Выбрать главу

Delikatnie poklepałam grubaskę po policzku. Zamrugała i spojrzała na mnie spod półprzymkniętych powiek, jakby była krótkowidzem.

– Crystal – powiedziałam. Posłałam jej mój najwspanialszy anielski uśmiech. – Crystal, nie chcę być nieuprzejma, ale właśnie obłapiasz mojego chłopaka.

Opadła jej szczęka, wybałuszyła oczy.

– Chłopaka… – wychrypiała. – Na takich imprezach nie ma par.

– Cóż, jestem tu nowa. Jeszcze nie znam reguł. Ale tam skąd pochodzę, jedna kobieta nie obłapia chłopaka drugiej. W każdym razie nie na jej oczach. Zaczekaj chociaż, aż się odwrócę, dobra?

Dolna warga Crystal wyraźnie zadrżała. Jej oczy zaczęły wypełniać się łzami. Potraktowałam ją łagodnie, wręcz ulgowo, a mimo to była bliska łez. Co ona robiła w towarzystwie tych ludzi?

Madge podeszła i objąwszy Crystal ramieniem, odprowadziła ją. Przez cały czas mówiła coś łagodnym, uspokajającym głosem i poklepywała ją po okrytych jedwabiem ramionach.

– Bardzo zimne – rzuciła Rochelle i podeszła do barku pod ścianą.

Harvey także się oddalił w ślad za Madge i Crystal. Nawet się nie obejrzał.

Poczułam się, jakbym skopała niewinne szczenię. Phillip odetchnął głęboko i usiadł na kanapie. Splótł dłonie między kolanami. Usiadłam przy nim, obciągając starannie spódnicę.

– Chyba nie dam rady – wyszeptał.

Dotknęłam jego ramienia. Cały dygotał, te dreszcze ani trochę mi się nie spodobały. Nie zdawałam sobie sprawy, ile będzie kosztować go przyjście tutaj, i właśnie to sobie uświadomiłam.

– Możemy wyjść w każdej chwili – rzekłam.

Odwrócił się bardzo wolno i spojrzał na mnie.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Że nie musimy tu zostawać.

– Wyszłabyś stąd, nie uzyskawszy żadnych informacji, tylko dlatego, że ja mam z sobą problemy? – zapytał.

– Powiedzmy, że bardziej mi się podobasz jako ostry flirciarz. Zachowujesz się, jakbyś brał to wszystko piekielnie serio i wprawiasz mnie tym samym w niemałe zakłopotanie. Jeżeli nie dajesz rady, po prostu stąd chodźmy i już.

Zaczerpnął głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze i zatrząsł się jak pies po wyjściu z wody.

– Dam radę. Jeśli mam tu cokolwiek do powiedzenia, to powiem, że wytrzymam. Teraz przynajmniej mam wybór.

Teraz to ja na niego spojrzałam.

– Dlaczego wcześniej nie miałeś nic do powiedzenia? O jakim wyborze mówisz?

Odwrócił wzrok.

– Po prostu uznałem, że jeśli naprawdę tak bardzo ci zależy na przyjściu na tę imprezę, to muszę cię tutaj przyprowadzić.

– Nieprawda. Nie to miałeś na myśli. – Dotknęłam jego twarzy i zmusiłam, aby na mnie spojrzał. – Ktoś wydał ci rozkaz, abyś spotkał się ze mną tamtego dnia, prawda? Nie chodziło tylko o wyciągnięcie ode mnie informacji na temat Jean-Claude’a, mam rację?

Oczy miał rozszerzone i czułam pod palcami jego puls.

– Czego się boisz, Phillipie? Kto wydaje ci rozkazy?

– Anito, proszę, nie mogę…

Opuściłam dłoń na podołek.

– Jakie otrzymałeś rozkazy, Phillipie?

Przełknął ślinę, widziałam, jak jego jabłko Adama uniosło się i opadło.

– Mam nad tobą czuwać, dopilnować, abyś była bezpieczna, to wszystko.

Jego puls poniżej zasiniałego miejsca ukąszenia na szyi przyspieszył tempa. Oblizał nerwowo wargi, to nie był uwodzicielski gest. Kłamał. Pytanie brzmiało, do jakiego stopnia kłamał i czego dotyczyło kłamstwo?

Usłyszałam dochodzący z korytarza rozkoszny głos Madge. Zachowywała się jak na dobrą gospodynię przystało. Wprowadziła do salonu dwie osoby. Jedną z nich była kobieta o krótkich kasztanowych włosach i z przesadnie nałożonym makijażem, wyglądała, jakby umazała sobie powieki zieloną kredą. Drugą był Edward, uśmiechnięty, czarujący, jedną ręką obejmujący Madge w talii. Gdy wyszeptał jej coś do ucha, odpowiedziała głośnym, gardłowym śmiechem.

Zamarłam na moment. To było tak nieoczekiwane, że zamieniłam się w słup soli. Gdyby teraz wyjął pistolet, mógłby mnie sprzątnąć, gdy tak siedziałam w całkowitym bezruchu, z rozdziawionymi ustami. Co on tu robił, u licha?

Madge poprowadziła parę nowo przybyłych w stronę baru. Edward spojrzał na mnie przez ramię, posyłając mi cień uśmiechu, przy którym jego niebieskie oczy wydały się puste jak oczy lalki.

Wiedziałam, że moje dwadzieścia cztery godziny jeszcze nie minęły. Po prostu wiedziałam. Edward postanowił poszukać Nikolaos na własną rękę. Czy nas śledził? A może odsłuchał wiadomość od Phillipa na mojej automatycznej sekretarce?

– Co się stało? – spytał Phillip.

– Co się stało? – powtórzyłam. – Przyjmujesz od kogoś rozkazy, zapewne od jakiegoś wampira… – A w myślach dodałam „A tymczasem na imprezę wparowuje Śmierć we własnej osobie, udająca dziwoląga i poszukująca Nikolaos”. Edward mógł jej szukać tylko z jednego powodu. Aby ją zabić, o ile tylko zdoła.

Cóż, być może as wśród zabójców znajdzie w końcu godnego siebie przeciwnika. Zawsze chciałam być przy tym, kiedy Edward wreszcie poniesie porażkę. Chciałam zobaczyć ofiarę, która okaże się dla Edwarda zbyt trudna do pokonania. Widziałam tę ofiarę, i to z bliska. Gdyby Edward i Nikolaos spotkali się i wampirzyca zaczęłaby podejrzewać, że przyłożyłam do tego rękę… cholera. Cholera, cholera, cholera.

Powinnam wydać jej Edwarda. Bądź co bądź groził mi i z pewnością nie rzucał słów na wiatr. Był gotów torturować mnie, aby zdobyć potrzebne informacje. Czy byłam mu coś winna? Mimo to nie mogłam i nie chciałam tego zrobić. Żaden człowiek nie powinien wydawać drugiego potworom. Niezależnie z jakiego powodu.

Monica złamała tę zasadę i gardziłam nią za to. Myślę, że byłam dla Edwarda osobą, którą od biedy mógłby określić mianem swojej przyjaciółki. Jedynej jaką miał. Osobą, która wie, kim jesteś i czym się zajmujesz, a mimo to cię lubi. Lubiłam go pomimo, a może właśnie dlatego, że był tym, kim był. Czy lubiłam go, mimo iż wiedziałam, że zabiłby mnie, gdyby musiał? Tak. Nawet pomimo tego. Z pozoru to może się wydawać absurdalne jednak nie mogłam zaprzątać sobie głowy moralnością Edwarda. Jedyną osobą, o którą powinnam się martwić, byłam ja. Jedynymi moralnymi dylematami, które mogłam rozwiązać, były moje własne. Patrzyłam, jak Edward całuje się z Madge. Był lepszym aktorem ode mnie. A także lepszym kłamcą.

Ale nie zamierzałam go wydać i Edward zdawał sobie z tego sprawę. Na swój sposób on także mnie znał. Mógł postawić swoje życie na moją niezależność i to mnie wkurzało. Nie znoszę być wykorzystywana. Moja cnota stała się karą samą w sobie. Ale może, choć jeszcze nie wiedziałam jak, zdołam wykorzystać Edwarda, tak jak on wykorzystał mnie. Może zrobię użytek z faktu, że nie miał za grosz honoru, tak jak on pogrywał teraz na moim honorze.

Cóż, perspektywy były nader kuszące.

26

Kasztanowowłosa kobieta towarzysząca Edwardowi podeszła do kanapy i usiadła Phillipowi na kolanach. Zachichotała i oplotła go za szyję ramionami, delikatnie wymachując nogami. Jej dłonie nie zaczęły błądzić coraz niżej ani nie próbowała go rozebrać. Noc zapowiadała się ciekawie. Edward podążał za kobietą jak jasnowłosy cień. W ręku trzymał drinka, a jego twarz rozjaśniał szeroki uśmiech.

Gdybym go nie znała, nie powiedziałabym, że jest niebezpieczny. Edward kameleon. Przysiadł na podłokietniku kanapy, za kobietą, jedną ręką gładząc ją po ramieniu.

– Anito, poznaj Darlene – rzekł Phillip.

Skinęłam głową. Darlene zachichotała i zamajtała nogami.