Выбрать главу

Kobieta z czarnymi włosami.

Podniósł głowę. Przy stoliku obok, dokładnie naprzeciwko niego, siedziała samotnie kobieta z ogromnym kubkiem koli. Młoda, pewnie studentka. Oczywiście długie, czarne włosy, oczywiście ogromne, granatowe oczy. Gapił się na swoją sąsiadkę tak natarczywie, że w końcu uśmiechnęła się do niego zalotnie. Nie odwzajemnił uśmiechu, szybko przeniósł spojrzenie za okno.

Para nastolatków trzymała się za ręce.

Kobieta z czarnymi włosami trzyma dziecko za rękę. Dziecko to lubi. Chce rysować, że trzyma ją za rękę. To bliska osoba.

Trzasnęły drzwi, przy stoliku usiadła zdyszana Żenia. Obraz znudzonej czarnowłosej sąsiadki zastąpił przed jego oczami obraz aż nadto przejętej narzeczonej. Też zresztą czarnowłosej. Narzeczona spojrzała na niego z troską i wyciągnęła z torebki lekarski aparat do mierzenia ciśnienia. Klasyczny, z gruszką, żadne elektroniczne badziewie.

– Zwariowałaś chyba, nie będziesz mnie badać w KFC.

Nachyliła się. Brew podniosła tak wysoko, że wyglądało to tak, jakby ktoś jej zgolił starą, a nową narysował na czole w niemożliwym miejscu.

– Nie będę? Oczywiście, że będę – wyszeptała. – Masz czterdzieści cztery lata, żyjesz w nieustającym napięciu, przechodzisz przez niewyobrażalny stres i czujesz się słabo. Oczywiście, że będę cię badała w KFC, skoro nie chcesz przyjść do domu.

Chciał się kłócić, ale miała rację. Jeśli tu zdechnie, nikomu to nic nie da. Co najwyżej jemu przyniesie ulgę. Zdjął marynarkę i wyciągnął rękę. Lekarski sprzęt spowodował pewne poruszenie w lokalu, kierownik zmiany patrzył czujnie zza kontuaru, podejrzewając zapewne, że to jakiś happening miłośników zdrowej żywności.

– Nawet nie masz dyplomu – mruknął Szacki.

– Ale absolutorium. Wierz mi, wystarczy, żeby zmierzyć ciśnienie.

Mówiła, nie spuszczając oczu z manometru.

– Szału nie ma – powiedziała, cytując książkę, którą ostatnio czytali – ale wstydu też nie.

Schowała sprzęt i spojrzała pytająco.

– Nic nie wiadomo. Kompletnie nic.

– Czemu jest cicho w mediach? – zapytała półgłosem. – Czy to przypadkiem nie powinna być teraz najbardziej poszukiwana nastolatka świata?

Zrobił ręką nieokreślony gest. I nie chciał, i nie mógł odpowiedzieć.

Żenia była zaskoczona.

– To nie jest zwykłe porwanie – powiedział. – Chodzi o śledztwo, które prowadzę. Ktoś porwał Helę, żeby rozegrać mnie.

Wyglądała na wstrząśniętą.

– Ale jak to? Po co? Zażądali czegoś? Okupu? Umorzenia? Podania się do dymisji?

Pokręcił przecząco głową.

– Nie powinieneś tego upublicznić?

– Chciałem być sprytniejszy. Ale tak wkrótce zrobię. Skończyły mi się inne opcje.

– Mogę ci jakoś pomóc?

– Kto jest bliski dla pięciolatka? Na tyle bliski, że woli narysować siebie z tą osobą niż z rodzicami.

Żenia spojrzała na niego wzrokiem osoby przekonanej, że najbliższa jej osoba właśnie traci zmysły.

– Poważnie pytam. Kto? Ktoś z rodziny?

Rozejrzał się po KFC, szukając rodzin. Dzieci. Kogo trzymają za rękę. O tej porze smażonego kurczaka wpieprzali najwidoczniej tylko gimnazjaliści, zbyt młodzi i głupi, żeby myśleć o układzie krążenia i wpływie rakotwórczych substancji na organizm.

W jednym kącie siedział ojciec z córką, na oko ośmioletnią. Przy kasie stał inny, z dwoma synami, bliźniakami. Jeden chłopiec drugiemu usiłował strącić czapkę z głowy, awantura wisiała w powietrzu.

Przez drzwi weszła matka z trojgiem dzieci. Ona dość otyła, najwidoczniej niestroniąca od smażonego na głębokim tłuszczu kurczaka. Dzieci za to albo oszczędzała, albo odziedziczyły metabolizm po ojcu, który wszedł za nimi. Niski, chudy jak patyk, zmęczony. Ani ona ładna, ani on przystojny, a dzieci udane. Chłopiec i dwie dziewczynki, tak na oko od pięciu do dziesięciu lat.

– Pójdę do łazienki – powiedział zmęczonym głosem mężczyzna. – Trzymajcie się mamy, dobrze?

Mężczyzna zniknął, kobieta zapatrzyła się w menu, jakby widziała je po raz pierwszy.

Żenia odpowiedziała na jego pytanie:

– Teo, przecież to jest najprostsze pytanie pod słońcem. Jesteś naprawdę niepoprawnym jedynakiem, skoro o to pytasz. Brat albo siostra.

Szacki zastygł. Patrzył na dwójkę małych dzieci stojących przy matce i zobaczył ten piękny gest, towarzyszący człowiekowi od zarania. Gest ufności, więzi, bezpieczeństwa. Wykonywany automatycznie, bez zastanowienia, jedyny w swoim rodzaju symbol przyjaźni i miłości. Gest dziecięcej ręki sięgającej po dłoń starszego rodzeństwa.

To niemożliwe, pomyślał. To niemożliwe, żebym popełnił taki błąd.

Jedyna urzędowa baza danych, jakiej nie sprawdził. Jedyna, ale w tej sprawie od początku najważniejsza, w oczywisty sposób kluczowa.

Rodzina. Brat. Siostra. Zemsta.

Spojrzał na zegarek, wyskoczył zza stolika, przewracając kubek z kawą, i wybiegł z baru.

Dochodziło wpół do czwartej. Słońce zaszło pięć minut wcześniej.

12

Za oknem zrobiło się kompletnie czarno, wewnątrz było tak samo. Czyli musi być między trzecią a czwartą. Powinna wstać i wyryć kolejną kreskę, ale nie chciała. Mogła wstać i zapalić światło, ale nie chciała. Ciemność wydawała jej się bezpieczna, ciemność ją otulała, im bardziej o tym myślała, tym bardziej odczuwała brak światła jako miękką tkaninę, którą mogła owinąć się jak kocem.

Okazało się niestety, że nie tylko ona może zapalić światło. Pokój znienacka wypełnił się jasnością, mocno zacisnęła powieki, żeby zakryć oczy, i tak leżała bez ruchu, wpatrując się w powidoki pod powiekami, wędrujące plamy w różnych odcieniach szarości.

Szczęknął zamek. Zastygła z przerażenia, oddech wstrzymany, wszystkie mięśnie napięte.

Nikt nie wszedł. Po prostu szczęknął zamek.

Odczekała jeszcze chwilę, ale nikt nie wszedł.

Podniosła głowę. Dioda przy drzwiach zmieniła kolor z czerwonego na zielony.

Odczekała chwilę, wstała, podeszła do drzwi i znalazła za nimi dużą torbę smakołyków z McDonalda.

Zastanowiła się. Zapewne umrze. To zła wiadomość. Zapewne umrze w męczarniach. To bardzo zła wiadomość. Ale (chyba) nie zostanie zgwałcona. To (chyba) dobra wiadomość.

Wszystko to nie brzmiało najlepiej, ale nie widziała powodu, aby zostać zamęczoną i niezgwałconą na głodno. Zabrała torbę do środka, wyjęła obiad, a następnie rozejrzała się po pomieszczeniu i powiedziała głośno:

– Ale jak komuś powiecie, że na ostatni posiłek Helena Szacka zjadła fishmaca, to wrócę i was zajebię, mordercze bezguścia.

Poczuła się trochę lepiej, w końcu co jej zostało oprócz wrodzonego czarnego humoru. Zaczęła od shake’a, dopóki był zimny, i pomyślała, że ofiary przestępstw mają prawo zaczynać posiłek od deseru.

13

Czwartego grudnia, tego samego dnia, co on, urodziło się parę znanych osób. Na przykład Rainer Maria Rilke. Za nim nie przepadał, nie dość, że umarł młodo na białaczkę, to jeszcze Hitler był jego psychofanem. Skoro o dyktatorach mowa, to tego dnia urodził się też generał Franco. Przynajmniej sobie pożył, prawie do dziewięćdziesiątki. A dokładnie dwadzieścia lat przed jego urodzinami świat zaszczycił swoją obecnością Jarosław Kret. Zazdrościł mu tego całego podróżowania. Rok po Jarosławie urodziła się Marisa Tomei i to ją tak naprawdę Myślimir Szcząchor uważał za swoją pokrewną duszę, przede wszystkim dlatego, że była niezwykle seksowna. Serio, uważał ją za najbardziej seksowną kobietę świata i zawsze bronił, kiedy wyśmiewali się z niego, że to pięćdziesięcioletnia baba. Poza wszystkim nie była to prawda, Marisa kończyła dziś dopiero czterdzieści dziewięć lat.