Выбрать главу

Przeżuła starannie mięso, uważając, by pozbawiony czucia policzek nie dostał się między zęby, jak się to z początku regularnie zdarzało. Na szczęście język nie ucierpiał — inaczej spożywanie czegokolwiek, co nie było płynne, mogłaby umieścić w sferze marzeń. Przełknęła i popiła łykiem piwa, przechylając głowę w prawo, by zmniejszyć szansę, że płyn również poleci po brodzie. Odstawiła szklankę, gdy rozległ się brzęczyk interkomu.

— Bleek? — zdziwił się siedzący na drugim końcu stołu Nimitz.

— Skąd mam wiedzieć? — odparła, nie ruszając się z miejsca.

Po paru sekundach MacGuiness wsunął głowę przez drzwi i z wysoce niezadowoloną miną, rezerwowaną prawie wyłącznie na okazje, gdy jakiś natręt ośmielał się przerywać jej posiłek, odezwał się:

— Przepraszam, ma’am, ale komandor Venizelos mówi, że to naprawdę ważne.

Honor otarła usta serwetką, ukrywając pod nią złośliwy półuśmieszek. MacGuiness pilnował jej rzadkich chwil odosobnienia i prywatności, zwłaszcza w czasie posiłków, z takim poświęceniem, że podśmiewając się z tego, zrobiłaby mu prawdziwą przykrość.

— Jestem pewna, że to rzeczywiście ważne, Mac — zapewniła go, wstając.

MacGuiness westchnął i pozwolił jej przejść. Podszedł do stołu i przykrył talerz podgrzewaną pokrywą. Nimitz spojrzał na niego pytająco, a gdy steward wzruszył ramionami, zeskoczył z krzesła i pomaszerował za swoim człowiekiem.

Honor nacisnęła klawisz i na ekranie pojawiła się zmartwiona twarz Venizelosa.

— O co chodzi, Andy?

— Sonda 93 właśnie zarejestrowała ślad wyjścia z nadprzestrzeni na granicy pięćdziesięciu minut świetlnych, ma’am.

Honor poczuła, jak prawa strona jej twarzy nieruchomieje, przybierając postać maski. A więc zaczęło się.

— Szczegóły?

— Na razie tylko sygnał alarmowy. Troubadour czeka na resztę sekwencji, ale… — przerwał, słuchając meldunku kogoś z boku, i dodał: — Komandor McKeon informuje, że 92 nadaje informację o ekranie małej mocy poruszającym się w jej rejonie. 93 ma taki sam odczyt, dokładnie na płaszczyźnie ekliptyki. Wygląda na to, że chcą oblecieć Yeltsina, by zaatakować Graysona od tyłu, sądząc, że tego nie zauważymy.

Przytaknęła, analizując sytuację. Taki kurs oznaczał, że może to być jedynie przeciwnik, ale niekoniecznie Thunder of God — wiedzieli, że Masada posiada jeszcze przynajmniej jeden zdolny do lotów w nadprzestrzeni okręt. A ponieważ Fearless nie był w stanie odbierać meldunków nadawanych przez satelity zwiadowcze, nie mogła wysłać Troubadoura, by to sprawdził, nie pozbawiając się możliwości śledzenia rozwoju wydarzeń w czasie rzeczywistym.

— Dobrze, Andy. Zawiadom admirała Matthewsa i uaktywnij nasz ekran. Niech Rafe i Stephen ustalą kurs. To wszystko, dopóki nie będziemy znali masy tej jednostki.

— Aye, aye, ma’am.

— Zaraz będę na mostku… — przerwała, czując za sobą czyjąś obecność, i odwróciła się. James MacGuiness przyglądał się jej bez słowa ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma, więc dokończyła potulnie: — …jak tylko zjem.

Venizelos wyszczerzył się radośnie.

— Rozumiem, ma’am.

— To dobrze.

Przerwała połączenie, wstała i pod nieugiętym spojrzeniem MacGuinessa pomaszerowała prosto do stołu.

Chorąży Carolyn Wolcott była świadoma własnego lęku i zdawała sobie sprawę, że większość obsady mostka też się boi. Nanosiła nowe informacje, ale robiła to jakby odruchowo. Komandor Venizelos krążył między stanowiskami, ale i tak wszyscy bardziej odczuwali nieobecność Harrington niż obecność pierwszego oficera. Wolcott była tego pewna, ponieważ zauważyła, jak często większość ludzi spogląda w kierunku pustego fotela kapitańskiego.

Skończyła, usiadła wygodniej i podskoczyła, słysząc cichy głos mówiący wprost do jej lewego ucha.

— Spokojnie. Jeżeli gówno już miałoby trafić w wiatrak, skipper nie traciłaby czasu na dokończenie lunchu.

Odwróciła się gwałtownie i zaczerwieniła, napotykając pełne zrozumienia spojrzenie porucznika Cardonesa.

— Aż tak to widać, sir?

— Prawdę mówiąc, tak. — Cardones uśmiechnął się do niej radośnie. — Ja to widzę, może dlatego, że też chciałbym, aby tu była. Z drugiej strony, skoro jej nie ma, wiem, że w najbliższym czasie nic się nie wydarzy. Lepiej żeby odpoczęła, niż trzymała mnie za rączkę, tracąc siły wtedy, kiedy nie jest to konieczne.

— Rozumiem, sir. — Carolyn spojrzała na ekran, na którym odczyt masy z trzech satelitów wskazywał z dziewięćdziesięcioprocentową pewnością, że mają do czynienia z krążownikiem liniowym.

Nie była to uspokajająca myśl, toteż poczuła przyspieszony puls. Wiedziała, że jej włosy miejscami zlepia pot, a zamiast żołądka miała ćmiącą pustkę. Gdy Fearless ruszył na spotkanie rakiet z Blackbirda, była przerażona, ale to, co czuła teraz, było znacznie gorsze. Teraz bowiem wiedziała, co może się zdarzyć, gdyż wzięła już udział w pierwszej w życiu bitwie — widziała eksplodujące okręty i to, co zrobiono z Mailing, koleżanką z roku. Straciła dwóch kolegów na pokładzie Apolla. Miała pełną świadomość własnej śmiertelności, a powolne zbliżanie się przeciwnika dawało jej aż zbyt wiele czasu, by się nad tym zastanawiać.

— Sir, brał pan udział w większej ilości bitew niż ja — powiedziała cicho. — I zna pan znacznie lepiej kapitan Harrington. Czy my… jakie naprawdę mamy szanse, sir?

— Cóż… — Cardones podrapał się za uchem. — Ujmę to tak, Carolyn: kiedy skipper poprowadziła nas do pierwszej walki, wiedziałem, że tego nie przeżyję. Nie sądziłem, że tak będzie, tylko miałem pewność, i przyznaję, że omal się nie zesrałem ze strachu.

Uśmiechnął się na to wspomnienie radośnie i Wolcott stwierdziła, że także na jej drżących wargach pojawiło się coś na kształt uśmiechu.

— Okazało się, że nie miałem racji — ciągnął Cardones. — A potem wyszła zabawna rzecz: jak ona jest na mostku, człowiek zapomina się bać. Zupełnie, jakby się wiedziało, że jej nic nie mogą zrobić, a więc i tobie też. Albo może wstyd jest się bać, skoro ona się nie boi. Albo jeszcze coś innego… Faktem jest, że mając stary, lekki krążownik, zniszczyła rajdera mającego siedem i pól miliona ton. Myślę więc, że mając nowy, lekki krążownik, jest w stanie poradzić sobie z krążownikiem liniowym. Gdyby się naprawdę martwiła, siedziałaby teraz z nami i obmyślała taktykę, a nie kończyła posiłek.

— Tak, sir — przyznała znacznie naturalniejszym głosem Wolcott i pochyliła się nad klawiaturą, by wprowadzić nowe dane przekazywane przez Troubadoura.

Rafael Cardones spojrzał zaś ponad jej głową na Venizelosa — zrozumieli się bez słów. Carolyn Wolcott potrzebowała słów otuchy, więc je otrzymała… a oni mieli pełną świadomość, że czym innym jest zniszczyć uciekającego rajdera, a zupełnie czym innym jest zrobić to samo z krążownikiem liniowym, którego załoga jest żądna krwi.