Выбрать главу

– Wybrałam go u Morlocka. Była zniżka, bo obity.

Druga z dziewcząt, Jutta, upuściła donicę z fikusem.

Rozsypała się ziemia. Klnąc, zgarnęła skorupy, ziemię i wrzuciła do kubła na śmieci. Na koniec upchnęła połamane łodygi.

– Cholerne, pieprzone zielsko – powiedziała, sapiąc z wysiłku. Swoje tęgie uda wtłoczyła w stare dżinsy. Gdy schylała się, spodnie napinały się niebezpiecznie. Gary uszyma duszy już słyszał trzask pękających szwów. Jednakże, wbrew intuicji, spodnie wytrzymały.

Znalazłem czas przebywania w jednej Krainie w świecie Lindy i Jacka (dla n = 4). Wynosi on 3 lata i 8/9 roku, czyli 1419 dni. Kolejny kamyczek do łamigłówki!

102.

Daphne wyszła z kąpieli. Owinęła się szarym płaszczem kąpielowym. Kolor okrycia pasował do jej włosów, które zawinęła w pasiasty ręcznik.

Nawet kąpiel jej nie relaksuje – zauważył Gary. Wzrok Daphne pozostał mroczny.

Zapadła w fotel. Pod płaszczem kąpielowym zarysowały się jej skąpe wdzięki. Rozsunięte poły ujawniły dekolt pokryty piegami. Gary podał jej piwo.

Zakrztusiła się pierwszym łykiem. Drugi spowodował, że jej oczy zwolniły tempo omiatania.

– Czasem jesteś spokojny jak trup, Gary.

– Hę? – Wytrzeszczył czerwonawe tęczówki albinosa.

– Nic nie powiedziałeś, kiedy niosłeś stół Bolyów?

– Wiem… Właśnie… – plątał się z opóźnieniem. – Tak mi się wydawało.

– Nie mam wątpliwości. Widziałam na nim metkę producenta. – Smoliste tęczówki Daphne utknęły na Garym.

– Co to może znaczyć?

– Myślałam o tym w kąpieli – ożywiła się. – Zielone kaftany to mafia: Załatwiają przesiedleńców i zabierają ich mienie w porozumieniu ze strażą celną Tolz. To znaczy, mają wśród straży swojego wspólnika.

– Bez sensu. Po co trzymają u siebie dowody?

– Z chciwości.

– Jeśli masz rację, to poważna sprawa. Trzeba koniecznie zgłosić na policję.

103.

Na policji relacji Daphne nie potraktowano poważnie.

Po następnym kursie, Gary nie mógł zaparkować ciągnika przed domem. Parking zajęło nowe czerwone amido. Jutta i Margot szorowały karoserię. Brudna woda spływała do ścieku.

Oboje rozpoznali amido Bolyów – rozbity przedni reflektor i kierunkowskaz, odrapany lakier.

– Jak się wam podoba nasz nowy zakup? – powiedziała Jutta. Wybraliśmy go u Morlocka.

Gary’emu wydało się, że nie jest całkiem szczera. Dokładnie przypatrywał się samochodowi.

– Jest z wypadku? – Daphne nie mogła nie zauważyć oczywistości.

– Tak. Usuwamy ślady – powiedziała Margot, szmatą ścierając krew. – Była ekstra zniżka za to, że nie jest umyty. Ja byłam przerażona, ale chłopcy mnie przekonali.

– Wszędzie jest pochlapane. Tapicerkę trudno domyć – dodała Jutta.

– Mocnym detergentem – poradził Gary. Grał jak Daphne.

– Jak się nie da umyć, to wymienimy tapicerkę. I tak się opłaci. – Do rozmowy włączył się Stać. W zielonym kaftanie i ogolony na zero.

Znów poszli na policję i znów zignorowano ich relację.

Przyjął ich ten sam oficer, co poprzednio. Tym razem byt w szarym podkoszulku z napisem: „Policja Miejska”. Na oparciu krzesła wisiała kurtka mundurowa z naszywką: „Porucznik Benjamin Cukurca”.

Cukurca był stary, łysawy i zupełnie siwy. W chwilach zdenerwowania wilgotniały mu oczy i przygładzał rzadkie kosmyki na ciemieniu.

– To jest niemożliwe – prychnął, a jego szkliste oczy stały się jeszcze bardziej wyłupiaste niż zwykle. – Bolyowie są w Tolz. Wczoraj przyszła depesza.

Nawet nie starał się słuchać argumentów. Taka rozmowa traciła sens.

104.

W tekście tkwiły dwie kartki notatek Haigha.

Dzisiaj zestawiłem wszystkie wzory na jednej kartce, jeden pod drugim: