Выбрать главу

Hunter przez chwilę wpatrywał się w opadły z papierosa popiół. Zmiótł go dłonią z blatu i spytał:

– Ponieważ napastnicy, którzy weszli na pokład „Marthy Ann” musieli mieć jakąś bazę, a z całą pewnością nie był to statek czy okręt nawodny bądź podwodny, czy możliwe jest, aby bazą tą był pobliski szczyt?

– Nie rozumiem – odparł York zaskoczony.

– Sonar wykrył tylko zatopione wraki, radar nie wykrył nic. Pozostawia to tylko dwie możliwości: bazą jest albo to wzniesienie, albo wykopany w dnie system jaskiń.

– Byłbym za systemem jaskiń – wtrącił Pitt. – Zaatakowało nas prawie dwustu ludzi. Zapewnienie dla takiej liczby osób stałego miejsca do życia wymagałoby sporego podwodnego miasta, które łatwo dałoby się wykryć. Natomiast jaskinie wcale nie muszą być wyryte w dnie, mogą mieścić się we wnętrzu wzniesienia.

– No to sprawa jasna – mruknął Hunter.

Chrysler, od dłuższej chwili opierający brodę na złączonych dłoniach i w milczeniu przysłuchujący się dyskusji, spytał nagle:

– Mówił pan, majorze, że gdy mgła otoczyła statek, poczuł pan woń eukaliptusa?

– Zgadza się.

– Ciekawe – mruknął Chrysler. – Może to brzmieć zaskakująco, ale to również potwierdza teorię jaskiń w zboczu góry.

– Dlaczego? – zdumiał się Hunter.

– Olejek eukaliptusowy od wielu lat używany jest w Australii do oczyszczania powietrza w kopalniach. Wiadomo też, że zmniejsza on wilgotność w zamkniętych pomieszczeniach.

Rozległ się brzęczyk interkomu. Hunter podniósł słuchawkę i słuchał nie przerywając. Na jego twarzy malował się wyraz satysfakcji.

– Lavella i Roblemann zaginęli wraz ze statkiem badawczym „Explorer” – oznajmił – wyczarterowanym przez Pisces Metals Company na wyprawę zajmującą się geologią dna na dużych głębokościach pod kątem ewentualnej działalności wydobywczej. „Explorer” odpłynął z Wysp Hawajskich…

– Około trzydziestu lat temu – wpadł mu w słowo Denver, podnosząc wzrok znad rozłożonych przed nim wydruków. – Był pierwszą oficjalną ofiarą hawajskiego wiru.

– Założę się, że na pokładzie był też doktor Frederick Moran – szepnął Pitt.

– Najprawdopodobniej będący szefem wyprawy – uzupełnił Chrysler.

– Elementy układanki zaczynają do siebie pasować – zauważył York, odchylając się z krzesłem i spoglądając w sufit. – Wiele wysp, na których żyli krajowcy, jest dosłownie podziurawionych przez jaskinie, korytarze, świątynie i tym podobne. Kopano je głównie w celach religijnych. Jeżeli wzgórze owo było wulkanem i zatonęło w wyniku erupcji, to naturalnie nic by po nich nie zostało. Ale jeżeli jest to pozostałość wyspy, która osunęła się pod wodę w wyniku przesunięć skorupy ziemskiej, to prawdopodobnie większość jaskiń pozostała nienaruszona.

– Co pan chce przez to powiedzieć? – zniecierpliwił się Hunter.

– Lavella był hydrologiem, a jest to, proszę panów, nauka zajmująca się zachowaniem wód cyrkulujących na lądzie, w powietrzu i pod powierzchnią. Mówiąc krótko, Lavella był jednym z niewielu ludzi, którzy trzydzieści lat temu byli w stanie zaprojektować działający system zdolny wypompować do sucha wodę z podwodnego kompleksu jaskiń.

Hunter wpatrywał się uparcie w naukowca, ale ten nie powiedział nic więcej. Admirał zabębnił palcami w blat i wstał.

– Doktorze York, doktorze Chrysler, bardzo nam panowie pomogliście. US Navy jest dłużnikiem panów… Teraz natomiast, jeśli moglibyście nam wybaczyć…

Obaj cywile wymienili z oficerami pożegnalne uściski dłoni i wyszli. Pitt podszedł do wielkiej mapy wiszącej na przeciwległej ścianie. Mimo ciągłych zmian pozycji, ścierpł od siedzenia na drewnianym krześle. Ostatnie parę minut spędził z niemiłym uczuciem siedzenia na szpilkach.

– W końcu wiemy, z kim mamy do czynienia – rzekł Denver.

– Zastanawiam się – odparł Pitt, wpatrując się w czerwone kółko zakreślone prawie na środku mapy. – Zastanawiam się, czy tak naprawdę kiedykolwiek będziemy to wiedzieli.

Cztery godziny później Pitt wyrwał się z okowów snu i otworzył oczy. Jego wzrok napotkał parę zgrabnych, damskich nóg znajdujących się na wprost jego twarzy. Nogi były opalone i odziane w nylonowe pończochy, co natychmiast sprawdził, przesuwając po nich dłonią. Ziewnął potężnie i przeciągnął się.

– Proszę przestać! – pisnął poirytowany, damski głos. Dziewczyna w mundurze WAVE była zgrabna, młoda i zaskoczona.

– Przepraszam, musiałem się jeszcze nie obudzić – odparł z uśmiechem.

Zarumieniła się, odruchowo poprawiając spódniczkę i wbijając wzrok w podłogę.

– Nie chciałam pana budzić. Myślałam, że pan już wstał i przyniosłam kawę. – Zrobiła łobuzerską minę. – Ale widzę, że nie potrzebuje pan niczego na rozbudzenie.

– Pani jest najlepszym środkiem pobudzającym dla kogoś będącego w tak kiepskiej formie jak ja.

– Naprawdę? A na jaką to chorobę pan cierpi?

– Och, na sporo, ale można zacząć od niewyżycia.

Rzuciła mu prowokacyjne spojrzenie i odparła:

– Przykro mi, ale admirał Hunter nie toleruje wykorzystywania swego gabinetu do prywatnych celów. Lepiej mu powiem, że doszedł pan do siebie.

Z przyjemnością obserwował jej figurę, gdy szła w kierunku wyjścia. Usiadł na sofie, która służyła mu za łóżko. Przy okazji rozejrzał się, sprawdzając, co się zmieniło w pokoju przez ostatnie cztery godziny. Widać było, że Hunter nie próżnował: popielniczka była pełna po brzegi, a biurko i podłoga wokół niego zasłane były papierami i mapami. Odruchowo sięgnął po papierosy, ale kieszenie były puste. Wzruszył więc z rezygnacją ramionami i chwycił kubek z kawą. Była gorąca i gorzka. Gdy wszedł Hunter, Pitt był już zupełnie rozbudzony.

– Przepraszam za nagłe zakończenie drzemki, ale sporo się w tym czasie wydarzyło – oznajmił admirał.

– Jak na przykład to, że znaleźliście nadajnik.

– Jak na dopiero obudzonego, to przejawia pan zadziwiającą spostrzegawczość – szepnął Hunter, unosząc brwi.

– Logiczne rozumowanie, nic więcej.

– Samolot rozpoznawczy znalazł go po dwóch godzinach. Trzystustopowa antena nie jest łatwa do ukrycia.

– Gdzie on jest?

– Na wyspie Maui, na terenie starych obiektów wojskowych z okresu drugiej wojny. Zostały zbudowane w odległym zakątku wybrzeża jako centrala sterowania ogniem artylerii brzegowej i po wojnie opuszczone. Sprawdziliśmy i okazało się, że kilkanaście lat temu te obiekty zostały sprzedane…

– Pisces Metals Company – dokończył Pitt.

– Kolejny logiczny wniosek? – skrzywił się z uśmiechem admirał.

Dirk skinął głową.

– Wie pan, że „Martha Ann” powinna dopływać właśnie do portu? – Tym razem Hunter nie powstrzymał się od złośliwego uśmiechu, widząc zaskoczenie rozmówcy.

– Jak to możliwe, że napastnicy nie zdołali zniszczyć mechanizmu autopilota? Czasu przecież mieli dość – zdziwił się Pitt.

– Teoretycznie. W praktyce włączyłem go, podając kurs na Honolulu, zaraz po pańskim pierwszym meldunku z helikoptera. Zniszczenie tego systemu nie jest proste; najpierw trzeba wiedzieć, gdzie on jest, a potem trzeba się doń dostać. To nie przecięcie kilku kabli czy rozbicie jakiegoś obwodu scalonego. „Martha Ann” została bowiem zaprojektowana właśnie na taką ewentualność. Biorąc pod uwagę to, czym się zajmujemy, szansę, że ktoś będzie chciał przechwycić statek, są spore. Maszynownia i kabina nawigacyjna zostają automatycznie odcięte drzwiami, które podobnie jak reszta ścian wykonane są ze specjalnego stopu. Żeby się przez nie przebić, potrzeba minimum dziesięciu godzin. Komputer kierujący sterem usytuowany jest tuż przy nim, tak że unieruchomienie klasycznego systemu sterowania nic nie da. Zanim intruzi uporają się z zabezpieczeniami, statek zdoła dotrzeć na wody międzynarodowe, gdzie czeka już na niego komitet powitalny US Navy. Dziś o świcie sprawdzono statek, zrobili to ludzie z SEAL dostarczeni helikopterami. Następnie tą samą drogą dotarła załoga. Przy okazji uratowaliśmy starego rybaka. Pierwsza maszyna dotarła akurat wówczas, gdy statek taranował sampana. Zdążyli na chwilę przed rekinami.