Выбрать главу

Pospiesznie przemierzyła pokój i stanęła obok łóżka, patrząc na niego.

– Muszę ci podziękować – rzekła. – Mógł zginąć. Mógłby być teraz martwy i zimny. – Zaczerpnęła powietrza, próbując się opanować. – Zawsze będę twoją dłużniczką.

– To brzmi nader obiecująco – zażartował.

Lecz jej twarz była blada, a oczy – smutne. I nawet nie skarciła go za te niepoważne słowa.

– Belle. – Wyciągnął do niej dłoń, a ona ujęła ją i przytuliła do swego policzka.

– Jack. – Zamknęła oczy. – Zwykłe „dziękuję" nie wystarczy, by wyrazić moją wdzięczność. Mogłeś stracić życie. Niewiele brakowało.

– Nonsens – odparł. – To bajorko jest dość płytkie, Belle. Musiałbym się bardzo starać, by w nim utonąć. To była tylko zimna kąpiel. Nic poważniejszego.

– Jack – rzekła nie otwierając oczu – nie pomniejszaj tego, co zrobiłeś. Mogłeś zginąć za mojego syna.

Odwróciła nieco twarz, by ucałować wierzch jego dłoni.

– Belle – usłyszał własne słowa – podejdź do drzwi i przekręć klucz.

Na pewno się nie zgodzi i odejdzie. I będzie po wszystkim. Na szczęście. Nie potrzeba mu czegoś takiego. I jej też.

Puściła jego rękę i cicho przeszła przez pokój, by zamknąć drzwi na klucz – i te wiodące na korytarz, i te do garderoby. A potem podeszła do łóżka i spojrzała na niego łagodnie i bez sprzeciwu.

Wielkie nieba! Nagle zdał sobie sprawę, że gotowa była spłacić dług, o jakim mówiła, i to w sposób, jaki on określił.

– Nie to miałem na myśli – rzekł wyciągając dłonie i obejmując ją w pasie. Przeniósł ją nad sobą i położył po drugiej stronie łóżka. Następnie przykrył kocem, by nie zmarzła. Trzymał rękę pod głową Belle i obejmując jej ramiona, odwrócił ją do siebie. Między nimi piętrzyła się wielka góra koców.

Delikatnie pocałował Belle w usta, policzki i oczy.

– Nie to miałem na myśli, Belle – powtórzył szeptem. – Nigdy bym cię do tego nie zmuszał. I nigdy tego nie robiłem. Zawsze było to zgodne z twoją wolą, prawda? Nigdy nie robiłaś tego dla pieniędzy?

Żałował, że zadał to pytanie. Odpowiedź mogła go zabić.

– Nigdy nie działo się to wbrew moim chęciom. -Patrzyła mu prosto w oczy w ten swój zwykły sposób. Objęła go w pasie poprzez warstwę koców. – Przecież wiesz, że tak było. Och, wiesz, że nie dla pieniędzy.

A więc dlaczego? Ale nie wypowiedział głośno tego pytania. Wszystko jedno – wcale nie chciał wiedzieć.

Leżeli tak wygodnie, w cieple, i patrzyli na siebie. Mógłbym od razu zasnąć – pomyślał Jack z pewnym zdziwieniem. To, że Belle spoczywała w jego łóżku, tym razem go nie podniecało. Było w tym jednak coś bardziej uwodzicielskiego i niebezpiecznego. Ale nie chciał myśleć o niebezpieczeństwie. Nie teraz. Chciał korzystać z tego przedziwnego daru losu i nie zastanawiać się nad nim, by nie uronić nic z jego czaru.

– Belle? – Przesunął dłonią od jej czoła po tył głowy, gładząc jedwabiste złote włosy. Nie chciał o to pytać. Ale musiał sięgnąć do przeszłości. Chciał to zrozumieć, by móc dalej żyć i zostawić za sobą ten ból, który mu towarzyszył przez dziewięć lat.

– Co?

– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał. – Musiałaś wiedzieć, że będę żałował tego, co powiedziałem, i że będę potrzebował twego przebaczenia. Musiałaś wiedzieć, jaki to był dla mnie cios, gdy po powrocie nie zastałem cię w domu, a tyle rzeczy wymagało wyjaśnienia. Dlaczego ode mnie odeszłaś?

Przez chwilę myślał, że Belle nie odpowie. Ale wreszcie się odezwała.

– Był na to najwyższy czas, Jack – rzekła. – Wszystko, co dobre, skończyło się. Zacząłeś mnie niszczyć. By jeszcze uratować poczucie godności i wiarę w siebie, musiałam odejść. Nie mogłam tak po prostu z tobą zerwać. Nie miałabym dość siły na to. Musiałam wyjechać tam, gdzie byś mnie nie znalazł i skąd nie mogłabym do ciebie wrócić.

– Ja cię niszczyłem. – Dłoń, którą gładził jej włosy, zastygła. – Czy wiesz, jaką męką była dla mnie myśl, że nie jesteś mi wierna? To, że ci nie wystarczam?

Wreszcie zamknęła oczy.

– Często mówi się okropne rzeczy, by zranić tych, których się kocha – rzekła. – Jack, byłeś dla mnie jedynym mężczyzną. Zawsze.

– A więc dlaczego? – zapytał cicho. Słyszał ból w swoim głosie. Chyba stracił już całą dumę. – Po co ci więc byli inni mężczyźni?

– Powiedziałam ci wtedy to, co chciałeś usłyszeć -odparła otwierając ponownie oczy. – Nigdy mi nie wierzyłeś, kiedy temu zaprzeczałam. I w tej ostatniej, okropnej kłótni chciałam zadać ci ból. Chciałam cię zranić tak głęboko, jak ty raniłeś mnie całymi tygodniami, a nawet miesiącami. Chyba mi się to udało.

– Co ty mówisz?! – szepnął znowu.

– Jack – rzekła. – W swoim życiu byłam tylko z dwoma mężczyznami. Tym drugim był mój mąż.

Teraz on zamknął oczy. Powinien odczuć ulgę, zadowolenie, triumf, szczęście. Ale doznał tylko straszliwego bólu – bólu, który był niebezpiecznie blisko rozpaczy. Zwykłe kłamstwo zniszczyło wszystko i zmarnowało mu dziewięć lat życia. A teraz? Nie było żadnego „teraz" -no, może tylko ta chwila. Nie było niczego poza tym pokojem i tą minutą. Nie było jutra.

– A ci przede mną? – zapytał.

– Przed tobą? – W jej głosie było zdziwienie. Nie musiał otwierać oczu, by to wiedzieć. – Przecież wiesz, że przed tobą nie miałam nikogo, Jack. Byłam dziewicą, wiesz o rym.

Otworzył szeroko oczy.

– Nie wiedziałeś? – Jej źrenice się rozszerzyły. – A to moje zawstydzenie, ból… Krew na prześcieradle.

– Skąd mogłem wiedzieć? – zapytał. – To także był mój pierwszy raz. Krew? Nie zauważyłem jej. Od razu bardzo starannie zaścieliłaś łóżko.

Patrzyli na siebie przez chwilę i oboje zaśmiali się nerwowo.

– Ale dlaczego? – zapytał, kiedy już się uspokoili. -Byłaś w aż tak rozpaczliwej sytuacji, Belle? Czy to była straszna decyzja – by mi się sprzedać?

– Miałam środki do życia – rzekła. – I wreszcie robiłam to, o czym zawsze marzyłam i co zawsze mnie pociągało. Poszłam z tobą, bo tego chciałam. Bo cię ko… Och, dlaczego tego nie powiedzieć? Oddałam ci się, bo cię kochałam i byłam głupią, beznadziejną romantyczką. Kochałam cię bardziej niż jakiegokolwiek mężczyznę, Jack, nawet bardziej niż… Cóż, byłam bardzo przywiązana do Maurice'a, a on był dla mnie dobry.

Objął mocniej jej ramiona, a drugą dłonią przyciągnął jej podbródek i oparł na swej piersi.

– Nie wiedziałem tego, Belle – rzekł. – Bóg mi świadkiem, nie wiedziałem. Tak jak ty pewnie nie wiedziałaś, że byłaś moją jedyną miłością i całym życiem.

– Nie.

Słowo to, wypowiedziane szeptem, było ledwo słyszalne.

– Czy to możliwe? – rzekł. – Byliśmy ze sobą cały rok. Rozmawialiśmy. Łączyło nas nie tylko łóżko. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Czy nigdy nie mówiliśmy o poważnych sprawach? Jak mogliśmy nie wiedzieć o sobie najważniejszych rzeczy?

– Byliśmy młodzi – odparła.

– Czy to dlatego? – Zanurzył twarz w jej włosach i pocałował ją w czubek głowy. – Czy mądrzeje się z wiekiem?

– Nie wiem – odrzekła.

Zamilkli na chwilę. Jack zaczął się zastanawiać, czy ktoś wie, że są razem w jego pokoju. Byłoby fatalnie, gdyby ktoś się domyślił. Alex podbiłby mu oczy, złamał nos i wybił wszystkie zęby – i to tylko na rozgrzewkę. Ale Jacka tak naprawdę nie obchodziło, co ktoś sobie pomyśli. Belle nie była tu dla jego przyjemności. To w ogóle nie było przyjemne.

– To wszystko moja wina – rzekł. – Byłem nieznośnie zaborczy. Nękała mnie zazdrość o wszystkich i wszystko, co odciągało cię ode mnie. Byłem zazdrosny o twoją karierę i rosnącą sławę. O mężczyzn, którzy cię podziwiali i zresztą mieli do tego powody. To wszystko przeze mnie.