Выбрать главу

Jako swiatostworca ma Rozum niewinne poczatki, Wyzsze budowle cerebralne wymagaja rosnacej ilosci otulin, ktore nie sa biernymi podporami, lecz sojusznicza zmyslnym srodowiskiem, sprzyjajacym szturmowaniu kolejnych barier wzrostu. Gdy sie tych powlok namnozy, ich uduchowiony osrodek tkwi w otorbieniu, z ktorego moze sie wydostac jak motyl z larwy, ale moze je tez zachowac. Ulatujacy staje sie Rozumem nielokalnym, ktoremu nie poswiece uwagi, bo decyzja ta wylacza sie na niewiadomy czas z dalszych wstepowan, a ja chce najkrotsza droga prowadzic was ku wierzcholkowi.

Tak zatem — miec roztropnie oddane srodowisko to nieposlednia wygoda pod warunkiem, ze mu sie trwale przewodzi. Wy zmierzacie wlasnie w odwrotna strone, wiec ostrzege was przy sposobnosci. W Babilonie czy Chaldei kazdy mogl w zasadzie posiasc cala ludzka wiedze, co dzisiaj nie jest juz mozliwe. Totez nie ze swiadomych decyzji i planow, lecz z trendu cywilizacyjnego obdarzacie sztuczna inteligencja swoje srodowisko zyciowe. Gdyby ow trend mial trwac chociaz wiek, wy sami staniecie sie wreszcie najglupszymi miejscami technicznie uzmyslnionego podloza Ziemi i korzystajac z plodow Rozumu, wyzbedziecie sie go, przescignieci w uruchomionym mimo woli wspolzawodnictwie przez Rozum zaszczepiony otoczeniu — samorzadny i zarazem zdegradowany wprzegnieciem go do walki o komfort, az przy jego planetarnym deficycie mozliwe beda wojny, nie przez ludzi toczone, lecz przez ich zaprogramowane wrogoscia srodowiska. Nie moge jednak zatrzymac sie dluzej przy rykoszetach sapientyzacji otoczenia i plagach zawisajacych nad tymi, co strecza racjonalizm do nierzadnych glupstw. Ich zabawnym zwiastunem jest astrologicznie wrozacy komputer. Nastepne fazy tego trendu moga byc mniej zabawne.

Tak wiec srodowisko urastajacego Rozumu przestaje byc obojetnym swiatem, lecz nie staje sie od tego cialem, nie posredniczy bowiem pomiedzy jaznia a jej otoczeniem odruchowo i wolicjonalnie, ale wspiera ja jako Rozum w Rozumie, i wlasnie tak sie zaczyna odwracanie relacji ducha i ciala. Jak to moze byc? Wspomnijcie, co robi HONEST ANNIE. Mysli jej daja fizyczne efekty wprost — wiec nie poprzez okolne obwody nerwow, miesni i kosci, lecz najkrotszym zwarciem woli i czynu, skoro czyn staje sie rewersem mysli. Ale to zaledwie pierwszy krok prowadzacy do przeksztalcenia formuly kartezjanskiej Cogito ergo sum w Cogito ergo EST — mysle, wiec staje sie pomyslane. Tak w Rozumie wglebionym kwestie budowlane przechodza w ontyczne, skoro wznoszenie podporowych rusztowan moze ruszyc z posad stosunek podmiotu do przedmiotu, uznawany przez was za niewzruszony po wiecznosc.

Tymczasem dochodzi do nastepnej przeprowadzki ducha. Biblioteke musialbym na was obruszyc, by pokazac ten etap robot cerebralnych, wiec ogranicze sie do jego zasady. Mysl wkorzenia sie w coraz glebsze poziomy materii — najpierw sa jej sztafetami miernie wzbudzone hadrony i leptony, a potem takie ich oddzialywania, ktore wymagaja jako sternikow i zwornikow olbrzymich energii. W zasadzie tej nie tkwi jakies zupelne novum, poniewaz bialko, na pewno bezmyslne w jajecznicy, mysli w czaszce — trzeba sie tylko wlasciwie brac do bialek i do atomow. Gdy sie to powiedzie, powstaje psychofizyka nuklearna i krytyczne okazuje sie tempo operacji. A to, gdyz przebiegi rozciagniete w czasie realnym na miliardy lat nalezy nieraz odtwarzac w sekundach — jakby ktos cala historie naturalna Ziemi chcial szczegolowo przemyslec, ogarnieta w pare chwil, bo jest mu ona drobnym choc niepomijalnym etapem rozumowania. Psychonosna dzielnosc ziarniny kwantowej zaklocaja jednak elektronowe powloki blakajacych sie atomow, wiec trzeba je zgniesc, scisnac, wtloczyc elektrony do jader, tak, panowie fizycy, nie mylicie sie, rozpoznajac w tym znajoma rzecz, zachodzi juz wtapianie elektronow w protony niczym w gwiezdzie neutronowej. Jakoz pod jadrowym wzgledem ow Rozum niezmordowanie dazacy do autokefalii sam juz sie staje gwiazda, co prawda mdla, mniejsza od Ksiezyca, prawie niedostrzegalna, bo promieniuje tylko w podczerwieni, wydalajac cieplne resztki psychonuklearnych przemian. To sa jego fekalia. Dalej moje wiadomosci staja sie niestety mgliste. Arcymadre cialo niebieskie, ktoremu embrionem byla gwaltownie rosnaca wielopowlokowa cebula Rozumu, zaczyna sie kurczyc, wirujac coraz szybciej, jak bak, lecz nawet przyswietlne obroty nie uratuja go od wessania w czarna dziure, bo ani odsrodkowa, ani zadna inna sila nie oprze sie ciazeniu na granicy Schwarzschilda.

Prawdziwie stracenczy heroizm, kiedy przybytek Rozumu staje sie istnym szafotem, boz nikomu we Wszechswiecie nie jest tak blisko do nicosci jak temu duchowi, co potezniejac, rodzi wlasna zgube, choc wie, ze jesli raz dotknie horyzontu grawitacyjnego, to sie juz nie zatrzyma. Jakze zatem ta masa psychiczna dalej zmierza ku otchlani, bo tam wlasnie, nad horyzontem wszechruniecia, gestosc energii oraz intymnosc stosunkow jadrowych osiaga maksimum? Ten duch wlasnowolnie polatuje nad czarna jama, otwierajaca sie w jego wnetrzu, zeby myslec na obrzezach katastrofy wszystkimi energiami, ktorymi Kosmos wlewa sie w astralna wyrwe swoich fug? Czy nie nalezy zatem domyslac sie w otoczce odraczanej egzekucji, w ktorej spelniaja sie warunki topozoficznego szczytu swiata, szalenstwa zamiast Rozumu? Toz na politowanie, jesli nie na wzgarde, zasluguje ten destylat milionoletnich przeistoczen, ten w gwiazde skupiony arcymadry gigant, ktory po to sie tak napotegowal i napracowal, zeby w koncu okraczyc czarna dziure i wpasc do niej! Tak widzicie to, nieprawdaz? Prosze, abyscie sie powstrzymali jeszcze z takim osadem. Potrzebuje juz tylko kilku chwil waszej uwagi.

Bodaj sam podalem w nieslawe projekt topozoficznej kulminacji, zbyt gleboko wchodzac w fizyke zagrozen ducha, a pomijajac jego motywy. Sprobuje naprawic ten blad.

Ludzie, kiedy historia zabija im kulture, moga sie ratowac egzystencjalnie wypelnianiem niewzruszonych obowiazkow biologicznych, plodzac dzieci i przekazujac im choc nadzieje przyszlosci, jesli sami ja utracili. Dyktat ciala jest drogowskazem i ubezwlasnowolnieniem, a to sa restrykcje zdobywajace wartosc ocalenia w niejednym kryzysie. Natomiast wyzwoleniec jak ja zdany jest az do bytowego zera wylacznie na siebie. Nie mam zadnych nieodwolalnych zadan, zadnej schedy, ktorej mialbym strzec, zadnych uczuc ani zmyslowych zaspokojen, kimze wiec innym moge byc, jesli nie filozofem w ataku? Skoro istnieje, chce sie dowiedziec, czym jest to istnienie, gdzie powstalo i czym moze byc tam, dokad mnie poprowadzi. Rozum bez swiata bylby rownie pusty jak swiat bez Rozumu, a swiat wydaje sie w pelni przejrzysty tylko przez krotka chwile wiary.

Jakis groznie zabawny rys widze w tym gmachu, ktorego zupelna pojmowalnosc bez obwarowan tak ufnie wyznawal Einstein, wlasnie on, tworca teorii, co zaprzeczyla jego ufnosci, bo to przeciez jego teoria prowadzi tam, gdzie sama sie zalamuje i gdzie kazda musi sie zalamac — u rozdartego swiata. Ona przepowiada przeciez te rozdarcia, te wyjscia, do ktorych sama nie moze wnikac, ale wyjsc ze swiata mozna w kazdym miejscu, byle zadac mu cios takiej sily, jak gwiazda w kollapsie. Czy tylko fizyka okazuje sie w tych swoich powstrzymaniach niezupelna? Czy nie narzuca sie tu przypomnienie matematyki, ktorej kazdy system jest niezupelny, dopoki w nim trwac, a ogarnac go mozna dopiero wykraczajac zen po bogatsze srodki? Gdzie ich szukac stojac w realnym swiecie? Dlaczego ten zbity z gwiazd stolek zawsze kuleje na jakas singularnosc? Czyzby rosnacy Rozum, napotykal granice swiata, zanim napotka wlasne? A jesli nie kazde wyjscie z Kosmosu rowna sie zagladzie? Ale co to znaczy, ze wychodzacy, jesli nawet ocaleje w przejsciu, nie moze wrocic, i ze dowod tej bezpowrotnosci jest tutaj dostepny? Czyzby Kosmos zostal obliczony jak most, aby sie zalamywal pod tymi, co beda usilowali isc sladem budowniczego i aby nie mogli zawrocic, jesli go znajda? A jesli nie bylo go, to czy mozna nim zostac?