Wciąż myślał o tym, co powiedziała Virginia. Mógł się wyprowadzić, znaleźć sobie mieszkanie. Ale za każdym razem, gdy zrobił kilka kroków na tej budzącej lęk, choć ekscytującej drodze, zawsze wpadał na tego samego stracha na wróble, którego widok kazał mu zawracać. Co zrobić z matką? Co by się z nią stało, gdyby zostawił ją samą? W dalszym ciągu mógłby jej przynosić zakupy ze sklepu spożywczego, lecz przestałby ją kontrolować, załatwiać za nią wszystko i spełniać jej polecenia. Andy zmagał się ze swoimi lękami, wiercił się na łóżku, nękany o trzeciej nad ranem koszmarami jak z horroru.
Pomyślał o porucznik West i opanował go jeszcze gorszy nastrój.
Właściwie to wcale jej nie lubił. Nie była taką miłą, wykształconą kobietą jak pani Hammer. Któregoś dnia Andy z pewnością znajdzie sobie dziewczynę podobną do komendantki. Będą się lubić i szanować, będą grywać w tenisa, biegać, trenować, gotować, jeździć samochodem, chodzić na plażę, czytać dobrą literaturę i poezję, wszystko będą robić razem, chyba że zechcą pobyć sami. Co Virginia West może o tym wiedzieć? Buduje płoty, ścina trawę kosiarką elektryczną, ponieważ jest zbyt leniwa, aby użyć mechanicznej, a przecież jej ogródek to zaledwie pół akra. Ma fatalne nawyki żywieniowe i pali papierosy. Brazil znowu zmienił pozycję, rozrzucając bezradnie ramiona na boki.
O piątej dał za wygraną i ruszył truchtem na bieżnię. Szybko przebiegł dwanaście kilometrów i mógłby biec dalej, ale znudził się i postanowił jechać do miasta. To dziwne. W ciągu kilku dni przeszedł od stanu całkowitego wyczerpania do nadaktywności. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek wcześniej chemia rządziła nim tak jak teraz. Raz był śmiertelnie wykończony, to znowu czuł nienaturalny przypływ energii i podniecenia, zupełnie bez powodu. Zastanawiał się nawet, czy nie było to efektem burzy hormonów. Jeśli bowiem mężczyzna nie ulegnie swoim popędom między szesnastym a dwudziestym rokiem życia, biologia go później za to ukarze.
Kiedyś rozmawiał o tych sprawach z lekarzem. Doktor Rush, który miał praktykę rodzinną w Cornelius, badał Brazila, gdy ten był na pierwszym roku college’u w Davidson. Zorientowawszy się, że chłopak nie miał ojca i potrzebował wskazówek, powiedział mu, że wielu młodych mężczyzn często popełnia tragiczne błędy, gdy ich ciała stają się gotowe do prokreacji. Zdaniem doktora Rusha to nic innego, jak powrót do epoki osadnictwa, kiedy szesnaście lat stanowiło ponad połowę przeciętnego wieku mężczyzny, pod warunkiem oczywiście, że wcześniej nie zginął z rąk Indian lub sąsiadów. W tamtych czasach wczesne folgowanie seksualnemu pożądaniu i prymitywnym instynktom miało sens, Andy jednak postanowił dołożyć wszelkich starań, aby im się nie poddać.
W przyszłym roku w maju będzie miał już dwadzieścia trzy lata, ale popęd seksualny wcale z czasem nie osłabł. Wciąż jednak Andy wierzył w to, co powiedział mu doktor Rush, który, jak głosiły lokalne plotki, nie był wierny swojej żonie. Andy rozmyślał o seksie, biegnąc sprintem do domu. Do tej pory wydawało mu się, że miłość i seks zawsze idą w parze, lecz może wcale nie musi tak być. Miłość sprawiała, że stawał się rozmarzony i zadumany. Dzięki miłości dostrzegał kwiaty i miał ochotę je zrywać. Dzięki miłości powstały jego najlepsze wiersze, a pod wpływem seksu tworzył tylko mocne, przyziemne pentametry, których nie zamierzał nikomu pokazywać ani publikować.
Wrócił do domu i wziął dłuższy niż zwykle prysznic. Pięć po ósmej stał już w kolejce po kawę w kawiarni znajdującej się w budynku Knight-Ridder. Miał na sobie dżinsy, pager przy pasku, a ludzie z ciekawością gapili się na chłopaka, ciekawskiego dziennikarza, który odgrywał policjanta i zawsze wydawał się taki samotny. Brazil sięgał właśnie po muesli z rodzynkami, gdy nagle usłyszał w głośniku fragment popularnego i prześmiewczego programu „Nie rozpoczynaj poranka” z Dave’em i Dave’em.
– Wczoraj wieczorem – mówił Dave swoim głębokim, radiowym głosem – okazało się, że nawet burmistrz naszego miasta nie pojechałby teraz w nocy do centrum.
– Pytanie brzmi, po co miałby to robić? – zapytał Dave.
– O to samo moglibyśmy zapytać senatora Butlera.
– Po prostu sprawdzał, jak żyją jego wyborcy, Dave. Próbował na coś się przydać.
– A wtedy podkradł się do niego jakiś złowrogi pająk…
– Ależ, Dave, to się wymyka spod kontroli.
– Hej, w tym programie możemy mówić o wszystkim. To jest w umowie.
Dave był jak zwykle dowcipny, naprawdę lepszy niż Howard Stern.
– Poważnie. Burmistrz Search prosi wszystkich o pomoc, aby złapać morderczą Czarną Wdowę – wyjaśnił Dave. – Jeszcze chwila, a zwróci się z tym do Madonny, Amy Grant i Roda Stewarta…
Młody człowiek zatrzymał się w środku kolejki, słuchając radia, a ludzie przechodzili obok niego. Chwilę potem w kawiarni pojawił się Packer, wypatrując Brazila, któremu właśnie świat rozpadł się na kawałki. Zapłacił za śniadanie i odwrócił się, aby stawić czoło nadciągającej katastrofie.
– Co się dzieje? – zapytał, zanim redaktor z ponurą miną sam się do niego odezwał.
– Idziemy na górę – powiedział Packer. – Mamy problem.
Tym razem Andy nie biegł po ruchomych schodach. Nie odzywał się do szefa, który zresztą nie miał mu nic więcej do powiedzenia. Nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Nie zamierzał pakować sobie stopy do ust. Wielki Richard Panesa sam się tym zajmie. Za to przecież Knight-Ridder płaciło mu kupę szmalu. Podczas wszystkich lat nauki Andy tylko dwa razy odwiedził gabinet dyrektora szkoły. W żadnym wypadku nie zrobił nic złego. Za pierwszym razem wsadził palec do klatki z chomikiem i zwierzątko go ugryzło. Za drugim razem wpakował palec do dziury na podstawce do pisania i nie mógł go wyciągnąć.
Pan Kenny skorzystał z obcęgów, aby uwolnić młodego Brazila, który czuł się poniżony i załamany. Niebieska plastikowa podkładka z mapą Stanów Zjednoczonych była kompletnie zniszczona. Pan Kenny wyrzucił ją do śmieci, a chłopiec stał dzielnie obok, powstrzymując się od płaczu. Wiedział, że matki nie będzie stać, aby kupić mu drugą. Zapytał cicho, czy mógłby przez tydzień zostawać w szkole po lekcjach i czyścić gumki, aby zarobić na nową podkładkę. Tak byłoby najlepiej.
Brazil zastanawiał się teraz, co mógłby zaoferować Panesie, aby zrekompensować to, co zrobił, chociaż nie miał zielonego pojęcia, na czym polegało jego przewinienie. Gdy wszedł do przeszklonego, onieśmielającego gabinetu wydawcy, ten, w eleganckim włoskim garniturze, siedział na skórzanym fotelu za swoim mahoniowym biurkiem. Nie wstał ani nie dał żadnego znaku, że zauważył Andy’ego. Przeglądał wydruk wstępnego artykułu do niedzielnego wydania gazety, w którym skrytykował burmistrza Searcha za jego nieprzemyślaną, aczkolwiek szczerą wypowiedź o tym, że obecnie niechętnie zapuszcza się nocą do centrum miasta.
– Możesz zamknąć za sobą drzwi – powiedział Panesa do młodego dziennikarza.
Brazil zrobił to i usiadł na krześle po drugiej stronie biurka.
– Andy – zapytał go szef – czy oglądasz telewizję? Brazil był coraz bardziej zdziwiony.
– Rzadko mam czas…
– A zatem nie możesz wiedzieć, że jesteś obrabiany na lewo i prawo.
– Co to znaczy? – W Brazilu zbudził się smok.
Panesa dostrzegł w jego oczach ogień. To dobry znak. Jedynym sposobem, aby taki wrażliwy, inteligentny i zdolny młody człowiek przetrwał w tym kryminalnym świecie, była walka, wydawca wiedział o tym z własnego doświadczenia. Nie zamierzał mu niczego ułatwiać. Andy Brazilu, witaj w Piekielnej Szkole, pomyślał, sięgając po pilota.