Pod jej wzrokiem chlipiący ekonomista zapadł się w sobie i odruchowo cofnął, na ile mógł, czyli prawie do kąta. Oczy Honor były zimne i bezlitosne, ale on widział w nich jedynie gotowość do zabijania i to mroziło mu krew w żyłach.
Honor spoglądała na niego jeszcze przez chwilę, po czym obróciła się ku ambasadorowi. Langtry pobladł, ale zarazem na jego twarzy malowała się pełna aprobata.
— Sir Anthony, komandor Truman opracowuje już plan ewakuacji rodzin pracowników ambasady — powiedziała znacznie spokojniej. — Będzie potrzebowała spisu pracowników, którzy nie są niezbędni, i innych poddanych Korony przebywających na planecie oraz danych dotyczących miejsc, w których można ich znaleźć. Mam nadzieję, że uda się pomieścić wszystkich na frachtowcach, ale muszą liczyć się z ciasnotą i trudnymi warunkami, bo statki te to nie transportowce. Komandor Truman musi jak najszybciej znać łączną liczbę przewidzianych ewakuacji.
— Moi pracownicy sporządzili już stosowne listy. — Langtry nie zaszczycił zasmarkanego ekonomisty nawet jednym spojrzeniem. — Jak tylko skończymy, przekażę je komandor Truman.
— Dziękuję — Honor odetchnęła głęboko i zwróciła się ciszej do Brenthwortha. — Przepraszam za to zajście, komandorze. Proszę mi wierzyć, że prawdziwą politykę Królowej w stosunku do Graysona reprezentuje ambasador Langtry.
— Oczywiście, sir… ma’am — odparł Brenthworth z błyskiem w oczach i zrozumiała, że już nie widzi w niej kobiety: po raz pierwszy ujrzał w niej królewskiego oficera, stając się pierwszym być może oficerem z tej planety zdolnym zignorować jej płeć na rzecz munduru.
— Doskonale.
Spojrzała na przewrócony stół, wzruszyła ramionami, przestawiła najbliższe krzesło i usiadła zwrócona twarzą do obu mężczyzn. Założyła nogę na nogę, czując lekko jeszcze drżące ciało Nimitza.
— W takim razie, komandorze Brenthworth, sądzę, że powinniśmy się zastanowić, jak najlepiej i najszybciej zapewnić sobie współpracę waszych dowódców, która jest niezbędna nam wszystkim.
— Jest — przyznał. — Ale z całym szacunkiem, kapitan Harrington, nie będzie to łatwe. Admirał Garret jest… cóż, nadzwyczaj konserwatywny i sądzę… i sądzę, że sytuacja, w której się znalazł, jest tak zła, że nie potrafi myśleć całkiem jasno…
— Przepraszam — wtrącił Langtry. — Mówiąc prościej, chce pan powiedzieć, że zachowuje się jak stara, spanikowana baba. Przepraszam za słowo „baba”.
Brenthworth zaczerwienił się, lecz nie zaprotestował.
Langtry potrząsnął ze smutkiem głową.
— Może zbyt ostro go oceniam, ale w tej chwili lepsza jest brutalna prawda od uprzejmych niedomówień. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nikt nie zastąpi admirała Yanakova, i wiem, że Garret ma powody, by się obawiać. I to nie o własne bezpieczeństwo, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Powód jest prosty: nie spodziewał się, że spadnie mu na barki obowiązek koordynowania obrony całej planety, i to w dodatku obowiązek niewykonalny przy siłach, którymi dysponuje. Ale choć się do tego nie nadaje, nie odda dobrowolnie dowództwa oficerowi pochodzącemu spoza Graysona, zwykłemu kapitanowi i to w dodatku kobiecie. Zgadza się?
— Nic nie mówiłam o przejęciu dowodzenia — zaprotestowała Honor.
— W takim razie proszę przestać być pierwszą naiwną i zacząć — doradził Langtry. — Jeśli atak ma być odparty, to walczyć będą głównie pani okręty i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Jak sama pani powiedziała, żaden graysoński oficer nie wie, jak najlepiej wykorzystać ich możliwości, a stanowią one nasz największy atut. W tej sytuacji ich plany muszą zostać podporządkowane temu, co pani zaplanuje, nie na odwrót. Czyli de facto staje się pani głównodowodzącym obroną planety. Garret doskonale o tym wie, ale głośno tego nie przyzna, gdyż stanowiłoby to w jego mniemaniu nie tylko porzucenie obowiązków, ale wręcz sabotaż, bo pani jest kobietą, czyli na dowódcę się nie nadaje. Garret nie powierzy więc obrony swojej ojczystej planety komuś, o kim wie, że nie potrafi wykonać tego zadania.
Honor przygryzła wargę, ale nie mogła nie zgodzić się z Langtry’m, który jako doświadczony oficer doskonale zdawał sobie sprawę, jak strach wpływa na ludzkie zachowanie, a najgorszą odmianą strachu, powodującą najwięcej pomyłek i ofiar, był nie strach przed śmiercią, ale przed porażką. To właśnie on sprawiał, że dowódcy nie radzący sobie z przerastającą ich sytuacją kurczowo trzymali się dowodzenia, niezdolni przekazać go komuś innemu, nawet mając pełną świadomość, że nie są w stanie zapobiec klęsce. Strach przed przyznaniem się do bezradności wystarczyłby, aby Garret nie oddał jej dowództwa, a Langtry miał rację także i w kwestii uprzedzeń obyczajowych, które dodatkowo spotęgują i wzmocnią upór graysońskiego admirała.
— Komandorze Brenthworth, rozumiem, że stawiam pana w bardzo niewygodnym położeniu — powiedziała miękko — ale muszę zadać to pytanie i dostać naprawdę szczerą odpowiedź. Czy ambasador Langtry właściwie ocenił admirała Garreta?
— Tak, ma’am. — Widać było, że zapytany zmusił się do tego wyznania, odchrząknął i dodał: — Proszę zrozumieć; nie ma na Graysonie oficera bardziej oddanego bezpieczeństwu planety, admirał bez wahania poświęciłby życie, gdyby to coś zmieniło, ale… ale to zadanie po prostu go przerasta.
— Niestety, to właśnie on został wyznaczony do jego zrealizowania — podsumował Langtry. — i nie będzie z panią współpracował, kapitan Harrington.
— W takim razie obawiam się, że nie mamy wyboru i musimy iść wyżej — Honor odruchowo wyprostowała się na krześle. — Z kim powinniśmy porozmawiać, sir Anthony?
— Cóż… — Langtry potarł dolną wargę. — Ministrem Floty jest Long, ale on nigdy nie służył w wojsku i raczej nie zrozumie, w czym rzecz, nie zna się na kwestiach merytorycznych, będzie to uważał za spór czysto formalny, wątpię, by wówczas sprzeciwił się stanowisku swego oficera flagowego ze sporym doświadczeniem.
— Na pewno tego nie zrobi, sir Anthony — Brenthworth także usiadł na krześle, co prawda z przepraszającym uśmiechem, ale gestem tym jednoznacznie przyłączył się do nich przeciwko własnemu głównodowodzącemu. — Long jest doskonałym administratorem, ale w sprawach militarnych zawsze polegał na zdaniu admirała Yanakova i wątpię, by teraz zmienił swoje postępowanie. Poza tym trzeba pamiętać, że on też jest zadeklarowanym konserwatystą, przepraszam, kapitan Harrington.
— Komandorze, coś mi się wydaje, że nie zajdziemy daleko, jeśli będzie pan przepraszał za każdego, kto będzie mieć problemy z traktowaniem mnie jak oficera. — Ku swemu zaskoczeniu roześmiała się szczerze i dodała, nim zdążył się odezwać: — To nie pańska wina i do pewnego stopnia nie ich, a poza tym ustalenie, kto jest temu winny, z pewnością nie jest w tej chwili najbardziej palącą kwestią. Jestem wystarczająco gruboskórna, by to przeżyć i zignorować, rozliczać się mogę później. Teraz mamy do załatwienia coś znacznie bardziej istotnego.
— Tak jest, ma’am — odparł z uśmiechem i widać było, że się rozluźnił. Zmarszczył brwi i spytał: — A admirał Stephens, sir Anthony? Jest, a raczej był jeszcze w zeszłym roku, szefem sztabu Marynarki?
— Odpada — zdecydował po namyśle Langtry. — Po pierwsze, jest na emeryturze, po drugie, nienawidzą się z Longiem serdecznie od dawna. Z przyczyn osobistych co prawda, ale skutecznie przeszkadzałoby to w kontaktach zawodowych.
— W takim razie nie wiem, kto jeszcze pozostał — westchnął Brenthworth. — Nie licząc naturalnie Protektora.
— Protektora? — Honor spojrzała pytająco na ambasadora. — To jest myśl. Dlaczego nie poprosić go o interwencję?