Выбрать главу

– I co mi po niej? – Do oczu nabiegły jej łzy, głos stał się głęboki i ochrypnięty. – Ja ciebie też kocham. Dokąd nas to zaprowadzi za sześć miesięcy od dziś?

– Na razie… – Uśmiechnął się smutno. Nie chciał jej sprawić przykrości i zastanawiał się, czy popełnił błąd, przychodząc tu, ale nogi same go przywiodły w to miejsce. – Na razie tylko plik listów z Korei… jeśli tym razem zechcesz je czytać. – Odwróciła się, by nie zobaczył, że płacze. Od tak dawna go kochała. Kiedy znów na niego spojrzała, uświadomiła sobie, że w głębi serca nie przeszkadzało jej to, iż jest żonaty. W tej chwili należał do niej i może warto cieszyć się tym, co może mieć teraz, zanim Spencer wyjedzie do Korei.

Spuściła głowę, zastanawiając się nad jego ostatnimi słowami. Potem wolno odwróciła się i spojrzała na niego.

– Chciałabym mieć dosyć sił, by kazać ci iść… – Nie dokończyła zdania.

– Pójdę, jeśli tego chcesz. Zrobię wszystko, co mi każesz. -…i do końca życia będę o tobie śnił… – Czy naprawdę tego chcesz, Crystal? – Spojrzał na nią i musnął jej policzek długimi, delikatnymi palcami. Kochał ją. Zrobiłby dla niej wszystko. Była to właśnie taka miłość, o jakiej kiedyś rozmawiał z Elizabeth. Taka, jaka nigdy nie istniała między nimi i wiedział, że nigdy nie zaistnieje. Ale Crystal potrząsnęła jedynie głową, patrząc na niego w niemym zachwycie.

– Nie, nie chcę. – Była z nim szczera, zresztą jak zawsze. Ledwo ją dosłyszał, ale na dźwięk tych słów serce zabiło mu mocniej. – Może mamy prawo tylko do tego… do tych kilku dni… paru skradzionych chwil… – Zdawało się, że to tak mało, ale tylko tyle mieli i obojgu wydawało się, że warto skorzystać z tego, co daruje im los.

– Może kiedyś będziemy mieli więcej niż ten jeden dzień… ale niczego nie mogę ci obiecać. Nie wiem, co się zdarzy. – Chciał być wobec niej uczciwy.

Uśmiechnęła się do niego dziwnie, ujęła jego dłoń i zaczęła wolno wspinać się po schodach do domu pani Castagna.

– Ale ja wiem.

Poczuł się znów jak młody chłopak. Wszedł za nią do domu, trzymając ją za rękę, przyglądając się lśniącym włosom i szczupłej sylwetce dziewczyny.

Odwróciła się na chwilę i położyła palec na ustach, dając mu znak, by zachowywał się cicho. Otworzyła drzwi i wpuściła go do pokoju. Nie chciała, by pani Castagna ich usłyszała. Na pewno urządziłaby scenę. Nie lubiła, kiedy dziewczęta zapraszały do swoich pokoi mężczyzn, a lokatorzy sprowadzali sobie kobiety. Zdarzało się to czasami, ale gdy pani Castagna się o tym dowiadywała, o co zresztą było nietrudno, bo na ogół czekała na swych lokatorów przed drzwiami wejściowymi, nie ukrywała głębokiego niezadowolenia.

– Zdejmij buty – szepnęła Crystal, ściągając swoje buty kowbojskie i ukazując stopy w czerwonych skarpetkach, które kiedyś należały do jej brata. Uśmiechnęła się do Spencera i przysiadła na skraju łóżka. Znów wyglądała jak mała dziewczynka. Chwilami bardzo wyraźnie pamiętał ją jako dziecko, a tu nagle okazało się, że stała się niezwykle powabną młodą kobietą.

Usiadł obok Crystal. Uśmiechnęła się nieśmiało, gdy dotknął jej włosów. Po chwili pocałował dziewczynę delikatnie. Był to pocałunek przepełniony tęsknotą i wdzięcznością za gotowość przyjęcia tej odrobiny, którą mógł jej ofiarować.

– Tak bardzo cię kocham… – szepnął -… jesteś taka piękna… taka dobra… – Ogarnęło go pożądanie i musiał zebrać wszystkie siły, by oprzeć się chęci zdarcia z Crystal ubrania. Kiedy wsunął palce pod koszulę, zauważył, że się wzdrygnęła. Cofnął rękę, ale wtedy obsypała go gorącymi pocałunkami i przemagając się pozwoliła mu się pieścić. Nie chciał jej spłoszyć, pewien, że Crystal jest dziewicą.

– Boisz się? – Potrząsnęła głową, zacisnąwszy mocno powieki. Położył ją na łóżku i wolno rozebrał. Potem zaciągnął story w oknie i zdjął ubranie. Obydwoje wsunęli się pod koc. Pamiętał, jaka była nieśmiała, i nie chciał, by poczuła zażenowanie, przestarszyła się lub doznała bólu. Pragnął, by oboje na zawsze zachowali tę chwilę w pamięci. Crystal była jeszcze piękniejsza niż w jego marzeniach. Kiedy w końcu wszedł w nią, obydwoje cicho jęknęli. Wiła się w jego ramionach, a on tulił ją, całował i cicho szeptał słowa miłości. Długo leżeli w objęciach. Przycisnął Crystal do siebie, jakby mogli stać się jednym ciałem i duszą, jeśli będzie ją trzymał wystarczająco długo, i już nic nigdy ich nie rozdzieli.

Leżała rozmarzona w jego ramionach. Spencer zobaczył, że po policzku spływa jej łza, i zaniepokoił się.

– Crystal… wszystko w porządku? – Nagle ogarnęły go wyrzuty sumienia. – Żałujesz tego, co się stało? – Mógł jej zaoferować tak niewiele, nie miał prawa… ale tak bardzo ją kochał.

Potrząsnęła głową i uśmiechnęła się do niego przez łzy.

– Nie, nie żałuję… kocham cię – szepnęła.

– W takim razie czemu płaczesz?

Znów potrząsnęła głową. Przed chwilą przypomniał jej się Tom.

– Powiedz mi. – Jeszcze mocniej ją przytulił. Poczuł jej łzy na swej piersi.

Otarła je, ale zaraz nabiegły do oczu nowe. Otoczył ją ciasno ramionami, zaniepokojony. Tak bardzo go potrzebowała, była taka wrażliwa i młoda poza nim nie miała nikogo, kto mógłby się nią zaopiekować. Tymczasem on wkrótce wyjedzie. To było niesprawiedliwe. – Nie puszczę cię, póki mi nie powiesz, o czym myślisz.

– Myślę o tym, jaka jestem szczęśliwa. – Uśmiechnęła się przez łzy. Nie uwierzył jej.

– Nie oszukasz mnie. Jestem gotów przysiąc, że płakałaś. – Było mu z nią tak dobrze, upajał się słodkim zapachem jej ciała, jedwabistością włosów. Kochał w niej wszystko. – Spotkało cię coś złego, prawda? – spytał cicho. Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Domyślał się czegoś, ale nie śmiał zapytać. Nie zapomniał wzmianki o tym, jak pobiegła do Toma Parkera ze strzelbą ojca.

Spojrzała na niego smutno i skinęła głową.

– Chcesz o tym ze mną porozmawiać?

Potrząsnęła głową. Znów wyglądała jak dziecko.

– Nie mogę… to było zbyt okropne…

– Nie wątpię. Ale teraz nie ma znaczenia, najdroższa. To minęło. Jeśli mi o tym powiesz, może zrzucisz z siebie brzemię.

Przez dłuższą chwilę spoglądała na niego z wahaniem, zastanawiając się, co sobie o niej pomyśli, jeśli mu powie, że Tom ją zgwałcił. W końcu wyznała mu wszystko, wiedząc, że może mu zaufać. Leżał bez ruchu. Wtuliła się w jego ramiona, łkając. Spencer słuchał jej z roziskrzonym wzrokiem. Kiedy skończyła, przemówił do niej cicho i łagodnie:

– Cholerna szkoda, że ci się nie udało go zabić. Gdybym był na miejscu, udusiłbym go własnymi rękami. – Mówił serio. Crystal gwałtownie potrząsnęła głową. Teraz zmądrzała. Ale dla Jareda było już za późno.

– Źle postąpiłam… gdybym… gdybym… – Nie mogła się zmusić, by to powiedzieć nawet Spencerowi. – Gdybym tego nie zrobiła, nie zastrzeliłby Jareda… Och, Spencerze… to wszystko moja wina… to ja go zabiłam. – Zaniosła się płaczem. Tulił ją, obsypując pocałunkami.

– To nie twoja wina. Niepotrzebnie się dręczysz… zdarzył się wypadek i Tom jest wszystkiemu winien, a nie ty. To on go zastrzelił, a nie ty. Zgwałcił cię, ale nie doszukuj się przyczyny tego w swoim postępowaniu. – Myśląc o tym, poczuł ogarniający go gniew. Bezwiednie zaciskał dłonie w pięści, słuchając jej opowieści, wyobrażając sobie wszystko… ciemną stajnię… Toma pochylającego się nad Crystal z lubieżnym uśmiechem… jego brutalność… tragiczną śmierć Jareda.

Crystal spojrzała na Spencera z nieszczęśliwą miną.

– Chciałam go zabić. Kierowałam się żądzą odwetu za doznaną krzywdę… nie powinnam szukać zemsty… sprowadziłam tym tylko śmierć na Jareda. – Zapłacił najwyższą cenę, ale ją też drogo to kosztowało – straciła brata, dom rodzinę. Była to cholernie wysoka cena za grzechy Toma Parkera. Spencer wiedział, że na jej miejscu postąpiłby tak samo. Tyle tylko, że potrafił o wiele lepiej od niej strzelać.