Выбрать главу

– Chcesz go zobaczyć w akcji? – spytała.

Miałam nadzieję, że zrozumiałam ją opacznie. Zachowałam pokerową twarz. Chyba z powodzeniem, bo podeszła do mnie zachmurzona, z dłońmi opartymi na biodrach.

– No to jak… – spytała. – Chcesz zobaczyć występ swojego kochanka?

Przełknęłam ślinę. Z trudem. Zbierało mi się na mdłości. Może powinnam po prostu na nią zwymiotować. To byłaby dla niej dobra nauczka.

– Z tobą? – spytałam.

Podeszła jeszcze bliżej, trzymając ręce za plecami.

– Możesz to być ty. Wybór należy do ciebie.

Jej twarz prawie dotykała mojej. Oczy miała tak rozszerzone i niewinne, że zakrawało to wręcz na świętokradztwo.

– Ani jedno, ani drugie jakoś niezbyt mnie rajcuje – odparłam.

– Szkoda. – Podbiegła z powrotem do Phillipa. Był nagi, a jego opalone ciało wciąż wyglądało atrakcyjnie. Cóż znaczyło tych kilka kolejnych blizn?

– Nie wiedziałaś, że się tu zjawię, czemu więc ożywiłaś Phillipa? – spytałam.

Odwróciła się błyskawicznie.

– Przywołaliśmy go do życia, aby spróbował zabić Aubreya. Ofiary morderstw są takie zabawne, gdy starają się unicestwić swoich zabójców. Uznaliśmy, że damy mu szansę, gdy Aubrey będzie pogrążony we śnie. Aubrey jest w stanie poruszać się i reagować, gdy czuje się zagrożony. – Spojrzała na Edwarda. – Ale ty już to wiesz.

– Chciałaś doprowadzić do tego, aby Aubrey zabił go ponownie – stwierdziłam.

Skinęła głową.

– Aha.

– Ty suko – wycedziłam przez zęby.

Burchard wyrżnął mnie w brzuch kolbą strzelby i osunęłam się na kolana. Zaczęłam gorączkowo łapać powietrze, przez chwilę nie mogłam oddychać.

Edward nie odrywał wzroku od Zachary’ego, który mierzył w jego pierś z pistoletu. Z takiej odległości nie musiałeś być dobrym strzelcem ani nawet liczyć na łut szczęścia. Wystarczy nacisnąć spust, a na pewno kogoś zabijesz. Pif-paf i już.

– Mogę cię zmusić, abyś zrobiła to, co zechcę – rzekła Nikolaos.

Poczułam przypływ nowej dawki adrenaliny. Tego już było za wiele. Zwymiotowałam w kącie. To przez te nerwy i cios w brzuch. Z nerwami już sobie wcześniej radziłam, kolbą w brzuch dostałam po raz pierwszy.

– Ojojoj – mruknęła Nikolaos. – Czy aż tak przerażam?

Wreszcie zdołałam wstać.

– Tak – odparłam. Po co temu zaprzeczać?

Złączyła ręce.

– Pięknie – ucieszyła się. Wyraz jej twarzy zmienił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mała dziewczynka zniknęła i żadna ilość różowych sukienek z falbankami nie zdołałaby jej przywrócić. Oblicze Nikolaos wydłużyło się, zwęziło, stało się dziwnie obce. Oczy były jak dwa bezdenne jeziora.

– Usłysz mnie, Anito. Poczuj w swoich żyłach moją moc.

Stałam w bezruchu, wpatrując się w podłogę, a strach przepełniał moje ciało od stóp do głów. Czekałam na wrażenie, jakby jakaś niewidzialna siła próbowała wyrwać ze mnie duszę. Na burzę mocy, która pochłonie mnie bez reszty. Nic się nie wydarzyło.

Nikolaos zmarszczyła brwi. Mała dziewczynka powróciła.

– Ugryzłam cię, animatorko. Powinnaś czołgać się do mych stóp na każde moje skinienie. Co zrobiłaś?

Odmówiłam bezgłośnie krótką modlitwę i odpowiedziałam:

– Oczyściłam się. Wodą święconą.

Warknęła na mnie.

– Tym razem pozostaniesz z nami, aż zostaniesz ugryziona po trzykroć. Zajmiesz miejsce Theresy. Może wtedy z większą gorliwością zajmiesz się poszukiwaniem zabójcy wampirów.

Ze wszystkich sił starałam się nie spojrzeć na Zachary’ego. Nie żebym nie chciała go zdradzić, mogłam to zrobić i miałam taki zamiar, ale czekałam na odpowiedni moment. To było jak gra i należało rozegrać te partię z głową. Dzięki odpowiedniej zagrywce mogłam pozbyć się Zachary’ego, ale wciąż pozostaną jeszcze Burchard i Nikolaos. Zachary był najmniej groźny spośród graczy obecnych w tym pomieszczeniu.

– Nie sądzę – odparłam.

– A ja myślę, że tak, animatorko.

– Po moim trupie.

Rozłożyła szeroko ręce.

– Ależ ja chcę, żebyś umarła.

– I nawzajem – mruknęłam.

Zachichotała. Od tego dźwięku rozbolały mnie zęby. Gdyby naprawdę chciała mnie torturować, wystarczyło, żeby zamknęła się ze mną w jednym pokoju i zaczęła się śmiać. To dopiero byłoby piekło.

– Chodźcie, chłopcy i dziewczęta, pobawimy się w piwnicy. – Nikolaos ruszyła przodem. Burchard ruchem ręki nakazał nam, abyśmy poszli za nią. Zrobiliśmy to. Zachary i Burchard szli z tyłu. Phillip stał niepewnie pośrodku pomieszczenia, odprowadzając nas wzrokiem.

– Niech idzie za nami, Zachary – zawołała Nikolaos.

– Chodź, Phillipie, dołącz do nas – rzucił do niego Zachary.

Phillip odwrócił się i pomaszerował za nami, wzrok wciąż miał niepewny i zamglony.

– Jazda – warknął Burchard. Groźnie uniósł strzelbę i przestałam się ociągać.

– Zerkasz na swego kochasia, jakie to urocze – zawołała do mnie Nikolaos.

Do lochu było niedaleko. Gdyby spróbowali zakuć mnie tam w łańcuchy, rzucę się na nich. Zmuszę ich, aby mnie zabili. W tej sytuacji najlepiej będzie, jeśli zaatakuję Zachary’ego. Burchard mógłby mnie zranić lub pozbawić przytomności, a to nie byłoby dla mnie dobre rozwiązanie. Wolałam nawet o tym nie myśleć.

Nikolaos pierwsza zeszła po schodach i wprowadziła nas do pomieszczenia. Cóż za wspaniały dzień na paradę.

Phillip wciąż szedł za nami, ale wyraźnie się rozglądał, jakby zaczynał orientować się w sytuacji. Wtem zastygł w bezruchu, wpatrując się w miejsce, gdzie zabił go Aubrey. Wyciągnął rękę, aby dotknąć ściany. Przyłożył ją płasko do kamiennej powierzchni, wodząc po niej palcami, a potem kilka razy zacisnął dłoń w pięść i rozprostował palce, jakby chciał odzyskać w niej czucie. W chwilę później uniósł rękę do szyi i odnalazł bliznę. Krzyknął przeraźliwie. Echo tego krzyku odbiło się wśród ścian.

– Phillipie – powiedziałam.

Burchard wycelował we mnie strzelbę. Phillip skulił się w kącie, opuścił głowę i oplótł kolana ramionami. Z jego ust dobywał się rozdzierający szloch.

Nikolaos zaśmiała się.

– Przestań, przestań! – Chciałam podejść do Phillipa, ale Burchard przytknął mi lufę strzelby do piersi. Wrzasnęłam mu prosto w twarz: – No, strzelaj! Rozwal mnie, do cholery! Nawet śmierć będzie lepsza niż ten koszmar!

– Dość – rzuciła Nikolaos. Podeszła do mnie, a ja zaczęłam się cofać. Nie zatrzymała się, zmuszając mnie do cofnięcia się pod samą ścianę. – Nie chcę, żebyś zginęła, Anito, ale chcę, żebyś cierpiała. Zaszlachtowałaś Wintera tym swoim małym nożykiem. Zobaczmy, na co naprawdę cię stać.

Odstąpiła ode mnie.

– Burchardzie, oddaj jej noże.

Nawet się nie zawahał ani nie zapytał dlaczego. Po prostu podszedł i oddał mi je, zwrócone rękojeścią w moją stronę. Ja też o nic nie pytałam. Wzięłam je i już.

Nagle Nikolaos znalazła się tuż obok Edwarda. Ten zaczął się odsuwać.

– Zachary, jeśli znowu się poruszy, zabij go.

Zachary podszedł, aby stanąć bliżej, z wycelowaną bronią.

– Na kolana, śmiertelniku – wycedziła.

Edward nie usłuchał. Spojrzał na mnie. Nikolaos kopnęła go pod kolano tak mocno, że aż stęknął. Ukląkł na jedno kolano, a mistrzyni schwyciła go za prawą rękę i wykręciła ją mocno do tyłu. Jej druga szczupła dłoń zacisnęła się na gardle Edwarda.

– Jeśli się ruszysz, śmiertelniku, rozerwę ci gardło. Czuję twój puls trzepoczący jak motyl pod moją dłonią. – Zaśmiała się i wypełniła loch ciepłym, przeszywającym do szpiku kości odgłosem.