– Mam nadzieję, że kiedyś ktoś tak się wyrazi o mnie. – Spencer usiadł na kanapie, w gabinecie ojca i, wzdychając głęboko, przejechał dłonią po włosach. Miał za sobą długi dzień… długi tydzień… długą wojnę… na samą myśl, co go teraz czeka, poczuł przygnębienie.
– Postąpiłeś słusznie, Spencerze. Nigdy nie miej co do tego żadnych wątpliwości.
– Skąd możesz być tego tak pewny? – zapytał. Nie jestem Robertem, tato… Jestem sobą… – pomyślał. Ale wiedział, że nie może tego powiedzieć.
– A jeśli nie spodoba mi się praca w firmie Anderson, Vincent & Sawbrook?
– Wtedy zatrudnisz się w biurze prawnym jakiejś korporacji. Jako absolwent prawa możesz robić niemal wszystko. Rozpocząć praktykę prawniczą, prowadzić interesy… zająć się polityką… – Ostatnie słowa wymówił z nadzieją w głosie. Marzył, by jego syn został politykiem, a Spencer idealnie nadawał się do tej roli. Tak jak kiedyś jego brat Robert, z którym wiązali takie nadzieje. Zniweczyła je przedwczesna śmierć ich starszego syna. – Barbara świetnie wygląda, prawda?
– Tak. – Spencer skinął głową, zastanawiając się, czy ojciec w ogóle go zna. – Jak sobie radzi?
– Początkowo było jej bardzo ciężko. Ale zdaje się, że powoli odzyskuje równowagę – powiedział i odwrócił się na moment, by syn nie zobaczył w jego oczach łez. – Wszyscy powoli ją odzyskujemy. – Odwrócił się do Spencera i uśmiechnął się. – Wynajęliśmy dom na Long Island. Pomyśleliśmy z matką, że może chciałbyś nieco odpocząć. Barbara z dziećmi będzie tam do końca sierpnia.
Dziwnie się czuł z powrotem na łonie rodziny. Nie był pewien, czy to dla niego odpowiednie miejsce… Kiedy poszedł na wojnę, miał dwadzieścia dwa lata. Przez ten czas wiele się zmieniło. Przede wszystkim on się zmienił. Nagle poczuł się tak, jakby wrócił, by wieść nie swoje życie, tylko swego starszego brata.
– To miło z waszej strony. Ale nie wiem, czy będę miał czas, kiedy już zacznę pracować.
– Przecież zostaną ci weekendy.
Spencer skinął głową. Spodziewali się, że znów będzie małym chłopcem, ich najmłodszym synem. Odniósł wrażenie, jakby w drodze z Kalifornii do domu zgubił gdzieś swoje własne życie.
– Zobaczymy. W tym tygodniu muszę sobie znaleźć jakieś mieszkanie.
– Możesz zamieszkać z nami, zanim staniesz na nogach.
– Dziękuję, tato. – Uniósł wzrok i po raz pierwszy uderzyło go to, że ojciec bardzo się postarzał; dotąd żył nadziejami, które umarły wraz ze śmiercią Roberta. Spytał, wiedziony ciekawością: – Czy Barbara spotyka się z kimś? – Ostatecznie minęły już trzy lata, a ona była całkiem ładną dziewczyną. Idealnie pasowała do Roberta. Ambitna, opanowana, inteligentna, starannie wychowana; jednym słowem – wymarzona żona dla przyszłego polityka.
– Nie wiem – szczerze odparł ojciec. – Nie rozmawiamy o tym. Od czasu do czasu powinieneś ją zabrać gdzieś na kolację. Prawdopodobnie wciąż czuje się samotna.
Spencer pokiwał głową. Chciał się również zobaczyć ze swymi bratanicami, ale teraz miał co innego na głowie.
Wieczorem padł na łóżko kompletnie wyczerpany. To, co go tu czekało, zdawało się walić na niego z miażdżącą siłą.Kiedy położył się spać, chciało mu się płakać. Czuł się jak małe dziecko, które zgubiło się w drodze do domu. Jedno wiedział na pewno: musi znaleźć sobie mieszkanie, musi znaleźć swoją własną drogę w życiu, i to szybko.
Rozdział szósty
Pozostałą część lata Crystal pomagała na ranczo i zabawiała dziecko Becky. Toma nigdy nie było w domu. Oglądał z Tadem winnice albo wyjeżdżał z kolegami do miasta. Jared każdą wolną chwilę spędzał ze swą dziewczyną w Calistoga. Nagle okazało się, że Crystal jest zupełnie sama, nie miała z kim zamienić choćby paru słów. Zaczęła coraz częściej odwiedzać Hiroko. Zastawała ją przy lekturze, szyciu albo rysowaniu piórkiem. Hiroko była łagodną istotą o czułym sercu. Kultura, z której się wywodziła, fascynowała Crystal. Przyjaciółka nauczyła ją więc origami (origami – japońska sztuka wykonywania kunsztownych składanek (wyginanek) z papieru wyobrażających ptaki, motyle, kwiaty itd. – przyp. tłum.) i jak pisać haiku (haiku (hokku) – forma wiersza japońskiego o trzech nierymowanych wersach (po 5, 7 i 5 sylab) i treści epigramatycznej albo, zwłaszcza od końca XIX v., nastrojowej, związanej zazwyczaj z którąś z pór roku – przyp. tłum.). Hiroko nie lubiła się chwalić przed innymi jak typowa Amerykanka. Była cicha, spokojna, delikatna. I, podobnie jak Crystal, bardzo samotna. Wciąż nie miała przyjaciół wśród krewnych Boyda. Zrozumiała, jak głęboka jest ich niechęć, i przypuszczała, że nigdy się to już nie zmieni. Tym bardziej była wdzięczna Crystal za towarzystwo i obie kobiety serdecznie się zaprzyjaźniły.
Kiedy rozpoczął się nowy rok szkolny, Crystal często odwiedzała Hiroko. Spędzała u niej długie godziny, siedząc przed kominkiem lub odrabiając lekcje. Nie lubiła wracać do swego domu. Zresztą matka i tak zawsze była u Becky, a babka wiecznie ją karciła. Jedyną osobą, która kiedykolwiek miała dla niej miłe słowo, był ojciec. Ostatnio znów zapadł na zdrowiu. Po Dniu Dziękczynienia (Dzień Dziękczynienia – święto narodowe obchodzone w ostatni czwartek listopada ku czci pierwszych kolonizatorów – przyp. tłum.) Crystal zwierzyła się Hiroko, że bardzo martwi się jego stanem. Był blady, przemęczony i ciągle kaszlał. Nie kryła swego przerażenia. Człowiek, który wydawał jej się niepokonany, niknął w oczach. Znów dostał zapalenia płuc i od tygodni nie wychodził z domu. Crystal najchętniej nie odstępowałaby go ani na krok. Wiedziała, że jeśli go kiedyś zabraknie, całe jej życie straci wszelki sens. Był jej stróżem, sprzymierzeńcem, zagorzałym obrońcą; wszyscy wiecznie na nią napadali, łajali za byle drobiazg, wymyślali za to, że jest inna. Nie odpowiadało jej takie życie, jakie wiodła Becky. Nie chciała całe dnie przesiadywać w kuchni, pijąc kawę i piekąc ciasteczka, nie chciała plotkować z innymi kobietami ani poślubić kogoś takiego jak Tom i rodzić mu dzieci. W ciągu tych dwóch lat Tom Parker roztył się i wiecznie cuchnęło od niego piwem, z wyjątkiem weekendów, kiedy śmierdział whisky.
Crystal wiedziała, że różni się od innych ludzi. Zawsze czuła swą odmienność i wiedziała, że ojciec też jest tego świadom. I Hiroko. Już dawno temu zwierzyła się tej spokojnej Japonce, że czasami marzy o graniu w filmie. Ale teraz w żaden sposób nie mogła opuścić swego ojca. Nie zostawiłaby go za nic w świecie. Ale może kiedyś nadejdzie taki dzień… sny o Hollywood nigdy jej nie opuszczały… ani wspomnienia o Spencerze. Ale nigdy nie wyznała Hiroko lub Boydowi, co czuje do Spencera, choć mówiła im o wszystkim. Byli jej najbliższymi przyjaciółmi i często ich odwiedzała. Hiroko stała się jej jedyną powierniczką i Crystal bardzo się do niej przywiązała, znajdując w niej serdeczność, jakiej nie doznawała od nikogo więcej, poza swym ojcem.
Zwierzała się Hiroko ze swych obaw, że nigdy nie wyrwie się stąd, że żadne z jej marzeń się nie ziści. Choć z drugiej strony kochała dolinę. Jej uczucia do ranczo w zawiły sposób splatały się z miłością do ojca. Kochała tę ziemię, drzewa, łagodne wzgórza i góry, wznoszące się w oddali. Kochała nawet zapach tych okolic, szczególnie intensywny wiosną, kiedy wszystko było takie świeże i nieskazitelne, a deszcze nadawały zieleni odcień szmaragdu. Spędzenie całego życia w dolinie nie było może najgorszą rzeczą, jaką sobie można wyobrazić, nawet jeśli oznaczało to rezygnację z marzenia o graniu w filmie. Nie chciała tylko na pewno poślubić nikogo takiego jak Tom Parker. Na samą myśl o tym przechodziły ją ciarki.