Выбрать главу

— Bo tak się nie robi. Protektor nigdy nie interweniuje w sprawach między ministrami a ich podwładnymi.

— Dlaczego? Nie ma takiej władzy? — zdziwiła się Honor.

— Cóż, technicznie rzecz biorąc, czyli zgodnie z zapisem konstytucyjnym, ma, ale praktycznie — zgodnie z niepisanym zwyczajem — nie ma. Rada ma prawo decyzyjne tak w kwestii mianowania, jak i nadzorowania pracy ministrów. W ciągu ostatniego stulecia zmieniło się to w faktyczne rządzenie planetą i szefem rządu, a równocześnie praktycznym władcą planety jest kanclerz.

— Moment, sir Anthony — wtrącił Brenthworth. — Ma pan rację, z jednym wyjątkiem: konstytucja nic nie mówi o takiej sytuacji jak obecna, zapewne dlatego, że jej twórcy nie przewidzieli takiej ewentualności, a flota jest znacznie bardziej przywiązana do tradycji niż cywile. Proszę pamiętać, że przysięgamy wierność Protektorowi, nie Radzie czy Izbie. Sądzę, że jeśli Protektor skorzysta ze swych konstytucyjnych uprawnień, Marynarka zaakceptuje jego decyzję.

— Nawet jeśli mianuje kobietę jej dowódcą? — spytał z powątpiewaniem Langtry.

— Cóż… — Teraz Brenthworth się zawahał. Wyręczyła go Honor, siadając prosto i oznajmiając:

— No cóż, panowie, nic nie zdziałamy, jeśli nie zdecydujemy się, z kim rozmawiać, a zdaje się, że nie bardzo mamy możliwość wyboru. Z tego, co obaj mówicie, wynika, że jeśli rozmowa ma przynieść efekt, i to szybko, musi to być Protektor.

— Mogę spróbować — Langtry zaczął głośno myśleć. — Najpierw jednak muszę uzyskać zgodę Prestwicka, a to wymaga przejścia przez Radę… część jej członków będzie się sprzeciwiać niezależnie od sytuacji… To zajmie przynajmniej dzień, a sądzę raczej, że dwa…

— Nie mamy dwóch dni. Jednego zresztą też nie, zwłaszcza na bezczynne czekanie.

— Ale…

— Nie, sir Anthony — przerwała mu zdecydowanie. — Przykro mi, ale jeśli będziemy się bawić w takie uprzejmości, skończy się na tym, że będę musiała bronić Graysona wyłącznie własnymi siłami. Zakładając, że przeciwnika nie zniechęci powrót moich okrętów, zacznie atak dość szybko. Jeśli przetransportowali do tego systemu wszystkie dozorowce, w ataku wezmą udział także wszystkie ich większe okręty, zwłaszcza że mieli parę dni na naprawę uszkodzeń, oraz dwa krążowniki Ludowej Marynarki. Brutalna prawda jest taka, że będę potrzebowała każdej możliwej pomocy, żeby móc nie martwić się dozorowcami w czasie walki z krążownikami i pozostałością lokalnej floty Masady.

— Co w takim razie mamy zrobić?!

— Wykorzystać fakt, że jestem zawodowym oficerem bez żadnego pojęcia o dyplomatycznych subtelnościach i zamiast pisać pismo czy wykorzystywać normalne procedury, zażądać bezpośredniego spotkania między mną a Protektorem.

— Nigdy się na to nie zgodzą! — jęknął Langtry. — Osobiste spotkanie Protektora Graysona z kobietą?! Oficerem obcych sił zbrojnych i na dodatek kobietą?! Mowy nie ma, żeby się zgodzili!

— W takim razie… — powiedziała z determinacją i obaj zrozumieli, że przestała pytać o radę, a zaczęła wydawać rozkazy, gdy niespodziewanie uśmiechnęła się szelmowsko. — Komandorze Brenthworth, za chwilę będzie pan uprzejmy ogłuchnąć. Zdoła pan to zrobić, czy mam poprosić, by fizycznie opuścił pan na parę minut to pomieszczenie?

— Z moim słuchem ostatnio dzieją się dziwne rzeczy, ma’am — odparł z identycznym uśmiechem i widać było, że nic poza fizyczną przemocą nie zmusi go do wyjścia.

— W porządku. Panie ambasadorze, powie pan rządowi planety Grayson, że jeżeli nie odbędę osobistego spotkania z Protektorem Beniaminem, uznam, że władze planety nie uważają za konieczne korzystanie z mojej pomocy, i nie pozostanie mi nic innego, jak ewakuować wszystkich obywateli Królestwa Manticore i wycofać się z systemu Yeltsin w ciągu najbliższych dwunastu godzin.

Brenthworth przyglądał się jej z otwartymi ze zdumienia ustami i przerażoną miną, dopóki nie mrugnęła doń porozumiewawczo i nie dodała:

— Bez paniki, nie zamierzam tego robić, ale oni nie będą o tym wiedzieć. A więc nie będą mieli wyboru i będą musieli spełnić moje żądanie. Prawda?

— Chyba… tak, ma’am — wykrztusił wyraźnie wstrząśnięty Brenthworth przy milczącej i niezbyt chętnej zgodzie Langtry’ego.

— Mają już kryzys militarny, możemy im dołożyć konstytucyjny — ocenił z wisielczym humorem ambasador. — Minister będzie zachwycony, kiedy się dowie, że wystosowaliśmy ultimatum władzom planety, z którą chcemy zawrzeć sojusz, ale sądzę, że Jej Królewska Mość nam wybaczy.

— Kiedy może im pan doręczyć wiadomość?

— Kiedy wrócę do gabinetu i siądę do komputera, ale wolałbym poświęcić trochę czasu na napisanie go przy użyciu stosownie ponurych i posępnych sformułowań. Żeby wyglądało to na pismo wymuszone na biednym dyplomacie przez tego wojskowego, do którego nijak nie dociera, że łamie wszystkie możliwe dyplomatyczne precedensy — oświadczył Langtry i niespodziewanie zachichotał. — Jeśli się postaram, mogę zmusić przyjazny rząd do współpracy szantażem i nie wylecieć przy okazji z roboty!

— Może pan robić, co chce, jeśli tylko ratowanie pańskiej kariery nie opóźni nas za bardzo. — Honor także się uśmiechnęła i wstała. — Może zajmiemy się posępnym stylem w drodze do pańskiego gabinetu?

Langtry przytaknął, nadal z uśmiechem, choć i z lekkim obłędem w oczach wywołanym opętańczym tempem wydarzeń. Wyszedł za Honor z sali już zatopiony w mylach, a w ślad za nimi wymaszerował znacznie bardziej oszołomiony komandor Brenthworth.

Nikt nawet nie spojrzał na ekonomistę leżącego cichutko za przewróconym stołem.

ROZDZIAŁ XIX

— Jak oni śmieli?! — Jared Mayhew rozejrzał się wściekle po sali zebrań Rady, jakby spodziewał się, że gdzieś w kącie kryje się jakiś obywatel Królestwa Manticore. — Co oni sobie myślą?!

— Z całym szacunkiem, panie Mayhew, ale oni po prostu wiedzą, że są jedynymi, którzy mogą powstrzymać fanatyków z Masady przed zajęciem tej planety i tego systemu. I mają rację — ogłosił spokojnie kanclerz Prestwick.

— Bóg nie chciałby, żebyśmy uratowali się za cenę takiego… takiego świętokradztwa!

— Spokojnie, Jared — zmitygował go Protektor Benjamin. — Pamiętaj, że z ich punktu widzenia to żądanie jest co najwyżej niezwykłe. No, a ja nie jestem świętym.

— Może to nie jest świętokradztwo, ale na pewno obraźliwe, aroganckie i upokarzające żądanie — warknął minister bezpieczeństwa Graysona Howard Clinkscales, równie zatwardziały konserwatysta jak Jared, i dodał ponuro: — To obelga dla wszystkich naszych instytucji i przekonań!

— Proszę, proszę — mruknął Phillips.

Adams — minister rolnictwa — wyglądał, jakby miał ochotę na bardziej zdecydowany komentarz, ale podobne reakcje demonstrowała jedna trzecia obecnych i Prestwick rozglądał się po zebranych z coraz większą desperacją.

Przez pięć lat — od dnia, w którym Benjamin został Protektorem — był zdecydowanym przeciwnikiem jego dążeń. Przez cały ten czas spierali się — zachowując dobre maniery i pozostając przyjaciółmi — odnośnie do kwestii zakresu władzy, którą sześciu poprzedników Benjamina stopniowo traciło na rzecz poprzedników Prestwicka. Mimo to kanclerz pozostał lojalny wobec dynastii Mayhewów i obaj ściśle współpracowali, by doprowadzić do zawarcia sojuszu z Królestwem Manticore. Teraz wszystko waliło się w gruzy, czego miał pełną świadomość. Odchrząknął i zabrał głos:

— Obecnie naszym najważniejszym…

I urwał, widząc uniesioną dłoń Protektora.