od jego chęci i żalów, by na dobre przesłoniła mu świat.

— Tak mówisz, co? — mruknęła. — Och, znakomicie wybrałeś kobietę, która złamała ci serce.

— Może i tak, pani Anan, ale mam swoje powody. Lepiej będzie, jak wejdę do środka, zanim zjedzą wszystko. — Odwrócił się, by wejść po stopniach do środka, a wtedy położyła ma rękę na ramieniu.

— Mogę to zobaczyć? Tylko zobaczyć.

Nie było wątpliwości, o co jej chodzi. Zawahał się, potem sięgnął za kołnierz koszuli po rzemyk, na którym wisiał medalion. Nie potrafił powiedzieć, dlaczego to zrobił. Joline i Edesinie nie pozwolił nawet spojrzeć. Medalion był znakomicie zrobiony, łeb lisa miał rozmiar niemal jego dłoni. Twórca ukazał go w ścisłym profilu, a zostało jeszcze dość światła, by w jedynym oku, kiedy się spojrzało z bliska, zobaczyć starożytny symbol Aes Sedai. Jej dłoń drżała lekko, kiedy obwiodła palcem to oko. Powiedziała, że chce tylko obejrzeć, pozwolił jej też dotknąć. Westchnęła głęboko.

— Byłaś kiedyś Aes Sedai — powiedział cicho, a jej dłoń znieruchomiała.

Doszła do siebie na tyle szybko, że być może wszystko było tylko grą jego wyobraźni. Miał przed sobą stateczną Setalle Anan, karczmarkę z Ebou Dar, z wielkimi złotymi kolczykami w uszach i małżeńskim nożem, zwisającym z szyi rękojeścią ku pokaźnemu biustowi, w niczym nie kojarzącą się z Aes Sedai.

— Siostry sądzą, że kłamię, mówiąc, iż nigdy nie byłam w Wieży. Przypuszczają, że jako młoda dziewczyna byłam tam służącą i nadstawiałam ucha, gdzie nie powinnam.

— Nie widziały twojej twarzy, kiedy patrzyłaś na to. — Podrzucił raz medalion na dłoni, a potem schował w bezpieczne miejsce, za koszulę. Ona udawała całkowitą obojętność, on udawał, iż nie widzi, że ona udaje.

Jej usta wykrzywił przelotny, smutny uśmiech, jakby wiedziała, co sobie pomyślał.

— Siostry by też zobaczyły, gdyby tylko chciało im się spojrzeć — powiedziała niezobowiązującym tonem, jakby rozmawiali o pogodzie — ale Aes Sedai nauczono wierzyć, że kiedy... to... się stanie, kobieta skromnie usunie się na bok i wkrótce umrze. Usunęłam się, ale Jasfer znalazł mnie głodną i chorą na ulicach Ebou Dar i zabrał do swojej matki. — Zachichotała, jakby była to zwykła opowieść kobiety o pierwszym spotkaniu z przyszłym mężem. — Bezdomne kocięta też przygarniał. No widzisz, teraz ty znasz moje tajemnice, a ja znam twoje. Powinniśmy chyba zatrzymać je dla siebie?

— Jakie niby moje tajemnice znasz? — dopytywał się, znienacka zaalarmowany. Niektórych z jego tajemnic lepiej było nie znać, gdyby zbyt wiele osób o nich wiedziało, przestałyby być tajemnicami.

Pani Anan zerknęła na wóz i zmarszczyła czoło.

— Ta dziewczyna bawi się z tobą tak samo, jak ty bawisz się z nią. Ale to nie jest ta sama gra. Ona w znacznie większym stopniu jest jak generał układający plany bitwy niż jak kobieta, o którą stara się mężczyzna. Jeżeli zdobędzie pewność, że się w niej zakochałeś, uzna to za swoją przewagę. Chcę, żebyś miał równe szanse. Przynajmniej na tyle, na ile może mieć mężczyzna z kobietą, która nie jest zupełnie pozbawiona rozumu. Umowa stoi?

— Stoi — przytaknął chętnie. — Umowa stoi. — Nie byłby zaskoczony, gdyby teraz właśnie kości stanęły, ale one wciąż się toczyły.

Gdyby obsesja sióstr na punkcie medalionu była jedynym powodem do zmartwień, jakie mu nastręczały, gdyby tylko poprzestały na byciu tematem przydrożnych plotek, uznałby ostatnie dni podróży za dość znośne, przynajmniej w kategoriach przymusowego towarzystwa Aes Sedai. Na nieszczęście, wkrótce po opuszczeniu Juradoru dowiedziały się, kim jest Tuon. Nie do końca wprawdzie, nie wiedziały, że jest Córką Dziewięciu Księżyców, miały ją za seanchańską Wysoką Lady, właścicielkę pozycji społecznej i wpływów.

— Masz mnie za głupca? — protestował Luca, kiedy Mat oskarżył go o donosicielstwo. Stał obok swego wozu, wsparty rękoma o biodra, a wnioskując ze spojrzenia, gotów był bronić swego honoru. — To jest sekret, na którego utrzymaniu zależy mi do czasu... cóż... do czasu, póki ona nie powie, że mogę skorzystać z listu żelaznego. Nie miałbym z tego listu żadnego pożytku, gdyby go anulowała tylko dlatego, że zdradziłem jakiś jej sekret. — Ton głosu był jednak trochę zbyt szczery, poza tym jakby unikał patrzenia Matowi prosto w oczy. Prawda była taka, że Luca lubił się przechwalać w tym samym stopniu, co lubił złoto. Musiał uznać, że można bezpiecznie — bezpiecznie! — powiedzieć siostrom, i zorientował się, że wpadł w pułapkę, gdy było za późno.

A była to pułapka groźna niczym dół pełen węży. Wysoka Lady Tuon, na wyciągnięcie ręki, stanowiła okazję, której żadna Aes Sedai by nie przepuściła. Teslyn okazała się w tej sprawie równie nieznośna co Joline i Edesina. Razem składały codzienne wizyty Tuon w jej wozie i rzucały się wręcz na nią, gdy tylko wyszła na spacer. Paplały o rozejmach, traktatach i negocjacjach, próbowały wysondować, co ją łączy z dowódcami inwazji, przekonywały, by pomogła zaaranżować rozmowy pokojowe. Zaoferowały jej nawet pomoc w opuszczeniu widowiska i powrocie do domu!