— Wasza starszyzna życzyła sobie, abym, poznawszy medycynę Jan-Jah, zdiagnozowała pomyłki lekarskie i opowiedziała o ziemskich osiągnięciach. Moja wiedza o tutejszej nauce jest jednak zbyt nikła, a co najważniejsze, nie posiadam specjalnego kryterium, niezbędnego do osądzania każdej nauki, bez stwierdzenia jej roli w powiększaniu ludzkiego szczęścia. Dlatego byłoby z mojej strony nieskromne i niegrzeczne występować tutaj w charakterze doradcy albo krytyka. Mogę tylko opowiedzieć wam o przeszkodach przezwyciężonych na Ziemi… Nauczanie każdego przedmiotu, szczególnie głównych gałęzi nauki, zaczyna się u nas od przedstawienia historycznego rozwoju i wszystkich popełnionych po drodze omyłek. W ten sposób ludzkość, zmagając się z powszechną tendencją eliminowania z pamięci rzeczy niemiłych, zabezpiecza się przed niewłaściwym postępowaniem i powtarzania dawnych błędów, których popełniono sporo w czasach przed-komunistycznych. Jeszcze w ERŚ ujawniła się ogromna różnica sił i środków materialnych, jakie ludzkość trwoniła na medycynę techniczną i wojskową.
— Największe umysły zajmowały się chemią, fizyką i matematyką. Drogi biologii i medycyny krok po kroku rozchodziły się z naukami matematyczno-fizycznymi w swoich wizjach świata, choć w praktyce szeroko posługiwały się ich metodami oraz instrumentami badawczymi. W rezultacie otaczająca człowieka przyroda i on sam, będący jej częścią, jawiły się ludzkości jako coś wrogiego, co powinno być podporządkowane bieżącym potrzebom społeczeństwa.
— Uczeni zapomnieli, że wielka równowaga przyrody i struktura organizmu są rezultatem niewyobrażalnie długiego i skomplikowanego historycznego rozwoju współpracujących ze sobą i wzajemnie powiązanych części. Analiza tego związku, choćby w ogólnych zarysach, wymagała pracy wielu stuleci, a tymczasem ludzkość zaczęła niebacznie i nazbyt szybko dostosowywać przyrodę do swoich celów, nie licząc się z niezbędną człowiekowi biosferą. I tak człowiek, dziedzic miliardów lat rozwoju planety, niczym syn marnotrawny zaczął wszystko niszczyć, doprowadzając do entropii odziedziczony kapitał: nagromadzoną w biosferze energię, która jak naciśnięta w pewnej chwili sprężyna pozwoliła dokonać wielkiego skoku technologicznego…
Ewiza zamilkła na chwilę, a wtedy na sali rozległ się stukot dłoni o drewno. Poruszony temat był bliski mieszkańcom Jan-Jah, planety bezmyślnie zniszczonej przez ich przodków.
Ziemianka, nie nawykła do takiej reakcji, rozglądała się trochę bezradnie, dopóki prowadzący nie uciszył rozentuzjazmowanych słuchaczy.
Nie zamierzała rozpalać namiętności nieopanowanego audytorium, co wiodło do utraty rozumnej i chłodnej percepcji. Postanowiła być bardziej ostrożna.
Opowiadała o tym, jak krótkowzroczne okazały się zwycięstwa nad poszczególnymi przypadkami chorobowymi za pomocą chemii, tworzącej bezustannie tysiące nowych, w rzeczywistości nieskutecznych leków. Pokonując drobne ataki ze strony natury, uczeni przegapili masowe następstwa. Lecząc odrębnie choroby, a nie samych chorych, wytworzyli ogromną liczbę alergii i rozprzestrzenili jej najgorszy objawy, różne rodzaje raka. Alergie były wynikiem nadmiernego przeciążenia immunologicznego, które dotykało ludzi w ciasnocie mieszkań, szkół, sklepów i sal widowiskowych, a także w wyniku szybkiego transportu lotniczego, przenoszącego nowe gatunki bakterii i wirusów na wszystkie krańce planety. W takich warunkach bariera antybakteryjna, wytworzona przez organizm w toku ewolucji biologicznej, stała się swym własnym przeciwieństwem, otwierając wrota infekcji, na przykład poprzez migdałki, zatoki lub węzły chłonne. Brak umiaru w stosowaniu lekarstw i chirurgii zaburzył mechanizmy obronne organizmu, tak jak nadużywanie władzy niszczyło systemy ochronne społeczeństw, prawo i moralność.
Sposób leczenia, opierający się na utartych schematach, był oderwany od życia. Gdy w procesie rozwoju społecznego zanikły religia, wiara w życie pozagrobowe, w moc modlitwy i cuda, światopogląd przebrzmiałego ustroju kapitalistycznego zabrnął w ślepy zaułek niewiary, pustki i bezcelowości ludzkiej egzystencji. Wywołało to masową neurozę u starszego pokolenia. Zagrożenie wojną totalną, w wyniku agitacji politycznej, bezustannie nagłaśniane przez gazety, radio, telewizję, stwarzało masową psychozę wśród młodzieży, owocującą pragnieniem jak najszybszego doznania wszystkich rozkoszy życia, a zarazem ucieczki od rzeczywistości. Nadmiar atrakcji, gorączkowe sztuczne przeżycia doprowadziły do swoistego „przegrzania” psychiki. Ludzie coraz bardziej pragnęli uciec w inne życie, do prostego i radosnego bytowania przodków oraz do ich naiwnej wiary w moc tajemnych rytuałów. Lekarze natomiast wciąż próbowali leczyć według przestarzałych kanonów, jak gdyby bytowali w innym świecie.
Maszyny, wyposażenie mieszkań, technologia w istotny sposób zmieniły ludzką strukturę. Medycyna wciąż bazowała na doświadczeniach zebranych w zupełnie innych warunkach. Ogólne osłabienie organizmu, mięśni, stawów i systemu kostnego, nie mówiąc już o braku ciężkiej pracy fizycznej, wiodło do masowego rozwoju schorzeń przepukliny, płaskostopia, krótkowzroczności, zawałów, problemów żylnych, hemoroidów, rozrastania polipów, zaburzeń trawienia i ataków wyrostka robaczkowego. Mnóstwo skórnych defektów było spowodowane złą przemianą materii.
Lekarze, zaskoczeni lawiną chorób, operowali bez końca, posługując się rutyną „prostych przypadków” i nie podejrzewając, że mają do czynienia z pierwszą falą katastrofy. A kiedy w ślad za ogólnym osłabieniem ludzi coraz częściej zaczęły się pojawiać choroby dziedziczne, tylko największe umysły zdołały w tym rozpoznać Strzałę Arymana. Największe osiągnięcie, zmniejszenie śmiertelności dziecięcej, okazało się nieszczęściem, mnożąc liczbę niedorozwiniętych kretynów lub osób z wrodzonymi defektami fizycznymi. Zatrważająco niebezpieczne okazało się rodzenie bliźniaków lub trojaczków, wpływające na obniżenie poziomu zdrowia i psychiki. Walka z nowym zagrożeniem okazała się wyjątkowo trudna. Można je było przezwyciężyć tylko przy najwyższej odpowiedzialności wszystkich ludzi i wniknięciu nauki w samą głębię procesów molekularnych i genetycznych.
Ewiza wyliczyła jeszcze parę zdradzieckich pułapek, zastawionych przez naturę na drodze ludzkiego postępu. Droga ta polegała na powrocie do pierwotnego stanu zdrowotności, ale bez uprzedniej zależności od okrucieństwa przyrody. Sedno sprawy kryło się w tym, by uniknąć jej hekatomb, za pomocą których wpływała na lepsze przystosowanie się różnych gatunków zwierząt, bezwzględnie mszcząc się na człowieku za nieudane próby wydostania się spod jej tyranii.
— I to się nam udało! — zawołała Ewiza. — Wszyscy jesteśmy zdrowi, silni i wytrzymali od urodzenia. Dlatego, że zrozumieliśmy, iż cudowny ludzki organizm zasługuje na więcej, niż tylko siedzenie w fotelu i naciskanie guzików. Nasze ręce są najlepszą aparaturą z tworów natury, lecz potrzebują twórczej pracy, by znaleźć właściwe zastosowanie. Co więcej, walczymy o żywotność umysłu tak samo, jak i ciała. Możecie poznać wszystkie nasze wysiłki, jakie podejmowaliśmy w tej nierównej walce. Nierównej dlatego, że głębia i wszechogarniająca moc przyrody jest dotychczas niewyczerpana i do tej pory ludzkość prowadzi zmagania o swoje zdrowie fizyczne i umysłowe, wciąż gotowa na każdy przypadek jej niszczycielskich sił!