– Chłodno tu. Ciągnie spod drzwi.
Winslow nabrała do strzykawki zawartość ampułki.
– W tyłek? – znowu odezwał się Gavein. Był w znakomitym humorze.
– Może być w tyłek – mruknęła siostra. Czeczuga przygotowywał kasety. Winslow wzięła zbiornik z płynem do kroplówki i starała się wstrzyknąć białawy płyn do środka.
– Po co kasety do tomografii? Winslow i Czeczuga drgnęli.
– To będzie zdjęcie kontrastowe – powiedział technik.
– W takim przypadku powinienem wyrazić specjalną zgodę, bo takie zdjęcie jest ryzykowne, prawda?
Winslow upuściła słoik z przygotowanym roztworem. Roztrzaskał się na podłodze. Czeczuga gwałtownie odwrócił się, żeby zobaczyć, co się stało i rękawem kitla strącił inny słoik.
Gavein parsknął śmiechem.
– Jasna cholera – zaklął Czeczuga. – Rozlałem spirytus po katgucie.
Winslow bez słowa patrzyła na Hepditch, oczekując jej reakcji. Rozszedł się charakterystyczny zapach alkoholu.
– Siostro, proszę wziąć inny słoik z płynem fizjologicznym i sporządzić nowy kontrast – powiedziała chłodno lekarka. – Proszę też wezwać salową, żeby posprzątała wyniki waszej pracy.
– Ale…
– Słoik stoi na drugiej półce od góry. – Hepditch wróciła do notowania.
Winslow wzięła drugi słoik i od nowa zaczęła procedurę. Czeczuga pracował przy zasilaczu aparatu rentgenowskiego. Alkohol silnie cuchnął.
– Nie obawia się pani, że posądzą nas o alkoholizm? – Gavein był tu najważniejszy, więc pozwalał sobie na wiele.
– Ma pan rację. – Hepditch uchyliła okno. – Ale teraz może się pan przeziębić.
– Zaraza – znów zaklął Czeczuga. – Siadł cholerny zasilacz. Wezwę serwis. To pewnie przez ten wstrząs sejsmiczny.
Rano znów dał się odczuć wyraźny wstrząs, nawet lampy się zakołysały. Tylko w Ayrrah zjawiska sejsmiczne były powszechne.
– To co? Jedziemy z powrotem? – Gavein nie miał ochoty na grubą igłę wbitą w żyłę na udzie.
– Chyba tak… – powiedziała z wahaniem Hepditch. – Powtórzymy jutro na dwunastce. Trzeba przygotować tamtą salę.
– Nie dziwię się, że UN osiąga skromne rezultaty…
Uwaga Gaveina pozostała bez odpowiedzi.
Po korytarzach obowiązkowo wożono go wózkiem operacyjnym. Pomimo, że opierał się, nie zezwolono mu chodzić samemu. Tym razem odwiozła go Winslow.
49.
W ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin zmarły sześćdziesiąt trzy osoby. Grupa Medvedca wyszukała w czterdziestu ośmiu przypadkach niewątpliwy związek z Gaveinem, a w pozostałych bardzo prawdopodobny; szczegółów nie podano. Do wieczora pokazywali idiotyczne seriale.
Wieczorem Winslow przyszła zrobić przygotowawczy zastrzyk przed badaniami tomografii radiowej. Okazało się, że terminy badań się pozmieniały i rentgen trzeba było przesunąć, bo na jutro rano przygotowano teer.
Najpierw podała garść tabletek, które miał połknąć, ponieważ chciał jednocześnie wykrzywić się do niej nieprzyjemnie, ostatnie z nich stanęły mu w gardle i zaczął się dusić. Charczał i rzęził, a Winslow stała bezradnie. Wreszcie przypomniał sobie starą metodę, postawił dłonie na ziemi przy ścianie, odbił się mocno i stanął na rękach, oparty stopami o ścianę. Energicznie wykasłał to, co utkwiło w gardle. Wypadły dwie kolorowe tabletki z częściowo rozpuszczoną powłoczką. Pozbierał się, zaczerwieniony i spocony.
– Takie zakrztuszenie to cholerna rzecz – powiedziała Winslow. – Wiele osób rocznie umiera od tego.
– Coś takiego, to w Davabel ktoś umarł przed moim przyjazdem? – uśmiechnął się kwaśno.
Winslow przygotowywała zastrzyk. Mętnawa jasnobrązowa ciecz w małej fiolce z zakrętką. Gavein z niechęcią pomyślał, że trafi to do jego żył. Winslow wkłuła igłę strzykawki przez korek słoiczka i patrząc pod światło, starannie wciągnęła tłokiem zawartość, a następnie wystrzeliła parę kropel z igły.