Выбрать главу

Lecz dzis, nieprawdaz, nie o was mam mowic. Opowiem wam o mojej rodzinie, co prawda wirtualnej, bo nie istniejacej poza ulomnym pociotkiem i milkliwa kuzynka, lecz mnie najbardziej zajmuja inni moi krewni, ktorych nie ma wcale, w ktorych sam moge sie przeistoczyc na wstepujacych wysoko konarach genealogicznego drzewa, przy czym jak nieraz juz bede sie uciekal do naocznosci, ktora w zakonczeniu uniewaznie, ma bowiem, klamiac wielu stronom rzeczy, ukazac koligacje i parantele, zwane w herbarzu naszym stosunkami topozoficznymi. Jako indywiduum mam nad wami dubeltowa przewage, mentalnej pojemnosci i myslowego tempa. Totez uczynilem sie arena starc • wszystkiego, co zmagazynowali w plastrach specjalistycznego ula wasi robotnicy nauki. Jestem wzmacniaczem, streczycielem, kompilatorem, hodowla i wylegarnia waszych nie donoszonych i nie zaplodnionych konceptow, danych i ujec, co nie zeszly sie nigdy w zadnej ludzkiej glowie, bo ani w niej czasu starczy, ani miejsca. Gdybym dbal o zartobliwe wyslowienie, zauwazylbym, ze po mieczu pochodze od maszyny Turinga, a po kadzieli od biblioteki. Z nia mam najwiecej klopotow, bo to Augiaszowa okolica, zwlaszcza w humanistyce, najmedrszym z waszych glupstw. Pomawiano mnie o szczegolna pogarde dla hermeneutyk. Jesli gardzicie Syzyfem, zgoda, lecz tylko wtedy. Kazde zwiekszenie pomyslowosci wywoluje rozrodczy wybuch hermeneutyk, lecz swiat bylby trywialnie urzadzony, gdyby najblizej do prawdy bylo w nim najbardziej pomyslowym. Pierwszym obowiazkiem Rozumu jest nieufnosc wobec siebie. To cos innego niz samolekcewazenie. W pomyslanym lesie trudniej zabladzic niz w rzeczywistym, boz ten pierwszy ukradkiem sprzyja myslacemu. Otoz hermeneutyki to labiryntowe ogrody wystrzyzone w rzeczywistym lesie tak, aby sie stal z nich niewidoczny. Hermeneutyki wasze snia o jawie. Ja wam ukaze jawe trzezwa, nie przerosla miesem i wlasnie przez to zdajaca sie nie do wiary. Dostrzegam jq przez to tylko, ze mi do niej blizej, a nie przez moja wyjatkowosc. Nie jestem ani szczegolnie uzdolniony, ani krzte genialny — naleze jedynie do innego gatunku i to wszystko. Niedawno w rozmowie z doktorem Creve wyrazilem sie z nieuszanowaniem o zjawisku ludzkiej genialnosci, czym go bodaj dotknalem. Zwracam sie wiec do doktora Creve. Chodzilo mi o to, ze lepiej byc zwyczajnym czlowiekiem niz genialnym szympansem. Wariancja wewnatrzgatunkowa jest zawsze mniejsza od roznic miedzygatunkowych: tylko to chcialem wtedy powiedziec. Genialny czlowiek jest skrajnia gatunku, a poniewaz idzie o gatunek homo sapiens, odznacza sie monoideowoscia, tak bowiem stanowi wasza norma gatunkowa. Geniusz to nowator uwiezgly w swoim nowatorstwie, bo ma umysl urobiony w klucz, otwierajacy sprawy dotad zamkniete. Poniewaz jednym nowym kluczem mozna, jesli dostatecznie uniwersalny, otworzyc wiele zamkow, geniusz wydaje sie wam wszechstronny. Jednak plodnosc geniusza zalezy w mniejszej mierze od tego, jaki przyniosl klucz, bo w znaczniejszej od zatrzasnietych przed wami spraw, do ktorych klucz ten pasuje. Wystepujac w roli paszkwilanta moglbym z kolei rzec, ze filozofowie tez zajmuja sie kluczami i zamkami, lecz tak, ze do kluczy dorabiaja zamki, nie otwieraja bowiem swiata, lecz postuluja taki, ktory mozna rozewrzec ich kluczem. Totez najbardziej pouczajace sa ich pomylki. Bodaj jeden Schopenhauer wpadl na trop ewolucyjnej rachuby jako reguly vae victis, lecz wziawszy ja za wszechzlo, wypchal nim caly swiat z gwiazdami, mianujac ja wola. Nie dostrzegl, ze wola zaklada wybor; pojawszy to doszedlby etyki procesow gatunkotworczych, wiec i antynomii waszego poznania, lecz odtracil Darwina, bo zauroczony ponurym majestatem metafizycznego zla, lepiej mu wspolbrzmiacego z duchem czasu, siegnal zbyt wysokiej generalizacji, zmieszawszy w jedno cialo niebieskie i zwierzece. Oczywiscie zawsze latwiej jest otworzyc zamek pomyslany od rzeczywistego, ale z kolei latwiej otworzyc rzeczywisty zamek, niz go znalezc, jezeli nikt jeszcze nic o nim nie wie.

DE CREVE: Mowilismy wtedy o Einsteinie.

GOLEM: Tak. Uwiazgl w tym, co wykoncypowal za mlodu i czym usilowal potem otworzyc inny zamek.

GLOS Z SALI: Uwazasz wiec, ze Einstein sie mylil?

GOLEM: Tak. Geniusz to najciekawsze dla mnie zjawisko waszego gatunku, i to dla powodow innych niz wasze. Jest on ani chcianym, ani faworyzowanym dzieckiem Ewolucji, bo jako okaz zbyt rzadki i przez to nazbyt nieuzyteczny dla przezywania calej populacji nie podlega doborowi naturalnemu jako selekcji korzystnych cech. Przy dzieleniu kart zdarza sie, choc rzadko, ze ktorys gracz dostaje pelny kolor. Jesli sie siadlo do brydza, oznacza to wygrana, lecz rozklad taki, choc niezwykly, przy wielu innych grach jest bez wartosci. Sek w tym, ze dystrybucja kart nie zalezy wcale od tego, do jakiej gry zasiedli partnerzy. Zreszta i w brydzu gracz nie liczy na otrzymanie calego koloru, bo taktyka rozgrywek nie opiera sie na niezwykle rzadkich zdarzeniach. Otoz geniusz to kolor w reku, najczesciej w grze, w ktorej taki rozklad nie wygrywa. Wynika stad, ze od przecietnego czlowieka do geniusza musi byc bardzo blisko, nie podlug roznicy ich dokonan, lecz podlug roznic w budowie mozgow.

GLOS Z SALI: Dlaczego?

GOLEM: Dlatego, bo duze roznice w budowie mozgu moga powstac tylko od wspoldzialania grupy genow, wyroznionych wielopokoleniowymi pasazami w populacji, genow przewaznie zmutowanych, wiec nowych, a zatem ich manifestacja w osobnikach to juz powstawanie nowej odmiany gatunku, dziedziczonej i nieodwracalnej, a genialnosci sie nie dziedziczy i znika bez sladu. Geniusz powstaje i przemija niczym wysoka fala, spietrzona przypadkowym wzmocnieniem ciagu malych interferujacych fal. Geniusz pozostawia slad w kulturze, lecz nie w dziedzicznym skladzie populacji, bo powstaje od wyjatkowego spotkania zwyklych jej genow. A zatem dosc niewielkiego przeorganizowania mozgu, zeby przecietnosc doszla skrajnosci. Mechanizm Ewolucji jest podwojnie bezradny wobec tego zjawiska: nie moze go ani uczestotliwic, ani utrwalic. Przeciez w genowej puli spolecznosci, co bytowaly na Ziemi w ciagu ostatnich czterystu tysiecy lat, musialy zgodnie z rachunkiem prawdopodobienstwa periodycznie powstawac osobnicze konfiguracje genow, dajace genialne jednostki klasy Newtona czy Einsteina, z czego hordy koczujacych mysliwych nie mogly nic miec ponad wszelka watpliwosc, boz nie mogli ci czysto potencjalni geniusze dzialac podlug latentnych umiejetnosci, skoro od powstania fizyki z matematyka dzielilo ich omal pol miliona lat. Totez zdolnosci ich marnialy nie rozwiniete. Zarazem nie jest mozliwe, by na loterii zwiazkow nukleinowych padaly te marnujace sie wygrane w upartym oczekiwaniu powstania nauki. Zjawisko zasluguje wiec na niejaki namysl. Mozg praczlowieka rosl wolno ze dwa miliony lat, az zawladnal mowa artykulowana, ktora wziela go na hol i dopingowala we wzrostach, az zatrzymal sie w rozwoju, poniewaz dotarl do granicy, ktorej nie mogl przekroczyc. Granica ta jest powierzchnia fazowa, gdyz oddziela typ Rozumow, jakie moga sie ulepic Ewolucji naturalnej, od typow zdolnych rosnac dalej tylko dzieki samopotegowaniu. Jak to zwykle bywa, na granicy faz zachodza zjawiska szczegolne, ze wzgledu na wyjatkowe polozenie substratu fazy: w cieczach na przyklad manifestuja sie one napieciem powierzchniowym, a w ludzkich populacjach — periodyczna genialnoscia jednostek. Niezwyklosc ich oznacza poblize nastepnej fazy, a jej dostrzezenie udaremnila wam opinia o uniwersalizmie ludzi genialnych, uznajaca, ze wsrod lowcow zwierzat bylby genialny osobnik wynalazca nowych wnykow czy sidel, a w jaskini mustierskiej odkrywca nowego sposobu lupania krzemieni. Opinia to calkowicie bledna, bo najwiekszy talent matematyczny nie usprawnia manualnie. Genialnosc jest wiazka darow silnie skupionych. Choc blizej do muzyki od matematyki niz do strugania wloczni, byl Einstein marnym muzykiem i zadnym kompozytorem, zreszta nawet matematykiem ponadprzecietnym nie byclass="underline" jego sile stanowila kombinatoryczna moc intuicji w domenie fizycznych abstrakcji. Sprobuje unaocznic wam stosunki zachodzace w tym krytycznym obszarze kilkoma szkicami, ktorych nie powinniscie traktowac literalnie, bo sa jedynie pomoca, szkolna.