— W rzeczy samej — przytaknął ten równie uprzejmie. — I nie mogę zaprzeczyć, że jako na dowódcy wojsk na mnie ciąży obowiązek jej poprawy.
— Może, ale wina jest tak twoja, jak i nasza — przerwał mu zniecierpliwiony Thomas. — Różnica jest w zasadzie tylko jedna: popierałeś plan tego poganina.
Po tych słowach wysunął dolną szczękę i wciągnął głowę w ramiona znajomym gestem.
— Uczciwość nakazuje przyznać, że argumenty Yu były przekonywające — wtrącił uprzejmie Sands tonem, jakim zawsze mówił, gdy odzywał się do przełożonych. — Zgodnie z moimi informacjami, były także uczciwe. Kierowały nim naturalnie inne pobudki, ale naprawdę wierzył, że ma możliwości, o których zapewniał.
Huggins prychnął, lecz nie odezwał się — nikt nie sprzeczał się z Sandsem, który wielokrotnie udowodnił, że jeśli coś mówi, zawsze ma na to dowody. Poza tym zadali sobie zbyt wiele trudu, by „sojusznik” nie miał pojęcia o ich tajnej operacji, a wszyscy obecni zdawali sobie sprawę, jak rozbudowaną siatką kierował Sands.
— Tym niemniej znaleźliśmy się w opałach, ponieważ daliśmy się przekonać jego argumentom — Thomas nie ustępował łatwo. — Jak sądzicie, czy ma rację, twierdząc, że jest w stanie zniszczyć to, co pozostało z floty Heretyków?
— Oczywiście, że jest w stanie — zapewnił Mathew. — Przeliczył się, uważając swoje rakiety za lepsze, a okręty RMN za gorsze, niż okazało się w rzeczywistości, ale nasi ludzie z sekcji taktycznej Thunder of God zapewnili mnie, że jego ocena podstawowych kwestii taktycznych jest jak najbardziej właściwa. Jeżeli jeden uszkodzony niszczyciel zdołał zadać takie straty naszej flocie, to Thunder of God i Principality, działając razem, bez trudu zniszczą wszystko, co pozostało jeszcze Heretykom.
Mathew zdawał sobie sprawę, iż Huggins nie ufa już ani Yu, ani nikomu, kto się z nim zgadza, ale to, co powiedział, było tak oczywiste, że nie mógł skłamać. Nie wspomniał także, co ci sami podkomendni mieli do powiedzenia na temat wsparcia, jakiego udzielił taktyce Franksa w układzie Yeltsin. Gdy to usłyszał, wpadł we wściekłość, ale nie dał nic po sobie poznać; gdyby ich ukarał, zaczęliby mówić to, co chciałby usłyszeć, zatajając swój osąd i opinie.
— Zgadzasz się z tym, diakonie? — spytał Thomas.
— Nie jestem wojskowym, ale zgadzam się. Nasze własne źródła już wcześniej wskazywały, że okręty Królewskiej Marynarki mają sporą przewagę techniczną nad okrętami Haven, ale jest to drobniutka różnica w porównaniu z przepaścią dzieląca Thunder of God i sprzęt Heretyków.
— Tak więc możemy pozwolić mu działać, jeśli będziemy zmuszeni? — upewnił się Thobias.
— Nie widzę innej możliwości, jeśli operacja „Machabeusz” się nie powiedzie — odparł Sands bez zmrużenia powiek. — Wówczas może nas uratować jedynie typowo militarne rozwiązanie. I z całym szacunkiem pragnę przypomnieć, że kończy nam się czas. Machabeusz nie był w stanie dowiedzieć się, kiedy wraca eskorta, ale należy założyć, że w ciągu kilku dni. Zanim to nastąpi, w ten lub inny sposób musimy kontrolować Grayson.
— Machabeusz jest naszą największą nadzieją — Huggins posłał Mathew jadowite spojrzenie. — Twoje akcje miały go wspomóc, miały stanowić pretekst, a nie poważną próbę podboju.
— Z całym szacunkiem… — zaczął Mathew, lecz zagłuszył go Thomas.
— Pokój, bracia! — huknął i tak długo a wymownie przyglądał się obu, nim nie znieruchomieli na swoich miejscach. — Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, co powinno się stać, ale nie mogliśmy poinformować o tym Yu, a bez wsparcia Haven nie możemy liczyć na sukces, jeśli Machabeusz zawiedzie. Bóg jeszcze nie zdecydował, czy pobłogosławi nasze działania, czy też skaże nas na porażkę. Mamy łuk o dwóch cięciwach i jak dotąd żadna nie pękła.
Huggins jeszcze przez moment spoglądał wściekle na Mathew, nim skłonił sztywno głowę. Tym razem nie próbował nawet udać, że go przeprasza.
— Dobra — Thomas odwrócił się do brata. — Jak długo jeszcze zdołasz odwlekać dalszą akcję bez wzbudzania podejrzeń pogan?
— Nie dłużej niż trzydzieści do czterdziestu godzin. Uszkodzenie emitera dało nam dodatkową, niespodziewaną zwłokę, ale kiedy wszystkie dozorowce znajdą się w systemie, będziemy musieli albo rozpocząć bezpośrednią akcję przeciw Graysonowi, albo przyznać, że nie mamy zamiaru tego robić.
— Kiedy ostatni raz kontaktowałeś się z Machabeuszem?
— Po ostatnim uderzeniu Cherubim pozostał z tyłu i nawiązał z nim łączność. Machabeusz był przekonany, że obecne władze cieszą się jeszcze zbyt dużą popularnością pomimo naszych ataków. Od tej pory nie byliśmy w stanie się z nim skontaktować, ale powiedział, że jest gotów do działania, kiedy tylko morale społeczeństwa zacznie podupadać, a wynik operacji „Jerycho” musiał je poważnie nadwątlić.
— Zgadzasz się z tą oceną, Sands?
— Zgadzam się. Naturalnie, nie wiemy, na ile znacząca jest zmiana nastrojów, ale nie ulega wątpliwości, że nastąpiła. Na pewno nie wpłynął na to pozytywnie fakt, że ponieśliśmy straty, jak i to, że dwa ich okręty zdołały uciec, ale z drugiej strony wiedzą, że dysponujemy przynajmniej dwoma nowoczesnymi jednostkami. Ich media nie podlegają Synodowi Cenzorów. Jestem przekonany, że informacje o prawdziwym przebiegu bitwy, a więc i o tym, jaki jest obecnie stosunek sił, przedostały się do publicznych sieci informacyjnych.
— Machabeusz wie, czym dysponujemy? — spytał ostro Huggins.
— Nie wie — poinformował go rzeczowo Sands. — „Jerycho” i „Machabeusz” to dwie niezależne operacje i dopilnowałem, by przy ich realizacji zachowano najdalej posunięte środki bezpieczeństwa: nikt z uczestników jednej nie wie o drugiej. Natomiast biorąc pod uwagę jego pozycję na Graysonie, musi mieć świadomość, że ich marynarka nie jest w stanie nam sprostać.
— Święta prawda — przytaknął z ulgą Thomas. — Cóż, bracia; myślę, że nadeszła pora decyzji. Machabeusz jest najlepszym rozwiązaniem i gdyby uzyskał kontrolę nad Graysonem pokojowymi metodami, osiągnęlibyśmy znacznie lepszą pozycję na wypadek interwencji Królestwa Manticore. Na pewno zażądają odszkodowania, a ja gotów jestem nawet do publicznych przeprosin za „przypadkowe” zniszczenie ich okrętu w wyniku pomyłki. Sądziliśmy, że należy do Heretyków, a w ogniu walki… jeśli zabraknie reżimu, który gotów byłby poprzeć ich roszczenia w tym rejonie, nie będą mieli wyjścia i muszą się wycofać. Tym bardziej, iż wnioskując na podstawie ich dotychczasowej polityki zagranicznej, nie będą mieli odwagi i woli, by nas podbić tylko po to, by uzyskać bazę floty, na której w sumie najbardziej im zależy. Co ważniejsze; jeśli Machabeuszowi się powiedzie, uzyskamy stopniową kontrolę nad Graysonem bez dalszych działań zbrojnych, a to oznacza, że nie będziemy już potrzebowali „sojuszu” z Haven. Dlatego też uważam, że powinniśmy opóźnić powrót Yu do systemu Yeltsin o co najmniej pełną dobę, najlepiej dwie, by dać Machabeuszowi niezbędny do działania czas. Musimy jednak liczyć się także z możliwością, że mu się nie uda, albo będzie potrzebował kolejnej demonstracji beznadziejnego położenia, w jakim znaleźli się Heretycy… Mając na uwadze tę ostatnią ewentualność, nakazuję bratu Simondsowi, by wypełnił obowiązki spoczywające na Mieczu Wiernych i zniszczył pozostałości floty Heretyków, a w razie konieczności dokonania demonstracji siły nagłym atakiem nuklearnym na jedno czy dwa mniej ważne miasta. Konieczność taką tłumaczyć może jedynie uzależnienie od niej sukcesu Machabeusza, bowiem bez sensu jest niszczyć to, co i tak zdobędziemy innymi metodami. Do wykonania tych operacji przystąpisz w ciągu dwunastu godzin od znalezienia się z ostatnimi dozorowcami w układzie Yeltsin. Czy ktoś nie zgadza się z moimi decyzjami?