– Czy ten film realizuje jakaś wielka wytwórnia? – Wiedziała już, że żadne studio nie zaangażowałoby jej, nawet do najmniejszej rólki. Ford potrząsnął głową, nie spuszczając z niej wzroku. Frank Williams pokazał mu już jej zdjęcia próbne, które mu się spodobały.
– Nie, robię go jako niezależny producent. Oczywiście, dystrybucję powierzymy im. Ale nie będą mieli nic do gadania, jeśli chodzi o obsadę. – Zastanawiał się nawet, czy nie wymyślić dla Crystal jakiegoś pseudonimu artystycznego, ale zrezygnował. Bez względu na to, co zrobiła w życiu prywatnym, Crystal Wyatt kiedyś była znana jako bardzo dobra aktorka. – Czy chciałabyś sobie to spokojnie przemyśleć? Zdjęcia zaczniemy nie wcześniej niż we wrześniu.
– Czy chce pan podpisać ze mną kontrakt?
Uśmiechnął się i potrząsnął głową.
– Tylko na ten film. Nigdy nie byłem i nie chcę być właścicielem niewolników.
– Zorientowała się, że wie, co ją spotkało dwa lata temu, a mimo to chciał z nią współpracować. Ogarnęła ją fala wdzięczności. Korciło ją, by zaryzykować.
– Czy da mi pan kilka dni na zastanowienie? – Oboje wiedzieli, że to dla niej jedyna szansa. Ale Crystal chciała spokojnie rozważyć, czy próba odzyskania utraconej pozycji w świecie filmu warta jest rozłąki z Zebem.
Uścisnął jej dłoń i odprowadził do samych drzwi. Czuła się w jego obecności dziwnie dobrze. Lou miał rację. Brian Ford był nadzwyczaj miłym człowiekiem i może dzięki niemu znów wróci do filmu. Całą noc nie spała, rozważając jego propozycję. Z samego rana zadzwoniła i oświadczyła, że przyjmuje ofertę. Sprawiał wrażenie zadowolonego i obiecał, że przyśle jej kontrakt i scenariusz.
– Zwróć się do prawnika z prośbą o zaopiniowanie warunków kontraktu. – Traktował te kwestie zupełnie inaczej niż Ernie. – Na planie nie musisz być wcześniej niż piętnastego września.
Była to najlepsza wiadomość od początku tygodnia. Mogła na cały sierpień i połowę września pojechać do domu, do Zeba. Zadzwoniła do Lou z podziękowaniem. Dał jej nazwisko swego prawnika, który miał przejrzeć kontrakt Crystal. Jeszcze tego samego popołudnia wyruszyła w podróż powrotną na ranczo, zostawiwszy uprzednio w biurze Forda swój adres. Wieczorem już jechała autobusem, zdążającym w stronę doliny. Nadal była zdumiona tym, w jaki sposób potraktował ją Brian Ford. Kiedy tej nocy siedziała w swojej kuchni, tuląc do piersi syna, uśmiechnęła się uszczęśliwiona. A więc udało się! Osiągnęła to, co zamierzała! Ale najbardziej cieszyła się z tego, że znów jest w domu z Zebem. Przez sześć tygodni biegała i bawiła się z nim, nie zostawiając go samego na dłużej niż kilka minut.
Boyd i Hiroko cieszyli się razem z nią. Sześć tygodni później znów pojechała na południe. Dostała niewielką rolę, ale Ford zadbał o to, by była dobra. Chciał, by Crystal wypadła jak najlepiej. Uważał, że jest utalentowana i bardzo ją polubił.
Podziwiał jej szczerość, otwartość, serdeczność i spokojną odwagę, zrodzoną pod wpływem ciężkich przeżyć. Wywierało to dodatni wpływ na sposób jej gry. Kiedy pod koniec dnia przejrzał materiał, nakręcony wcześniej, przekonał się, że miał rację. Była dobrą aktorką. Nawet bardzo dobrą. Zaproponował jej rolę w kolejnym filmie. Gdy na Boże Narodzenie przyjechała do domu, miała dość pieniędzy, by dla każdego kupić skromny upominek. Zaraz po świętach musiała wracać na plan. Pracowała ciężko do marca. Drugi film też okazał się dobry, a kiedy wszedł na ekrany, krytycy wprost nie mogli się nachwalić Crystal. W jednej chwili zapomnieli o jej przeszłości. Znów stała się ich ulubienicą, ale tym razem mieli podstawy do zachwytów. Była świetną aktorką, występującą w świetnych filmach, kręconych przez jednego z najbardziej prestiżowych producentów Hollywood. Żadnej chałtury, nacisków, nieczystych interesów, podziemnego świata. Pozwolono w spokoju spoczywać duszy Erniego Salvatore, a Crystal Wyatt nie tylko wyszła z całej tej afery obronną ręką, ale nawet triumfowała.
Pewnego razu Spencer wybrał się sam do kina na drugi z nakręconych przez Crystal filmów i był zdumiony, że dziewczyna znów gra. Od kilku miesięcy nie dzwonił do niej i nie wiedział, że postanowiła znów zająć się aktorstwem. Siedział wpatrując się w ekran i czując tępe ukłucia w sercu. Nazajutrz próbował do niej zadzwonić. Ale telefon na ranczo nie odpowiadał, a nie miał pojęcia, jak ją odszukać w Hollywood. Zresztą i tak nie miałoby to sensu. Kiedy ostatni raz rozmawiał z Crystal, zupełnie jasno dała mu do zrozumienia, by więcej do niej nie telefonował. Życie wypełniała mu praca. Został głównym doradcą senatora i postanowił nie ubiegać się o fotel w Kongresie.
Na początku 1959 roku Crystal przystąpiła do pracy w nowym filmie. Miała własny apartament i po raz pierwszy czuła się bezpieczna, jeśli chodzi o pracę. Wszystkie wytwórnie ubiegały się o kontrakt z nią, ale wolała pracować dla Briana Forda. Wiązało się to z pewnymi ograniczeniami, ale lubiła filmy, które kręcił. Ford wiele ją nauczył. I zarabiała masę pieniędzy. Od czasu do czasu zabierał ją na kolację. Byli dobrymi przyjaciółmi, ale nigdy nie żądał od niej więcej, niż chciała mu dać. Żyła tylko dla swego syna. Co wieczór rozmawiała z nim przez telefon i czekała tylko na przerwy w zdjęciach, by jechać na ranczo i zobaczyć się z nim.
Pewnego razu, kiedy jadła z Brianem kolację u "Chasena", Ford zapytał ją z uśmiechem:
– Gdzie właściwie znikasz, kiedy tylko masz wolną chwilkę? – Przypuszczał, że ma kogoś, bo nigdy nie widział jej z żadnym mężczyzną.
Zawahała się, nim odpowiedziała. Wiedziała, że może mu zaufać i w przypływie szczerości wyznała prawdę.
– Jeżdżę na ranczo, do swojego syna. Kiedy jestem zajęta pracą w filmie, opiekują się nim moi przyjaciele.
Brian Ford zmarszczył brwi i spytał przyciszonym głosem:
– Crystal, czy byłaś kiedyś zamężna? – Potrząsnęła głową. Ford domyślał się, że Crystal jest panną. – Nigdy nie wspominaj nikomu o synu. Pamiętaj, co zrobili Ingrid Bergman. Wyrzuciliby cię stąd w takim tempie, że nawet byś się nie zorientowała, kiedy to nastąpiło.
– Wiem. – Westchnęła. – Właśnie dlatego zostawiam dziecko na ranczo. – Widocznie byli w stanie tolerować zabójstwo, ale nieślubne dziecko – nigdy. – Ile ma lat? – Ciekawiło go, kto jest ojcem. Może właśnie dlatego zamordowała Erniego, może miało to jakiś związek z dzieckiem. Nigdy wcześniej nie dopytywał się o jej sprawy osobiste, ale teraz nie mógł poskromić swej ciekawości.
– Dwa i pół roku. – Ernie nie żył od trzech i pół roku. Dowiedział się więc tego, co go interesowało.
– Czyli to nie syn Erniego.
– Skądże znowu! – Roześmiała się. – Prędzej bym popełniła samobójstwo, niż urodziła jego dziecko.
– Chyba cię rozumiem. Zawsze ubolewałem, że się z nim związałaś. Ktoś powinien był go zabić na długo przedtem, zanim ty to zrobiłaś.
– Nie zabiłam go – powiedziała cicho Crystal, patrząc mu prosto w oczy. – Nie było po prostu innego wyjścia, jak tylko utrzymywać, że zrobiłam to w obronie własnej. Nikt nie widział, jak opuszczałam dom w Malibu. A policja doszła do wniosku, że miałam zarówno motyw, jak i warunki. Więc skorzystaliśmy z jedynej możliwej linii obrony. I wygraliśmy. Wydaje mi się, że to najważniejsze. – Jeśli pominąć fakt, że ludzie nadal uważali, iż zabiła człowieka, co wciąż ją bolało. W ich oczach pozostała morderczynią Kiedy o tym pomyślała, uświadomiła sobie, że to cud, iż w ogóle pracuje. Spojrzała na Briana, uśmiechając się lekko. – Dziękuję za to, że we mnie uwierzyłeś. I za to, czego mnie nauczyłeś.