Выбрать главу

– Nie. – Odwróciła się i stanęła z nim twarzą w twarz. Miał przekrwione oczy, trzymał do połowy opróżnioną butelkę. – Byłam z wizytą u znajomych.

– Znów u tej Japonki? – Jego też doszły plotki o potajemnych spotkaniach Crystal z Websterami. Powtórzył je Becky, a ta o wszystkim powiedziała matce.

– Nie – skłamała. – U szkolnej koleżanki.

– Tak? A u której to? – Głos miał ochrypnięty z przepicia. Crystal, choć z pozoru była spokojna, w środku cała dygotała.

– Nieważne. – Kiedy ruszyła do wyjścia, chwycił ją mocno za ramię. Nie spodziewała się tego. Poleciała do tyłu, potknęła się o jego nogę i z największym trudem utrzymała równowagę.

– Dokąd ci tak śpieszno?

– Muszę iść do domu. – Chciała mu spojrzeć prosto w oczy, ale bała się. Choć była wysoka, nie mogła się mierzyć z Tomem Parkerem. Lubił się chełpić, że jest silny jak tur, a kiedy trzeba – to jeszcze silniejszy.

– Do mamusi… czyż to nie rozkoszne? – powiedział drwiąco. – Do domu, do mamusi. I tak na ciebie nie czeka. Jest u Becky. Ta głupia suka znów chodzi z brzuchem. Jezu, można by pomyśleć, że się wreszcie przez te lata czegoś nauczyła. Rzadko to robimy, ale wystarczy, że ją tknę, a zaraz jest w ciąży.

Crystal ze zrozumieniem pokiwała głową, próbując się oswobodzić z uścisku, ale Tom trzymał ją mocno, wcale nie ukrywając, że nie zamierza jej puścić, przynajmniej nie zaraz.

– Powiedziałem ci, żebyś została, prawda? – Skinęła głową, bo strach odebrał jej mowę. Miała siedemnaście lat i jeszcze nigdy nie zetknęła się bezpośrednio z przemocą. Słabą pociechą była świadomość, że gdyby jej ojciec żył, zabiłby Toma. – Chcesz się napić?

– Nie, dziękuję. – Potrząsnęła głową. Ze strachu zbladła jak ściana.

– Później podziękujesz – przytrzymał obie ręce Crystal jedną dłonią a drugą przytknął jej butelkę do ust i przechylił. Część whisky wylała się na bluzkę, ale choć dziewczyna się opierała, Tomowi udało się wlać jej przez zaciśnięte zęby sporą porcję gorzkiego napoju.

– Przestań! Zostaw mnie… puść moje ręce!

Zarechotał, upajając się. bezsilnością Crystal. Oczy dziewczyny napełniły się łzami. W pewnej chwili Tom popchnął ją na stertę siana.

– Rozbieraj się.

– Tom… proszę… – Wstała i zaczęła się cofać, ale złapał ją za nogi i przewrócił na ziemię. Uklęknął i rzucił butelkę w kąt. Stajnię wypełnił odór taniej whisky. – Błagam… nie… – Nie powiedziała mu, że jest dziewicą. Nie wiedziała, co mu powiedzieć. Kiedy rozdarł jej bluzkę, wybuchnęła płaczem.

– Nie udawaj takiej świętej, siostrzyczko. No, bądź dobrą dziewczynką dla swojego brata.

– Nie jesteś moim bratem… przestań! – Zwinęła dłoń w pięść i uderzyła go z całej siły, jakby walczyła o życie. Trafiła między oczy. Aż jęknął. Chwycił ją i wymierzył siarczysty policzek. Uderzył Crystal tak mocno, że na chwilę odebrało jej dech.

– Ty dziwko! Powiedziałem, żebyś się rozebrała! – Jedną ręką zaczął ściągać dziewczynie dżinsy, drugą przygważdżał ją do ziemi, opierając na dłoni cały ciężar ciała. Myślała, że za chwilę złamie jej ramię. Ale nie zwracała uwagi na ból. Prędzej zginie, niż pozwoli mu się wziąć. Walczyła jak lwica, lecz nie stanowiła godnego przeciwnika. Raz za razem powalał Crystal na ziemię, przeklinając i wyzywając ją od najgorszych. W pewnej chwili rozległ się odgłos rozrywanego materiału. Zdarł z dziewczyny spodnie, obnażając jej jasne uda. Cała dygotała.

– Nie… Tom… błagam… – Nie zważając na szloch, ściągnął jej majtki. Jedną dłonią cały czas przytrzymywał ręce Crystal wysoko nad głową, a kolanami ściskał uda. Nie przejmując się płaczem i błagalnymi prośbami dziewczyny, zsunął sobie spodnie i zwalił się na nią. Brutalnie rozwarł jej nogi. Krzyczała i jęczała z bólu, a on wgniatał ją w ziemię przy każdym poruszeniu swego cielska. Znów ją spoliczkował, tym razem rozcinając skórę na ustach. Leżała zakrwawiona, a on robił swoje. Czuła wbijające się w plecy ostre kawałki słomy. Z bólu i przerażenia nie mogła złapać tchu. Kiedy skończył, ponownie wymierzył jej siarczysty policzek. Ale z niej uleciała już cała wola walki. Nie było już o co się bić. Leżała zwinięta w kłębek, sponiewierana. Wstał i zapiął spodnie. Podniósł butelkę i pociągnął łyk whisky. Spojrzał na Crystal i roześmiał się głośno.

– Radzę, żebyś się umyła, zanim pójdziesz do domu, siostrzyczko. – Znów zarechotał. Trzasnął drzwiami i poszedł do swojej żony.

Crystal leżała na ziemi, zakrwawiona, załamana, pragnąc umrzeć. Płakała, aż zabrakło jej łez. Modliła się o śmierć. Upłynęło sporo czasu, nim wreszcie wstała i dowlokła się do węża, którego używano do napełniania wodą poidła dla koni. Ogarnęły ją nudności. Odkręciła kran i zaczęła się polewać zimną wodą. Obmyła twarz i ręce, a potem spojrzała na porwane dżinsy, postrzępioną bieliznę i wymazane krwią nogi. Znów padła na kolana, łkając cicho. Nie mogła wrócić do domu. Nie byłaby w stanie wytłumaczyć, co się stało. Nie może o tym powiedzieć nikomu. Wiedziała, że całą winę zwalą na nią. Chwiejnym krokiem dotarła do boksów, chwyciła swego starego konia za grzywę, wyprowadziła ze stajni i dosiadła go. Ruszyła wolno przez pola w stronę domku Websterów. Pożegnała się z nimi zaledwie dwie godziny temu. Kiedy ujrzała światła w oknach ich domku, znów zaczęła płakać. Czuła ból w całym ciele, była półnaga, jej skórę pokrywała zaschnięta krew. Koń zatrzymał się w ogrodzie Websterów. Boyd zobaczył ją przez okno i wybiegł przed dom, a tuż za nim wyszła Hiroko.

– Crys… o, mój Boże… o, mój Boże… – Myślał, że ktoś chciał ją zabić.

Padła zemdlona na ziemię u ich stóp.

Rozdział dwunasty

Boyd wniósł Crystal do domu. Położyli ją na łóżku. Boyd zabrał dziecko z pokoju, a Hiroko usiadła obok Crystal i zaczęła ją wycierać ręcznikiem, zwilżonym ciepłą wodą. Delikatnie dotykała zadrapań, a kiedy zobaczyła plecy, nogi i przeciętą wargę dziewczyny, aż się popłakała. To cud, że Crystal żyła. Leżała na łóżku, na którym rok temu Hiroko urodziła swą córeczkę, i szlochała.

Nazajutrz usiadła z nimi w kuchni, patrząc na nich szklanymi oczami. Tylko oni jej zostali. Stali się jej bliscy jak rodzina. Kiedy Boyd postawił przed nią filiżankę kawy, znów wybuchnęła płaczem.

– Odwiozę cię do domu. Powiesz mamie, że noc spędziłaś u nas. A potem zawiadomimy o wszystkim szeryfa…

Potrząsnęła zrezygnowana głową. Czuła ból w całym ciele, od wczoraj ani na chwilę nie zmrużyła oka. Miała tak podpuchnięte oczy, że niewiele widziała. Gdyby nie jasne włosy, trudno by było uwierzyć, że to Crystal. Wiedziała, że nie wolno jej iść do szeryfa. Gdyby to zrobiła, Tom by ją zabił.

– Nie mogę – powtarzała.

– Nie gadaj głupstw – zbeształ ją Boyd. Najchętniej sam zatłukłby Toma na śmierć.

– Nie mogę tego zrobić Becky i matce.

– Oszalałaś? Przecież on cię zgwałcił. – Crystal znów zaczęła płakać, Hiroko ujęła ją za rękę.

– Boyd ma rację. Tom musi ponieść karę za swój czyn.

Crystal spoglądała na nich oczami pełnymi łez i milczała. Ona też okryta była teraz hańbą. Doznawała sprzecznych uczuć; z jednej strony odczuwała złość, lęk i rozpacz, ale jednocześnie, nie wiadomo czemu, winiła siebie za to, co się stało. Może rzeczywiście sama na siebie sprowadziła to nieszczęście? Może przez te wszystkie lata bezwiednie go prowokowała? A może była to jeszcze jedna kara za to, że natura obdarzyła ją tak olśniewającą urodą? Nie wiedziała, lecz nie miało to teraz żadnego znaczenia. Stało się. Miała teraz kolejny powód, by wynieść się stąd tam, gdzie pieprz rośnie. Znienawidziła teraz dolinę, którą kiedyś tak kochała. Zresztą niczego tu nie zostawiała, poza cierpieniem, bólem i rozczarowaniem. No i Websterami.