— Jak rozumiem, to są te „poważne konsekwencje”?
— Tak, ma’am. Zwłaszcza kolano. Wszyscy świadkowie są zgodni, że w chwili zadania ciosu, który je uszkodził, technik Steilman był już niezdolny do dalszej walki.
— Rozumiem. — Harrington przeniosła ponownie spojrzenie na Wandermana.
Siedzący na grzędzie nad biurkiem treecat strzygł uszami i także przyglądał się mu z zainteresowaniem.
— Rzeczywiście szukał pan konfrontacji z technikiem Steilmanem? — spytała lady Harrington.
— Tak, ma’am. — Aubrey odpowiedział tak wyraźnie, jak mógł.
— Czy użył pan w stosunku do niego obelżywych słów lub gróźb?
— Nie, ma’am… to jest: pod koniec nazwałem go wszarzem, bo inne określenie brzmiałoby zbyt dumnie, ma’am. — Aubrey zaczerwienił się po czubki włosów.
Wydało mu się, że usta lady Harrington drgnęły, ale natychmiast powiedział sobie, że ma zbyt bujną wyobraźnię.
— Rozumiem. Czy celowo złamał mu pan nos, policzek, wybił zęby i uszkodził kolano? — spytała po paru sekundach ciszy kapitan.
— Poza kolanem to wszystko się po prostu stało, ma’am. Walczyłem i nie bardzo zastanawiałem się nad konsekwencjami ciosów — wyjaśnił Aubrey, wpatrując się w punkt na ścianie pięć centymetrów nad jej głową. — Kolano było raczej celowe, ma’am.
— Rozumiem… Rekomendacja, panie Cardones?
— To poważne wyznanie winy, ma’am. Nie możemy pozwolić, by członkowie załogi łamali sobie nawzajem kości, kiedy im przyjdzie na to ochota. Z drugiej strony, to pierwszy przypadek, by więzień miał jakiekolwiek kłopoty z dyscypliną, więc sądzę, iż pewna wyrozumiałość byłaby wskazana.
Kapitan przytaknęła ruchem głowy i przez sześć ciągnących się w nieskończoność sekund przyglądała się w milczeniu i z namysłem Aubreyowi. Ten starał się stać nieruchomo, czekając na ogłoszenie wyroku.
— Pierwszy oficer ma rację, panie Wanderman — powiedziała w końcu. — Obrona przed atakiem to jedno, a świadome szukanie konfrontacji z innym członkiem załogi i uszkodzenie mu kolana to coś zupełnie innego. Zgadza się pan ze mną?
— Zgadzam się, ma’am.
— Miło mi to słyszeć. I mam nadzieję, że będzie to wystarczającą nauczką, że nigdy nie pojawi się pan przede mną czy jakimś innym kapitanem z powodu podobnych przewinień — umilkła, pozwalając, by sens wypowiedzi w pełni dotarł do niego, i spytała po chwili. — Jest pan przygotowany na poniesienie konsekwencji swych czynów?
— Jestem, ma’am.
— Doskonale. Za naruszenie artykułu 36 więzień ma zakaz opuszczania kwatery przez dwadzieścia cztery godziny i utratę tygodniowego żołdu. Odmaszerować.
Aubrey najpierw zamrugał gwałtownie, a potem wytrzeszczył oczy. Gapił się z niedowierzaniem na twarz Honor i dostrzegł w jej oczach dziwne ogniki zupełnie nie pasujące do powagi sytuacji. Pojęcia nie miał, czy powinien coś powiedzieć czy nie. Z opresji wybawił go profos.
— Czapki włóż! — warknął. Aubrey wyprostował się odruchowo i założył beret. — W tył zwrot!
I to polecenie zostało posłusznie i automatycznie wykonane.
— Widziała pani minę Wandermana? — spytał Rafe, gdy bosman także wyszła.
— Trudno było nie zauważyć — uśmiechnęła się Honor.
— Spodziewał się trzęsienia ziemi albo przynajmniej degradacji. — Cardones też się uśmiechnął. — Nieźle nim pani wstrząsnęła, skipper.
— Zbierało mu się od chwili, kiedy nie chciał powiedzieć prawdy. No i za to kolano musiał oberwać. Steilmanowi co prawda się należało, ale cieszę się, że Wanderman rozliczył się z nim własnoręcznie. Dobrze, że nauczył się dbać o siebie.
— A nauczył. Wątpię też, by miał jeszcze jakiekolwiek kłopoty po tym, jak rozłożył Steilmana.
— Zgadza się. Poza tym gdyby dzięki niemu Steilman nie wyładował za kratkami, Snowforth i Stennis nie załamaliby się i nie zaczęli mówić o dezercji. O to nikt ich nie podejrzewał, więc nikt nie pytał — dodała poważniej. — Przyspieszyło to też zeznania dotyczące roli Coultera w próbie morderstwa Lewis. Ogólnie rzecz biorąc, młody Wanderman całkiem sporo nam pomógł, nie zdając sobie z tego sprawy.
— Szkoda tylko, że zajęło mu to tyle czasu i że Lewis przy okazji omal nie zginęła.
Honor pokiwała głową i odchyliła oparcie fotela tak, by móc swobodnie wyciągnąć nogi. Nimitz skorzystał z tego natychmiast i umościł się wygodnie na jej brzuchu, dosłownie promieniejąc zadowoleniem i aprobatą. Podobało mu się to, jak potraktowała zarówno Steilmana, jak i Aubreya. Roześmiała się cicho i podrapała go za uszami. No to skoro tę sprawę mamy wreszcie załatwioną, sądzę, że czas zdecydować, co robimy dalej.
— Też tak sądzę, ma’am.
Honor potarła czubek nosa, myśląc intensywnie. Zapalnika czasowego nie było, a opór pozostawionych na planecie oddziałów załamał się, gdy rozniosła się wieść o ucieczce Warnecke’a, jak też o tym, co spotkało załogę statku remontowego. Gdy pinasy Wayfarera desantowały pełen batalion Marines — co do jednego w zbrojach — zajął pozycje, by wspierać ich z powietrza, obrońcy mało się o własne nogi nie potykali, tak im było spieszno się poddać.
Co na dłuższą metę i tak im nie pomogło. Rząd planetarny Sidemore, albo raczej jego resztki, wyszedł z ukrycia, gdy do mieszkańców dotarło, że koszmar pirackich rządów wreszcie się skończył, i zaczął przywracać porządek. Prezydent należał do pierwszej grupy zakładników rozstrzelanych z rozkazu Warnecke’a, ale wiceprezydentowi i dwóm członkom rządu udało się uniknąć schwytania. Nadal co prawda wyglądali na zaszczutych, gdy Honor spotkała się z nimi na powierzchni, ale byli legalnymi przedstawicielami władzy. A na Sidemore na szczęście obowiązywała kara śmierci.
Nadal była nieco zaskoczona, przypominając sobie, jaką przyjemność i satysfakcję czuła, informując Warnecke’a, że zostanie przekazany władzom Sidemore, które urządzą mu proces. Wiceprezydent Gutierrez zapewniła ją co prawda, że proces będzie uczciwy, ale przy tych dowodach oczywiste było, że będzie to formalność zgodnie ze starą zasadą: „urządzą ci uczciwy proces, a potem cię powieszą”. Warnecke zresztą nie zawiśnie sam i to także sprawiło jej sporą satysfakcję.
Problemem natomiast pozostawały cztery okręty należące do jego eskadry, które nadal krążyły po obszarze Konfederacji. Co prawda tylko jeden z nich był lekkim krążownikiem, pozostałe zaś to niszczyciele, ale Marsh nie miał w ogóle żadnej floty systemowej, czyli był zupełnie bezbronny w razie ataku któregokolwiek z nich. Ponieważ nikt na ich pokładach nie wiedział, że ich baza przestała być bezpieczna i tajna, wszystkie kolejno powrócą, bo z danych zdobytych w kontroli lotów wynikało, że działały samodzielnie. Każdy mógł jednakże zmusić planetę do kapitulacji czy z zemsty przed odlotem zniszczyć to, co chciał, na jej powierzchni. A obiecana eskadra Imperialnej Marynarki pojawi się dopiero za kilka tygodni…
— Sądzę, że będziemy musieli pozostawić tu część kutrów — powiedziała w końcu.
— Do obrony systemu?
— Właśnie. Jackie Harmon, mając sześć kutrów, powinna poradzić sobie z każdym z piratów, zwłaszcza że będzie działać z zaskoczenia.
— To połowa naszych kutrów, skipper — przypomniał Cardones. — I żaden nie ma napędu nadświetlnego, więc będą zmuszone tu tkwić, póki nie wrócimy po nie.
— Wiem, ale nasza nieobecność nie potrwa długo. Polecimy tylko do New Berlin i z powrotem, a nie możemy zostawić tego systemu zupełnie bez obrony. Sądzę też, że dobrze byłoby zostawić Jackie kilkanaście zasobników holowanych. Można zmodyfikować ich kierowanie ogniem, tak by każdy z kutrów mógł równocześnie użyć dwóch z nich, i pozostawić je na orbicie. Jeśli któremuś z piratów udałoby się tu dotrzeć, to po takiej salwie niewiele z niego zostanie.