– Myślisz? – Zadumał się Haigh. – Brzmi nieźle.
– Trzydzieści osiem, trzydzieści dziewięć – Ra Mahleine zaczęła głośno liczyć oczka. Oznaczało to, że chce dodać coś ważnego, ale nie może przerwać liczenia, żeby się nie pomylić. Miała na nosie nowe okulary w ładnej niebieskiej oprawie.
– Takiego osła to trzeba lać dechą po głowie. Po ciemieniu! – wybuchnęła, gdy już mogła. – Co głupi pomysł, to w łeb. Aż w końcu przestanie wymyślać.
Zaterkotał telefon. Gavein podniósł słuchawkę: znowu Medvedec.
– Lewis zmarł na zawał serca. To policjant, który przyjechał z Tobianym i ujął Haifana Tonescu, on zakładał Haifanowi kajdanki. Był tu też, kiedy wybuchł gaz i zginęła Gunda i dziewczynka Hougassianów.
Skończył, ale Gavein milczał, więc dodał:
– Poza tym nie było innych zgonów w Davabel.
38.
W wiadomościach wieczornych podano, że wskutek zatrucia organizmu, zmarła Irma Rahm. Stan Waldena Ravitzera pogorszył się. Przy obiedzie Edda oznajmiła, że znalazła się osoba chętna zamieszkać w pokoju po Heldze.
Nazajutrz w antykwariacie głównym tematem rozmów był tajemniczy David Śmierć. Oczywiście, obie pracownice czytały artykuł z „Kuriera”. Gerda wyobrażała sobie, że David Śmierć musi być zabójczo przystojny. Agtha żartowała, że to z pewnością jest Gavein i w związku z tym powinna zostać jego żoną, aby zabezpieczyć się przed nieszczęśliwym wypadkiem. Gavein odburknął tylko, że zdążył się już ożenić. Wilcox był zbyt zaabsorbowany książką, by włączyć się do rozmowy. Gavein obawiał się kolejnego telefonu od Medvedca.
Niestety doczekał się – przed samym końcem pracy. Medvedec mówił innym tonem.
– Wreszcie jest inny przypadek zgonu niż dotychczasowe – powiedział. – Nie należy cieszyć się z czyjejś śmierci, ale moim zdaniem passa została przerwana. Zmarła Solobina. Ta aktorka filmowa z rozbieranych ról. Wczoraj miała wypadek samochodowy. Jazda z nadmierną szybkością. We krwi sporo alkoholu. Dzisiaj rano zmarła, nie od – I zyskawszy przytomności.
– Ostatnio oglądałem ją w jednym czy dwóch filmach z Maslynnają – Gavein powiedział cicho, aby któraś z dziewczyn nie usłyszała…
– Zaraz, mówi pan: Maslynnaja… Maslynnaja przerwała zdjęcia na wybrzeżu, żeby przybyć na pogrzeb Solobiny. Może jeszcze zdążę – Medvedec odłożył słuchawkę.
Wieczorem poznali nową lokatorkę. Okazała się nią Anabel. Zapanowało niezręczne milczenie, gdy Ra Mahleine, przyprowadzona pod ramię przez Gaveina, zasiadła do obiadu naprzeciw niej.
Pierwsza odezwała się Anabel.
– Cześć, Dave – powiedziała do Gaveina. – My się już znamy – dodała patrząc na Ra Mahleine. Gavein wyczuł jak żona pręży się i napina, jakby chciała rzucić się Anabel do gardła. Mimo że wyższa, Ra Mahleine była osłabiona chorobą i nie miała większych szans w starciu z wyszkoloną strażniczką. Ponadto wysokie stanowisko Anabel mogło skomplikować sytuację w razie bójki.
Haigh uprzedził wszystkich.
– Pani była strażniczką Magdaleny, prawda? – zaczął i nie dając jej czasu na odpowiedź, kontynuował: – Ja za trzynaście lat mam przenieść się do Ayrrah. Tam czarni mają zero w paszporcie, a rudzi trójkę. Czy mogłoby się zdarzyć, że byłbym pani strażnikiem na kwarantannie?
– Raczej nie. – Anabel była zła, bo została wytrącona z uderzenia, a ponadto jakiś czerwony ośmielił się ją zaatakować, zanim należycie ustawiła relacje ze współlokatorami. – Kobietami zajmują się strażniczki. One są czerwone. Ja nie jestem strażniczką. Ja kieruję działem.
– No, proszę… Te złośliwe pomówienia – Haigh uśmiechnął się obłudnie.
– Dotąd nie mogę wrócić do zdrowia po tym jej kierowaniu – powiedziała Ra Mahleine. Do pewnej granicy nie musiała obawiać się starć słownych. Była żoną wpisaną do paszportu Gaveina.
– Jest mi przykro z powodu tego, co zaszło – powiedziała Anabel. – To zwykła procedura. Taka jest moja praca.