Выбрать главу

– Na pewno? – Spojrzała na niego drwiąco.

– Możesz być spokojna. – Przyciągnął ją do siebie i pocałował.

Ta jej cholerna pewność siebie sprawiała, że miał ochotę uwieść ją, by pokazać, kto tu rządzi, kto panuje nad sytuacją, i że jeśli ktoś ma tu coś do powiedzenia, to na pewno nie jest to Elizabeth Barclay. Ale znów wszystko wyszło na opak. Przebywanie z nią przypominało igranie z ogniem. Później nigdy nie był pewien, kto kogo uwiódł. Wiedział jedynie, że doszło między nimi do zbliżenia, które dało mu satysfakcję. Jej ciało obudziło w nim pożądanie i namiętność. Czuł przemożną chęć zapanowania nad nią, przynajmniej w łóżku. Okazała się dobrą kochanką. Wcale się nie zdziwił, że Elizabeth nie jest dziewicą.

Odwiozła go na lotnisko. Spoglądał na nią dłuższą chwilę, nie wiedząc, co powinien zrobić. Potrzebował czasu na zastanowienie. Chciał jak najszybciej znaleźć się w Nowym Jorku.

– W przyszłym tygodniu wracam do szkoły.

Pocałował ją delikatnie. Znów zapragnął się z nią kochać. Był zły na samego siebie, że dostał się w jej moc. Okazało się, że jest silniejsza od niego.

– Zadzwonię do ciebie.

Kiedy wsiadł do samolotu, pomachał jej ręką. Widział, jak stała w letniej sukience i kapeluszu o szerokim rondzie i szukała go wzrokiem. Pomyślał, że już nigdy nie uda mu się od niej uciec. Ale teraz nie był już pewien, czy tego chce. Może miała rację. Może potrafiłaby mu pomóc znaleźć to, czego szukał. Już niczego nie wiedział na pewno, a najgorsze było to, że kiedy wylądował w zasypanym śniegiem Nowym Jorku, poczuł, że mu jej brakuje.

Rozdział jedenasty

Tamtego roku Boże Narodzenie na ranczo upłynęło w przygnębiającej atmosferze. Była to pierwsza Gwiazdka od śmierci Tada i wyglądało na to, że wraz z jego odejściem świat pozbawiony został wszelkiej radości. Becky z dziećmi spędziła ten dzień u nich, Tom pojawił się w porze obiadu, cuchnąc alkoholem, i zaczął otwarcie wodzić wzrokiem za Crystal. Po jego wyjściu Becky wybuchnęła płaczem, oskarżając swoją siostrę o flirtowanie z jej mężem. Crystal aż zaniemówiła. Nie była w stanie nawet powiedzieć, jak go nie znosi.

Nazajutrz cała rodzina udała się do kościoła. Matka płakała gorzko, wspominając swego zmarłego męża. Odkąd została wdową, w jej życiu zaszły ogromne zmiany. Jedyną pociechą był dla Crystal śpiew podczas mszy. Po nabożeństwie wrócili do domu, a Crystal cicho wymknęła się, by zanieść upominki dla Boyda i Hiroko. Mała Jane miała już osiem miesięcy. Raczkowała po całym pokoju, gaworząc radośnie i wdrapując się na kolana Crystal. Websterowie mieli małą choinkę. Crystal dała im prezenty. Zrobiła dla Hiroko sweter na drutach, a dla Boyda – szalik. Dla Jane kupiła lalkę. Dziewczynka natychmiast zaczęła z zapałem gryźć nową zabawkę. Crystal czuła się u Websterów lepiej niż wśród swoich najbliższych. Ich dom przepełniała miłość i życzliwość, w przeciwieństwie do złowrogiej ciszy, zalegającej dom na ranczo. Becky wiedziała, że Tom ją zdradza, słyszała plotki o nim i Ginny Webster, ale winą za wszystko obarczała Crystal, jakby to ona była przyczyną całego zła. Często zarzucała swojej siostrze, że kokietuje jej męża, a Olivia nieraz oskarżała młodszą córkę, że prowokuje Toma. Doprowadzały tym Crystal do łez. Nic nie zrobiła, by zasłużyć sobie na takie oskarżenia, ale była wobec nich bezradna.

Nawet Jared odwrócił się od swej siostry. Jeden z kolegów powiedział mu, że Crystal odwiedza Boyda i Hiroko. Kilka razy groził, że o wszystkim doniesie matce. Wszyscy zachowywali się tak, jakby jej nienawidzili. Z trudem wytrzymywała tę atmosferę wrogości i odprężała się tylko wtedy, kiedy była u Websterów.

– Co ja im takiego zrobiłam? – Któregoś wieczoru popłakała się u nich, udręczona całym dniem, spędzonym w domu na ranczo. – Dlaczego mnie nienawidzą? – Robiła, co jej kazali, ciężko pracowała, rzadko im się sprzeciwiała, a mimo to jakby zawzięli się, by ją pognębić.

– Bo jesteś inna – powiedział cicho Boyd, a Hiroko wzięła dziecko na ręce. – Różnisz się od nich wyglądem, sposobem myślenia. Zawsze byłaś inna. A teraz zabrakło ojca, który chronił cię przed nimi wszystkimi.

Wiedziała, że Boyd ma rację, ale nie mogła się pogodzić z taką niesprawiedliwością. Czy kiedykolwiek zrobiła im coś złego? Nie. Ale była zbyt piękna. Przypominała dziką różę na łące pełnej chwastów, więc postanowili ją zniszczyć.

Życie tutaj stało się nie do zniesienia, ale nie miała dokąd pójść, o czym równie dobrze wiedzieli Boyd i Hiroko, jak i Crystal. Mogła jedynie opuścić dolinę, ale najpierw chciała skończyć szkołę. Obiecała to swemu ojcu. Wciąż marzyła o wyjeździe do Hollywood, lecz na razie było jeszcze na to za wcześnie. Postanowiła najpierw ukończyć szkołę, jeśli oczywiście uda jej się wytrwać. Choć właściwie nie mogła już wytrzymać. Nie zamierzała pozwolić, by tacy ludzie jak Olivia i Tom Parker kierowali jej życiem. Odziedziczyła charakter po swym ojcu. Nie zamierzała się poddać. Ale postanowiła, że kiedy tylko ukończy szkołę, wyjedzie stąd. Było jej obojętne dokąd, wiedziała tylko, że musi opuścić dolinę. Wiedziała, że teraz, kiedy zabrakło ojca, musi opuścić dolinę bez względu na to, jak bardzo ją kocha. Musi stąd uciec, zanim ktoś ją skrzywdzi. Potrzebowała pieniędzy, aby zrealizować swój zamiar.

W styczniu zaczęła więc pracować w mieście jako kelnerka. Nawet to wywołało wściekłość matki. Olivia nazwała ją ladacznicą i flądrą, oskarżyła o to, że spotyka się z mężczyznami, a przecież jedynie usługiwała do stołów w przydrożnej gospodzie. Od czasu do czasu do gospody zaglądał jej szwagier i wyżywał się wtedy na Crystal. Kiedy pojawiał się Tom, starała mu się zejść z drogi i szła do kuchni zmywać naczynia. Goście zazwyczaj byli dla niej grzeczni, dostawała sute napiwki, a czasem niedwuznaczne propozycje. Zawsze udawała głupią, a kiedy nie było innego wyjścia – bez ogródek odmawiała. Właściciel restauracji lubił ją i dbał o to, by żaden z gości nie posunął się za daleko. Lubił zawsze jej ojca. Natomiast o Tomie Parkerze nie miał najlepszego zdania i nie podobał mu się sposób, w jaki Tom ją traktował.

Nieraz mówił Crystal, by trzymała się od Parkera z daleka, szczególnie kiedy ten sobie popił. Często sam odwoził ją do domu, by mieć pewność, że bezpiecznie dotarła na ranczo. Crystal trzymała zarobione pieniądze pod łóżkiem. Pod koniec kwietnia miała już zaoszczędzone czterysta dolarów. Była to jej przepustka do Hollywood, przepustka do wolności. Strzegła pieniędzy jak źrenicy oka, późno w nocy przeliczała je w świetle księżyca, zamknąwszy uprzednio drzwi do swojej sypialni na klucz. Cierpliwie czekała na chwilę, kiedy wreszcie będzie mogła stąd wyjechać. I choć wiedziała, że jej oczekiwanie nie potrwa już długo, każdy dzień zdawał się wlec w nieskończoność.

Mała Jane skończyła roczek. Pewnego pogodnego, niedzielnego poranka Crystal wybrała się z wizytą do Websterów. Spędziła z nimi cały dzień, w drogę powrotną do domu wyruszyła dość późno. Postanowiła jechać na skróty, przez pola. Wdychając przesycone wonią powietrze, śpiewała sobie cicho swoje ulubione stare ballady. Po raz pierwszy od długiego czasu czuła się lepiej. Od śmierci ojca upłynął przeszło rok, ból po jego stracie nie wydawał się już tak dotkliwy. Była silna, młoda i pełna życia, z optymizmem spoglądała w przyszłość.

Wprowadziła konia do stajni i właśnie zdejmowała z niego siodło, nucąc sobie pod nosem, gdy usłyszała z tyłu jakiś hałas. Odwróciła się przestraszona. Zobaczyła Toma, siedzącego na worku obroku i pociągającego whisky z butelki.

– Miło spędziłaś dzień, siostrzyczko? – W jego spojrzeniu kryło się coś groźnego. Odwróciła wzrok, udając, że tego nie zauważyła, ale kiedy odkładała uzdę, ręce jej się trzęsły. Usłyszała tuż za sobą jego kroki. – Dokąd jeździsz na tej starej szkapie? Masz w mieście chłopaka?