Выбрать главу

– Zacznij myśleć – warknął. – Masz w mieszkaniu nieboszczyka. Jak ci się wydaje, jak długo zdołasz to utrzymać w tajemnicy?

– Ja… nie wiem.

– Najgłupszemu z tutejszych policjantów identyfikacja zajmie około kwadransa. To po co grasz bohaterkę? To jakaś lokalna gruba ryba, z żoną i sześciorgiem dzieci, co?

– Gorzej. To przyjaciel taty.

– Nazwisko! – Tym razem było to żądanie.

Na jej twarzy odmalował się wyraz rezygnacji.

– Kapitan Orl Cinana – wymamrotała. – Oficer flagowy ojca.

Pitt zachował obojętny wyraz twarzy, choć sytuacja była gorsza niż podejrzewał. Wskazał na drzwi łazienki i rzekł krótko:

– Marsz!

Już w drzwiach odwróciła się z bezradnym wyrazem twarzy małej dziewczynki, po czym zamknęła drzwi. Poczekał, aż uruchomiła prysznic i sięgnął po telefon. Miał zdecydowanie więcej szczęścia niż Adrienne, gdyż ledwie podał telefonistce nazwisko, na linii rozległ się wściekły głos Huntera:

– Co to za kretyńskie pomysły, żeby się nie odmeldować po wykonaniu zadania!

– Byłem wykończony, admirale. I tak nie byłoby ze mnie pożytku. Musiałem się umyć i przespać parę godzin. To jednak stało się niemożliwe, i to dzięki pańskiej córce.

Nastąpiła przerwa, po czym Hunter odezwał się innym tonem:

– Moja córka? Adrienne jest z panem?

– Ma trupa w mieszkaniu. Nie mogła się do pana dodzwonić, więc przyszła tutaj.

Kolejna, tym razem trwająca dwie sekundy przerwa, po czym znacznie poważniejszy ton:

– Proszę podać mi szczegóły.

– Z tego, co zdołałem się od niej dowiedzieć, a nie było tego dużo, bo jest w szoku, wygląda na to, że nasi przyjaciele weszli przez taras do jej pokoju i zastrzelili faceta. Adrienne uciekła przez podwójną szafę między sypialniami.

– Jest ranna?

– Nie.

– Przypuszczam, że policja już o tym wie?

– Na szczęście nie zadzwoniła do nich. Sądzę, że trup nadal krwawi w dywan, a mieszkanie wygląda jak po rzezi.

– Dzięki Bogu! Zaraz poślę tam naszych ludzi z wywiadu. – W tle rozległa się seria warkliwych komend i Dirk wyobraził sobie grupkę oficerów rozbiegających się, by je wykonać. – Zidentyfikowała oficera?

Pitt wziął głębszy oddech i powiedział:

– Kapitan Orl Cinana.

Musiał przyznać, że Hunter ma klasę. Cisza trwała krótką chwilę, po czym admirał zapytał równie spokojnym jak zazwyczaj tonem:

– Jak szybko możecie oboje tu dotrzeć?

– Nie wcześniej niż za pół godziny. Mój wóz jest nadal na parkingu portowym i będziemy musieli wziąć taksówkę.

– Lepiej zostańcie na miejscu. Wygląda na to, że tych morderców jest wielu. Zaraz wyślę wam obstawę i wtedy przyjedziecie tu wszyscy.

– Zgoda. Poczekamy na nich, nie ruszając się z miejsca.

– Jeszcze jedno: jak długo zna pan moją córkę?

– Poznaliśmy się przypadkiem na przyjęciu wieczorem tego dnia, gdy znalazłem kapsułę komunikacyjną „Starbucka”. – Okłamywanie kobiety było znacznie łatwiejsze niż okłamywanie mężczyzny. – Słyszała, jak wymieniłem pańskie nazwisko i przedstawiła się. Powiedziałem jej, iż mieszkam w Moana Towers. Musiała to zapamiętać i w panice tu przybiegła.

– Pojęcia nie mam, jak udało jej się tak spieprzyć własne życie – mruknął Hunter. – Tak naprawdę to porządna dziewczyna.

Pitt wybrał dyplomatyczne milczenie, nie bardzo wiedząc, jak poinformować ojca, że ukochana córeczka jest nimfomanką, która przez osiemnaście godzin na dobę jest albo pijana, albo naćpana.

– Jak tylko zjawi się ochrona, ruszamy do pana. – To było wszystko, co zdołał wykrztusić, po czym natychmiast odłożył słuchawkę.

Czekał, popijając whisky, która smakowała jak płyn do mycia naczyń.

Przybyli dziesięć minut później. Nie byli to jednak ci, których się spodziewał i nie przyjechali po to, by ich eskortować do kwatery admirała Huntera w Pearl Harbor. Przybyli, aby uprowadzić Adrienne i zabić Pitta. Zaskoczenie było całkowite, gdyż uwaga Dirka skierowana była w niewłaściwą stronę: częściowo na Adrienne skuloną i śpiącą na sofie jak niemowlę, a częściowo na drzwi. Poczuł na karku nagły powiew, ale nic już nie zdążył zrobić.

Pięciu napastników spuściło się z dachu po linach i bezgłośnie weszło do apartamentu przez balkon. Do salonu wtargnęli przez sypialnię, mierząc ze znanych mu już pistoletów-rękawic w śpiącą dziewczynę.

– Poruszysz się, a ona umrze – oznajmił stojący pośrodku grupy olbrzymi mężczyzna z błyszczącymi, złotymi oczami.

Pitt po pierwszym zaskoczeniu nie czuł absolutnie nic i nie był w stanie myśleć. Dopiero po chwili nadeszła przykra świadomość, że stojący przed nim olbrzym od tygodnia manipulował jego poczynaniami. To on właśnie prześladował go w snach, to on odkrył tajemnicę Kanoli w archiwach muzeum i to on stworzył hawajski wir.

Olbrzym podszedł bliżej. Wyglądał zdrowo i niezwykle młodo jak na człowieka zbliżającego się do siedemdziesiątki. Był w doskonałej formie, zupełnie jakby czas nie miał na jego ciało żadnego wpływu. Skóra gładka, bez zmarszczek, mięśnie bez śladu zwiotczenia. Ubrany był w plażowy strój, a przez ramię przerzucił sobie kąpielowy ręcznik. Pozostali mieli na sobie szorty i hawajskie koszule, czyli normalny, „obowiązujący” na Hawajach strój. Mężczyzna miał pociągłą twarz i strzechę srebrzystych, nie uczesanych włosów. W niczym nie przypominał potwora z kosmosu, choć jego gabaryty mogły to sugerować. Oczy spoglądały z hipnotycznym blaskiem z wysokości sześciu stóp i ośmiu cali, z przyjaznym nastawieniem głodnej barakudy.

Uśmiechnął się samymi ustami i skłonił uprzejmie.

– Dirk Pitt z NUMA. – Głos miał spokojny i głęboki, bez śladów złości czy groźby. – To prawdziwa przyjemność móc w końcu poznać pana osobiście. Przez lata śledziłem z zainteresowaniem i rozbawieniem pańskie osiągnięcia i odkrycia.

– Czuję się zaszczycony, że udało mi się pana rozbawić.

– Odpowiedź godna człowieka odważnego. Przyznaję, że nie oczekiwałem innej reakcji. – Olbrzym skinął głową i dwóch jego ludzi przygwoździło Dirka do krzesła. – Przepraszam za niewygody, panie Pitt, ale sprawa od początku była niewygodna… choć jednocześnie ogromnie ważna. Nieszczęśliwie się złożyło, że byłem zmuszony wciągnąć pana do mojej strategii. Miałem zamiar skorzystać z pańskich usług wyłącznie jako posłańca, nie mogłem przewidzieć pańskiego zaangażowania w tę sprawę.

– Całkiem przekonywająco zaaranżowany przypadek. Jak długo mnie pan śledził, czekając na okazję, by podrzucić kapsułę? I dlaczego ja? W końcu każdy mógł ją wyłowić i zanieść Hunterowi.

– Wrażenie, majorze. Wrażenie i wiarygodność. Pan ma wpływowych przyjaciół i krewnych w stolicy, a pana osiągnięcia w NUMA są godne pozazdroszczenia. Wiedziałem, że będzie dużo wątpliwości co do autentyczności wiadomości, jak i jej zgodności z realiami. Liczyłem na to, że reputacja posłańca przekona niedowiarków. – Uśmiechnął się, przesuwając dłonią po włosach. – Co okazało się niestety błędnym wyborem, gdyż w końcu to pan przekonał admirała Huntera, że wiadomość jest sfałszowana.

– Rzeczywiście szkoda – odparł ironicznie Pitt. – Pana informator niewiele przeoczył – strzelił w ciemno.

– Owszem, był bardzo dobrze poinformowany.

Zapadła cisza. Dirk zerknął na ciągle śpiącą Adrienne. „To się nazywa zdrowy sen – pomyślał. – Jeśli będzie miała szczęście, prześpi całą tę nieprzyjemną sytuację”. Po chwili przeniósł spojrzenie na olbrzyma.

– Nie sądzę, żeby był pan tak miły i przedstawił się, prawda? – spytał.

– To bez znaczenia. Moje nazwisko nie będzie panu potrzebne.