Выбрать главу

– Znasz tę dziewczynę? – spytała z niezadowoloną miną, zaniepokojona sposobem, w jaki przyglądał się wokalistce. Uważnie obserwowała dziewczynę, ale nie dostrzegła, by go poznała. Oślepiona światłem reflektora nie była w stanie nikogo dostrzec. Nie wiedziała, że na sali siedzi Spencer i słucha, jak ona śpiewa o straconej miłości i złamanym życiu z takim przekonaniem, jakby sama tego doświadczyła.

– Nie… nie… wspaniale śpiewała, prawda? – Pociągnął długi łyk szkockiej. Ian pogrążony był w rozmowie z Sarah.

– Chciałeś powiedzieć, że wspaniale wyglądała, prawda? – Elizabeth sprawiała wrażenie rozgniewanej. W pewnej chwili przemknęło jej przez głowę, że Spencer się upił, ale odrzuciła tę myśl. Wyglądał, jakby ta dziewczyna go zahipnotyzowała. Znów poprosił Elizabeth do tańca, ale był dziwnie milczący. Wkrótce potem opuścili lokal. O wpół do drugiej Ian powiedział, że jest zmęczony, i wszyscy zgodzili się, że pora wracać do domu.

Kiedy jechali samochodem, Spencer próbował się włączyć w ich rozmowę, ale Elizabeth wyczuła, że jest roztargniony. Zaczekała, póki nie znaleźli się w domu, i znów go spytała, patrząc mu prosto w oczy:

– Spencerze, czy znasz piosenkarkę występującą w restauracji, do której zabrał nas Ian?

– Nie. – Wiedział, że nie może powiedzieć jej prawdy. Nie zrozumiałaby tego, przecież nawet on sam nic nie rozumiał. Nigdy. Ale nie potrafił zapomnieć Crystal. – Po prostu była bardzo podobna do kogoś, kogo znałem.

– Na mnie nigdy tak nie patrzyłeś. – Po raz pierwszy naprawdę się na niego zezłościła. Nie wiedział, co powiedzieć.

– Nie mów głupstw. – Próbował załagodzić sytuację, całując ją na dobranoc. Ale tej nocy nie przyszła do jego pokoju, co mu nawet odpowiadało. Niemal przez godzinę stał, spoglądając na zatokę i myśląc o Crystal. Była o wiele piękniejsza, niż pamiętał, ale dostrzegł w niej jakieś cierpienie. Wiedział, że to tylko piosenka, słyszał jednak w jej głosie prawdziwy ból, udrękę, i samotność… nadal brzmiał mu w uszach… a oprócz tego widział błyskawice i słyszał grzmoty. Uśmiechnął się do siebie, wyobrażając sobie anielskie chóry, dźwięk harf i skrzypiec. Wiedział, że to szaleństwo. Ale kiedy tej nocy zamknął oczy, znów ujrzał Crystal.

Rozdział dwudziesty

W niedzielę Spencer wcześnie zszedł na śniadanie. Przy stole, zastawionym jajecznicą z chrupkim boczkiem i kawą, prowadził swobodną pogawędkę z sędzią Barclayem i Ianem. Elizabeth, podobnie jak matka, zjadła śniadanie w pokoju. Swojego przyszłego męża ujrzała dopiero późnym rankiem. Nie rozmawiali o wczorajszym wieczorze, nie spytała go o Crystal, ale wyczuwało się między nimi pewne napięcie. Wieczorem mieli wspólnie zjeść kolację, a nazajutrz wszyscy wracali do Nowego Jorku. Spencer uświadomił sobie, że nie będzie miał okazji spotkać się z Crystal. Myślał o tym cały dzień, a po południu zadzwonił do restauracji. Powiedziano mu, że dziś wieczorem lokal będzie czynny. Wtedy podjął decyzję. Czuł się okropnie, okłamując Elizabeth, ale wiedział, że nie ma innego wyjścia. Kiedy wyszedł z małego pokoiku, w którym stał telefon, uśmiechnął się i powiedział, że dzwonił do kolegi ze studiów.

– Chcesz zaprosić go na drinka? – Zdążyła się już odprężyć. Spencer był dla niej przez cały dzień wyjątkowo miły i doszła do wniosku, że wczoraj wieczorem rzeczywiście zachowała się niemądrze. Nie miała powodu do obaw, prawdopodobnie trochę za dużo wypił i doznał chwilowego oczarowania tą dziewczyną.

Ale Spencer potrząsnął głową.

– Powiedziałem, że wpadnę do niego po kolacji. – Lecz nie poprosił, by poszła z nim. Zresztą i tak musiała się pakować. Chciała też porozmawiać z matką o weselu. Przed wyjazdem Elizabeth do Vassar miały do omówienia jeszcze masę spraw.

Kolację podano wcześnie. Ojciec Spencera wzniósł toast na cześć Elizabeth. Miło upłynął im czas w ciągu tego cudownego weekendu. Ale jej wydawało się, że od ślubu dzieli ją cała wieczność. Wzdragała się na myśl o spędzeniu jeszcze jednego roku na uczelni, choć nawet Spencer twierdził, że te miesiące szybko zlecą.

Spencer wyszedł z domu o dziewiątej i pojechał taksówką do restauracji. W drodze ogarnęły go wyrzuty sumienia. Dopiero co się zaręczył, a oto wymyka się na miasto, by spotkać się z drugą dziewczyną. Trudno mu było wyobrazić sobie, że mógłby coś takiego zrobić Elizabeth, ale wiedział, że przed wyjazdem musi zobaczyć się z Crystal, a przynajmniej spróbować się z nią spotkać. Może przez ten czas bardziej się zmieniła, niż sądził, może była tylko śliczną, ale prymitywną lalą, a może została zwykłą dziwką. Chciał, by okazała się głupią i nudną pannicą, kimś zupełnie innym niż dziewczyna z jego marzeń. Chciał w końcu móc o niej zapomnieć. Ale przedtem musiał zobaczyć Crystal jeszcze raz, jeden jedyny raz, powtarzał sobie, płacąc taksówkarzowi za kurs. Szybkim krokiem wszedł do restauracji.

Zamówił szkocką i czekał na pojawienie się Crystal. Chciał jeszcze raz posłuchać jej śpiewu. Kiedy weszła na scenę, znów zaparło mu dech w piersiach. Siedział i patrzył na nią, a głos dziewczyny zapadał mu głęboko w serce. Kiedy opuściła salę, poprosił kelnera, by zaniósł liścik do garderoby. Wspomniał w nim o ich spotkaniach w Dolinie Alexander. Poczuł się dziwnie na myśl, że może wcale go nie pamięta. Jednak przyszła. Stała, przyglądając mu się przez moment, jakby zobaczyła ducha. Kiedy uniósł się z krzesła, natychmiast zorientował się, że przez te wszystkie lata pielęgnowała wspomnienie o nim, podobnie jak on – o niej. Ubrana była w prostą sukienkę z białego jedwabiu. Długie, jasne włosy opadały jej na ramiona i wyglądała zupełnie jak anioł. Przyglądała mu się dłuższą chwilę, nim w końcu przemówiła. Miała bardziej głęboki głos, niż pamiętał. Była wysoka i pełna wdzięku, ale nigdy nie widział u nikogo takich oczu, przepełnionych miłością i bólem, oczu łani, wynurzającej się wolno z lasu. Wyciągnął do niej rękę. Pragnął trzymać ją w ramionach. Wzbudzała w nim to samo uczucie co kiedyś, a przecież wtedy była jeszcze dzieckiem.

– Cześć, Crystal. – Głos mu zadrżał. Zastanawiał się, czy to zauważyła. – Dawno się nie widzieliśmy.

– Tak. – Uśmiechnęła się nieśmiało. – Nie sądziłam… nie sądziłam, że mnie pamiętasz.

Jego dręczyły te same obawy, ale nie powiedział, że ani na moment nie przestał o niej myśleć.

– Naturalnie, że cię pamiętam. – Spróbował rozmawiać z nią jak z dzieckiem, ale tym razem nic z tego nie wyszło. W Crystal nie było już nic z tamtej małej dziewczynki, kiedy tak stała przed nim w dopasowanej sukni, którą pomogła jej wybrać Pearl. Kupiła ją za pieniądze otrzymane od Harry'ego na "kostiumy". Opłacało mu się to z nawiązką. Ludzie zaczęli przychodzić do restauracji, by posłuchać Crystal. – Czy możesz na chwilę ze mną usiąść?

– Oczywiście. – Zajęła miejsce obok niego. Następny recital miała dopiero o północy.

– Kiedy przyjechałaś do San Francisco? – Próbował sobie przypomnieć, ile Crystal ma lat. Doszedł do wniosku, że niewiele więcej niż osiemnaście, choć sprawiała wrażenie dużo starszej. Coś mu mówiło, że życie nie obeszło się z nią łaskawie. Słyszał to w głosie, a teraz ujrzał też w oczach dziewczyny. Coś ukrywała, coś strasznego i bolesnego. Wiedział o tym, bo zawsze wszystko o niej wiedział. Nie musiała mu nic mówić. Czuł się tak, jakby stanowili jedność. I podobnie jak dwa lata temu coś go do niej ciągnęło. Właśnie tego się cały czas najbardziej bał.