Выбрать главу

Cztery rakiety przeleciały przez środkową strefę obrony i komputery krążownika uaktywniły działka laserowe, nie przerywając naturalnie obliczeń kursów własnych przeciwrakiet dla trzeciej salwy, a dla pocisków z Apolla i Troubadoura dla drugiej salwy. Z dumą obserwowała eksplozje kolejnych rakiet. Ostatnia z prawej strony została zniszczona o trzydzieści tysięcy kilometrów od HMS Fearless.

Admirał Wesley Matthews miał serce w gardle, widząc ilość i przyspieszenie wrogich rakiet — pamiętał, co znacznie mniejsze i powolniejsze pociski zrobiły parę dni temu z flotą Graysona. Tylko że tym razem nie wpadli w zasadzkę, a okręty Królewskiej Marynarki budowali chyba czarownicy, nie inżynierowie!

Z bezbłędną precyzją i skutecznością kolejno likwidowały nadlatujące rakiety, tak że z pierwszej salwy ani jedna nie dotarła na tyle blisko, by stanowić jakiekolwiek zagrożenie.

Dyżurna wachta na mostku Covingtona zapomniała o chłodnym profesjonalizmie, wiwatując i klaszcząc niczym kibice na wyjątkowym meczu, a Matthews nie dołączył do nich tylko z jednego powodu. I nie było nim przekonanie, że powinien dawać przykład, czy brak aprobaty dla takiego zachowania. Powodem była świadomość, że gdzieś tam, skąd nadlatują rakiety, znajduje się przynajmniej jeden wrogi okręt dorównujący technicznie tym dowodzonym przez kapitan Harrington.

— Ostatnia, skipper — ocenił posępnie Hillyard. Theisman skwitował te słowa ponurym chrząknięciem.

Franks właśnie udowodnił, że jest nie tylko głupi, ale i rozrzutny — okręty Harrington przechwyciły i zniszczyły wszystkie rakiety z obu pierwszych salw bez strat własnych, udowadniając, jak doskonałą obroną przeciwrakietową dysponują. Gdyby cymbał poczekał z otwarciem ognia, aż zmniejszy się odległość, a tym samym czas, jaki komputery pokładowe mają na reakcję, najprawdopodobniej kilka z nich zdołałoby dotrzeć do celu. Ale nie — dla głupiego pajaca liczyła się tylko ilość, w efekcie czego zmarnował całkiem dobre i drogie rakiety.

Sprawdził swój ekran taktyczny — Harrington była oddalona o trzydzieści minut od księżyca, miał więc czas na małą poprawkę kursu, jeżeli naturalnie ten półgłówek nie weźmie jego manewru za próbę ucieczki. Końcowy efekt byłby taki sam, ale nie miał zamiaru ginąć bez osiągnięcia czegokolwiek. Wprowadził nowy kurs i skinął z zadowoleniem głową.

— Astrogator, proszę zgrać zmianę kursu z mojego komputera — polecił.

— Aye, aye, sir… Zgrane, sir.

— Proszę być gotowym do zmiany kursu na mój rozkaz. Poruczniku Trotter, zechce pan poinformować admirała Franksa, że za czternaście minut i sześć sekund zmienimy pozycję, by zwiększyć skuteczność ostrzału.

— Aye, aye, sir.

Tym razem Theisman uśmiechnął się do niego — w głosie Trottera, podobnie jak w głosie astrogatora, nie było bowiem śladu wahania.

Druga salwa została zniszczona wcześniej niż pierwsza, a czwarta nie nastąpiła, toteż Honor nieco się odprężyła. Szybkość, z jaką oddano trzy pierwsze salwy, wskazywała, że wywiad miał tym razem rację, choć naturalnie istniała możliwość, że ktoś na księżycu chciał być przebiegły i nie wystrzelił kolejnej salwy tak szybko, jak mógł.

— Nie sądzę, żebyśmy byli zmuszeni zbombardować bazę, Andy — powiedziała do Venizelosa, obserwując nadlatujące rakiety trzeciej salwy. — Nadal mam nadzieję, że…

Przerwało jej czerwone światełko alarmu i dźwięk syreny na jednym z ekranów.

— Trzecie stanowisko przeciwrakietowe odrzuciło główny plan ogniowy! — Dłonie Cardonesa migały na klawiaturze. — Nie mogę przejąć ręcznego sterowania!

Honor zacisnęła pięści, widząc, jak trzy rakiety przelatują przez lukę w systemie ognia, której nie powinno być.

— Baker Dwa! — warknął Cardones, nadal próbując usunąć awarię.

— Aye, aye, sir. — W kontralcie Wolcott słychać było napięcie, ale jej dłonie poruszały się na klawiaturze równie szybko jak dłonie Cardonesa. — Baker Dwa uaktywniony!

Jedną z rakiet zniszczyła przeprogramowana przez Wolcott antyrakieta z HMS Apollo, ale pozostałe dwie leciały dalej. Komputer HMS Fearless uznał je za zniszczone i teraz, po awarii trzeciego stanowiska, gorączkowo próbował przeprogramować sekwencję ogniową, zmieniając priorytety celów. Jeżeli nie zdoła zniszczyć rakiet, nim te zbliżą się na odległość dwudziestu siedmiu tysięcy kilometrów… Druga rakieta eksplodowała tuż przed osiągnięciem tej odległości, a lewoburtowa boja odciągnęła trzecią z kursu, ale zbyt późno. Rakieta detonowała sześć setnych sekundy później i krążownik zatoczył się pod gradem kilkunastu promieni laserowych. Lewoburtowa osłona wyłapała je wszystkie i większość zdołała odchylić lub pochłonąć, natomiast dwa przedarły się przez nią i przeszły przez pole siłowe, tracąc sporo energii, ale zdołały dotrzeć do burty. Kompozytowy pancerz ze spieków ceramicznych i stopów przyjął i odbił energię wystarczającą do rozprucia tytanowego pancerza okrętu graysońskiego, ale nie zdołał powstrzymać ich zupełnie — zawyły alarmy uszkodzeniowe.

— Bezpośrednie trafienie wyrzutni numer 4 i lasera numer 2! Trzeci magazyn amunicyjny zdehermetyzowany. Drugie stanowisko przeciwrakietowe wypadło z systemu ognia. Kontrola uszkodzeń próbuje je naprawić, ale ponieśli duże straty przy trafieniu lasera numer 2.

— Rozumiem — powiedziała ostro Honor, mając równocześnie świadomość, że i tak dopisało im szczęście. Zabitym i ich rodzinom nie robiło to jednak najmniejszej różnicy. Myśl o nich nie poprawiała samopoczucia Honor. Gdyby nie awaria sprzętu, nie doszłoby do tego.

— Stanowisko 3 w pełni sprawne, ma’am — zameldowała cicho Carolyn Wolcott, co Honor skwitowała kiwnięciem głowy i poleciła:

— Oficer łączności, proszę połączyć mnie z admirałem Matthewsem.

Po sekundzie na jednym z ekranów fotela kapitańskiego pojawiła się twarz Matthewsa.

— Jak zła jest sytuacja, kapitan Harrington? — spytał bez wstępów.

— Mogło być znacznie gorzej, straty są niewielkie, sir.

Widać było, że chciał coś powiedzieć, i ugryzł się w język, widząc wyraz prawej strony jej twarzy. Skinął bez słowa głową i czekał na ciąg dalszy.

— Za dwadzieścia siedem minut wyjdziemy poza Blackbirda — dodała. — Mogę zasugerować, żebyśmy zmienili szyk?

— Może pani, kapitan Harrington — odparł posępnie, ale z błyskiem w oczach. — Do wszystkich okrętów: proszę utworzyć formację do ataku!

Theisman odetchnął z ulgą, gdy Principality ruszyła i żaden „sojusznik” jej nie ostrzelał. Co prawda niszczyciel nie bardzo nadawał się do walki na małą odległość — miał silne uzbrojenie rakietowe, a słabą broń energetyczną, co przy tym dystansie musiało mieć fatalne skutki — ale Harrington w końcu popełniła błąd: skupiła siły, oblatując Blackbirda w poszukiwaniu ukrywających się za nim okrętów, dokładnie tak jak się spodziewał. Było to rozsądne posunięcie, jako że Harrington nie wiedziała dokładnie, z jakimi okrętami będzie miała do czynienia, nie chciała więc rozproszyć swych sił. Gdyby zdarzyło się na przykład, że niszczyciel natknąłby się na krążownik, zostałby zniszczony, nim dotarłyby doń pozostałe dwa okręty.

Posunięcie było tym bardziej rozsądne, że przeciwnik również musiał skoncentrować siły lub zaryzykować klęskę — dokładnie z tego samego powodu. Planując bitwę, nie wiedziała tylko o jednym — bo nie mogła wiedzieć. Nie miała pojęcia, jakim półgłówkiem jest Franks i jak słabym okrętem Principality. Ponieważ Franks nie mógł wygrać, niszczyciel nie miał cienia szansy na przetrwanie tej bitwy, a zdesperowany samobójca ma zupełnie inne opcje niż logicznie walczący zawodowiec.