Выбрать главу

Ale kiedy znalazła się już w łóżku, nie mogła zasnąć. Lecz tym razem nie wspominała Spencera. Myślała o swoim nowym menedżerze. Choć musiała przyznać, że jest czarujący, sama nie wiedziała, czemu wzbudzał w niej lęk.

Rozdział dwudziesty szósty

Crystal rozpoczęła pracę w filmie i tak jak zapewniał nauczyciel, okazało się to łatwiejsze, niż myślała. Zajęcia na planie trwały wiele godzin, ale wszyscy starali się jej pomóc. Codziennie studiowała swoją rolę i zamierzała wcześnie kłaść się spać, lecz co wieczór ktoś dzwonił. Ernie napomknął wcześniej o tych telefonach, więc wiedziała, że dzwonią na jego polecenie. Wszyscy byli bardzo grzeczni, mili i czarujący. Pojawiali się ubrani w smokingi, jeździli drogimi autami. Aktorzy, piosenkarze i sławni tancerze. Niektórych znała z filmów. Zabierali ją do różnych lokali – do "Chasena", "Cocoanut Grove" i "Mocambo". Przypominało to jakąś bajkę i za każdym razem, gdy w liście do Pearl próbowała opisać przyjęcia, na które chodziła, ludzi, których spotkała, nie mogła znaleźć właściwych słów, i przez moment zastanawiała się, czy Pearl jej wierzy. Listy Crystal przypominały historie, które się czyta w magazynach filmowych, ale wszystko to działo się naprawdę.

W połowie pracy nad filmem zadzwonił do niej Ernie.

– Dobrze się bawisz?

– Co wieczór gdzieś wychodzę. – Roześmiała się radośnie.

– Więc jakim cudem zastałem cię w domu?

– Czułam się taka zmęczona, że odwołałam dzisiejsze spotkanie. Bałam się, że nie będę miała siły się ubrać. – Korciło go, by to odpowiednio skomentować, ale pomyślał, że jeszcze za wcześnie na takie uwagi.

– Nawet dla mnie?

– Och, panie Salvatore… – Była kompletnie wyczerpana. Musiała codziennie wstawać o czwartej rano, a o wpół do szóstej być już na planie.

– O, to już nie jestem "Ernie"? Czyżbym coś przeskrobał?

– Nie, nie, skądże. – Był taki miły i tyle mu zawdzięczała, że wiedziała, iż nie może mu odmówić. Wolałaby tylko, żeby w ogóle nie zadzwonił. Czuła się naprawdę wykończona.

– Wybaczam ci więc, tylko na drugi raz nie rób takich błędów. Co powiesz na kolację gdzieś w spokojnym miejscu? Tak, żebyś nie musiała się nawet specjalnie stroić?

Westchnęła z ulgą. Ładnie z jego strony, że zadzwonił. Uśmiechnęła się, patrząc w stronę okna.

– Mogę iść w dżinsach?

– Oczywiście. I weź kostium kąpielowy, jeśli masz.

– Dokąd pójdziemy? – Była zaintrygowana i tylko troszeczkę zaniepokojona.

– Do Malibu. Znam tam jedno bardzo spokojne miejsce, gdzie można wspaniale odpocząć. Obiecuję, że odwiozę cię do domu wcześnie.

– Świetnie. – Ubrała się pośpiesznie w dżinsy i jedną ze starych koszul, przywiezionych jeszcze z domu, ściągnęła włosy w gładki węzeł, na nogi włożyła buty kowbojskie, które nosiła od lat. Spojrzała w lustro i ujrzała w nim siebie taką, jaką znała z przeszłości. Jak dobrze, że nie musi się dziś wieczorem stroić i malować. Dziesięć minut później wsiadła do rolls-royce'a Erniego. Zobaczyła, że Salvatore też jest w dżinsach. Roześmiał się na jej widok.

– Ale ludzie są głupi. Pragnąłbym, byś zagrała w filmie w takim stroju, ale nikt by'się na tym nie poznał. – Zauważył, że buty są oryginalne, podobnie jak dżinsy. Przypomniał sobie jej opowieści o życiu w dolinie. Czuła się z nim swobodniej niż poprzednio. Miał na to wpływ fakt, że nie była ubrana w drogą suknię i nie siedziała w eleganckiej restauracji, gdzie wszyscy się na nią gapili. Nawet jej nie przyszło do głowy, by spytać Erniego, dokąd jadą. W czasie drogi snuli wspomnienia z dzieciństwa – Ernie wychowywał się w Nowym Jorku. W pewnej chwili Crystal zobaczyła, że zatrzymali się na podjeździe przed domem, wzniesionym tuż nad brzegiem oceanu.

– Gdzie jesteśmy?

– W moim domu w Malibu. Wzięłaś kostium kąpielowy? Mam kryty basen. Woda w oceanie jest za zimna. – Wstrząsnął nią dreszcz grozy, choć w zachowaniu Erniego nie było nic, co mogłoby wzbudzić niepokój. Ale nadal został w niej uraz psychiczny po gwałcie, którego dopuścił się kiedyś Tom. Nagle pomyślała, co powiedziałby Spencer, gdyby zobaczył ją tu z Erniem. Ale jakie to miało teraz znaczenie? Zresztą Spencer był przecież żonaty. A ona miała prawo żyć tak, jak chce. Zmusiła się do wyrzucenia Spencera z pamięci i poszła za Erniem do drzwi wejściowych. Otworzył je pojedynczym kluczem. W środku nie było nikogo. Crystal przestraszyła się.

– Nie bój się, mała. – Uśmiechnął się do niej łagodnie. – Nie zrobię ci krzywdy. Pomyślałem sobie, że potrzebny ci wolny wieczór. – Miał rację, ale wcale nie była pewna, czy jest tu bezpieczna. Instynkt podpowiadał jej, by nie wchodzić do środka, lecz poczuła się głupio, że robi takie ceregiele. Salvatore okazał się taki miły i dobry.

Przekroczyła próg domu i znalazła się w pięknym, wysokim pomieszczeniu ze szklanymi ścianami, grubymi, białymi dywanami na podłodze, długimi kanapami, obitymi białą skórą. Dzięki zmyślnemu wykorzystaniu luster pokój wydawał się jeszcze większy niż w rzeczywistości. A za oknem na całą szerokość ściany czerwieniło się słońce, chylące się wolno ku zachodowi. Było piękne i sprawiało, że wszystko zdawało się prawdziwsze. Przypomniały jej się zachody słońca, które oglądała na ranczo razem z ojcem dawno, dawno temu.

– Napijesz się czegoś? – Podszedł do barku i otworzył lodówkę, ukrytą za szklanymi drzwiczkami. Potrząsnęła głową. Miała szczery zamiar pozostać trzeźwa.

– Nie, dziękuję.

– A może wody sodowej? – Poprosiła o colę. Uśmiechnął się. W tym wspaniałym ciele rzeczywiście kryło się dziecko. Nigdy jeszcze nie widział tak ślicznej dziewczyny. Nadal się nie mógł nadziwić, jakim cudem ją znalazł. – Nie pijesz czy nie ufasz mi?

Zawahała się, a potem wybuchnęła śmiechem.

– Chyba jedno i drugie.

– Mądra dziewczyna. – Nalał sobie wódki z tonikiem i poprosił, by usiadła na kanapie.

Próbowała sobie wyobrazić, gdzie może być basen. Kiedy znaleźli się w środku, dom sprawiał wrażenie większego. Z zewnątrz wydawał się zupełnie mały.

– Zamówiłem dla nas kolację. Jestem pewien, że jest gdzieś dobrze schowana. Przychodzi tu codziennie służący. Ja sam nie przyjeżdżam tu często. Mieszkam w Beverly Hills. – Wiedział, że Crystal nadal zajmuje apartament hotelowy. – Crystal, możesz korzystać z tego domu, kiedy tylko zechcesz. Przyjeżdżaj tu, by się odprężyć. Po ciężkim dniu na planie przyda ci się taki relaks. – Wzruszył ją swoją dobrocią. Tyle już dla niej uczynił. Trudno jej było zrozumieć, czemu to wszystko robi. Oczywiście dla pieniędzy, ale nie tylko. Kupował jej kwiaty i drobne upominki, troszczył się, by pokazywała się w towarzystwie odpowiednich osób, a teraz to zaproszenie do domu nad oceanem. Właśnie marzyła o czymś takim. A Ernie świetnie znał się na ludziach i potrafił odgadywać ich najskrytsze pragnienia. Pozwoliła, by głowa opadła jej na kanapę, i westchnęła uszczęśliwiona.

– Dziś mam najlepszy dzień od chwili przyjazdu do San Francisco.

– Cieszę się. Chcesz teraz popływać, czy wolisz po prostu posiedzieć? A może wybierzemy się na spacer wzdłuż plaży?

– Z największą przyjemnością przejdę się trochę. – Odstawił drinka i otworzył drzwi na taras. Do pokoju wtargnęła fala chłodnego powietrza. Zeszli po schodach na brzeg. Zaczęła biec, czując na twarzy i we włosach wiatr. Po raz pierwszy od bardzo dawna była naprawdę szczęśliwa. Kiedy zdjęła buty i zanurzyła stopy w wodzie, wyglądała jak dziecko. Salvatore szedł za Crystal, obserwując ją z zadowoleniem, niczym dumny rodzic. W końcu podeszła do niego z rozpromienioną twarzą. Policzki miała zaczerwienione od chłodnego wiatru.