Выбрать главу

— Aye, aye, ma’am.

Zewnętrzne drzwi obu śluz zamknęły się, potem to samo zrobiły wewnętrzne, wreszcie z lekkim szczęknięciem puściły cumy magnetyczne. Kuter poruszany jedynie silnikami manewrowymi oddalił się od promu i skierował ku Wayfarerowi.

* * *

Pięć minut później (po kolejnym bipnięciu nadajnika Honor) trzy inne kutry opuściły pokład hangarowy statku remontowego, wioząc ostatni pluton Marines z powrotem na Wayfarera.

— Sprawdź, czy wszyscy się wynieśli, Harrison — polecił Warnecke.

Pilot uaktywnił radiostację skafandra i wykonał polecenie.

— Potwierdzone — zameldował po wysłuchaniu informacji. — Wszyscy odlecieli, a my schodzimy z orbity.

— Dobrze — ucieszył się Warnecke. — Tak więc proponuję, kapitan Harrington, byśmy wszyscy usadowili się jak najwygodniej. Czeka nas, jakby nie było, kilkugodzinny wspólny lot.

* * *

Następne trzy godziny ciągnęły się w nieskończoność. Sekundy zmieniały się w wieczność, a w przedziale pasażerskim napięcie stawało się powoli, lecz stale coraz większe, wręcz namacalne. Regularnie co pięć minut nadajnik Honor odzywał się, migając czerwoną kontrolką. Honor wprowadzała kod, światełko gasło i znowu następowało pięć minut bezruchu i bezczynności. Mattingly i LaFollet siedzieli przy oknach — pierwszy obserwował ładunek wybuchowy, drugi śluzę statku remontowego. Warnecke położył nadajnik na sąsiednim siedzeniu, ale obaj jego ochroniarze nie spuszczali oczu z Honor i jej ludzi. Jeden trzymał gotową do użycia strzelbę, ale że broń ta jest dość ciężka, co kwadrans zmieniał się z towarzyszem, by dać odpocząć mięśniom ramion. Jedna strzelba zresztą i tak wystarczyłaby w tak niewielkiej i zamkniętej przestrzeni jak przedział pasażerski promu. Teoretycznie nikt z tylnego rzędu nie miał prawa dotrzeć do nich żywy, nie mówiąc już o przedarciu się do ich szefa.

Panowało milczenie — Warnecke nie próbował nawiązać rozmowy, siedział z uśmieszkiem zadowolenia na ustach, a Honor to odpowiadało. Dzięki więzi z Nimitzem czuła wyraźnie stres piratów, ale także coraz silniejsze poczucie tryumfu — im bardziej oddalali się od jej okrętu, tym bardziej ono rosło. Byli przekonani, że jednak im się uda, i ta radość była coraz trudniejsza do wytrzymania dla treecata, który najchętniej rozszarpałby ich natychmiast. Ta chęć walczyła w nim o lepsze z zaufaniem do Honor, co objawiało się w wysuwaniu i chowaniu pazurów, którymi dziurawił siedzenie fotela. Honor głaskała go po grzbiecie i odliczała ciągnące się minuty.

Nadajnik odezwał się kolejny raz — Honor nie spiesząc się, spojrzała na ścienny chronometr i wystukała na klawiaturze dziewięć cyfr. Ten kod różnił się od poprzedniego dwoma cyframi, ale także spowodował zgaśniecie czerwonej kontrolki.

Od chwili opuszczenia orbity minęły trzy godziny i piętnaście minut. Razem z Cousinsem zastanawiali się, jaki zasięg może mieć nadajnik Warnecke’a, nim zgodziła się, by go wziął zamiast oryginalnego. Jeśli antena odbiorcza byłaby naprawdę czuła, mógł mieć zasięg dwóch minut świetlnych — dlatego zdecydowała się odczekać, aż znajdą się pięć minut świetlnych od planety, nim zacznie działać.

Ten czas właśnie nadszedł.

Odczekała jeszcze kilka sekund i nacisnęła trzeci przycisk na górnej ściance. Przycisk ten został podłączony dopiero przez kod, który ostatnio wybrała; jego wcześniejsze naciśnięcie nie dałoby żadnego efektu. Teraz dało i to podwójny. Po pierwsze uruchomiło niewielki, ale silny zagłuszacz umieszczony w ładunku wybuchowym przymocowanym do kadłuba. Żaden sygnał radiowy nie miał prawa przedostać się przez emitowane przez niego zagłuszanie. Mogły to zrobić jedynie lasery pokładowego systemu łączności promu. Dlatego też przycisk otworzył węższy bok nadajnika i w dłoni Honor znalazł się znajomy kształt colta kaliber.45. Pistolet miał wprowadzony nabój do lufy i był odbezpieczony — by strzelić, wystarczyło nacisnąć spust.

Nikt z przeciwników nie zorientował się w niczym, gdyż Honor częściowo była zasłonięta przez oparcie fotela stojącego przed nią. Nikt nie zaprotestował, gdy tak usiadła, ponieważ wiedzieli, że nie ma broni — sami to sprawdzili. A żadna nowoczesna broń palna nie mogła działać bez zasilacza. To, że nie przyszło im do głowy, iż może użyć czegoś tak prymitywnego jak broń działająca mechanicznie, a napędzana siłą odrzutu gazów prochowych powstających w wyniku reakcji chemicznej, było już ich winą.

Nie zmieniając wyrazu twarzy ani na jotę, Honor płynnym ruchem uniosła broń i nacisnęła spust. Huk wystrzału w zamkniętej przestrzeni był ogłuszający. Ochroniarz imieniem Allen miał co prawda strzelbę w pogotowiu, ale nie przyglądał się Honor, tylko LaFolletowi, i był martwy, nim zrozumiał, że coś się dzieje. Piętnaście gram ołowiu trafiło go w czoło i wyleciało, wybijając olbrzymią dziurę w tyle czaszki, a widok rozbryzgującej się krwi, kawałków kości i resztek mózgu sparaliżował pozostałych piratów w najważniejszym w ich życiu ułamku sekundy.

Drugi ochroniarz nawet nie drgnął, gdy Honor powtórnie nacisnęła spust. Kolejny huk wypełnił przedział pasażerski i drugi mężczyzna z przestrzeloną głową zwalił się na pokład, opryskując ścianę i Warnecke’a swoją krwią i mózgiem. Zdążył dotknąć pokładu, gdy Honor stanęła wyprostowana, trzymając broń oburącz w klasycznym chwycie strzeleckim, i oznajmiła:

— Koniec imprezy, panie Warnecke!

Musiała mówić głośno, bo jej samej dzwoniło w uszach, ale jej oczy wyglądały jak lód, gdy przyglądała się całkowicie zaskoczonemu maniakowi.

— Proszę wstać i odsunąć się od nadajnika! — poleciła.

Warnecke przełknął ślinę, wytrzeszczając oczy, w których pojawił się strach — zdał sobie sprawę, że spotkał kogoś, w kogo istnienie dotąd nie wierzył: bezwzględniejszego od siebie zabójcę. Kiwnął niepewnie głową i zaczął się podnosić z fotela, gdy pilot odzyskał zdolność ruchów. Rzucił się ku upuszczonej na podłogę strzelbie i trzeci raz w kabinie pasażerskiej rozległ się ogłuszający huk wystrzału czterdziestkipiątki. A zaraz po nim czwarty. Tym razem Honor nie celowała w głowę i pilot przez dobre piętnaście sekund wył jak potępieniec, wijąc się po podłodze, nim nie zadławił się własną krwią i nie umarł. Przez cały ten czas ani oczy Honor, ani lufa pistoletu nawet nie drgnęły, mierząc w czoło Warnecke’a, w które wycelowały tak szybko, że nie zdążył sięgnąć po pulser.

— Wstań! — poleciła Honor.

Posłusznie wykonał polecenie i odsunął się jak mógł od nadajnika leżącego na fotelu. Dopiero w tym momencie Honor dała znak LaFolletowi.

Ten przeszedł bokiem, tak by nie zasłonić jej linii strzału, dopóki nie dotarł do pirata. Powalił go błyskawicznie na ziemię i przytrzymał tam kolanem wbitym w kręgosłup, równocześnie wykręcając mu obie ręce. Warnecke wrzasnął z bólu, a Mattingly, nie musząc już zachowywać ostrożności, dopadł go w trzech susach. Zebrał obie strzelby, rzucił je Candlessowi i pomógł LaFolletowi postawić pirata na nogi. Wprawnym ruchem zabrał mu broń i obaj poprowadzili go do tylnego rzędu foteli i wepchnęli w jeden z nich. Mattingly usiadł naprzeciw niego i wycelował pulser w jego pierś. Dopiero w tym momencie Honor opuściła ostrożnie kurek pistoletu i schowała broń do kieszeni.

— Złożyłam ci propozycję, która umożliwiłaby ci przeżycie — poinformowała rzeczowo pirata. — I dotrzymałabym jej. Dzięki tobie nie muszę. Dziękuję, Warnecke. Doceniam to.