Policjantka drżącą ręką zaczęła wypełniać formularze raportu o przypadkowym postrzeleniu. To było niesamowite. Komendantka najwyraźniej nie lubiła swojego męża. Potraktowała go z najwyższą surowością, obciążyła najbardziej, jak tylko się dało, zamknęła go i wyrzuciła klucz. Potwierdziło to tylko teorię policjantki z radiowozu numer pięćset trzydzieści osiem, że kobiety takie jak pani Hammer osiągnęły, to co osiągnęły, wykazując absolutną bezwzględność. Zachowywały się jak faceci wsadzeni w fabryce w niewłaściwe formy. Judy wyrecytowała wszystkie niezbędne informacje, odpowiedziała na wszystkie banalne pytania, jakie zadała policjantka, i pozbyła się jej tak szybko, jak to było możliwe.
Brazil siedział cały czas przy stole w kuchni, zastanawiając się, czy ktoś mógłby rozpoznać jego charakterystyczne BMW, zaparkowane nieopodal domu komendantki. Jeśli policjanci spiszą jego numer, co sobie pomyślą? Czego tu szukał? Ze zgrozą przypomniał sobie, że zaraz za rogiem znajdowało się osiedle apartamentów, w którym mieszkali Axel i jego przyjaciele. Policjanci bywają podejrzliwi i mogli pomyśleć, że specjalnie zaparkował ulicę dalej, aby wprowadzić wszystkich w błąd. Jeśli Axel dowie się o tym, dojdzie do wniosku, że Brazil go śledził, że coś od niego chciał.
– Andy, skończmy z tym na dzisiaj – powiedziała pani Hammer, wchodząc do kuchni. – Myślę, że jest już za późno, aby napisać coś na ten temat do porannej gazety.
– Ma pani rację. Termin dostarczania materiału do tego wydania minął już kilka godzin temu – odpowiedział, patrząc na zegarek.
Był zdziwiony, że zamierzała umieścić w gazecie wzmiankę o wypadku.
– Będę potrzebowała twojej pomocy i chciałabym wierzyć, że mogę na ciebie liczyć, nawet po tym, co podano w wiadomościach na trójce – powiedziała.
Nikomu innemu na świecie nie pragnął bardziej pomóc.
Judy spojrzała na zegar ścienny i przeraziła się: była prawie trzecia rano. Musiała pojechać do szpitala, czy to się Sethowi spodoba czy nie, a za trzy godziny powinna się szykować do pracy. Chociaż organizm nie akceptował już nieprzespanych nocy, wciąż jeszcze stać ją było na to. Zawsze było ją stać. Nadchodzący dzień zaplanowała najlepiej jak mogła w tych ekstremalnych i frustrujących okolicznościach. Wiedziała, że poranne wiadomości pełne będą informacji o dziwnym wypadku Setha i komentarzy, dlaczego do tego doszło. Nie była w stanie wpłynąć na stacje radiowe i telewizyjne, ale z pomocą Brazila mogła przynajmniej wyjaśnić wszystkie fakty w gazecie.
Andy w milczeniu siedział na siedzeniu pasażera eleganckiej crown victorii. Pani Hammer mówiła, a on, wciąż nie dowierzając w swoje szczęście, robił notatki. Opowiedziała mu o swojej młodości i o tym, dlaczego zdecydowała się wstąpić do policji. Mówiła o Secie, o tym, jak ją wspierał, gdy wspinała się po szczeblach zawodowej kariery i zdobywała kolejne stopnie, o które z reguły walczyli sami mężczyźni. Judy czuła się zmęczona i bez sił, jej życie osobiste legło w gruzach, od dwóch lat nie była u psychoterapeuty. Brazil spotkał tę kobietę w wyjątkowym momencie jej życia i czuł się wzruszony, a także zaszczycony zaufaniem, jakim go obdarzyła.
– Moje życie to doskonały przykład na to, że świat nie pozwala ludziom władzy na problemy – tłumaczyła Judy, gdy jechali Queens Road West aleją starych dębów. – Ale prawda jest taka, że wszyscy je mają. Przechodzimy przez burzliwe, a nawet tragiczne fazy w stosunkach z bliskimi nam ludźmi, bo nie mamy czasu, aby się o nich dostatecznie troszczyć, a wówczas tracimy odwagę i mamy wrażenie, że przegraliśmy.
Brazil pomyślał, że to najwspanialsza kobieta, jaką kiedykolwiek w życiu spotkał.
– Jak długo jesteście małżeństwem? – zapytał.
– Dwadzieścia sześć lat.
Judy już w noc przed ślubem wiedziała, że robi błąd. Ona i Seth połączyli się z potrzeby, nie z miłości. Bała się, że nie podoła swoim planom, a Seth wydawał się wtedy silny i wierzyła, że będzie ją wspierał.
Seth, który leżał na brzuchu na oddziale intensywnej terapii i miał już za sobą prześwietlenie, wyciąganie kuli i wożenie z miejsca na miejsce, zastanawiał się, jak mogło do tego dojść. Kiedyś jego żona podziwiała go, ceniła sobie jego zdanie i śmiała się z jego dowcipów. W łóżku nigdy nie było im dobrze. Judy miała dużo więcej energii, sił witalnych i niezależnie od tego, jak bardzo chciał ją zadowolić, nigdy nie nadawali na tych samych falach, a Seth bywał często zmęczony, gdy ona wracała z łazienki, gotowa kochać się dalej.
– Ouu! – krzyknął.
– Proszę leżeć spokojnie – powtórzyła po raz setny pielęgniarka.
– Czemu mnie po prostu nie znokautujesz albo coś w tym rodzaju!
Zaciskał pięści, do oczu napłynęły mu łzy.
– Panie Hammer, miał pan wiele szczęścia.
Tym razem był to głos pani chirurg, która potrząsała kliszą rentgenowską, co brzmiało jak zgrzyt piły. Była malutka, miała długie, rude włosy. Seth poczuł się upokorzony, bo jedyne, co mogła zobaczyć, to jego potężny tyłek, który nigdy nie widział słońca.
17
Carolinas Medical Center było świetnie przygotowane do przyjmowania nagłych przypadków, zwożono tu więc pacjentów z całego regionu. Tego ranka helikoptery z wielką literą H na kadłubach stały jeszcze na czerwonym placu do lądowania, a szpitalne autobusy krążyły między parkingami a poszczególnymi pawilonami masywnego, betonowego kompleksu szpitalnego. Karetki pogotowia jeździły w niebieskobiałych barwach, takich samych jak kolory drużyny Hornets, która przysparzała wiele dumy mieszkańcom Charlotte.
Cały personel szpitala wiedział, że przywieziono kogoś bardzo ważnego. Żadnego czekania, krwawienia na krześle, żadnych pokrzykiwań, lekceważenia ani zbywania. Seth Hammer, jak błędnie zapisano, co zresztą zdarzało się bardzo często podczas jego małżeństwa, natychmiast został przewieziony na oddział intensywnej terapii. Potem przewożono go jeszcze do wielu innych gabinetów. Jeśli dobrze rozumiał żargon medyczny, którym posługiwała się pani chirurg, to kula groźnie poszarpała jego ciało, ale na szczęście nie przecięła żadnej ważnej arterii ani żyły. Ponieważ był jednak bardzo ważną osobą, nie oszczędzono mu żadnych badań. Personel medyczny wyjaśnił, że zrobią mu arteriografię, a potem ewentualnie wlew z baru.
Dochodziła czwarta, kiedy Judy zaparkowała auto na miejscu dla policji, w pobliżu izby przyjęć. Brazil zapisał dwadzieścia stron notatek i wiedział o niej więcej niż jakikolwiek inny dziennikarz. Komendantka wzięła swoją podręczną teczkę z tajnym schowkiem i wysiadając, głośno westchnęła. Brazil wahał się, czy zadać jej jeszcze jedno pytanie, ale musiał to zrobić. Także dla jej dobra.
– Pani Hammer. – Znowu się zawahał. – Czy pozwoli pani, że wezwę fotografa, aby zrobił zdjęcie, gdy będzie pani opuszczać szpital?
– Wszystko mi jedno. – Machnęła ręką lekceważąco.
Im więcej się zastanawiała, tym wyraźniej zdawała sobie sprawę, jak niewiele w gruncie rzeczy interesowało ją, co napisze młody dziennikarz. Jej życie było skończone. W ciągu jednego krótkiego dnia straciła wszystko. Zamordowano senatora, piątą ofiarę z serii brutalnych zabójstw, popełnianych przez kogoś, kogo policja wciąż nie mogła schwytać. US-Bank, który miał w kieszeni całe miasto, nie pochwalał jej metod działania. A teraz jej mąż postrzelił się podczas zabawy w rosyjską ruletkę. Żartom nie będzie końca. A co może sugerować fakt, że celował w swój najbardziej żywotny organ? Judy mogła nawet stracić pracę. Co za piekło. Brazil skończył właśnie rozmowę przez telefon i starał się za nią nadążyć.
– Po potwierdzeniu tożsamości ostatniej ofiary zamieścimy kolejny tekst o Czarnej Wdowie – przypomniał jej nerwowo.