22.
Sprowadził Ra Mahleine na dół. Mocno objął ją w pasie, a ona zarzuciła mu rękę na ramiona. Była w jego spranych dżinsach i flanelowej koszuli. Wychudła i trochę kanciasta, i tak prezentowała się najlepiej przy stole. Posadził ją przy innych; co chwilę zerkał na nią. Bał się, żeby nie zasłabła. Edda przyniosła okopcone żelazko.
– Nie macie swojego – powiedziała. – To jest to, które kopnęło Hilgret, ale już naprawione. Możesz je jeszcze raz sprawdzić, Dave. Weź, przyda się wam. – Postawiła żelazko przed nimi. Przez moment Gavein nie wiedział, jak zareagować. Ra Mahleine była dawniej przesądna, może nadal taka pozostała.
– To jest dobra wróżba – powiedział. – Sznur po wisielcu przynosi szczęście, żelazko po porażonej też.
– Mogę jeszcze raz sprawdzić to żelazko, Dave – powiedział Massmoudieh. Nie siedział z nimi, lecz snuł się po salonie. Akceptowano jego obecność, nawet zwracał się do wszystkich po imieniu. Ra Mahleine również dobrze przyjęto. Wydarzenia ostatnich dni przytępiły davabelskie poczucie hierarchii.
Zaterkotał telefon.
– To ze szpitala. – Haigh oddał słuchawkę matce.
Edda po chwili odwróciła pobladłą twarz ku siedzącym przy stole.
– Haigh, jedziemy natychmiast do szpitala – powiedziała. – Duarte jest nieprzytomny. – Potem się rozpłakała.
23.
Edda wróciła dopiero po dwóch dniach. Duarte nie doczekał operacji; zmarł, nie odzyskawszy przytomności. Pogrzeb miał się odbyć w przyszłym tygodniu. Również na przyszły tydzień wyznaczono operację Leona.
Gavein dostał pracę jako kierownik antykwariatu za dziewięćset paczek miesięcznie. Gdy był w pracy, Lailla pomagała Ra Mahleine w pracy domowej. Płacili jej za to trzydzieści paczek miesięcznie. Ra Mahleine często ją upominała, żeby wykonując brudne roboty, wdziewała coś na bandaże, bo zanieczyści rany, ale nie odnosiło to skutku. Leo przeżył tylko trzy dni po operacji. To nie była cysta, lecz nowotwór. Podczas zabiegu doszło do rozległych uszkodzeń kory mózgowej. Zmarł, nie odzyskawszy przytomności.
– Może i dobrze, że umarł – powiedział Eddzie lekarz.
– Przeżyłby jako ludzka roślina.
Po śmierci Leona Edda załamała się.
– To przez ciebie, Dave, to wszystko! To coś przyszło z tobą! Krążyło wokół, a w końcu dobrało się do mojej rodziny! To jest śmierć! Idzie za tobą w ślad! Ja tego nie chcę! Wcześniej nic się nie działo. Spokojne życie… Nagle się zjawiłeś i przyniosłeś te nieszczęścia ze sobą! – szlochała i krzyczała na przemian.
– Jeśli chcesz, to rozejrzymy się za innym mieszkaniem. Przejrzę ogłoszenia prasowe.
Wieczorem Ra Mahleine dostała krwotoku. Powiedziała, że z pewnością nie jest to okres. Krwotok osłabił ją bardzo. Przez dwa dni nie podniosła się z łóżka. Musiał nosić ją do toalety. Nie pozwoliła wezwać lekarza. Zabobonnie się ich obawiała, podobnie jak urzędników.
Edda przeprosiła za bezsensowną awanturę i było niby po staremu, chociaż wszyscy pamiętali jej słowa.
24.
Praca wypełniała Gaveinowi cały dzień z godzinną przerwą koło południa, której i tak nie mógł wykorzystać, bo przejazd do domu zajmował zbyt wiele czasu.
Podlegały mu trzy osoby: dwie dziewczyny w zbliżonym wieku, Agtha i Gerda, jedna szara, a druga ruda, obie zaś ospałe i powolne, oraz Wilcox, emerytowany policjant, zasuszony i przedwcześnie posiwiały, który pracował w antykwariacie chyba tylko po to, by móc za darmo czytać książki. Mówił, że nadrabia zaległości z okresu służby. Wilcox był kiedyś czarny, ale niestety osiwiał, a wpis w paszporcie rozpuścił się w rozlanej kawie; dlatego zwykle uważano go za czerwonego lub zaledwie szarego, co nie wywoływało jego sprzeciwu.
Oczywiście, oficjalna zmiana kategorii społecznej była możliwa. Zdarzało się to jednak wyłącznie w przypadkach wątpliwych, a Wilcox do takich nie należał. Jednakże by podnieść komuś kategorię, należało jednocześnie obniżyć kategorię komuś innemu. Mogło to zdarzyć się jedynie przy klasyfikowaniu przybywającego z Lavath – nikt przecież sam nie wystąpiłby o obniżenie kategorii. Z tych oczywistych powodów procesy aspiracyjne ciągnęły się latami. Podań osób pozbawionych kategorii z reguły nie rozpatrywano.