Выбрать главу

W słuchawce rozległ się dźwięk oznaczający najwyższy priorytet połączenia. Wcisnęła przycisk akceptacji i usłyszała głos pierwszego mechanika:

— Dotarliśmy do głównego hipernapędu. Połowa linii przesyłowych nie działa, brak hermetyzacji przedziału, czternastu zabitych.

Fuchien przymknęła oczy — pierwsza salwa krążownika liniowego zaskoczyła wszystkich, gdyż nie wiedzieć dlaczego, czekał sobie w nadprzestrzeni z wyłączonym napędem i sensorami aktywnymi. W ten sposób ani Hawkwing, ani Artemis nie miały pojęcia o jego obecności aż do chwili wystrzelenia rakiet. Najwyraźniej ktoś na jego pokładzie błędnie zidentyfikował Artemis, uznając go za krążownik liniowy, i cała pierwsza salwa została przeznaczona dla niego. Uratowało to Hawkwinga przed natychmiastowym zniszczeniem, a Ward zdołała przechwycić i zniszczyć większość rakiet, co było nie lada osiągnięciem, ale pięć trafień dokonało poważnych zniszczeń. Przez przypadek nie zginął nikt z pasażerów, za to trzydziestu członków załogi było na pewno martwych, statek stracił trzy węzły beta i dwie z wielkich kapsuł ratunkowych. No i jedno z trafień dotarło do głównego hipernapędu.

— Generator? — spytała chrapliwie.

— Nie najlepiej, skipper — odparł zwięźle komandor Cheney. — Straciliśmy oba regulatory górnych poziomów. Przepięcie spaliło obwody. Reszta w porządku, ale jeśli spróbujemy wejść wyżej niż w pasmo delta, drgania harmoniczne nas rozerwą!

— Cholera! — otworzyła oczy i spojrzała na ekran taktyczny.

Krążownik zmniejszał gwałtownie odległość od Hawkwinga, który był zbyt poważnie uszkodzony, by móc utrzymać dogodny dla siebie dystans. Oznaczało to, że niszczyciel wytrzyma jeszcze z kwadrans — każda sekunda więcej będzie graniczyła z cudem. A kiedy go zniszczy, krążownik liniowy ruszy w pościg za Artemis, który mu nie ucieknie z hipernapędem w tym stanie. Co do prędkości, to obie jednostki miały je równe, ale o przyspieszeniu lepiej było nie mówić — krążownik mógł wejść w pasmo zeta, minąć Artemis i wyjść w paśmie delta prosto na pozycję jej statku.

Zmusiła się, by odwrócić wzrok od ekranu, na którym trwało rozstrzeliwanie Ushera i jego załogi. Jej obowiązkiem było uratowanie statku i pasażerów, by ofiara, którą właśnie składała załoga niszczyciela, na coś się przydała. Tylko jak…

— Sternik, pełna możliwa szybkość! — poleciła.

Na mostku zapanowała idealna cisza pomimo dramatycznej sytuacji, w jakiej się znajdowali. Artemis tylko w czasie prób odbiorczych latał z taką prędkością, bowiem oznaczało to zdjęcie wszystkich zabezpieczeń z systemów napędowych, czyli pozostawienie zera tolerancji na fluktuacje kompensatora bezwładnościowego. Najdrobniejsza awaria kompensatora oznaczała, iż wszyscy na pokładzie zginą. Ale…

— Aye, aye, skipper… Jest pełna możliwa szybkość.

Fuchien odruchowo wstrzymała oddech, ale Artemis jej nie zawiódł i bez żadnego problemu pomknął do przodu. Chciało się jej płakać, gdyż wiedziała, że to być może daremny wysiłek, ale była to także jedyna szansa, jaką miała. Mogła liczyć tylko na takie zwiększenie odległości od zajętego Hawkwingiem przeciwnika, by wyjść z zasięgu jego sensorów i zejść w niższe pasmo albo i w normalną przestrzeń, wyłączyć napęd i inne źródła emisji i mieć nadzieję, że prześladowca nie zdoła jej odszukać. To mogło się udać… Mogło.

— Poszedł dziobowy pierścień napędu Hawkwinga! — jęknął ktoś.

Fuchien zacisnęła zęby, gorączkowo próbując wymyślić cokolwiek, co jeszcze mogłaby zrobić.

— Skipper, mam niezidentyfikowaną jednostkę w zasięgu! — zameldowała niespodziewanie Ward.

Fuchien wzięła się w garść.

— Następny krążownik? — spytała chrapliwie.

— Nie sądzę… — Ward sprawdziła coś i potrząsnęła głową. — To nie jest okręt, skipper. To frachtowiec.

— Frachtowiec?! Gdzie?

Ward podświetliła symbol na ekranie i Fuchien wytrzeszczyła oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.

Z prawej rzeczywiście zbliżał się frachtowiec, i to lecąc prosto na jej statek z prędkością ponad trzydziestu tysięcy kilometrów na sekundę i z przyspieszeniem dwieście g. Co było czystym wariactwem, bo nawet najgorsze sensory musiały wykryć z tej odległości detonacje impulsowych głowic laserowych. A widząc tę kanonadę, każdy zdrowy na umyśle kapitan cywilnego statku zmiatałby jak najszybciej w przeciwnym kierunku.

— Ostrzeżcie go, żeby się stąd wynosił! — poleciła Fuchien.

Nie było najmniejszego sensu robić Ludowej Marynarce dodatkowego prezentu, a frachtowiec nadal był o kilka minut świetlnych, więc miał szansę uciec. Mając go z głowy, zajęła się tym co najważniejsze dla przetrwania statku. Wybrała kod Cheneya i spytała:

— Sid, ile czasu potrzebujesz na naprawę?

— Naprawę? — Cheney roześmiał się gorzko. — Nie mamy części zapasowych, żeby myśleć o naprawie takich zniszczeń. W pełni wyposażony statek remontowy potrzebowałby na nią z tydzień.

— Dobra, powiedziałeś, że to tylko górnozakresowe regulatory?

— Powiedziałem, bo tak mi się wydaje — poprawił ją Cheney. — Nadal nie wiem na pewno, bo rozbieramy hipernapęd i do tego w skafandrach…

— Muszę wiedzieć, gdy tylko będziesz miał pewność, Sid. Skoro nie możemy wspiąć się na wyższe pasma, musimy zejść niżej i chcę wiedzieć, czy generator wytrzyma zejście awaryjne.

— Zejście awaryjne? — Cheney nie krył zwątpienia. — Nie zagwarantuję tego, nawet jeśli nic więcej nie odkryjemy, skipper. Przepięcie poszło po systemach kontrolnych, a jeśli one nie będą w pełni sprawne, kiedy spróbujemy, wszyscy będziemy martwi.

— Będziemy martwi, jeśli tego nie spróbujemy — poinformowała go ponuro. — Daj mi znać najszybciej, jak będziesz mógł.

— Rozumiem, ma’am.

— O Jezu! — jęknęła Annabelle Ward.

Fuchien uniosła głowę akurat w momencie, w którym z ekranu zniknął HMS Hawkwing. Przez długą jak wieczność chwilę przyglądała się pustemu miejscu, potem oblizała wargi i spytała cicho:

— Czy z tej odległości możemy wychwycić transpondery kapsuł ratunkowych, Anno?

— Nie, ma’am — odparła równie cicho oficer taktyczny. — I wątpię, by były jakieś kapsuły. Okręt za szybko zniknął z ekranu i to przy olbrzymim skoku energii. Myślę, że to był wybuch reaktora, skipper.

— Niech Bóg ma ich w opiece — szepnęła Margaret Fuchien, zdając sobie sprawę, że teraz przyszła kolej na nich. — Dobrze: Anno, zrób, co będziesz mogła, kiedy zacznie do nas strzelać, ale na litość boską nie strzelaj do niego!

— Skipper, nie zdołam powstrzymać krążownika liniowego przed rozstrzelaniem nas, nawet gdybym na rzęsach stawała! Mogę to opóźnić, a jak długo będzie używał uzbrojenia pościgowego, może mi się nawet udać, ale nie przetrwamy więcej niż paru jego salw burtowych!