Westchnął, zapiął płaszcz i spojrzał w stronę domu. Światło paliło się w kuchni i w sypialni na piętrze. Zgasił silnik i wysiadł z samochodu, musiał przytrzymać się drzwi, żeby się nie pośliznąć na tym czymś, co nazywano tutaj Równą.
Zadzwonił.
Cisza.
Odczekał, zadzwonił. Postał kilka minut, pomyślał, że może przewija dziecko albo odkłada je na przedpołudniową drzemkę.
Przeszedł wzdłuż ogrodzenia, wspiął na palce, zajrzał do kuchni. Drzwi do lodówki były szeroko otwarte, widział poukładane w środku masła, twarożki, dziecięce jogurty w kolorowych kubeczkach. Zauważył, że osłona dolnej półki z jednej strony jest urwana, wisiała na uchwycie jak złamana ręka.
Poczuł niepokój. I choć wiedział, że to irracjonalne i że za chwilę będzie musiał z zażenowaniem kogoś przepraszać, wspiął się na ogrodzenie, zeskoczył niezgrabnie z drugiej strony i podbiegł do drzwi. Nie bawił się w dzwonienie ani w pukanie, szarpnął od razu klamkę. Było otwarte. Wszedł do małej sieni, powoli otworzył drzwi do holu.
Pachniało spalenizną.
– Halo? Proszę pani? To ja, prokurator... – Przerwał, widząc zaschnięte ślady małych stóp na podłodze. Małych stóp, odciśniętych w czymś różowym, nie miał pojęcia, co to było. Jogurt? Mleko truskawkowe?
– Rozmawialiśmy wczoraj – powiedział głośno, otwierając drzwi. – Słyszy mnie pani?
Niepewnie poszedł w stronę kuchni i salonu, każda komórka jego ciała krzyczała, że coś tu jest bardzo nie tak.
I było.
Zwłoki leżały na podłodze, kałuża krwi i mleka tworzyła wokół głowy denatki dwukolorową aureolę. Poczuł, jak odkleja się od rzeczywistości, świat wokół zawirował. Straciłby przytomność, gdyby nie obraz różowych śladów małych stópek, które doprowadziły go do leżącej na podłodze kobiety.
Rozejrzał się. Z piekarnika sączyła się smużka dymu, to stamtąd pachniało spalenizną. Mały chłopiec we wściekle turkusowej górze od piżamy kucał w kącie pokoju, zgarbiony, odwrócony plecami. Był czymś zajęty. Szacki podszedł do niego i uklęknął obok. Chłopiec musiał mieć koło trzech lat. Łączył ze sobą dwa elementy układanki, jakąś uśmiechniętą postać z bajki, samochód chyba. Potem rozdzielał te elementy i znowu łączył tym samym automatycznym ruchem.
– Cześć, słyszysz mnie? – powiedział łagodnie Szacki, przesuwając się tak, aby chłopiec mógł go widzieć. Mały najpierw nie zareagował, potem spojrzał na prokuratora czarnymi, pozbawionymi emocji oczami. Cały przód piżamki miał w mleku i krwi.
– Wezmę cię na ręce, dobrze? – Szacki uklęknął, uśmiechnął się i wyciągnął do niego dłonie.
Chłopiec o pustych oczach objął jego szyję, wtulił się w kołnierz płaszcza i zastygł.
Szacki powoli wstał, wyciągnął z kieszeni telefon.
I wtedy zobaczył, że kobieta mrugnęła.
11
Stał koło domu na Równej, przemoknięty i zmarznięty, patrząc, jak samochód, którym opieka społeczna przyjechała po chłopca, podskakuje na wybojach. We mgle błysnęły światła stopu, potem kierunkowskaz, stary nissan skręcił na drogę do Olsztyna i zniknął. Karetka zabrała matkę chłopca kwadrans wcześniej. Dochodzeniowcy zbierali w środku dowody.
Nie miał tu absolutnie nic do roboty.
A mimo to nie był w stanie wsiąść do samochodu i odjechać. Ba, nie mógł nawet się ruszyć.
Po prostu stał.
Usłyszał, jak za nim zatrzymuje się samochód. Silnik zgasł, trzasnęły drzwi.
Asesor Edmund Falk stanął przed nim, musiał zadrzeć głowę, żeby spojrzeć Szackiemu prosto w oczy.
– Jeśli ona nie przeżyje, zniszczę pana – powiedział.
Szacki nie odpowiedział. To był logiczny wybór.
Rozdział 5
poniedziałek, 2 grudnia 2013 roku
Międzynarodowy Dzień Upamiętniający Zniesienie Niewolnictwa. Urodziny obchodzą Nelly Furtado i Britney Spears. Mijają dokładnie 22 lata, odkąd Polska, jako pierwsze państwo na świecie, uznało niepodległość Ukrainy w 1991 roku. Tymczasem po zakończonym fiaskiem szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie na kijowskim Majdanie cały czas trwają protesty, opozycja rośnie w siłę, pojawiają się nawoływania do rewolucji. Kiedy Ukraińcy chcą do Unii, Brytyjczycy chcą z Unii. Tylko 26 proc. poddanych królowej ocenia UE pozytywnie. Naukowcy ogłaszają, że odkryli gen alkoholizmu. Myszy, zwykle abstynenckie, po zmodyfikowaniu genu Gabrb1 zaczęły preferować wódkę. Z czasem zwierzęta zaczęły wykonywać najtrudniejsze zadania, byle dostać kolejną dawkę alkoholu. Sądy działają dziś sprawnie: w Rawie Mazowieckiej 49-letni ksiądz zostaje skazany na 8,5 roku więzienia za pedofilię. W Strasburgu cały dzień trwa rozprawa w sprawie tajnych więzień CIA na Mazurach. W Olsztynie rozpoczyna się proces członków Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze”, którzy zorganizowali happening przeciwko nieprawidłowościom w spółdzielni, na ławie oskarżonych między innymi 84-letnia kobieta. W nocy przymrozki, w dzień dwa stopnie, pochmurno, oczywiście mgła i marznąca mżawka.
1
Anatomicum na Wydziale Nauk Medycznych tym razem nie przypominało jaskini szekspirowskich wiedźm. Zniknęły wszystkie wrzące kotły, zniknął też swojski zapach rosołu. Zniknęła doktorantka Alicja Jagiełło. Został profesor doktor Ludwik Frankenstein, został też denat, do niedawna znany jako Piotr Najman, przedsiębiorca z branży turystycznej. Do niedawna, bo odkąd potwierdzono, że w jego szkielecie znajdują się nie tylko endoprotezy, ale też cudze kości – sprawa tożsamości kościotrupa stała się nieco zawiła.
Kości opuściły stół prosektoryjny, na którym leżały wcześniej, i trafiły na podłogę, gdzie zostały rozłożone na wielkim płótnie. Wszystkie rozdzielone, opisane i oznaczone fiszkami, Szackiemu przypominało to zdjęcia z badań wypadków lotniczych, kiedy układa się znalezione szczątki samolotu w hangarze. Każdemu w Polsce skojarzyłoby się to identycznie, katastrofa smoleńska wyedukowała cały naród w dziedzinie awiacyjnych śledztw.
Najman i spółka zostali potraktowani podobnie. Na białym płótnie odrysowano czarnym markerem ludzki kształt, nienaturalnie wielki, jakby nadmuchany, musiał mieć dwa i pół metra. W fantomie ułożono wszystkie kości i kostki na właściwych miejscach, stojący nad szczątkami zadumany Frankenstein przypominał nauczyciela, który zastanawia się, jak ocenić pracę studentów chcących zaliczyć anatomię.
– Dwieście sześć to oczywiście pewne uproszczenie – powiedział.
– Słucham? – Szacki nie zrozumiał. Jego umysł bronił się z całej siły przed myślą, że szkielet składa się z kości należących do dwustu sześciu różnych ofiar. Oznaczałoby to śledztwo, którego nie zamknąłby do emerytury.
– Powiedziałem panu przez telefon, że układ kostny człowieka liczy sobie dwieście sześć kości. Jest to pewne uproszczenie. Noworodek ma dwieście siedemdziesiąt kości, człowiek dorosły dwieście sześć zazwyczaj, osoba w podeszłym wieku może mieć mniej, bo z czasem kości zrastają się, łączą w jedną. Wie pan, wykształciłem wielu patologów, naprawdę znakomitych, ale sam rzadko robiłem oględziny, z których trzeba napisać opinię. Dlatego nie nauczyłem się kryminalnego sposobu myślenia, tej obsesji, żeby wszędzie szukać przejawów zła, jakiejś zbrodni.