– W każdym razie – kontynuowała Virginia, otwierając kolejną puszkę piwa, gdy ten szurnięty kot nie przestawał gapić się w noc – ścigałam go na południe, drogą numer siedemdziesiąt siedem, jadąc dziewięćdziesiąt mil na godzinę. Uwierzysz w to? Możesz być pewien, że gdyby nie ja, siedziałby teraz w więzieniu.
Pociągnęła łyk Miller Genuine Draft, zastanawiając się, czy nie powinna czegoś zjeść. Ale chyba po raz pierwszy od pamiętnej grypy, którą przechodziła kilka lat temu, nie była głodna. Czuła się lekko i jakoś dziwnie, w ogóle nie chciało jej się spać. Próbowała sobie przypomnieć, ile wypiła dzisiaj kawy i czy to przypadkiem nie jest przyczyną jej problemu. Ale nie. Uznała jednak, że to raczej hormony, chociaż bestia już tak nie szalała, w zasadzie była spokojna przez większą część dnia i ukryta w jaskini, czekała na pełnię księżyca.
Król Usbeecee posiadał władzę nad kilkoma słowami i Niles musiał dokładnie wsłuchiwać się w to, co mówił. Najbardziej sprzyjające były wschody i zachody słońca, kiedy okna lśniły bielą i złotem w łunie jego majestatu. Nocami Niles obserwował czerwone światełko, mrugające na szczycie korony niby latarnia morska i powtarzające mu ciągle: mryg-mryg- myg. A po niemal niezauważalnej przerwie jeszcze trzy mrugnięcia i tak w kółko. Trwało to tygodniami i Niles wiedział już, że szyfr wskazywał mu trójsylabowego wroga, którego armie w tym czasie zbliżały się do Queen City, gdzie rządził król.
– No więc, skoro jesteś taki miły – powiedziała Virginia do kota oschłym tonem – idę zrobić pranie.
Zdziwiony Niles wyprężył się i spojrzał na nią zmrużonymi oczami, czując zamęt w głowie. Co powiedział król? Co, co, co? Czyż wcześniej dziś wieczorem, kiedy Niles przyglądał się władcy, ten nie nadawał właśnie sygnału alarmowego? Światło” krążyło wówczas wokół budynku tam i z powrotem, tam i z powrotem, co przypominało pracę tego dużego, białego pudła, które włączała jego pani, gdy robiła pranie? Zbieg okoliczności? Niles był innego zdania. Zeskoczył z parapetu na blat i pobiegł za panią do pomieszczenia gospodarczego. Sierść zjeżyła mu się na karku, gdy Virginia włożyła rękę do kieszeni spodni i wyjęła z nich pieniądze przed wrzuceniem ubrania do bębna maszyny. Niles doznał olśnienia. Jak oszalały zaczął się ocierać o nogi pani, trącał ją nosem i czepiał się pazurami jej spodni, usiłując dać znak.
– Cholera! – Virginia strąciła z siebie kota. – Co się z tobą dzieje, do diabła?
Brazil leżał w śpiworze na podłodze w swoim wynajętym, nieumeblowanym, jednopokojowym mieszkaniu. Bolała go głowa i męczyło pragnienie. Przez dwa dni pił piwo i ta świadomość go przeraziła. Jego matka prawdopodobnie zaczynała dokładnie tak samo, a teraz poszedł w jej ślady. Wiedział wystarczająco dużo o genetyce, aby się domyślać, że mógł odziedziczyć po matce skłonność do autodestrukcji. Czuł się wstrząśnięty taką perspektywą. Wstydził się swojego zachowania i był przekonany, że Virginia jedynie pobłażała pijanemu chłopcu i to, co między nimi zaszło, nigdy się już nie powtórzy.
Leżał bez ruchu, z rękami pod głową, wpatrując się po ciemku w sufit i słuchając muzyki. Przez okno widział wierzchołek US-Bank Corporate Center, który niemal dotykał srebrzystego księżyca, a na szczycie korony pulsowało czerwone światełko. Gdy tak leżał, nagle zdał sobie z czegoś sprawę. Następnego dnia mijały dwa tygodnie od ostatniego morderstwa Czarnej Wdowy.
– Chryste!
Brazil usiadł. Był spocony i ciężko oddychał.
Odrzucił śpiwór i wstał. Zaczął krążyć nerwowo po pokoju, ubrany tylko w spodenki gimnastyczne. Nalał sobie wody i pił ją w swojej pustej kuchni, patrząc na budynek US-Banku i zastanawiając się, co robić. Gdzieś tam znajdował się jakiś biznesmen, który może stać się kolejną ofiarą! Gdyby tylko potrafił temu zapobiec. Gdzie był teraz zabójca? O czym myślał ten bandyta, gdy ładował broń, czekając na swoim miejscu przy Five Points na kolejny wynajęty samochód jadący w kierunku miasta?
Niles chodził za Virginią po całym domu. Była pewna, że oszalał, co czasami przytrafiało się kotom syjamskim, abisyńskim lub innym przerasowanym stworzeniom, które towarzyszą ludziom od tysięcy lat. Niles kręcił się pomiędzy jej nogami i dwukrotnie omal się przez niego nie przewróciła. Nie miała wyboru i musiała go kopnąć tak, że przeleciał przez pół pokoju.
Miauknął, ale nie przestał. Potem zaś wściekł się na dobre. Jeszcze raz mnie kopniesz, a zobaczysz! Pani wepchnęła go bokiem stopy pod łóżko, zdobywając kolejny punkt.
Niles obserwował pokój z ciemnego kąta między sprężynami łóżka a parkietem, machając ogonem. Poczekał, aż Virginia zdjęła buty i skarpetki, a wtedy wypadł i ugryzł ją w miękkie miejsce z tyłu pięty, tuż za kostką. Wiedział, że to bolało, ponieważ już wcześniej tak robił. Ścigała go po domu przez dziesięć minut, a on uciekał naprawdę, bo zdawał sobie sprawę, że żarty się skończyły, a w oczach pani jarzyła się mordercza wściekłość. Wrócił pod łóżko i pozostał tam do czasu, aż Virginia poczuła się zmęczona i zasnęła. Wtedy wyślizgnął się i poszedł do kuchni. Zwinął się w kłębek na parapecie, gdzie w ciemne i samotne noce czuwał nad nim dobry i kochający król.
Rano zaczął padać deszcz. Nieprzyjemny dzwonek budzika wyrwał Virginię ze snu. Jęknęła, buntując się przeciwko wstawaniu z łóżka, gdy wielkie krople bębniły o dach. To doskonała pogoda do spania. Dlaczego ma wstawać? Po chwili przypomniała sobie o Brazilu i jego BMW, a także o dziwnym zachowaniu Nilesa poprzedniego wieczora. To jeszcze bardziej zepsuło jej humor, ale jednocześnie podnieciło. Bez sensu. Podciągnęła kołdrę pod brodę, a wówczas napłynęły wspomnienia, niepokojące, lecz w jakiś sposób pokrewne temu, o czym marzyła. Gdy leżała bez ruchu, niemal czuła ręce i usta Brazila na swoim ciele. To ją przeraziło i jeszcze przez jakiś czas nie wstawała.
Niles, mając trochę swobody, wślizgnął się do pomieszczenia z pralką. Interesowało go duże, białe pudło, w którym znajdowały się wilgotne ubrania. Na wierzchu leżało kilka banknotów i trochę drobnych. Wskoczył na górę, mając już pomysł, jak przekazać swojej pani wiadomość od króla Usbeecee. Niles był pewien, że potrafiłaby zapobiec niebezpieczeństwu, na jakie był narażony król. Mogłaby coś zrobić, gdy włoży ten swój mundur ze wszystkimi skórzanymi i metalowymi, niebezpiecznymi zabawkami. Niles domyślał się, że o to właśnie chodziło. Król mówił do niego i chciał, aby przekazał te informacje swojej pani. A ona powinna zaalarmować innych. Wezwać posiłki, a wtedy król i Usbeeceenowie zostaną uratowani.
Niles spędził pięć ciężkich minut, usiłując otworzyć klapę pralki. Wsadził tam łapę i wyciągnął wilgotną szmatkę. Następnie wziął w zęby banknot pięciodolarowy i zeskoczył na podłogę, zadowolony i przekonany, że jego pani też się ucieszy. Ale wcale tak nie było. Virginia z furią usiadła na łóżku, gdy na jej twarzy wylądowały wilgotne majtki. Wpatrywała się w nie oraz w pięciodolarowy banknot na swojej piersi i nagle poczuła zimny dreszcz.
– Poczekaj chwilę – powiedziała do Nilesa, który na wszelki wypadek uciekł. – Wracaj. Naprawdę.
Zatrzymał się i spojrzał na nią z daleka, machając ogonem. Nie ufał jej.
– No dobrze. Rozejm – obiecała. – Coś się dzieje. To nie jest twój kolejny pomysł na zabawę, prawda? Chodź tutaj i powiedz mi.
Niles wywnioskował z tonu jej głosu, że mówiła szczerze, a nawet była trochę skruszona. Przeszedł przez sypialnię i wskoczył na łóżko, jakby nigdy nic. Utkwił wzrok w swej pani, która zaczęła go głaskać.