Выбрать главу

Nic jej to nie obchodziło.

– Zastanawiam się – Andy kuł żelazo, póki gorące – czy zgodzi się pani, abym zamieścił w nim pewne szczegóły, które mogłyby wprowadzić zabójcę w błąd.

– Co takiego? – Spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.

– Rozumie pani, chciałbym się z nim trochę pobawić w kotka i myszkę. Ja wiem, pani zastępczyni także nie uznała tego za dobry pomysł – wyznał.

Judy zrozumiała wreszcie, o czym mówił, i wyraźnie ją to zainteresowało.

– O ile nie ujawnisz istotnych szczegółów śledztwa.

Przed nimi pojawiła się dyżurna pielęgniarka.

Komendantka nie musiała nawet mówić, kim jest.

– Mąż jest teraz w drodze na salę operacyjną – poinformowała ją siostra. – Chce pani zaczekać?

– Tak – powiedziała Judy.

– Mamy tu specjalny pokój, używany przez naszego kapelana, ale jeśli potrzebowałaby pani trochę spokoju… – Pielęgniarka podziwiała panią Hammer.

– Poczekam tam, gdzie wszyscy – zdecydowała szefowa policji. – Ktoś inny może potrzebować tego pokoju.

Pielęgniarka miała nadzieję, że tak się nie stanie. Przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny nikt nie umarł i wolałaby, aby na jej zmianie już tak pozostało. Gdy następował zgon, pielęgniarkom zwykle przypadała najbardziej niewdzięczna rola. Lekarze nagle gdzieś znikali. Odchodzili do kolejnych dramatów, a pielęgniarki musiały odłączać aparaturę, przyczepiać zmarłemu kartonik na dużym palcu u nogi, wieźć ciało do kostnicy i stawać twarzą w twarz ze zrozpaczoną rodziną, niemogącą uwierzyć w śmierć bliskiej osoby i grożącą procesem. Judy znalazła dwa wolne krzesła w kącie poczekalni. Czekało tam około dwudziestu chorych, prawie każdej osobie towarzyszył ktoś, kto ją podtrzymywał na duchu. Niektórzy się niecierpliwili, inni jęczeli i krwawili, trzymali się za połamane kończyny w łupkach lub przykładali sobie kompresy na stłuczenia. Prawie wszyscy ocierali łzy, kuśtykali do toalety, pili wodę z jednorazowych kubków i z trudem powstrzymywali mdłości.

Judy patrzyła na to wszystko przerażona. To właśnie dlatego wybrała swój zawód, a może to on wybrał ją. Świat się rozpadał, a ona chciała pomóc. Już dłuższą chwilę obserwowała młodego chłopca, który przypominał jej syna, Randy’ego. Był sam, siedział pięć krzeseł od nich. Trawiła go wysoka gorączka, pocił się i drżał cały, miał trudności z oddychaniem. Komendantka patrzyła na jego kolczyki, wychudzoną twarz i wycieńczone ciało. Domyśliła się, co mu jest. Chłopak zamknął oczy i gorączkowo oblizywał spieczone wargi. Miała wrażenie, że pozostali chorzy zajęli miejsca możliwie daleko od niego, zwłaszcza ci, którzy krwawili. Gdy Judy wstała, Brazil nie spuszczał z niej oczu.

Pielęgniarka dyżurna uśmiechnęła się, gdy szefowa policji podeszła do jej stolika.

– W czym mogę pomóc? – zapytała.

– Kim jest ten młody człowiek, który tam siedzi?

– Ma infekcję górnych dróg oddechowych – fachowo wyjaśniła siostra. – Nie mogę podać jego danych.

– Tego mogę się sama dowiedzieć od niego – odrzekła Judy Hammer. – Potrzebuję dużej szklanki wody z lodem i koca. Kiedy ktoś z lekarzy będzie mógł się nim zająć? Wygląda bardzo źle, jakby za chwilę miał stracić przytomność, a jeśli tak się naprawdę stanie, nie tylko ja o tym się dowiem.

Chwilę potem wróciła do poczekalni z wodą i miękkim kocem. Usiadła obok chłopaka i otuliła go. Otworzył oczy, gdy przyłożyła mu do ust szklankę. Woda była cudownie zimna i wilgotna, smakowała fantastycznie. Ciepło przyjemnie rozchodziło się po całym ciele i dreszcze minęły. Jego rozgorączkowane oczy spoczęły na przybyłym aniele. Harrel Woods umarł, ale ożył, pijąc wodę życia.

– Jak się nazywasz? – usłyszał z oddali głos anioła.

Woods chciał się uśmiechnąć, lecz przy pierwszej próbie usta zaczęły mu krwawić.

– Masz przy sobie prawo jazdy? – chciał wiedzieć anioł.

Najwyraźniej w obecnych czasach nawet w niebie wymagają dowodu tożsamości ze zdjęciem. Z trudem odsunął suwak kieszeni w kurtce i wręczył aniołowi prawo jazdy. Judy zapisała jego dane, na wypadek gdyby potrzebował schronienia po wyjściu ze szpitala, lecz to było raczej mało prawdopodobne. Zaraz potem podeszły do nich dwie pielęgniarki i zaprowadziły Harrela Woodsa do poczekalni dla pacjentów chorych na AIDS. Judy wróciła na swoje krzesło, zastanawiając się, czy można tu gdzieś dostać kawę. Powiedziała Brazilowi, że gdy była młoda, marzyła, aby pomagać ludziom.

– Niestety, polityka to największy problem naszych czasów – stwierdziła. – Jak często naprawdę komuś pomagamy?

– Właśnie pani to zrobiła – zauważył.

Pokiwała głową.

– Ale to nie jest polityka, Andy, tylko człowieczeństwo. I wszyscy powinniśmy się kierować ideałami człowieczeństwa w tym, co robimy, bo inaczej stracimy nadzieję. Tu wcale nie chodzi o politykę, władzę czy łapanie przestępców. Polityka zawsze będzie i musi być w naszym życiu, ale musimy sobie nawzajem pomagać. Jesteśmy jednym organizmem.

Seth wciąż znajdował się na sali operacyjnej. Wykonany arteriogram był pozytywny i nie groził mu już wlew baru, ponieważ jednak był bardzo ważną osobą, nie chciano niczego zaniedbać. Ubrano go i przygotowano, a następnie ponownie ułożono na brzuchu. Pielęgniarki delikatnie zrobiły mu serię bolesnych zastrzyków i zagłębiły w jego ciele cewniki Foleya. Przyniosły pojemnik z azotem i podłączyły do niego rurkę. Przygotowały Setha do zabiegu, który nazywał się irygacją simpulse, czyli po prostu potężną lewatywą z soli przeczyszczającej i antybiotyków. Wlały w niego trzysta centymetrów sześciennych, oczyszczających wnętrzności.

– Dajcie mi narkozę – błagał Seth. To było zbyt ryzykowne.

– Cokolwiek! – jęczał.

Postanowiono pójść na kompromis i podano mu środek uspokajający, który nie łagodził bólu, ale pomagał o nim zapomnieć. Chociaż kula tkwiła w takim miejscu, że było ją widać na prześwietleniu, chirurg wiedziała, że nie dostaliby się do niej przez grube warstwy tłuszczu bez pocięcia Setha na plasterki, jakby mieli z niego zrobić sałatkę szefa kuchni. Lekarka nazywała się White, miała trzydzieści lat, była absolwentką uniwersytetów Harvarda oraz Johnsa Hopkinsa i przeszła praktykę w Cleveland Clinic. Doktor White nie byłaby tak bardzo przekonana, że lepiej zostawić kulę tam, gdzie się znajdowała, gdyby to był typowy pocisk z zaokrągloną końcówką.

Ale tego typu pociski otwierały się w ciele jak kwiat. Tak zdeformowana kula, tkwiąca w ciele Setha, poczyniła dużo większe spustoszenie niż typowy nabój i skutki mogły się ujawnić dużo później. Bez wątpienia pacjent był narażony na poważne ryzyko infekcji. Doktor White wykonała nacięcie, aby płyny z rany miały ujście, a następnie założono opatrunek. Wzeszło już słońce, gdy doktor White spotkała się z komendantką w sali pooperacyjnej. Seth, otumaniony środkami uspokajającymi, leżał na boku, podłączony rurkami do skomplikowanej aparatury. Oddzielono go od reszty sali zasłoną, która zapewniała mu, jako bardzo ważnej osobie, odrobinę prywatności, co było niepisanym zwyczajem tego szpitala.

– Wyjdzie z tego – powiedziała doktor White do pani Hammer.

– Dzięki Bogu – westchnęła ta z ulgą.

– Chcę zatrzymać go w szpitalu jeszcze jedną dobę i kontynuować podawanie antybiotyków. Jeśli pojawi się wysoka gorączka, zostanie tu dłużej. A to może się zdarzyć.

Judy znowu poczuła, że ogarnia ją lęk.

Doktor White nie mogła uwierzyć, że stoi przed komendantką policji, z nadzieją w oczach chłonącą każde jej słowo. Doktor White przeczytała wszystkie artykuły, poświęcone tej niezwykłej kobiecie. Pani Hammer była kimś, kim doktor White chciałaby zostać, gdy będzie starsza i bardziej wpływowa. Pełna współczucia, silna, przystojna, rozdawała ciosy, nie zdejmując z szyi pereł. Nikt nie śmiał wywierać na nią nacisku. Doktor White nie wyobrażała sobie, aby Judy Hammer babrała się w takim gównie jak ona, uwikłana w gierki ze starszymi kolegami chirurgami. Większość z nich kończyła uniwersytety Duke, Davidson lub Princeton i na wszystkie uroczystości wkładali swoje uczelniane krawaty. Żadnemu z nich nie przeszkadzało, gdy któryś brał wolny dzień, aby popływać na jeziorze Norman lub pograć w golfa. Kiedy jednak doktor White chciała się zwolnić na kilka godzin, aby pójść do ginekologa, odwiedzić chorą matkę lub nawet musiała wziąć zwolnienie z powodu grypy, traktowano to jako kolejny argument, że kobiety nie powinny studiować medycyny.