Выбрать главу

– Chcę cię pocałować, maman – rzekł. – W zeszłym roku powiedziałaś, że jestem teraz głową rodziny.

– Bo jesteś – odparła z uśmiechem, pozwalając się zaprowadzić pod jemiołę. Kiedy schyliła się, by ucałować jego miękkie usteczka, poczuła znajomy, niemal bolesny przypływ czułości. Do niego i do Jacqueline, która stała w pobliżu.

Miłość do dzieci nadawała sens jej życiu. Nigdy nie powinna o tym zapominać. Zbliża się Boże Narodzenie. Musi się postarać, by były to dla nich radosne święta. Bo tak naprawdę dla niej liczą się tylko dzieci.

Co powiesz na partię bilardu, Jack? – Alex położył rękę na ramieniu kuzyna. Było to późnym wieczorem, gdy jedni udali się do pokoju muzycznego, by ćwiczyć przed koncertem wigilijnym, a pozostali zajęli się w salonie grą w karty. – Musimy nauczyć się ról, jutro czekają nas próby. Powinniśmy więc wykorzystać każdą wolną chwilę, by się trochę rozerwać.

Jack poszedł z Alexem do sali bilardowej, by od razu się zorientować, że nie o grę tu chodzi. Alex podszedł do okna i stał tam, patrząc na śnieg sypiący w ciemnościach. Jack domyślił się, po co został tu zaproszony. Obaj kuzyni nadal byli sobie tak bliscy jak w dzieciństwie. Czasami nawet potrafili czytać nawzajem w swoich myślach. Jack cztery lata temu wiedział na przykład, że nie ma szans u Annę, bo Alex – wbrew pozorom – nadal ją kochał.

– Z tego, co wiem, głową rodziny wciąż jest dziadek – odezwał się Jack ostrożnie. – Chyba nie zamierzasz zastępować go w tej roli, co, Alex? Chcesz wygłosić mi kazanie?

– Jestem członkiem rodu – odparł Alex nie odwracając się. – To wystarczający powód. Mam na względzie uczucia i honor rodziny. Nie skompromitujesz nas w te święta, Jack!

– A jak miałbym to zrobić? – zapytał Jack udając, że nie wie, o co chodzi. Nienawidził, kiedy Alex przybierał wobec niego mentorski ton. Nie tak dawno temu kuzyn był tak samo niesforny jak on. Nawet podobały im się te same kobiety. Tylko że ten przeklęty Alex wychodził z owej rywalizacji zwycięsko. – Czyżbym zbyt gorliwie całował Julianę pod jemiołą? Do tego właśnie służy jemioła. Jak zauważyłem, ty także śmiało sobie tam poczynałeś z Annę.

– Jack – powiedział Alex – to piękna kobieta. Wprost niespotykanie. Ma w sobie jakiś magnetyzm, który sprawia, że wzrok wszystkich zawsze kieruje się na nią.

– Annę nie byłaby zachwycona słysząc to – zauważył Jack. Nie musiał nawet pytać, by wiedzieć, że Alex nie ma na myśli ani Annę, ani Juliany.

– Moje uczucie do Annę jest tak stałe i głębokie, że nie muszę udawać, iż nie zauważam urody innych kobiet – odciął się kuzyn. – Rozumiem, że jesteś nią oczarowany, Jack. I choć to osoba godna najwyższego szacunku, jest aktorką. A niektórzy mężczyźni od razu myślą, że…

Nie zdążył powiedzieć nic więcej, gdyż dwie żelazne ręce gwałtownie go odwróciły i chwyciwszy za klapy surduta, niemal uniosły nad podłogę. Plecami uderzył o ramę okienną.

– Dobrze ci radzę, nie kończ tego zdania – powiedział Jack głosem ostrym jak nóż. – Chyba że chcesz połknąć zęby albo zbierać je z podłogi przez następną godzinę.

Alex nic nie odpowiedział. Jack stopniowo zwolnił uścisk i puścił kuzyna. Stali tak mierząc się wzrokiem. Jack oddychał ciężko.

– Przypuszczam, że nie prosiłeś babci, by znalazła ci żonę – rzekł Alex. – Kiedy tu przyjechałeś, pewnie nie zdawałeś sobie w pełni sprawy, że wybór już został dokonany, a tobie pozostało tylko zalecać się do dziewczyny i oświadczyć jeszcze podczas świąt. Babcia rzeczywiście trzyma wszystko żelazną ręką i nie pyta nikogo o zdanie. Ale prawda jest taka, Jack, że dziewczyna przyjechała tu z pewnymi nadziejami, a ty już na wstępie dałeś to zrozumienia, że są uzasadnione. Gdybyś tego nie zrobił, nikt nie mógłby cię winić, chociaż i tak sytuacja byłaby niezręczna. Ale ty sam zrobiłeś pierwszy krok.

– Stanowczo mam zamiar ożenić się z nią- odparł Jack patrząc poważnie na niego – jeśli tylko mnie zechce. A mam wrażenie, że zechce.

– A tymczasem romansujesz z hrabiną de Vacheron? -cicho dodał Alex. – Chcesz mieć rozrywkę przed ślubem? Dzisiejszej nocy spotkacie się w jej czy w twoim pokoju?

Jack dał mu cios w szczękę, a oczy Alexa zwęziły się z bólu, gdy uderzył głową o okienną ramę.

– Broń się albo przeproś – syknął Jack przez zaciśnięte zęby. – Obraziłeś damę, choć tego nie słyszała. Zabrałem ją na spacer nad jezioro. Ona nie zna tych okolic. Ja je znam. Czy trzeba ją od razu napiętnować tylko dlatego, że poszła ze mną na przechadzkę?

– Jack – Alex delikatnie dotknął swej szczęki – ja też wtedy poszedłem z Annę na spacer… przynajmniej taki miałem zamiar. Chciałem was dogonić. Na szczęście, kiedy was zobaczyłem, Annę pokazywała coś po drugiej stronie jeziora. Wierzę… mam nadzieję, że niczego nie zauważyła, choć musiała się dziwić, dlaczego tak nagle zawróciłem. Widziałem was, a wzrok mam dobry. To, co zobaczyłem, to nie były świąteczne serdeczności. Nikt nie mógłby się pomylić co do tego.

Jack opuścił ręce.

– To nie twoja sprawa – rzekł bezbarwnym tonem.

– Przeciwnie – odparł Alex. – Jest tu młoda dama, która zostałaby okrutnie zraniona i upokorzona, gdyby prawda wyszła na jaw. A dwie rodziny – w tym nasza – znalazłyby się w bardzo niezręcznej sytuacji. Nasze nazwisko zostałoby zhańbione. Tak, to bez wątpienia moja sprawa. Jeśli chcesz się łajdaczyć, poczekaj, aż wyniesiesz się z rodzinnej posiadłości. I nie mam zamiaru przepraszać nikogo za te uwagi. A jeśli znowu podniesiesz na mnie rękę, popamiętasz. Zobaczymy, czy spodobasz się swoim damom z podbitymi oczami.

Jack rozczapierzył palce i znowu je zacisnął.

– Może to głupie – dodał Alex – lecz zawiodłeś mnie, Jack. Taka jest prawda. Muszę wyznać, że hrabina także mnie rozczarowała. Myślałem, że ma więcej klasy.

– Nienawidzę takich pochopnych sądów, które często wypowiadają szacowni ludzie – powiedział Jack. – Zobaczyłeś coś i myślisz, że już wszystko wiesz. A tymczasem nic nie wiesz. Kiedyś kochałem Belle… dawno temu, zanim wyszła za mąż. Uważasz oczywiście, że nie jestem zdolny do miłości, ale ta kobieta przez rok była całym moim życiem. Nie wiedziałeś tego. Nikt nie wiedział. Traktowałem ją zbyt poważnie, by chwalić się w gronie znajomych. Ale piśnij jeszcze słówko o tym, że w jej dzisiejszym zachowaniu było coś niewłaściwego, a koniec z nami.

Alex ponownie na chwilę przymknął oczy.

– Była twoją kochanką? – zapytał. – Co za skomplikowana sytuacja. Ale to nie może się zacząć od nowa, Jack. Nie tutaj.

– Ty głupcze! – zawołał Jack. – Oczywiście, że to nie powtórzy się teraz, kiedy Belle jest tym, kim jest, a ja mam się ożenić z inną. Nie musisz się martwisz, Alex, o to przeklęte dobre imię naszego rodu. Mam zamiar poślubić Julianę i będzie to małżeństwo z prawdziwego zdarzenia. To tradycja rodzinna, czyż nie? Chociaż ty potrzebowałeś całego roku, by sprostać oczekiwaniom rodziny. Moje kawalerskie dni dobiegają końca.

Alex przeczesał palcami włosy, ale cofnął rękę, kiedy dotknął tyłu głowy.

– Przez ciebie, Jack, mam guza jak jajo – powiedział. – I opuchniętą szczękę, co będę musiał w jakiś sposób wytłumaczyć. Dobry Boże, kiedy ostatnio się biliśmy? Tym razem nie miałem nawet tej satysfakcji, że mogłem ci oddać. Zawsze za powód do chwały uważałem to, że już w pierwszej minucie udawało mi się rozkwasić ci nos.

– I zawsze boleśnie obijałeś sobie knykcie – odciął się Jack. – Zagramy w bilard, skoro już się tu pofatygowaliśmy?