Выбрать главу

– A teraz, Burchard, pokaż jej, jak należy obchodzić się z nożem.

Burchard podszedł do przeciwległej ściany, gdzie u szczytu schodów znajdowały się drzwi. Położył strzelbę na podłodze, odpiął pas z mieczem i także go odłożył. Następnie wydobył długi nóż o niemal trójkątnym ostrzu. Wykonał kilka szybkich ruchów, aby rozciągnąć mięśnie, a ja stanęłam naprzeciw niego.

Umiem posługiwać się nożami. I całkiem nieźle nimi rzucam; sporo ćwiczę. Większość ludzi boi się noży. Jeśli pokażesz im, że jesteś w stanie pokroić kogoś na kawałki, zwykle zaczynają się ciebie bać. Burchard nie zaliczał się do większości. Przyjął miękką pozycję, stając na lekko ugiętych nogach, trzymając nóż luźno, lecz pewnie w prawej dłoni.

– Będziesz walczyć z Burchardem, animatorko, albo ten śmiertelnik zginie.

Szarpnęła Edwarda za rękę, dość mocno, ale on nawet nie pisnął. Wątpię, aby krzyknął, nawet gdyby wyłamała mu ramię ze stawu.

Wsunęłam jeden z noży do pochewki na prawym przedramieniu. Walka dwoma nożami może wyglądać atrakcyjnie, ale nigdy nie udało mi się opanować tej techniki po mistrzowsku. Jak wielu ludziom, nawiasem mówiąc. Burchard też nie miał dwóch noży.

– Czy to ma być walka na śmierć i życie? – spytałam.

– Nie zdołasz zabić Burcharda, Anito. Nie łudź się. Burchard ma cię tylko trochę naruszyć. Posmakuj stali, bez obawy, nie zrani cię za bardzo. Nie chcę, abyś straciła zbyt wiele krwi. – W jej głosie pojawiła się żartobliwa nuta, ale nie trwało to długo. Jej głos przetoczył się przez wnętrze lochu niczym huragan. – Chcę zobaczyć, jak krwawisz.

Świetnie.

Burchard zaczął chodzić przede mną po łuku, ja starałam się przez cały czas mieć za plecami ścianę. W pewnej chwili skoczył naprzód, jego nóż błysnął złowrogo. Nie odskoczyłam w tył, lecz zwinnie uchyliłam się przed pchnięciem i gdy skrócił dystans, cięłam na odlew. Mój nóż przeciął tylko powietrze. Burchard znów znalazł się poza moim zasięgiem i patrzył na mnie. Miał za sobą jakieś sześćset lat praktyki. Nie mogłam mu dorównać. Nie miałam o czym marzyć.

Uśmiechnął się. Skinęłam lekko głową. Odpowiedział tym samym. Może to miał być wyraz szacunku dwojga wojowników. Albo to, albo zwyczajnie się ze mną bawił. Zgadnijcie, na co stawiałam?

Nagle jego nóż świsnął tuż obok, rozcinając mi skórę na ramieniu. Smagnęłam moim nożem w bok, trafiając go ukośnie w brzuch. Nie próbował uskoczyć. Wpadł na mnie. Uchyliłam się przed jego pchnięciem i odsunęłam się od ściany. Uśmiechnął się. Cholera, chciał wyciągnąć mnie na środek sali. Miał dwa razy dłuższy zasięg ramion ode mnie.

Ból w ramieniu poczułam nagle i był naprawdę przejmujący. Ale na płaskim brzuchu Burcharda także pojawiła się karmazynowa szrama. Uśmiechnęłam się do niego. W jego oczach dostrzegłam coś dziwnego. Niepokój? Niezdecydowanie? Czyżby wielki wojownik poczuł respekt wobec mnie? Miałam taką nadzieję.

Cofnęłam się pod ścianę. To było absurdalne. Umrzemy oboje, kawałek po kawałku. A co mi tam. Rzuciłam się na Burcharda, tnąc zamaszyście z boku na bok. Zaskoczyłam go i odsunął się w tył. Przyjęłam taką samą jak on niską pozycję i zaczęliśmy krążyć naprzeciw siebie.

Powiedziałam:

– Wiem, kto jest mordercą.

Burchard uniósł brwi.

– Co powiedziałaś? – wtrąciła się Nikolaos.

– Wiem, kto zabija wampiry.

Burchard nagle przyskoczył do mnie, jednym cięciem rozpłatał materiał mojej bluzki. Nawet nie zabolało. Tylko się ze mną bawił.

– Kto to jest? – warknęła Nikolaos. – Gadaj albo zabiję tego śmiertelnika.

– Oczywiście – odparłam.

– Nie! – krzyknął Zachary. Odwrócił się, aby do mnie strzelić. Kula świsnęła tuż nad moją głową. Burchard i ja runęliśmy na ziemię. Edward krzyknął. Poderwałam się z podłogi, aby do niego podbiec. Ramię miał wykręcone pod nieprawdopodobnym kątem, ale żył.

Pistolet Zachary’ego wypalił dwa razy, a w chwilę później Nikolaos wyrwała mu go z ręki i cisnęła broń na podłogę. Energicznym ruchem schwyciła Zachary’ego i przyciągnęła do siebie, zmuszając, aby zgiął się wpół; jej głowa zaczęła pochylać się coraz niżej, usta rozwarły się.

Zachary krzyknął.

Burchard podniósł się na klęczki, obserwując przebieg wydarzeń. Wbiłam mu nóż w plecy. Ostrze z głuchym odgłosem zagłębiło się po rękojeść. Burchard wyprężył się jak struna, sięgnął ręką za siebie, usiłując wyrwać ostrze. Nie czekałam, by przekonać się, czy tego dokona. Wyjęłam drugi nóż i zatopiłam z boku w jego szyi. Krew chlusnęła mi na rękę, kiedy wyrwałam ostrze z rany. Ponownie dźgnęłam go w gardło i wtedy, dopiero wtedy, bardzo powoli osunął się na posadzkę. Upadł na twarz i znieruchomiał.

Nikolaos upuściła Zachary’ego na podłogę i odwróciła się, twarz miała całą we krwi, przód sukienki czerwony i wilgotny. Krew plamiła jej białe legginsy. Zachary miał rozszarpane gardło. Leżał, ciężko dysząc, na podłodze, ale wciąż jeszcze się poruszał; żył.

Nikolaos spojrzała na ciało Burcharda, a potem wrzasnęła przeraźliwie, jej krzyk odbił się rozdzierającym echem wśród kamiennych ścian lochu. Rzuciła się na mnie, wyciągając obie ręce do przodu. Cisnęłam nożem, ale odbiła lecące w jej stronę ostrze niedbałym machnięciem ręki. W chwilę później wpadła na mnie, wskutek zderzenia straciłam równowagę i przewróciłam się. Nikolaos zwaliła się na mnie. W dalszym ciągu krzyczała na całe gardło. Odchyliła mi głowę w bok. Żadnych mentalnych sztuczek, jedynie brutalna siła.

Wrzasnęłam.

– Nieeeeeee!

Padły strzały, a ciało Nikolaos drgnęło raz i drugi. Wstała ze mnie i wtedy poczułam wiatr. Zaczął wiać wewnątrz lochu niczym zwiastun nadciągającej burzy.

Edward oparł się o ścianę, trzymając w dłoni pistolet Zachary’ego.

Nikolaos skoczyła w jego stronę, a Edward, nie mrugnąwszy nawet powieką, wpakował w jej drobne ciałko cały magazynek. Nawet jej nie spowolnił.

Usiadłam i patrzyłam, jak mistrzyni zbliża się do Edwarda. Rzucił w nią bezużytecznym już pistoletem. Zaraz potem dopadła go i ponownie przewróciła na podłogę.

Leżący nieopodal miecz był niemal tak duży jak ja. Wysunęłam go z pochwy. Ciężki, niewygodny, z trudem mogłam go utrzymać. Uniosłam go nad głową, opierając oręż płazem o ramię, i pobiegłam w stronę Nikolaos.

Mistrzyni tymczasem zawołała podniesionym, śpiewnym głosem:

– Będziesz mój, śmiertelniku! Już ja się o to zatroszczę! Będziesz mój!

Edward krzyknął. Nie wiedziałam dlaczego. Uniosłam miecz, a jego ciężar sprawił, że ostrze opadło ukośnie w dół, dokładnie tak jak to sobie obmyśliłam. Klinga pogrążyła się w szyi Nikolaos z nieprzyjemnym, wilgotnym chrzęstem. Metal zgrzytnął o kość. Wyrwałam ostrze z rany. Sztych miecza ze zgrzytem poszorował po posadzce.

Nikolaos odwróciła się do mnie i zaczęła się podnosić. Dźwignęłam miecz i cięłam na odlew, wkładając w ten ruch cały ciężar mego ciała. Trzasnęła kość, a ja wylądowałam na podłodze, podczas gdy Nikolaos znalazła się na klęczkach. Jej głowa trzymała się już tylko na paru strzępach skóry i tkanek. Mrugnęła do mnie i ponownie spróbowała wstać.

Krzyknęłam donośnie i włożyłam w trzeci cios wszystko, na co było mnie stać. Trafiłam ją między piersi i pchnęłam miecz, wbijając ostrze w ciało i równocześnie spychając Nikolaos w tył.

Buchnęła krew. Przyszpiliłam ją do ściany. Miecz przebił Nikolaos na wylot, sztych pozostawił na ścianie głęboką rysę, gdy mistrzyni osunęła się na podłogę.

Uklękłam obok trupa. Tak, trupa. Nikolaos nie żyła!

Spojrzałam na Edwarda. Miał na szyi krew.