Выбрать главу

To dobra idea: porozumieć się z Czagasem, by Wir Norin został legalnie na planecie Jan-Jah w charakterze historyka, obserwatora i korespondenta aż do przylotu następnego statku. Albo pod jeszcze lepszym pretekstem, że „wezwany” przez nią jakoby gwiazdolot wstrzymał lot, a astronawigator zostanie tutaj dla nawiązania łączności i przygotowania ewentualnego lądowania. Zapewni to Wirowi jakiś czas spokojnego życia…

Z otaczającej ciemności nadeszło poczucie groźnego niebezpieczeństwa, prędko zagęszczającego się, jak złowieszcze chmury, przygnane wiatrem. Psychika Rodis ostrzegła ją. Po raz pierwszy od chwili przybycia na Tormans czuła, że zawisła i nad nią śmiertelna groźba.

Wróg był blisko. Rozmyślania o Wirze osłabiły jej normalną czujność i spóźniła się co najmniej godzinę. Wezwawszy Taela, zwierzyła mu się ze swoich obaw. Inżynier przyjrzał się jej uważnie i dreszcz przebiegł mu po plecach. Łaskawa, niemal czuła ostrożność ziemskiej kobiety zmieniła się w groźną determinację, połączoną z nieuchwytną szybkością ruchów i myśli. Cała wibrowała wolą, niczym mocno naciągnięta struna, oddziałując na uczucia otaczających ją osób.

Rodis doradziła, by zaczęli się rozchodzić dwoma głównymi i dalszymi tunelami. Szybko zlustrowała ich psychiki, czy nie znajdzie w którejś zapaści. Nikt z nich nie powinien wpaść w łapy „liliowych”, inaczej rozwinie się straszna sieć prześladowań.

Potem weszła na górę w towarzystwie Taela, koncentrując całą swoją moc na przyzwaniu Wira Norina. Mijały minuty, lecz nie odebrała odzewu.

— Spróbuję się połączyć z Władcą — powiedziała do Taela, wchodząc po schodach wiodących do jej sypialni.

— Ma pani na myśli Czojo Czagasa? — podjął inżynier, zadyszany od szybkiego wchodzenia.

— Tak. Z resztą nie warto gadać. Nie tylko są nieodpowiedzialni, w dodatku wrodzy Czagasowi.

— Na Wielką Żmiję i Błyskawicę! Przecież nie ma Czojo i teraz rozumiem…

— Jak to: nie ma? — (We wspomnieniach Rodis mignął obraz tajnego skarbca, zawierającego obiekty wywiezione z Ziemi).

— Udał się na dwie doby do tajnej rezydencji i przekazał, jak zwykle, uprawnienia Genowi Szi.

— Chcą więc nas schwytać pod jego nieobecność i wymusić torturami, by coś dla nich zrobić albo po prostu nas zabić, żeby statek ukarał Czagasa, to oczywiste. Ratuj Norina, drogi Taelu. Zabierz SDG ze świątyni, odejdź z nim gdzieś opodal i nawiąż z nim łączność. Jest u siebie, postaram się go zaktywizować, ty zaś powiedz mu, gdzie ma się ukryć. Szybciej, Taelu, nie zwlekaj. W pierwszym rzędzie spróbują schwytać mnie. Szybciej! Też będę go wzywać ze swojego pokoju.

— A co będzie z panią? Jeśli zdołają…

— Mój plan jest prosty. Otoczę się polem ochronnym, dopóki nie połączę się z gwiazdolotem. Podaj mi namiary miejsca w opustoszałym parku, gdzie lądował dysk po wypadku Czedi. Na przygotowanie dysku potrzeba półtorej godziny. Potrwa dwadzieścia minut, nim przyleci Gryf Rift. Baterie dziewięcionoga wystarczą na pięć godzin, nawet przy nieustannym ostrzale. Mam wiele czasu w zapasie. Kiedy ukryjesz Wira, wróć tu z dziewięcionogiem i czekaj na mnie przy wyjściu czwartej galerii. Nastawię mój SDG na samozniszczenie przed rozładowaniem, a sama zejdę na dół, póki będą miotać się dookoła. Nie bój się, zaprogramuję wybuch do góry, by nie uszkodził budynku i nie odsłonił zejścia do podziemi. Jeszcze się nam przyda.

— Nie boję się niczego, oprócz… — Na chwilę głos Taela zdławił krótki szloch. — Boję się o panią, Rodis, moja gwiazdo, opoko, miłości! Nadchodzi coś okropnego!

Faj sama zmagała się ze złowróżbnym przeczuciem, ostrym klinem przebijającym się z osaczającej ją ciemności do jej niezłomnej psychiki. Najwidoczniej Tormansjaninowi udzieliło się to uczucie.

— Idź już, Taelu. Możesz się spóźnić z ratunkiem dla Norina.

— Proszę mi pozwolić wejść z panią na górę! To tylko dwie minuty. Chcę się upewnić, że nie przedostali się do pani pokoju.

— Nie dadzą rady. Zagrodziłam wejście, jak zawsze, gdy schodzę do podziemi.

Bardzo ostrożnie przesunęli płytę ścienną w sypialni Rodis. Przykładając palec do ust, Faj podkradła się do drzwi drugiego pokoju, usłyszała głośne buczenie dziewięcionoga i zajrzała do środka. W rozwartych na oścież drzwiach na korytarz kłębiło się sporo ludzi w czarnych kurtach z opuszczonymi kapturami i w rękawicach, przypominających dawnych oprawców. Szerokie przejście między pomieszczeniami górnego piętra było zapełnione „liliowymi”, majaczącymi w rozmytych konturach pola ochronnego. Z tyłu dźwigano coś ciężkiego, pozostali zaś stali nieruchomym szeregiem, nie strzelając ani nie rzucając się do ataku.

Niezauważona przez nich Faj cofnęła się do sypialni.

— Pospiesz się, Taelu!

Inżynier cofnął się w otwarte wciąż przejście i jeszcze się obejrzał. Całe jego oddanie i uwielbienie dla Rodis odmalowały się na jego twarzy w wyrazie przedśmiertnego pożegnania.

Faj objęła go i ucałowała z taką siłą uczucia, że na chwilę zaćmiło mu wzrok. Taelowi przypomniały się w tej chwili filmy o Ziemi, o chłodnej i czułej ziemskiej miłości, dziwnie łączącej się z dziką namiętnością…

Po chwili zbiegał krętymi schodami w nieprzenikniony mrok, a Rodis podskoczywszy, nacisnęła gzyms, zamykając tajne przejście.

Stolica zasypiała wcześnie i o tej porze w dzielnicy „dży” panowała cisza. Wir Norin zbudził się nagle. W wyłożonym dywanami pokoiku Sju-Te ledwie dawał się słyszeć równy oddech śpiącej. Usłyszał nieme zawołanie z ciemności: „Obudź się, Wirze! Ocknij się! Niebezpieczeństwo!”.

Zerwał się, momentalnie przeganiając resztki snu. Rodis! Co się stało?

Zbudziwszy Sju-Te, pobiegł do siebie, włączył dziewięcionoga i zobaczył ciemny pokój Rodis. Parę sekund później obraz się zmienił i zjawił się Tael…

Sju-Te ogarniały na przemian strach i zachwyt podczas szalonej jazdy na SDG po ciemnych ulicach miasta. Na kopule dziewięcionoga mogła zmieścić się tylko jedna osoba. Wir wziął dziewczynę na ręce. Fantastyczna koordynacja i wyczucie równowagi utrzymywały go na mknącej z ogromną prędkością niewielkiej maszynie. Astronawigator zatrzymał ją na rozwidleniu dróg za miastem. Za radą Taela objechał wolno spory krąg, spryskując glebę specjalnym środkiem, dostarczonym wcześniej przez inżyniera. Ten utajniony przed władcami syntetyk na długo paraliżował zmysł powonienia. Puszczone ich śladem psy przestały być groźne. Pozostały już tylko dwa kilometry do miejsca lądowania dyskoida.

Tymczasem Rodis wyszła z sypialni i wrogowie zobaczyli ją przez nieszczelną osłonę. Ruszyli się, wskazując na nią palcem i dając znaki stojącym z tyłu. Faj wzmocniła pole, szara ściana zakryła poruszające się postaci, a przejście pogrążyło w mroku. Niewidoczna dla wrogów, wezwała statek ściągającym promieniem. Przy tarczy, na której płonęły obecnie tylko dwa światełka towarzyszy i trzeci Taela, siedziała Menta Kor. Natychmiast obudziła Gryfa Rifta, który zjawił się w parę sekund. W całym gwiazdolocie zadźwięczał sygnał alarmowy. Reszta załogi zaczęła szykować dysk, ostatni z trzech zabranych z Ziemi. Rift, pochylony trwożnie nad pulpitem, prosił Rodis, by nie czekała dłużej i uciekała do lochów.

— Dziewięcionóg da sobie radę bez ciebie. Od dawna obawiałem się czegoś takiego i nie mogłem się nadziwić twojemu flirtowi z Czojo Czagasem.

— To nie on.

— Tym gorzej. Im bardziej władza im się wymyka, tym robią się niebezpieczniejsi. Przylecę do ciebie niezwłocznie. Na światłe niebiosa, kiedy w końcu wrócisz na statek, zamiast się taplać w piekle Tormansa?