Выбрать главу

– Czy mamy pewność, że to senator? – ośmielił się zapytać Brazil.

Szefowa policji spojrzała na niego roztargnionym wzrokiem.

– Nie na tyle pewni, abyś mógł to ujawnić.

– W porządku – odpowiedział. – Chyba że potwierdzi pani tę informację najpierw komuś innemu.

– Nigdy. Zawrzyjmy umowę. Jeśli zrobisz to, o co proszę, ja też dotrzymam słowa. Zadzwoń do mnie jutro o piątej po południu. Podyktuję ci oświadczenie.

Odeszła. Brazil patrzył, jak opuszcza miejsce zbrodni, nurkuje pod żółtą taśmą i szybkim krokiem przechodzi obok pulsujących w ciemności niebieskoczerwonych świateł. Ekipy telewizyjne, reporterzy radiowi i dziennikarze rzucili się w jej stronę jak barakudy. Opędziła się od nich jednym stanowczym gestem ręki i wsiadła do swojego wozu. Andy pokręcił się jeszcze trochę, chociaż nie pozwolono mu podejść do miejsca, gdzie zabito senatora. Raines i pozostali sanitariusze zanieśli ciało do karetki, a pomoc drogowa odholowała wynajęty samochód na policję.

Kamery filmowały ambulans, który wiózł ciało senatora do kostnicy. Brent Webb obserwował Brazila z nieukrywaną zazdrością. To niesprawiedliwe, że tego faceta traktowano w specjalny sposób i mógł kręcić się po miejscu zbrodni z latarką, jakby należał do grupy dochodzeniowej. Jednak Brent wiedział, że już wkrótce młody dziennikarz może stracić swoją uprzywilejowaną pozycję i złote kontakty. Reporter telewizyjny przygładził swoją doskonałą fryzurę i zwilżył usta balsamem. Stojąc przed kamerą, wyglądał bardzo wiarygodnie, gdy przekazywał w świat najświeższe, tragiczne wiadomości. W pobliżu słychać było dudnienie przejeżdżającego pociągu relacji Norfolk-Southern.

16

Światło latarki Brazila wydobywało z mroku fragmenty żwirowej alejki i zarośla na skraju zardzewiałych torów kolejowych. W pobliżu słychać było łoskot wagonów przejeżdżającego pociągu towarowego, który oddalał się w gorącą noc. Zakrzepła krew połyskiwała jaskrawą czerwienią w silnym strumieniu światła, obok leżały na ziemi zakrwawione monety, które zapewne wypadły z kieszeni ofiary, kiedy morderca ściągał senatorowi spodnie. Grudki krwi przylepiły się także do liści na krzakach, widać tam było również fragmenty kości czaszki i mózgu. Brazil wziął głęboki oddech i spojrzał przed siebie, na tory kolejowe, nad którymi jarzyła się nocna panorama miasta.

Seth rozmyślał o własnej krwi i wyobrażał sobie, jak jego żona-szefowa wchodzi do pokoju i znajduje go na łóżku, na którym, właśnie siedział i popijał piwo, z trzydziestkąósemką na kolanach. Nie mógł oderwać oczu od broni, naładowanej jednym nabojem typu Remington +P. Przedtem, oglądając w telewizji „Przyjaciół”, „Mary Tyler Moore” i inne powtórki, Seth godzinami kręcił bębenkiem rewolweru, aby sprawdzić swój fart. Wyniki nie napawały go optymizmem. Jak dotąd, na mniej więcej sto obrotów, tylko dwa razy udałoby mu się popełnić samobójstwo. Jak to możliwe? Czy nie przeczy to rachunkowi prawdopodobieństwa? Oczekiwał, że nabój ustawi się do wystrzału co najmniej dwadzieścia razy, ponieważ rewolwer był pięciostrzałowy, a sto podzielone na pięć daje dwadzieścia.

Zresztą nigdy nie był dobry z matematyki. Właściwie nie był dobry w niczym. Każdy mógł być lepszy od niego, nawet jego niezdarni synowie i oczywiście jego męska żona. Byłaby z tego najbardziej zadowolona. Wchodzi i znajduje go leżącego na łóżku, strzał w głowę przez poduszkę, wszędzie pełno krwi, wszystko skończone. Żadnych więcej problemów. Nie będzie już musiała zabierać ze sobą na przyjęcia męża-spaślaka i wstydzić się za niego, wciąż jeszcze budząc zainteresowanie młodych mężczyzn. On jej pokaże. Zrobi to. Sprawi, że jego sposób odejścia z tego świata będzie budził w niej wyrzuty sumienia do końca życia.

Komendant Hammer była przekonana, że Seth nigdy nie odważyłby się tego zrobić. I gdy otworzyła szufladę komody i zobaczyła, że rewolwer zniknął, pomyślała, że jej sfrustrowany, załamany psychicznie mąż wiedział jednak, gdzie trzymała broń. I do czego była mu potrzebna? Do ochrony? Nie bardzo w to wierzyła. Seth zapominał nawet włączyć alarm antywłamaniowy. Nie lubił strzelać i nigdy nie nosił broni, nawet w Little Rock, gdzie był członkiem Narodowego Towarzystwa Strzeleckiego, ponieważ większość jego kolegów do niego należała. Judy analizowała sytuację i coraz bardziej się denerwowała.

Głupiec. Czyżby to miała być jego ostatnia i największa zemsta? Samobójstwo było nędznym i tchórzliwym czynem, chyba że śmierć i tak znajdowała się blisko i człowiek chciał się uwolnić od bólu i cierpienia. Jednak zdecydowana większość ludzi robiła to, aby komuś za coś odpłacić. Najokropniejsze listy pożegnalne, jakie Judy kiedykolwiek czytała, pochodziły właśnie od takich osób. Nie budziło to w niej współczucia, ponieważ doskonale wiedziała, że nie ma na świecie takiej duszy, która nie przeżywałaby wciąż i wciąż ciężkich chwil na autostradzie życia, nie walczyłaby przez długie, samotne godziny jazdy i nie przychodziłoby jej do głowy, że można zjechać z drogi i skończyć ze wszystkim. Ona sama też nie była wolna od takich doświadczeń. Znała własne skłonności do objadania się, picia, lenistwa i niechęć do dbania o formę. To się zdarzało, ale brała się w garść i szła dalej. Zawsze potrafiła się pozbierać i jakoś wychodziła na prostą. Nigdy nie skończyłaby ze sobą, ponieważ była odpowiedzialna i ludzie jej potrzebowali.

Weszła do domu, nie wiedząc, co ją tam czeka. Zamknęła za sobą drzwi i uruchomiła alarm antywłamaniowy. W pokoju Setha, na wprost kuchni, głośno grał telewizor. Przez chwilę wahała się, czy tam nie wejść, ale nie mogła się na to zdobyć. Nagle ogarnął ją lęk. Poszła do swojej części domu, lecz gdy odświeżała się w łazience, czuła w sercu narastający niepokój. Było już bardzo późno, ale nie przebrała się w nocną koszulę ani nie nalała sobie whisky. Gdyby to jednak zrobił, w ciągu kilku minut na terenie jej posesji pojawiłby się tłum ludzi. Nie było sensu, aby się rozbierała lub upijała. Judy Hammer zaczęła płakać.

Pisząc artykuł, Brazil rozmyślał o umowie, jaką zawarł z szefową policji. Wciąż w mundurze, siedział przed komputerem, a jego palce szybko ślizgały się po klawiaturze, przenosząc na ekran informacje z notatek, które zrobił na miejscu zbrodni. Umieścił tam pewne szczegóły, dotyczące zabójstwa popełnionego przez Czarną Wdowę. Z fotograficzną dokładnością opisał to, co zobaczył wewnątrz samochodu, zakrwawione monety i chusteczkę do nosa, przytoczył pewne fakty, o których wspominali policjanci i lekarz sądowy, zobrazował słowami całą grozę tej gwałtownej śmierci. Jego tekst był czytelny i poruszający, nie zawierał jednak żadnych danych na temat tożsamości ofiary. Andy dotrzymał słowa.

Mimo to był w stresie. Jego dziennikarska dusza domagała się, aby wyjawić prawdę, nawet jeśli nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona. Brazil miał jednak swój honor i nie mógł zawieść zaufania policji. Pocieszał się tym, że pani Hammer nigdy by go nie wystrychnęła na dudka, podobnie jak Virginia West. Dostanie oficjalną informację jutro o piątej po południu i nikt, a zwłaszcza Webb, nie dowie się o tym wcześniej, zanim nie przeczyta jego tekstu w „Observerze”.

Webb pojawił się na antenie o jedenastej wieczorem, gdy Judy Hammer weszła do sypialni męża. Poczuła dziwną ulgę, nie widząc nigdzie krwi. Wszystko było normalnie. Seth leżał na łóżku, wsparty na poduszkach. Webb podawał wiadomości poważnym głosem, a najważniejszą z nich było kolejne zabójstwo.