Crystal nieznacznie skinęła głową i wskazała na zarośniętą drogę.
– Prowadzi prosto nad rzekę.
Spencer bał się o samochód, więc wysiedli i ruszyli piechotą, trzymając się za rękę. Szli dość długo, nie odzywając się do siebie. W pewnym momencie znaleźli się na małej polance. Crystal przystanęła. Dopiero po chwili Spencer dostrzegł trzy groby. Pochowano tu Jareda, ojca Crystal i jej babkę. Dziewczyna otarła łzy. Spencer otoczył ją ramieniem. Ruszyli z powrotem przez wysokie trawy. Przypomniał sobie dzień ślubu Becky i bosonogą Crystal w białej sukience, z włosami połyskującymi niczym białe złoto w promieniach słońca. W pewnej chwili Crystal wyprzedziła Spencera. Po kilku krokach zatrzymała się, spoglądając na widoczny w oddali dom, w którym przyszła na świat. Znów z całą siłą powróciły wspomnienia o ojcu.
– Chcesz wejść do środka? Pójdę z tobą. – Przyglądał się jej badawczo, domyślając się, co Crystal czuje.
– Nie wiem, co powiedzieć po tych wszystkich latach niewidzenia się z matka.
– Możesz zacząć od "dzień dobry". – Odwróciła się do niego i uśmiechnęła.
– Mądrala. – Wybuchnęli śmiechem. W pewnej chwili dobiegł ich odgłos otwieranych drzwi. Obejrzeli się i zobaczyli pielęgniarkę opuszczającą dom. Na progu stał doktor Goode.
Crystal spojrzała na Spencera. Skinął głową zachęcająco. Długo wahała się, ale w końcu ruszyła wolno w stronę domu, zamieszkanego niegdyś przez ludzi, których kochała. Teraz zostały po nich tylko wspomnienia.
– Śmiało – szepnął Spencer. Chwilę potem już wspinała się po schodach. Ręce miała wilgotne. Doktor Goode przypatrywał jej się z dziwną miną. Poznał Crystal i był wyraźnie zaskoczony, że pojawiła się tutaj. Wyjechała tak dawno, w atmosferze skandalu.
– Skąd się dowiedziałaś? – spytał.
– O czym? – Crystal spojrzała na niego pytająco. Znów poczuła się jak dziecko.
– Twoja matka może w każdej chwili umrzeć. Gdybyś chciała do niej iść, to akurat nie śpi. – Wtem Crystal pomyślała sobie, czy po wszystkich tych latach widok młodszej córki nie okaże się dla matki zbyt wielkim wstrząsem.
– Nie widziałyśmy się sześć lat. Nie jestem pewna, czy chce, bym jej w takiej chwili składała wizytę.
– Kiedy ludzie są świadomi zbliżającej się śmierci, wszystko zaczynają widzieć inaczej – powiedział cicho lekarz, ciekaw, kim jest mężczyzna towarzyszący Crystal. – Wyszłaś za mąż? – Potrząsnęła głową. Doktor nie wypytywał jej więcej. Nie wiedział, gdzie była ani co robiła przez te wszystkie lata. Zbyt pochłaniała go opieka nad chorymi. Słyszał, że Crystal wyjechała do Hollywood, by zostać gwiazdą filmową, ale nie wyglądała na aktorkę. Według niego nic się nie zmieniła, była trochę starsza, może trochę szczuplejsza, ale nadal tak samo piękna jak dawniej. – Idź i przywitaj się z nią. Teraz nie może ci już wyrządzić żadnej krzywdy.
Crystal weszła wolno do kuchni, niemal spodziewając się, że ujrzy tu swoją babkę, ale pomieszczenie było puste. Panował w nim półmrok, wszystkie sprzęty sprawiały wrażenie starych i zaniedbanych. Od lat niczyje kochające ręce nie dokonywały tu żadnych napraw. Zarówno na zewnątrz, jak i w domu wszystko wyglądało tak, jakby matka pozwalała, by całe gospodarstwo zamieniło się w ruinę. Spencer szedł za Crystal. Zatrzymali się na korytarzu przed drzwiami do pokoju matki. Crystal zapukała i weszła do środka. Olivia leżała na łóżku. Niewiele z niej zostało. Wyschła jak szczapa i właściwie widać było tylko oczy. Patrzyła na Crystal.
– Dzień dobry, mamo.
Olivia sprawiała wrażenie zaskoczonej, ale nie aż tak, jak spodziewała się Crystal. Zupełnie jakby wiedziała, że młodsza córka przyjedzie, a gdyby nawet się nie pojawiła, nie sprawiłoby jej to większej różnicy.
– Co u ciebie słychać? – Nie wspomniała ani słowem o dniu, w którym opuściła ten dom, o bólu, który jej sprawiła, o śmierci Jareda, o tym, co zrobił Tom. Leżała i spoglądała na swoją najmłodszą córkę, oczekując chwili śmierci i połączenia się z umarłymi.
– Dziękuję, dobrze. – Matka nie wiedziała nic o procesie. Nie wiedziała nic o całym świecie i prawdę mówiąc nie była tym zainteresowana. Od miesięcy jej świat skurczył się do rozmiarów sypialni.
– Słyszałam, że pojechałaś do Hollywood. Czy to prawda?
– Tak, mieszkałam tam jakiś czas.
– A co teraz robisz?
– Przyjechałam cię odwiedzić. – Uśmiechnęła się, ale matka była zbyt wycieńczona, by odpowiedzieć jej uśmiechem.
– Spodziewam się, że wiesz wszystko o ranczo. Przypuszczałam, że po mojej śmierci zawiadomią cię. Becky mówiła, że Boyd Webster będzie wiedział, gdzie cię szukać.
– Zawsze znał mój adres. A co z ranczo? Zamierzasz je sprzedać?
– To już zależy od ciebie. Zawsze było dla mnie za duże, ale ojciec zostawił je na mojej głowie i nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko żyć tu do samej śmierci. Wkrótce będzie twoje. Becky przez jakiś czas strasznie się wściekała. Ale jej też w końcu jakoś się ułożyło w życiu. Ma dobrego męża. Wiedziałaś, że Tom zginął w Korei?
– Tak, słyszałam o tym. – Zaintrygowały ją słowa matki, dotyczące ranczo. Usiadła ostrożnie w fotelu bujanym, stojącym w pobliżu łóżka, i delikatnie ujęła dłoń matki. Olivia nie cofnęła ręki. – Co rozumiesz przez to, że ranczo będzie moje?
– Należy do ciebie. To pomysł ojca. Otrzymałam dożywotnią dzierżawę czy jak to tam nazywają. Ale twój ojciec zadecydował, by po mojej śmierci ranczo przeszło w całości na ciebie. Powiedział, że tylko ty naprawdę kochałaś tę ziemię. – Crystal słuchając matki poczuła, że do oczu napływają jej łzy. Ojciec zostawił jej ranczo, a ona nigdy o tym nie wiedziała. Pozwolili, by wyjechała, nie wspomniawszy ani słówkiem, że pewnego dnia ranczo będzie należało do niej. – Jeśli chcesz, możesz zamieszkać w domku zajmowanym kiedyś przez Becky. Od lat stoi pusty. Ja nie pożyję już długo – powiedziała i cofnęła rękę. – Tylko patrzeć, jak staniesz się właścicielką tej ziemi.
– Nie mów tak. Czy ktoś ci gotuje?
– Tak, przychodzą dziewczyny z sąsiedztwa. Na niczym mi nie zbywa. Doktor Goode zagląda do mnie dwa razy dziennie, na ogół z pielęgniarką. – Zamknęła oczy. Zbyt się zmęczyła rozmową.
Kiedy zapadła w sen, Crystal wstała. Spoglądała na kobietę, która kiedyś zadała jej tyle bólu, która nigdy nie rozumiała i nie kochała swej najmłodszej córki, która przez wszystkie te lata ukrywała przed nią prawdę o ranczo. Teraz Crystal potrafiła się zdobyć tylko na litość. Olivia stała nad grobem. Wkrótce całe ranczo będzie należało do Crystal. Wprost trudno było jej w to uwierzyć. Cicho opuściła pokój. Spencer czekał w holu. Dała mu znak, by poszedł za nią. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, usiadła na schodach i spojrzała na niego.
– Nie uwierzysz, czego się właśnie dowiedziałam.
– Wszystko ci wybaczyła – powiedział Spencer z uśmiechem.
– Nie, na to już za późno. Jest zbyt chora, by się przejmować takimi sprawami. – Spojrzała na pola, które prawie należały już do niej, i poczuła nagły przypływ miłości do tej ziemi. Nagle przypomniała sobie ostatnie słowa ojca "…nigdy nie zrezygnuj… z ranczo…" Kiedy stąd wyjeżdżała, gnębiły ją okropne wyrzuty sumienia. Znów spojrzała na Spencera. – Ojciec przed śmiercią zapisał mi całe ranczo. Nigdy mi o tym nie powiedzieli. Sądzę, że dlatego tak mnie znienawidzili. Bo wszystko zostawił mnie. – Sprawiała wrażenie osoby w szoku. Najpierw spotkanie z matką po tylu latach, potem wiadomość o spadku. Potrząsnęła głową i wolno wstała. – Co mam z tym wszystkim zrobić?