– Nie bój się, moja droga. Zostaniesz wielką gwiazdą. To dopiero początek.
– Czy to kontrakt na ten film? – Była zdezorientowana i zastanawiała się, jakim cudem Ernie tak szybko go zdobył. Skąd wiedział, że Crystal dostanie tę rolę? A może to reżyser przyniósł kontrakt?
– To umowa między nami dwojgiem. Dzięki niej będę mógł podpisywać w twoim imieniu wszystkie kontrakty na filmy, w których będziesz grała. To znacznie uprości formalności. Zawrzemy tę umowę, a resztę głupstw zostaw mnie.
– Jakich głupstw? – Spojrzała mu prosto w oczy. Przestał się uśmiechać. Była niegłupia. Ale wiedział, że jednocześnie łaknęła tego, co miał jej do zaoferowania. Kupiła sobie stroje, cały weekend jeździła limuzyną i jak wszystkie dziewczyny dałaby wszystko, by zagrać w filmie. Zdążyła już trochę posmakować nowego życia. Teraz wystarczyło jedynie podpisać kontrakt. I był pewien, że Crystal go podpisze. Zawsze podpisywały.
– Crystal, chyba nie chcesz, żebym cię zanudzał tym wszystkim, prawda? – Roześmiał się, jakby rozbawiony jej dziecinnym zachowaniem. – Przecież mi ufasz, prawda?
Czemu miałaby mu nie ufać? Agenci powiedzieli, że jest jednym z najlepszych menedżerów. Spojrzała na Pearl, która nieznacznie skinęła głową. Crystal zdecydowanym ruchem wzięła pióro, rzuciła okiem na kontrakt, którego nie rozumiała, i podpisała.
– Wspaniale. – Wziął od niej pióro, a potem ujął dłoń dziewczyny i pocałował. Ich spojrzenia spotkały się i Crystal przebiegł dreszcz. Ernie miał w oczach coś niepokojącego. Ale zaraz zbeształa siebie za podobne myśli. Salvatore znał się na swojej robocie. Załatwił jej przecież rolę w filmie. Wprawdzie żeby tego dopiąć, kazał reżyserowi zrezygnować z aktorki, którą zaangażowano wcześniej, ale Crystal starała się o tym nie myśleć. Salvatore oświadczył, że wynajął dla niej pokój w innym hotelu, gdzieś w Westwood, lepszym od tego, w którym zarezerwował im miejsca Harry.
– Czy stać mnie na mieszkanie tam? – Nawet nie wiedziała, jak wygląda jej rola w filmie. Ernie śmiechem zbył ten niepokój.
– Oczywiście. – Spojrzał na Pearl. – Czy pani zostanie z Crystal? – Zorientowała się, że nie byłaby mile widzianym gościem.
– No cóż… – Rzuciła Crystal nerwowe spojrzenie. Od kilku minut czuła się jak intruz. – Myślę, że powinnam wrócić do San Francisco. – Spojrzała na nich przepraszająco. Crystal sprawiała wrażenie rozczarowanej Salvatore zauważył to. Uśmiechając się do obu kobiet, odłożył kontrakt do szuflady, którą następnie zamknął na klucz. Zapewnił Crystal, że właśnie tam trzyma najcenniejsze dokumenty.
– Może zostanie pani do niedzieli? Od przyszłego poniedziałku Crystal wpadnie w wir zajęć. Obawiam się, że w tym tygodniu też będzie musiała trochę popracować. – Odwrócił się do niej z ojcowską miną i wyjaśnił, że pragnie, by Crystal poszła na kilka lekcji śpiewu. Musiała też oczywiście zaliczyć kurs dla aktorów, chociaż wiele nauczy się również na planie, jeśli będzie pilnie wszystko obserwowała.
Pearl zgodziła się zostać do końca tygodnia, a Ernie zapewnił je, że postara się, by jeszcze dziś mogły się przenieść do drugiego hotelu.
– Jedźcie teraz się spakować, a po południu spotkamy się na drinka.
Pięć minut później znów siedziały w samochodzie. Crystal była dziwnie milcząca. Myślała o wszystkim, co się właśnie zdarzyło. Nadal nie mogła uwierzyć, że to prawda. Tymczasem Pearl buzia się nie zamykała. Mówiła, jaki Salvatore jest przystojny, jaki wspaniałomyślny, jaka to wielka szansa dla Crystal, jak, nim się zorientuje, zostanie wielką gwiazdą. Crystal, nie wiedząc czemu, nadal mu nie ufała. Przez całą drogę nie powiedziała ani słowa. Kiedy znalazły się w pokoju i zaczęły się pakować, zwróciła się do Pearclass="underline"
– Naprawdę sądzisz, że Salvatore jest w porządku? Mam na myśli… och, sama już nie wiem… – Usiadła na krześle i zdjęła szpilki, marząc, by wieczorem móc wystąpić w dżinsach. Ale Ernie uprzedził ją, że od tej chwili musi myśleć o swoim image'u. Musi nosić śliczne, seksowne sukienki, malować się, zawsze mieć zadbaną fryzurę. Musi się pokazywać na wszystkich przyjęciach w mieście. Już on załatwi, by ją tam zapraszano. Było to ekscytujące, ale nagle Crystal zaczęła się zastanawiać, dlaczego aż tyle dla niej robi. Podzieliła się swoimi refleksjami z Pearl, która oświadczyła, że Crystal zwariowała.
– Chyba sobie żartujesz! No pewnie, że to w porządku facet. Rozejrzałaś się po jego biurze? Samo urządzenie musiało kosztować milion dolców lub coś koło tego. Uważasz, że miałby takie biuro, gdyby nie był kimś ważnym? Moja droga, jeszcze nie wiesz, że wyciągnęłaś szczęśliwy los na loterii. A robi to wszystko, bo wie, że pewnego dnia staniesz się wielką gwiazdą. Jedyną osobą, która jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, jesteś ty, mój głuptasku. – Uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Crystal wybuchnęła radosnym śmiechem. Słuchając Pearl, poczuła się lepiej, a kiedy przed wyjściem z hotelu zadzwoniły do Harry'ego, wprost promieniała szczęściem. Harry powiedział, jaki jest z niej dumny i jakie otwierają się przed nią olbrzymie możliwości. Ostatecznie po to tu przyjechała. I osiągnęła dokładnie to, czego pragnęła. Mieli rację. Chyba oszalała, że się martwi. Nie ma najmniejszego powodu do obaw. Teraz powinna rozkoszować się tym, co ją wkrótce czeka.
Apartament w drugim hotelu przypominał dekoracje do filmu, podobnie jak hol z białego marmuru. Był to niewielki, lecz dość pretensjonalny hotelik w dobrej dzielnicy. Ale Pearl powiedziała, że to cudowne miejsce do pokazywania się i zaproponowała Crystal, by kilka razy dziennie przebierała się i paradowała po hotelu. Crystal roześmiała się słysząc te słowa, ale po południu postanowiła iść za radą Pearl. Obie pokładały się ze śmiechu, kiedy Crystal przebierała się, po czym schodziła na dół pod pretekstem konieczności wysłania listu, za drugim razem, by wziąć klucz dla swej przyjaciółki, a za trzecim, by spytać, czy nikt nie zostawił dla niej paczki.
– Widział cię ktoś? – pytała podniecona Pearl. Nalegała, aby Crystal poszła sama. Crystal wróciwszy do pokoju chichotała, przebierając się w dżinsy. Wzięła je ze sobą na wszelki wypadek, razem z butami kowbojskimi i czerwonymi skarpetkami Jareda, które traktowała jak najdroższą pamiątkę.
– Tak. – Crystal nie mogła opanować śmiechu, wieszając sukienkę i ściągając nylony. – Recepcjonista. Prawdopodobnie pomyślał, że jestem dziwką.
– Zaczekaj, aż zacznie chodzić na twoje filmy, wtedy pozna, kim naprawdę jesteś! – Powiedziała to z taką dumą, że Crystal odwróciła się wolno i podeszła, by ją uściskać. Przez ostatnie cztery lata Pearl okazała jej tyle dobroci. Pomyślała, że będzie się dziwnie czuła po wyjeździe przyjaciółki.
– Dziękuję – odezwała się cichutko Crystal.
– Za co? – burknęła Pearl, chcąc ukryć swą miłość do Crystal. Traktowała ją jak córkę, której nigdy nie miała. Czuła, że nie przeżyje, kiedy w niedzielę będzie musiała sama wrócić do San Francisco.
– Dziękuję za wiarę we mnie. Nigdy bym się tu nie znalazła, gdyby nie ty i Harry.
– To największa bzdura, jaką kiedykolwiek słyszałam. Agenci usłyszeli cię w restauracji. Niczego nam nie zawdzięczasz.
– Wszystko zawdzięczam Harry'emu i tobie. Udzielałaś mi lekcji, tobie też zawdzięczam to, co wiem na temat występów na estradzie. Wierzyłaś we mnie przez tyle lat, a teraz przyjechałaś tu.
– Nie gadaj głupstw. I obyś była szczęśliwa. – Uśmiechnęła się do niej, po czym podeszła do olbrzymiego, złoto-czerwonego baru, wyciągnęła z lodówki piwo, usadowiła się na wysokim stołku, obitym czarnym aksamitem, i uniosła butelkę do góry. – Twoje zdrowie, mała… – powiedziała i wskazując ręką na apartament, który dla nich zarezerwowano, dodała uroczyście: – I Erniego.