Выбрать главу

Próbowałem zestawić czasy przebywania w kolejno zagnieżdżonych światach. Będzie to: 15 i 5/9 roku, 8 i 3/4 roku i 5 i 6/10 roku dla światów numer 1, 2 i 3. Daje to: 5677, 3194 i 2044 dni. Co z tego? Nie widzę zależności. Tylko na razie!

Myślę, że liczba światów zagnieżdżonych musi być skończona, bo jeżeli by było inaczej i w każdym z nich napisano by przynajmniej jedną literę, to Gniazdo światów musiałoby mieć nieskończoną długość, a przecież mogę wziąć do ręki tę książkę! A na dodatek mogę podnieść tylną okładkę i zajrzeć na ostatnią stronę, chociaż treści ostatniej strony nie rozumiem! – Widzisz, jaki prosty i elegancki wywód, Dave?

– To nie takie proste. Chyba tu się, bracie, mylisz… Ta książka rozciąga się jak akordeon. – Przypomniał sobie słowa Wilcoxa, tkwiącego całymi dniami na tej samej stronie. I tę udrękę w jego oczach. Gavein uważał, że nie da się przeczytać całej treści zawartej w Gnieździe światów. Działał, jak go nazwał, „efekt lupy”, albo „efekt mikroskopu”. Mianowicie, gdy czytał coraz uważniej i coraz bardziej pochłaniała go lektura, opis stawał się dokładniejszy i ujawniał ciągle nowe fakty, których wcześniej tam nie było. Tak samo się działo, kiedy trafiał na świat zagnieżdżony, którym się szczególnie zainteresował.

Haigh był bardzo pobieżnym czytelnikiem światów, skoro doszedł do tego wniosku… – Według Gaveina nic nie stało na przeszkodzie, aby liczba światów zagnieżdżonych w książce nie była skończona, gdyż dowolny czytelnik i tak wyłowi tylko niewielką cząstkę spośród nich.

Miał też inne, intuicyjne wyjaśnienie: czytelnicy ze światów zagnieżdżonych mogli więcej niż on dowiedzieć się o światach im bliższych. Ozza mogła długo czytać o świecie Lindy i Jacka. A jego wgląd był ledwie fragmentaryczny. Spomiędzy kartek wysunął świstek z notatkami Haigha. Zmięta kiedyś, ale rozprostowana kartka pokryta maczkiem.

Chciał to wyrzucić, ale zmienił decyzję… – pomyślał Gavein.

Haigh pisał niewyraźnie. Gavein naigrawał się, że ten bazgrze, bo jest mańkutem. Mówił to tylko wtedy, gdy Ra Mahleine nie było w pobliżu. Ra Mahleine też była leworęczna, choć nie bazgrała.

Liczba zagnieżdżonych światów musi być skończona również z innego powodu – pisał Haigh. – W każdej Krainie jest mniej więcej tyle samo ludzi, gdyż rodzą się średnio z tą samą częstością, a w świecie numer około 173204 jest trzydzieści miliardów Krain, więc pojedynczy człowiek przebywa w co piątej, co dziesiątej z nich. A to, że spotkają się kobieta i mężczyzna, zdarza się w co pięćdziesiątej do co dwusetnej Krainie; z tego jasno wynika, że ludzkość w takim świecie wymrze.

Na dodatek, poród trwa około godziny, więc nie mogą istnieć światy tak wysokich rzędów, że mieszkaniec przebywa w nich krócej.

Te argumenty brzmiały bardziej przekonująco.

90.

Lepco co wieczór przesiadywał u wezgłowia Jaspersa, czekając aż Krivyj uśnie. Bał się prowokować go pyłem sypiącym się z siennika. Jaspers nie mogąc wtedy czytać, zaczął wypytywać Lepco o zasady rachunkowości, identyczne w Darah jak i w Taayh.

Wkrótce awansował, nie tkwił już przy taśmie. Snuł się godzinami po halach produkcyjnych z notatnikiem w dłoniach i spisywał, podsumowywał, przekazywał. Żmudne, wymagające zajęcie. Musiał co godzinę zgromadzić komplet liczb opisujących obecną produkcję, stan zapasów i wprowadzić do maszyny planującej. W odpowiedzi dostawał rozpis produkcji na następną godzinę. Roznosił te polecenia, wdrażał otrzymane wskazówki, zmieniał reżym pracy urządzeń.

Potem było piętnaście do dwudziestu minut wolnego czasu na gazetę. Ledwie przejrzał informacje o wyprodukowanej żywności, odzieży, obuwiu; rozważania o przewidywanych przydziałach dóbr dla pracowników młodszych i starszych, a już cykl jego pracy zaczynał się od nowa.

Zaglądał na oddziały, gdzie pracowały kobiety. Zwykle plątał się w pobliżu stanowiska jednej z nich. W zwykłym, szarym stroju pracownicy i szarej chustce spinającej włosy, wyróżniała się nieoczekiwaną subtelnością. Może to, jak zwieszała głowę, pracując; może to, że w przeciwieństwie do większości innych kobiet przy taśmie, była szczupła i zgrabna; dość, że trasa Jaspersa wiodła obok jej stanowiska. Dziewczyna miała smukłą białą szyję o delikatnej, świeżej cerze. Sądził, że była bardzo młoda, tylko poważna nad wiek. Oczywiście, szybko dowiedział się, jak ona ma na imię. Heather podobała mu się coraz bardziej.