Выбрать главу

Będziecie tańczyć jak kukiełki — po czym odezwał się sztucznie grubym głosem: — Zabiję was, posiekam na drobne kawałeczki i wyrzucę na śmietnik — znów się roześmiał. — Najwięksi frajerzy systemu słonecznego.

Ender stał nieruchomo, patrzył, jak Peter się śmieje i myślał o Stil-sonie, o tym, jakie to uczucie trafić w miękkie ciało. Tu był ktoś, komu by się coś takiego przydało. Ktoś, komu się należało.

— Ender, nie — szepnęła Valentine, jak gdyby potrafiła czytać w myślach.

Peter przewrócił się nagle na bok, zeskoczył z łóżka i przyjął pozycję obronną.

— Tak, Ender — powiedział. — Kiedy tylko zechcesz, Ender. Ender podniósł prawą nogę i zdjął but. Podniósł go do góry.

— Widzisz tutaj, na czubku? To krew, Peter.

— Ooh! Ratunku, zaraz zginę! Ender zabił bandytę z korkowca i zaraz mnie też zabije!

Nic do niego nie docierało. Peter był w głębi serca zabójcą i nikt o tym nie wiedział z wyjątkiem Valentine i Endera.

Wróciła mama i rozczuliła się nad Enderem z powodu czujnika. Wrócił ojciec i zaczai powtarzać, jaka to cudowna niespodzianka, że mają takie wspaniałe dzieci, aż rząd zlecił im trójkę, a teraz nie chce żadnego, więc mogą zostać ze wszystkimi trzema, wciąż mieć Trzeciego… aż Ender miał ochotę krzyczeć wiem, że jestem Trzeci, wiem dobrze, jeśli chcesz to sobie pójdę, żebyś nie musiał się wstydzić, przepraszam, że zabrali mi czujnik i teraz masz troje dzieci bez żadnego wytłumaczenia, jakie to kłopotliwe, przepraszam, przepraszam.

Leżał w łóżku i wpatrywał się w ciemność. Nad sobą słyszał Petera, przewracającego się i wiercącego niespokojnie. Potem Peter zsunął się z posłania i wyszedł z pokoju. Ender usłyszał szum spłuczki w toalecie, a potem dostrzegł w drzwiach sylwetkę brata.

Myśli, że śpię. Chce mnie zabić.

Peter podszedł do łóżka i rzeczywiście nie wspiął się na swoje posłanie. Zamiast tego stanął przy głowie Endera.

Ale nie sięgnął po poduszkę, by go udusić. Nie miał broni.

— Ender — szepnął. — Przepraszam cię, przepraszam, wiem, jakie to uczucie, przepraszam, jestem twoim bratem i kocham cię.

Dopiero kiedy długo potem równy oddech wskazał, że Peter zasnął, Ender odwinął z szyi bandaż. I po raz drugi tego dnia rozpłakał się.

Rozdział 3

Graff

— Siostra jest naszym najsłabszym ogniwem. On naprawdę ją kocha.

— Wiem. Może wszystko zepsuć od samego początku. Nie będzie chciał jej zostawić.

— Więc co zrobisz?

— Przekonam go, że bardziej pragnie pójść z nami niż z nią zostać.

— W jaki sposób?

— Będę kłamał.

— A jeśli to nie podziała?

— Wtedy powiem prawdę. Wiesz, że w sytuacjach awaryjnych mamy do tego prawo. Nie da się wszystkiego zaplanować.

Przy śniadaniu Ender nie był głodny. Zastanawiał się, jak będzie w szkole. Jak — po wczorajszej walce — potoczy się spotkanie ze Stilsonem. Co zrobią jego kumple. Pewnie nic, ale nigdy nie wiadomo. Nie miał ochoty tam iść.

— Nic nie jesz, Andrew — odezwała się mama.

Wszedł Peter.

— Cześć, Ender. Dzięki, że zostawiłeś swój brudny ręcznik pod prysznicem.

— Specjalnie dla ciebie — mruknął Ender.

— Andrew, musisz coś zjeść.

Ender pokazał jak w pantomimie, że będzie musiała nakarmić go przez kroplówkę.

— Bardzo zabawne — stwierdziła mama. — Staram się dbać o moje genialne dzieci, ale one nie zwracają na to uwagi.

— To twoje geny zrobiły z nas geniuszy, mamo — wtrącił Peter.

— Z pewnością nie mamy nic z taty.

— Słyszałem — oświadczył tato, nie odrywając wzroku od ekranu, wyświetlającego wiadomości.

— Zmarnowałoby się, gdybyś nie słyszał. Stół zapiszczał. Ktoś czekał pod drzwiami.

— Kto to? — spytała mama.

Tato przycisnął klawisz i na ekranie pojawił się mężczyzna. Miał na sobie wojskowy mundur, jedyny, który jeszcze coś znaczył, MF, Międzynarodowej Floty.

— Myślałem, że ta sprawa już się skończyła — mruknął tato.

Peter w milczeniu zalał mlekiem swoją owsiankę.

A Ender pomyślał: Może jednak nie będę musiał dziś iść do szkoły. Tato wystukał kod zamka i wstał. — Zobaczę, o co chodzi — powiedział. — Jedzcie.

Zostali na miejscach, ale nie jedli. Po krótkiej chwili tato wrócił i skinął na mamę.

— Wpadłeś w bagno — stwierdził Peter. — Dowiedzieli się, co zrobiłeś Stilsonowi i teraz ześlą cię do Pasa.

— Mam sześć lat, tumanie. Jestem młodociany.

— Jesteś Trzeci, gnojku. Nie masz żadnych praw. Weszła Valentine w aureoli nieuczesanych włosów wokół twarzy. — Gdzie mama i tata? Fatalnie się czuję. Nie mogę iść do szkoły.

— Znowu ustny egzamin? — domyślił się Peter.

— Zamknij się.

— Trochę luzu, nie przejmuj się. Mogło być gorzej.

— Nie wiem, w jaki sposób.

— To mógłby być egzamin analny.

— Ha ha — powiedziała zimno Valentine. — Gdzie mama i tata?

— Rozmawiają z facetem z MF.

Odruchowo spojrzała na Endera. W końcu od lat już czekali, aż ktoś przyjdzie i powie, że się nadaje, że jednak jest potrzebny.

— Słusznie, popatrz na niego — burknął Peter. — Chociaż wiesz, może jednak chodzi im o mnie. Mogli w końcu zrozumieć, że to ja jestem najlepszy.

Ambicja Petera została zraniona, więc zachowywał się obrzydliwie, jak zwykle.

Drzwi otworzyły się.

— Ender — zawołał tato. — Pozwól do nas.

— Tak mi przykro, Peter — drażniła się Valentine. Tato spojrzał groźnie.

— Nie ma w tym nic zabawnego.

Ender poszedł za nim do salonu. Oficer MF wstał, gdy weszli, ale nie wyciągnął ręki.

— Andrew — odezwała się mama obracając na palcu ślubną obrączkę. — Nie sądziłam, że wdasz się w bójkę.

— Ten chłopak, Stilson, jest w szpitalu-oznajmił ojciec.-Naprawdę mu dołożyłeś, Ender. Butem. To nie była szczególnie czysta walka. Ender pokręcił gową. Oczekiwał, że w sprawie Stilsona przyjdzie ktoś ze szkoły, nie oficer floty. Sprawa była poważniejsza, niż sądził. Mimo wszystko nie wiedział, jak mógłby postąpić inaczej.

— Czy potrafiłbyś jakoś wyjaśnić swoje zachowanie, młody człowieku? — spytał oficer.

Ender znowu pokręcił głową. Nie wiedział, co powiedzieć i nie chciał wydać się gorszy niż wynikało to już z jego wyczynów. Przyjmę każdą karę, pomyślał. Niech to się już skończy.

— Jesteśmy skłonni rozważyć okoliczności łagodzące — oświadczył oficer. — Ale muszę przyznać, że nie wygląda to najlepiej. Kopanie w podbrzusze, kopanie w twarz i klatkę piersiową, kiedy już leżał… można by pomyśleć, że naprawdę cię to bawiło.

— Wcale nie — szepnął Ender.

— Więc czemu to zrobiłeś?

— Była tam jego banda.

— Tak? Czy to wszystko tłumaczy?

— Nie.

— Powiedz, czemu go kopałeś. Przecież był już pokonany.

— Kiedy go przewróciłem, wygrałem pierwszą bitwę. Chciałem wygrać od razu wszystkie następne, żeby mnie zostawili w spokoju — nie mógł nic poradzić, był zbyt przestraszony, zbyt zawstydzony własnymi postępkami. Znowu się rozpłakał. Nie lubił płakać i rzadko to robił; teraz, w ciągu niecałej doby płakał już trzeci raz. I za każdym razem było gorzej. Zalewać się łzami przed mamą, tatą i tym człowiekiem — to potworne. — Zabraliście czujnik — powiedział. — Musiałem sam o siebie zadbać, prawda?