Выбрать главу

– Zdrowie Erniego! – podchwyciła Crystal, biorąc colę. Niepokój, który odczuwała rano, pierzchnął. Nie rozumiała, czemu się martwiła. Najwidoczniej był to zupełnie irracjonalny lęk.

Salvatore pojawił się o szóstej, tak jak obiecał. Zastał Pearl nieźle podchmieloną. Crystal, wciąż w dżinsach, poczuła się tak, jakby została przyłapana na ściąganiu podczas klasówki. Wiedziała, że powinna wyglądać olśniewająco i odpowiednio się zachowywać. Ernie poinformował ją o klauzulach, dotyczących moralnego prowadzenia się, zawartych w kontraktach filmowych. Ale Salvatore widząc spłoszoną minę dziewczyny roześmiał się tylko, a Pearl nie powiedział ani jednego złego słowa. Crystal doszła do wniosku, że Ernie jest o wiele milszy, niż jej się początkowo wydawało. A kiedy przyjrzała mu się lepiej, gdy otwierał szampana, którego ze sobą przyniósł, pomyślała, że jest nawet dość przystojny. Choć zupełnie nie przypominał Spencera. Spencer był szlachetnym, młodym rycerzem. Natomiast Ernie sprawiał wrażenie bywalca salonów całej Europy. Przynajmniej tak określiła go Pearl po kilku kieliszkach szampana. Uważała, że Salvatore odznacza się wytwornymi manierami, choć zarazem zachowywał się z pełną swobodą. Ernie powiedział Crystal, że jest szczęśliwy, iż zawarli kontrakt. Wręczył jej też grubą kopertę. Była to szara koperta z nazwiskiem i adresem biura Salvatore'a.

– Zapomniałem ci to dać dziś rano. Strasznie cię przepraszam, Crystal. Zazwyczaj nie robię takich błędów. – Uśmiechnął się z miną człowieka przyzwyczajonego do tego, że wybacza mu się takie potknięcia. Przyzwyczajony był do mnóstwa rzeczy, o których Crystal nie miała nawet pojęcia.

– Co to jest? – Ostrożnie odpieczętowała kopertę i ujrzała w środku czek. Kiedy go wyciągnęła, zobaczyła, że jest podpisany. Czemu dawał jej więcej pieniędzy? Przecież dostała już pięćset dolarów na stroje, "zaliczkę", choć nie wiedziała, z jakiego tytułu jest ta zaliczka. Uniosła głowę i ujrzała jego roześmianą twarz.

– To pieniądze, które jestem ci winien za podpisanie kontraktu. Chyba nie sądzisz, że taki poważny interes można przypieczętować pocałunkiem, co? Choć muszę powiedzieć, że w tym wypadku nie miałbym nic przeciwko temu. – Crystal spojrzała na niego zakłopotana. Nic z tego wszystkiego nie rozumiała.

– Jesteś mi aż tyle winien? – Sprawiała wrażenie rozbawionej. Po chwili ogarnęła ją euforia. Jeszcze nie zaczęła grać w filmie, a już ma pieniądze. I żyje sobie niczym królowa w hotelu, w którym Ernie wynajął dla niej apartament. Któż to mówił, że w Hollywood jest trudno się przebić? Musieli być chyba szaleni… choć z drugiej strony może nie mieli szczęścia trafić do Erniego Salvatore. Znalazła się we właściwych rękach, tak jak powiedziała Pearl.

– W rzeczywistości, moja droga, jestem ci winien dwa i pół tysiąca dolarów. Ale dostałaś już ode mnie zaliczkę w wysokości pięciuset dolarów na stroje, więc pozwoliłem sobie pomniejszyć czek o tę kwotę. – Nie chciał, by poczuła się wobec niego nadmiernie zobowiązana, przynajmniej jeszcze nie teraz. Mógłby ją tym spłoszyć i za wszelką cenę starał się do tego nie dopuścić. Crystal musi mieć wrażenie, że zarabia pieniądze u niego. Dziś po południu nieźle się obłowił na jej pierwszej roli w filmie. Będzie wypłacał Crystal niewielką pensję, a resztę pieniędzy zatrzyma dla siebie. Takie były warunki kontraktu, który podpisała dziś rano w jego biurze. – Crystal, porozmawiam dziś na twój temat w moim banku. Jutro rano będziesz mogła otworzyć sobie w nim konto.

Jeszcze nigdy nie miała własnego konta w banku. Perspektywa ta bardzo ją podnieciła. Nalał Crystal jeszcze szampana, a wkrótce potem pożegnał się z nimi, życząc miłego wieczoru. Uśmiechnął się do Crystal, kiedy odprowadzała go do drzwi, i pocałował ją w policzek. Nie widziała już w nim niczego dziwnego i nawet zaczynał jej się podobać. Komu by się nie spodobał, zauważyła Pearl. Był dla nich taki dobry. Ten wytworny hotel, ten apartament, szampan… Po wyjściu Erniego Crystal rozpromieniona zaczęła wymachiwać czekiem.

– Nie wiem, czy mam go zrealizować, czy też oprawić w ramki. – Ale następnego ranka zdecydowała się na to pierwsze. Po telefonie od sekretarki Erniego Crystal popędziła do banku a potem do jubilera po drugiej stronie ulicy, gdzie kupiła dla swej przyjaciółki bransoletkę. Pearl wprost nie mogła oderwać od niej oczu. Wszystkie elementy bransoletki miały coś wspólnego z przemysłem filmowym. Ciemne okulary, megafon, wysadzane brylancikami reflektorki, złote krzesło dla reżysera i malutki klaps, który otwierał się i zamykał jak prawdziwy. Pearl aż się popłakała, kiedy Crystal zapinała jej bransoletkę na ręku. Resztę popołudnia spędziły śmiejąc się, rozmawiając i zachowując się jak turystki. Ernie znów zaproponował im limuzynę z szoferem. Nie wpadły na to, że chciał dokładnie znać każdy krok Crystal. Uważały to za przejaw niezwykłej uprzejmości. Szofer był bardzo sympatyczny.

Po południu przyszedł nauczyciel śpiewu. Kiedy Crystal zaśpiewała przy akompaniamencie fortepianu, znajdującego się w apartamencie hotelowym, wprost nie mógł się nadziwić jej głosowi. Wielka szkoda, że nie dostała roli śpiewanej. Miał być też nauczycielem gry aktorskiej. Dał Crystal kilka wskazówek co do roli i powiedział, by się nie martwiła. Ani się spostrzegły, jak nadeszła niedziela. Pearl wyjechała i nagle Crystal znalazła się w Hollywood zupełnie sama. Jej marzenia się spełniły, następnego dnia miała rozpocząć pracę w swoim pierwszym filmie. Wybrała się na długi spacer. W pewnej chwili uświadomiła sobie, że myśli o Spencerze. Ciekawa była, gdzie teraz jest i z kim. Czy nadal przebywa w Korei, czy też wrócił do domu, czy czasem za nią tęskni. Bez względu na to, jak by się starała, nigdy nie uda jej się wymazać go z pamięci ani zapomnieć tych dwóch czarownych tygodni, które spędzili razem. I bez względu na to, co ją spotka w życiu, wiedziała, że zawsze będzie go kochała. Pozostawał w jej pamięci tak żywy od chwili, gdy jako czternastoletni podlotek zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia na ślubie swojej siostry.

– No, no, cóż za poważna mina. Przyda ci się, kiedy będziesz odtwarzała jakąś rolę dramatyczną – rozległ się tuż za nią czyjś głos. Odwróciła się zdumiona i znalazła się twarzą w twarz z Erniem. Była tylko kilka przecznic od hotelu, ale myślami bujała daleko stąd i nie usłyszała jego kroków. – Pomyślałem, że może po wyjeździe przyjaciółki dokucza ci samotność, więc wpadłem, by zobaczyć, co porabiasz. W recepcji powiedziano mi, że poszłaś na spacer. Czy pozwolisz, bym ci towarzyszył?

– Oczywiście. – Był dla niej taki dobry, jak mogłaby mu odmówić? I prawdę mówiąc rzeczywiście czuła się samotnie. A wspominanie Spencera jeszcze potęgowało to uczucie. Jego nagłe zamilknięcie stanowiło dla niej duży cios. Zresztą nie zdarzyło się to po raz pierwszy… Lecz tym razem było inaczej.

Przedtem nie spała z nim. Nie kochała go tak jak teraz. Ale nie było sensu dłużej nad tym myśleć. Rzucił ją, przestał do niej pisać, a nawet odpowiadać na jej listy. Miała wrażenie, że zainteresowanie Spencera wygasło już wcześniej. Początkowo jego listy przepełniały słowa miłości i tęsknoty, później przysyłał tylko pocztówki, w końcu i one przestały nadchodzić.

– Denerwujesz się jutrem? – Ernie uśmiechnął się do niej życzliwie, przypominając jej o jutrzejszej grze w filmie.

– Bardzo. – Była z nim szczera.